niedziela, 16 kwietnia 2017

Zwiedzanie Madrytu - część 2

Najedzeni i pełni sił kontynuujemy nasz spacer po Madrycie. Nasza kwatera nieopodal Calle de Alcala jest dosłownie o krok od Puerta del Sol.

Puerta del Sol

to w dosłownym tłumaczeniu Brama Słońca. To hiszpański południk zero - punkt w którym zbiegają się nie tylko wszystkie główne ulice Madrytu ale i drogi całej Hiszpanii. I to właśnie przy Puerta del Sol spotkali się dzisiaj chyba wszyscy turyści i mieszkańcy miasta. Przez plac przelewają się tłumy, a kiedy byliśmy tam w godzinach wieczornych nie sposób było przecisnąć się przez masę. Szwadrony policji z tarczami potęgowały w nas wrażenie jakiejś demonstracji ulicznej - co jednak okazało się zwykłym wieczorem na placu.

Brama Słońca zawsze skupiała ludność Madrytu, dlatego też stała się miejscem wielu ważnych wydarzeń historycznych, takich jak choćby wybuch powstania w 1820 roku, czy ogłoszenie Republiki w 1931 roku.
Najokazalszym budynkiem na placu jest Casa de Correos czyli Dom Poczty.
Tuż przed nim znajduje się właśnie Kilometr Zero - kolorowa półokrągła płyta chodnikowa wyznaczająca początek dróg krajowych.
Przy placu stoi także pomnik Karola III Burbona
Po tej samej stronie placu, troszeczkę dalej - idąc w kierunku Gran Via znajdziemy symbol Madrytu - Pomnik Niedźwiedzia i Drzewa Poziomkowego. Ten dwudziestotonowy pomnik wykonany został z brązu w 1967 roku wg projektu rzeźbiarza Antonio Navarro Santafé na zlecenie Wydziału Kultury Madryckiego Ratusza i umieszczony na granitowym szarym piedestaleStatua przedstawia niedźwiedzia, wspinającego się na drzewo. Mawia się, że to drzewo truskawkowe, czy poziomkowe - ale od kiedy to truskawki, czy poziomki rosną na drzewach? Z naukowego punktu widzenia tzw.  drzewo truskawkowe (hiszp. "madroño"), po którego owoce sięga niedźwiedź z pomnika, nosi polską nazwę naukową "chruścina jagodna" (inaczej: "poziomkowiec"). To gatunek rośliny wieloletniej z rodziny wrzosowatych, rosnący w regionie śródziemnomorskim, a także w zachodniej Europie i Azji. Jest to roślina jadalna, ozdobna i lecznicza, której owoce wyglądem przypominają właśnie poziomki.
Tak więc, to taka przenośnia i nawiązanie do legendy głoszącej, że pierwsi założyciele miasta osiedlili się w miejscu, w którym zobaczyli wielkiego niedźwiedzia opartego o drzewko truskawkowe i zbierającego owoce. Okolica stała się znana jako "Ursaria", co w języku łacińskim oznacza "Kraina niedźwiedzi". Z kolei nazwa miasta "Madryt" wzięła się od słowa "madroño", oznaczającego "drzewo truskawkowe".  Oczywiście pomnik nawiązuje do herbu Madrytu. Miejsce to jest ulubionym miejscem spotkań Madrytczyków. Zwłaszcza w wieczór sylwestrowy spotykają się przy nim Hiszpanie, by zgodnie z tradycją zjeść 12 winogron, jedno po każdym wybiciu zegara oznaczającym północ.
Niesieni tłumem idziemy w stronę Brodwayu Madrytu, czyli

Gran Via

co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "Wielka Droga". 
Każde miasto ma taką swoją reprezentacyjną ulicę pełną eleganckich sklepów, hoteli, teatrów i kin. 
 
Najbardziej charakterystycznym budynkiem arterii jest budynek Metropolis, z którego złoconego szczytu spogląda na przechodniów posąg bogini Wiktorii.
 
