czwartek, 24 lutego 2011

Ciąg dalszy o nartach

... No właśnie tak piszę i piszę, i tylko flaszki, szklane pamiątki i inne, a przecież my na narty pojechaliśmy.
To teraz będzie o nartach. O wypożyczalniach sprzętu, trasach i ośrodkach narciarskich, cenach karnetów i szkółce narciarskiej.
Po pierwsze: Sprzęt
My na szczęście sprzęt mamy własny, ale zrozumiałe, że jeśli ktoś jedzie pierwszy, czy drugi raz na narty, nie musi od razu kupować całego wyposażenia. Szczególnie dla dzieci, które rosną jak na drożdżach... wiązałoby się to z wymianą sprzętu, co sezon. Ja swoje narty kupiłam po pierwszym wyjeździe - w marcu 2001 roku. Zakup sprzętu po sezonie to dobry pomysł. Radziu też wtedy dokonał zakupu swojej dechy i butów. Z roku  na rok dochodziły kaski, gogle i inne akcesoria. Jednak jeśli chodzi o naszą córcię, to co roku wypożyczaliśmy jej narty. Dopiero na ten sezon (Ada ma 13 lat) warto było jej kupić własne narty (noga już jej tak nie rośnie, a i umięjętności na tyle opanowane, że nie przeszkadzają jej nawet zbyt długie narty). Tak, czy inaczej, pozostało wypożyczenie sprzętu dla Oskara. I tutaj wygląda to w ten sposób, że wypożyczenie kompletu dla dziecka: narty, buty i kask kosztuje 7 EUR, bez kasku 5 EUR (oczywiście w przypadku kiedy dziecko posiada własny kask!!!) Są to ceny z wypożyczalni MAXI SPORT w Zubercu (pod numerem 449)
Komplet dla dorosłych (narty, kijki, buty lub deska snowbordowa i buty) kosztuje 8 EURO. W przypadku wypożyczenia sprzętu na dłużej niż 5 dni są zniżki, już szósty i siódmy dzień kosztują 50% ceny.
Wypożyczalnia na stoku w Spalenej jest nieco droższa - 10 EUR.
Po drugie: Gdzie jeździć?
W okolicach Zuberca funkcjonują trzy ośrodki narciarskie: JANOVKA, MILOTIN i ROHACE
Dwa pierwsze łączy wspólny właściciel, a więc i wspólny karnet. Swego czasu można było nawet górą przejechać z jednego stoku na drugi. W tym roku z uwagi na ubogie warunki śniegowe można było jedynie wypiąć się z nart, założyć je na plecy ... i przez łąki przespacerować się na drugi stok.
Tutaj mapa tras na obydwu ośrodkach: http://www.snow-forecast.com/resorts/Zuberec-Milotin/pistemap
i kilka słów o przewyższeniach i wyciągach http://www.slovakia.travel/entitaview.aspx?l=5&idp=9657
Według mnie Milotin to fajne miejsce dla tych, którzy lubią długie zjazdy. Minusem jest orczyk, o długości 1280 metrów - trochę długi jak na orczyk, ale za to trasa zjazdowa wynagradza trudy związane z orczykiem. Niby oznaczona jest jako czerwona o średniej trudności, ale praktycznie na 7/8 długości są bardzo duże wypłaszczenia, trasa jest łagodna i bardzo szeroka, jedynie końcówka widoczna z wyciągu (początek trasy) to pseudo "ścianka", która niejednego straszy. Moja rodzina wybrała Zverovka - Spalena (Rohace) - jako ośrodek, w którym będzie przyjemniej. Dlaczego? Radek mówi, że ten orczyk szarpie... fakt, Ada mówi, że ta ścianka  ... fakt, a Oskarowi to tak naprawdę rybka, gdzie będą go uczyć! (Nota bene Milotin to stok, na którym Adusia w 2004 roku nauczyła się jeździć). Na szczęście, że udało mi się raz przykleić do Sebowej rodzinki i z nimi chociaż troszkę pozjeźdżać na Milotinie :) W sumie stok ładnie naśnieżony - niestety okolica bez śniegu.  Ten stok miał w tym roku jedne wielki PLUS - Wogóle nie było kolejki!!!
No właśnie, co z tymi kolejkami? Tak jak pisałam wcześniej - my jeździliśmy na Rohacach. To ośrodek oddalony jakieś 8 kilometrów od Zuberca, nigdy nie był tak bardzo oblegany jak w tym roku. Co prawda te kolejki do wyciągów w ogóle nie umywają się do kolejek po naszej stronie Tater... ale w tym roku były!!! Szczególnie koło południa. Może brak śniegu w okolicach Zakopanego przygnał tutaj taką ilość narciarzy.
Zverovka Spalena to fajne rodzinne miejsce do uprawiania sportów zimowych. Droga do niego prowadzi przez piękny zaśnieżony las. Tutaj naprawdę na brak śniegu nie można narzekać. Ogromny bezpłatny parking - duża różnorodność tras i wyciągów: dwa orczyki na dole, krzesełko na górę i jeszcze jeden orczyk na samym szczycie - dla każdego coś dobrego. No i sporym atutem tego miejsca jest bufet z dużą ilością wolnych miejsc i bardzo smacznymi daniami o przystępnych cenach.
Tutaj tradycyjnie mapka (źródło: www.slovakia.travel)
Tutaj także opis ośrodka
http://www.slovakia.travel/entitaview.aspx?l=5&idp=9659

oraz bieżące warunki śniegowe i kamerki.
http://www.holidayinfo.sk/pl-pl/winter/gallery/?id=46530

Ponieważ mój blog ma być swego rodzaju poradnikiem zawierającym nie tylko opisy, ale także ceny tutaj udokumentowany tegoroczny cennik obowiązujący na Rohacach:

Oprócz tego rodzaju karnetów są też karnety tzw. punktowe, które obowiązują do wykorzystania punktów. I tutaj w zależności od ilości punktów, karnety te kosztują:
10 EUR- 300 punktów, 20 EUR - 610 punktów, 30 EUR- 920 punktów, 50 EUR -1550 punktów i 100 EUR- 3200 punktów. Dziecięcy orczyk zabiera 15 punktów, średni dolny orczyk 22 punkty, górny 36 punktów i krzesełko na górę 72 punkty. Do karnetu chipowego płaci się zwrotną kaucję 3 EUR.

Myślę, że cennik każdemu pozwoli wybrać coś dla siebie - w zależności od umiejętności, ochoty i zasobności portfela.

Po trzecie: Kto nauczy?
Oczywiście Szkoła Eleny Matysovej. To tutaj Ada nauczyła się jeździć w 2004 roku, to też z nimi uczył się Radek, no i w końcu tutaj w ubiegłym roku uczyłam się zjeżdżać na desce i ja.
Tutaj stronka szkoły: http://www.em-ski.sk/


Największy sukces tej szkoły ( a właściwie instruktorki Soni) to wyuczenie naszego małego synka. Oskar próbował już w zeszłym roku, a i rok wcześniej - ale wówczas były tylko krótkie próby, jęki i zgrzytanie zębów. W tym roku dorósł wreszcie i całkiem chętnie zjeżdżał.
Miał chłopak motywację - obiecaliśmy mu gantletta (taka zabawka do kart bakugana). Marzył o nim już jakiś czas, więc stwierdziliśmy, że jeżeli nauczy się jeździć na nartach to dostanie chłopak nagrodę! Nieźle się ubawiłam, kiedy we wtorek zamawiałam mu lekcję u Pani Soni na następny dzień, mój syn z powagą w głosie zapytał : "Mamo, a ile jesce godzin do tego gantleta?" Tak to właśnie jest z tą motywacją u dzieci :)


Cena 45 minutowej lekcji nauki na nartach czy snowbordzie to 15 EUR, dwoje dzieci podczas jednej lekcji to koszt 24 EUR, chociaż już równoczesna nauka dwóch osób przez 2 godziny lekcyjne (półtorej godziny zegarowej) to kwota 40 EUR
Nasze małe sukcesy
I te całkiem wielkie...

 

Śmiesznie z tymi dziećmi. Kiedy Oski nie chciał już jeździć, a chciał odpocząć w barze mówił: "jestem głodny na kotleta".


Po czwarte: Kto nakarmi na stoku?
No właśnie: na kotleta. Koniecznie na kotleta - jak to z Oskarem. To chodzący głodomór! Koniecznie musiał codziennie zjeść kotleta (Bravcovy rezen) na stoku, gdyż w drodze powrotnej do pensjonatu zasypiał tak twardym snem, że przesypiał naszą obiadokolację w pokoju i budził się dopiero około 19.00.
W sumie my dorośli raczej nie dojadaliśmy na stoku - groziła nam przecież obfita obiadokolacja w Kamziku!

Tak jak pisałam wcześniej, na dole przy parkingu jest duża drewniana knajpka, z całkiem pokaźną ilością stolików, także na zewnątrz. Miło nam było ogrzać się w środku popijając ciepłą herbatkę (0,8 EUR) czy medovinę (2 EUR).  Półlitrowe piwo na stoku 1,20 EUR, podczas gdy frytki 1,50 EUR a langose (czosnkowy placek smażony na głębokim tłuszczu) 1,40 EUR. Sam kotlet to 3 EUR, ale z frytkami i surówką to 5 EUR.
No dość tych cen! Na dzisiaj chyba starczy....

środa, 23 lutego 2011

Słowacja - Habovka 2011

Zgodnie z październikowymi planami wyruszyliśmy na narty na Słowację. 
Wyjazd w sobotę 12 lutego 2011 roku o godzinie 3:00 nad ranem. Zbiórka na stacji Lukoil – oczy na zapałki, coś tam z nieba pada, no i wieje „jak w kieleckim”. Cztery auta zapakowane na maxa po sam dach, a niektóre to i nawet powyżej dachu. Ruszamy 3:15. Prawie wszyscy, bo Tomki zdecydowali pospać godzinkę dłużej. I tak nas dogonią  :)
Tak właśnie zaczyna się nasza przygoda. Trasa prowadzi na Kraków, gdyż roboty drogowe na trasie katowickiej wykluczają jazdę tą drogą. Przed nami ponad 400 kilometrów, ale i tak jedziemy spokojnie, bo przecież pogoda niewyraźna, a poza tym przecież nie zameldujemy się w pensjonacie o 8:00 rano. 
A to wymiana wycieraczek na stacji, a to potrzeby fizjologiczne, a to dymek, a to tankowanie i tak bujamy się przez ten nasz kraj cały.
W końcu około 9:00 przekraczamy granicę w Chyżnem. Nie wykupujemy winiety, gdyż stąd do Habovki jest już bardzo bliziutko - tylko około 40 kilometrów. No i tradycyjnie zatrzymujemy się w Billi w Tvardosinie. Przecież trzeba kupić jakieś „szklane pamiątki”. W końcu cały tydzień integracji przed nami. 
Oj będzie się działo!!! Tutaj przykładowe ceny z Billi:
  • Nicolas vodka 0,7 l – 6,80 EUR,
  • Becherovka Lemon 0,5 l – 7,09 EUR (PYYYCHA!),
  • Piwo Złoty Bażant 0,55 EUR,
  • Piwo Kozel – 0,65 EUR + 0,13 EUR kaucja
Takie to właśnie były pamiątki!!!
Kiedy już jesteśmy gotowi do odjazdu i ruszamy z parkingu, naprzeciw nas wjeżdża samochód na legionowskich numerach. A więc poczekamy!!!. Piszę, że tradycyjnie, bo w ubiegłym roku była identyczna sytuacja – pomimo, że wyjeżdżaliśmy z Polski o różnych porach, jechaliśmy różnymi trasami (Tomek katowicką, my z Robertem krakowską), to Tomek był pierwszy. Tym razem odwrotnie. No cóż, wszystkie drogi prowadzą do sklepu BILLA w Tvardosinie!!!.
Na miejsce naszego zakwaterowania – do Habovki koło Zuberca – docieramy w końcu około południa. Sama nie wiem, kiedy minęło tyle czasu od tej granicy - 40 kilometrów plus zakupy w 3 godziny. Masakra!! Cała podróż zajęła nam 9 godzin- chyba długo!!! Ale za to jak towarzysko. Łączyły nas fale CB radia, telefony komórkowe, no i te wspólne postoje.
Zakwaterowanie
No co tu wymyślać? Dawno już zadecydowaliśmy, że ponownie jedziemy do Pensjonatu Kamzik w Habovce. Sprawdzona miejscówka, więc po co kombinować i utrudniać sobie życie. Tutaj stronka pensjonatu: 

Dość duży pensjonat – o pojemności 45 łóżek. Duże przestronne pokoje, niektóre wyposażone w aneks kuchenny. Wynajmujemy 5 pokoi. Wszystkie z łazienkami i telewizją, dwa pokoje dodatkowo z aneksami kuchennymi. Pozostałe dwa to prawie apartamenty. Każdy taki apartament (pokój nr 6 i 7) składa się z dwóch pokoi, małego przedpokoju i łazienki. W pierwszym pokoju duże łoże małżeńskie i przejście do kolejnego pokoju. W drugim pokoju dwa pojedyncze łóżka. Z tego pokoju wyjście na olbrzymi taras – łączący obydwa „apartamenty”. W porównaniu z pokojami w wielu naszych pensjonatach – super!!! Pokoje czyste, schludne, na wyposażeniu kuchni mała lodówka, naczynia, garnki, sztućce. Brakuje tylko małej kuchenki, czy czajników. Na dole pensjonatu duża tzw. „spolecenska miestnost” czyli po prostu świetlica z ogólnostępnym komputerem, stołem bilardowym, grami planszowymi i małą kawiarnią.

Spolecenska miestnost w Penzionie Kamzik

W kawiarni serwowane są pyszne lody.
Ceny w kawiarni:
  • lody – 2 EUR.
  • Sok 0,2 l – 0,5 EUR
  • Cola 0,2 l – 0,5 EUR
  • 1 h gry w bilarda – 3,00 EUR
Mam nadzieję, że nie pomyliłam tych cen.
Dalej za kawiarnią duża przestronna stołówka, w której wydawane są posiłki: śniadania i obiadokolacje. Na śniadanie zwykle coś na gorąco (jajecznica, zapiekanki, hotdogi, parówki, kiełbasa smażona), a dodatkowo świeże pieczywo, wędlina, ser, różne pasty z serka topionego, czy konfitury. Wszystko bardzo smaczne! Na obiadokolacje najpierw zupa (trudno nazwać te ich zupy – są na pewno bardzo smaczne, ale różnią się od naszych). Drugie danie to regionalne potrawy słowackie, często uzgadniane z nami. Wyprażany syr (gruby plaster żółtego sera smażony w panierce), Madziarski gulas (gulasz węgierski), czy inne specjały
Gospodarze starali się tak dobierać potrawy, aby i dzieci zjadały. Ach! Już teraz jestem głodna… chyba dziś na obiad będzie „wyprażany syr”.
W budynku pensjonatu znajduje się także ogrzewana narciarnia. Właściciele oprócz pensjonatu mają także „dreveną chatę” – drewniana góralska chata, jednak jej pojemność była dla nas zbyt mała.
Tutaj nasza 19 osobowa drużyna właśnie przed chatą.
Teraz troszkę o cenach Penzionu Kamzik. Płaciliśmy za nocleg i wyżywienie od osoby dorosłej 17 EUR. Były też zniżki dla dzieci. Tak naprawdę za tygodniowy pobyt naszej 4 osobowej rodziny z potrójnym wyżywieniem (dla dzieci po pół porcji) zapłaciliśmy 357 EUR. Patrząc na ceny w okolicach Zakopanego, to 200 zł. za dobę za 4 osoby wydaje mi się niewiele. Myślę, że tyle kosztowałoby tylko samo zakwaterowanie tej naszej czwórki.
Z powodzeniem mogę wszystkim polecić zakwaterowanie u Państwa Vidiecan. Bardzo miła rodzina, która dba o to, aby każdy turysta był zadowolony i jeszcze do nich powrócił… Tak jak my – obiecaliśmy, to i wróciliśmy… A i polecać innym będziemy!!!

Printfriendly