Dosłownie kilka kroków dalej znajduje się stacja metra Banco de Espana z wyróżniającą się pośród innych zabudowań różową fasadą kościoła San Jose.
Calle de Alcala zaprowadzi do wielu zabytków, godnych uwagi.
Ulicą tą wyjdziemy wprost na 

Plaza de Cibeles

Nazwa tego placu wzięła się od bogini płodności Kybele, ciągniętej przez lwi rydwan. To jedna z wielu wizytówek Madrytu, niestety widziana przez nas wieczorową porą. 
Bogini w jednej dłoni trzyma berło, w drugiej zaś klucze od bram miasta. To właśnie w tym miejscu kibice Realu Madryt świętują zwycięskie mecze swojej drużyny. Kolejną wizytówką jest Palacio de Comunicaciones, czyli gmach dawnej poczty głównej, pochodzący z 1904–1917 roku. Nazywany przez Madrytczyków "Matką Boską Pocztową" mieści dziś nowy ratusz miasta.
A któregoś wieczoru urządziliśmy sobie właśnie spacer świątecznie oświetlonymi ulicami Madrytu.

I tak właśnie oświetloną ulicą idąc prosto Calle de Alcala mijając Plac Cibeles dochodzimy do Bram miasta na Plaza de Independencia

Puerta de Alcala

To dawna wschodnia brama miasta zajmująca obecnie niemal cały Plac Niepodległości (Plaza de Independencia). Budowla składa się z pięciu przejść, dawniej okratowanych i zamykanych na noc.
Niezależnie od pory dnia skrzyżowanie to jest bardzo ruchliwe. 
I tu właściwie kończy się nasz Madryt, choć gdyby czas tego dnia pozwolił doszlibyśmy tą drogą do parku Retiro, ale to zostawiamy sobie na dzień ostatni. 
Zdecydowaliśmy się skręcić, choć na chwilę z Placu Cibeles w Paseo del Prada, ale po pierwsze ani to nasza bajka, po wtóre: nie mieliśmy czasu na zwiedzanie wnętrz. 
Muzeum Prado udostępnione jest nieodpłatnie w dni powszednie w godzinach 18.00-20.00,
w niedzielę zaś od 17:00.
Niejako w formie aneksu przedstawię Wam jeszcze jeden obowiązkowy punkt programu zwiedzania Madrytu. To 

Las Ventas

Główna arena corridy znajduje się na samym końcu Calle de Alcala i myślę że najłatwiej dotrzeć tam metrem (stacja Ventas). My zrobiliśmy to w piątek w drodze powrotnej z wycieczki za miasto.
Niestety arena czynna jest od marca do października, a zakupu biletów możecie dokonać na stronie http://es.ticketmasterpartners.com/taquillatoros/?lang=en
My obeszliśmy sobie obiekt dookoła,
a nawet udało nam się zajrzeć za mury, gdzie ujrzeliśmy ścianę upamiętniającą nazwiska torreadorów, którym po zwycięskiej walce z bykiem udało się wyjść przez Puerta Grande. 
Najnowsza tablica pochodziła z 2015 roku.
Ostatecznie Radkowi także udało się złapać byka za rogi
Na podobnej zasadzie, jedynie zdawkowo, wspomnę o nowoczesnej części Madrytu znajdującej się nieopodal  dworca kolejowego i stacji metra Chamartin. Pokażę Wam słynny wieżowiec, w kształcie litery V, znajdujący się na Puerta de Europa. Budynki te w hiszpańskiej komedii satanistycznej pt. "Dzień Bestii" stały się diabelskim symbolem i miejscem narodzin Antychrysta.
Na zdjęciu widoczne jest tylko jedno ramię, które wypatrzyłam przypadkiem podczas pobytu na dworcu Chamartin....
a to z jakiego powodu znaleźliśmy się na dworcu Chamartin przedstawię Wam w kolejnej odsłonie moich madryckich opowieści.

1 komentarz:

  1. Przypuszczam, że Madryt i tak jest o wiele piękniejszy niż widać na zdjęciach i w słowach. Tak to już z tą formą pisaną jest - mimo wszystko ciężko pokazać w niej rzeczywiste piękno.

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly