Nie martwcie się - nie zamieniam mojego bloga w bloga kulinarnego. Jest już ich całkiem sporo w cyberprzestrzeni... Nawet jakiś czas temu, przez przypadek trafiłam na inną Myszę. Zwie się także Myszabe, co to pisze na Kuchennej Wyspie Smaków
Swoją drogą, to naprawdę nie wiem, która z nas była pierwsza.
To nie ja, tamten to nie mój blog. Ja jestem Mysza od podróżowania, latania, organizowania, etc...
A gotowanie (a właściwie pisanie o gotowaniu) zostawiam innym.
SMACZNA BRUKSELKA to właściwie smaczna Bruksela. Nie warzywko z rodziny kapustowatych, ale miasto, które smacznie dało się nam zapamiętać.
A dla Was, no cóż? Jeśli nie pojedziecie naszym śladem to, może chociaż posmakujcie fotografii
Jeśli chodzi o potrawy narodowe, to Bruksela - moi drodzy - FRYTKAMI stoi
Belgijskie frytki
Bo i zapewne niejeden z Was słyszał o belgijskich frytkach. Ponoć najsmaczniejsze na Placu Jourdan w fast foodzie zwanym Maison Antoine. To tutaj zapraszał nas Jakub Porada, którego podróżami wielokrotnie się inspiruję
Tutaj relacja Jakuba Porady z Brukseli
No cóż belgijskie frytki - jak każde inne. Początkowo nawet nie wiedzieliśmy w czym tkwi ich sekret...chyba że sosów do frytek dużo. Jedliśmy, a jakże. Ta potrawa, tak bardzo uwielbiana przez dzieci stała się narodową przekąską Belgów. To oni pierwsi na świecie pokroili ziemniaki w słupki, a następnie smażyli je na łoju wołowym. Pierwsze wzmianki o frytkach pochodzą z 1680 roku.
W artykule "Bruksela ma smak czekolady" czytam:
"Mało tego, Belgowie do tej pory nie chcą oddać palmy pierwszeństwa; wciąż zjadają najwięcej frytek w przeliczeniu na jednego mieszkańca na świecie. W Brukseli od lat przez różne gazety i portale internetowe robią rankingi na najlepsze frytki. I od lat na podium, choć w różnej kolejności są trzy budki: na Place Flagey, przy Barriere de St. Gilles oraz na Place Jourdan. Żadne nie jest w ścisłym centrum i czasami trzeba stać w kolejce nawet 45 minut, a jednak warto spróbować frytek idealnych. Długich, chrupkich i oczywiście z tradycyjnym majonezem! Do wyboru są także sosy musztardowe, tysiąca i jednej wysp, curry czy zwykły ketchup, ale ten uznawany jest w Brukseli za barbarzyński."
My skosztowaliśmy frytek wraz z pitą w małym bistro znajdującym się w jednej z uliczek odchodzących od Grand Placu. Nasza opinia: frytki, jak każde inne - no może tylko, że są długie i zanurzane dwukrotnie w gorącej fryturze wyróżnia je od tych smakowanych gdziekolwiek indziej
Generalnie brukselska starówka zaprasza przecudnymi, a właściwie "przesmacznymi" witrynami, które pokazałam już w poprzednim poście.
Tutaj witryna sklepu z serami |
Przyszła pora na gofry
Potem były gofry. Ich zapach zachęcał do konsumpcji już od Placu Royal. Pierwsze smakowanie gofrów odbyło się właśnie tam. Zakup dokonany z "samochodu gastronomicznego" uważam za udany. Ciastko przypomina nasze gofry, choć jest o połowę mniejsze. Jednak do ciasta dodany jest skarmelizowany cukier, który dodaje tego wspaniałego aromatu. Nie sposób przejść obojętnie, choć gofry wydawane z samochodu to wydatek 2 EURO. Tymczasem na starówce, nieopodal Grand Platz, ten sam rarytas kosztuje 1 EURO. Do tego w obu przypadkach doliczyć trzeba dodatki, z którymi lepiej nie przesadzać. Już samo ciastko jest nader słodkie, co chyba doskonale widać na poniższej fotografii.Bruksela pachnie czekoladą
Bruksela pachnie karmelem, choć słynie też z czekolady. Przecudne praliny słyną jako najlepsze na świecie. Witryny kuszą mnogością kształtów i smaków.Przygotowano nawet specjalne zestawy dla turystów. Za 9,90 EURO można kupić zestaw 5-6 pudełek przeróżnych czekoladek. Takie nasze "bombonierki" - jedne pralinki w kształcie owoców morza z mlecznej czekolady biało-czarnej, inne to trufle z gorzkiej czekolady.
Całkiem przyzwoite ceny na czekoladki Godiva oferują sklepy na strefie wolnocłowej lotniska Charleroi. Jeśli nie chcecie zwiedzać brukselskiej starówki z mega czekoladową paką spokojnie zostawcie sobie jej zakup na później w sklepie na lotnisku. My o tym nie wiedzieliśmy i zakupu dokonaliśmy przy Grand Platz.
Przy samym Grand Platz można nawet zwiedzić Musee du Cacao et du Chocolat. Strona muzeum znajduje się tutaj: http://www.mucc.be/EN/index_en.htm
Tutaj można poznać historię czekolady, kakao i cały proces produkcji czekolady.
Swoją drogą - dzień po powrocie z Brukseli przypadkiem trafiliśmy na program telewizyjny właśnie o belgijskiej czekoladzie. Telewizja Polsat Play emituje cykl pt. "Na rauszu przez Świat".
Zane Lamprey przemierza Świat i w fascynujący sposób opowiada o jego smakach.
http://www.polsatplay.pl/Nasze_Programy,2898/Na_Rauszu_Przez_Swiat,433343/index.html
Strasznie, ale to strasznie lubię oglądać w telewizji relacje podróżnicze z miejsc, które odwiedziłam.
Znalazłam także specjalną czekoladową trasę po Brukseli, która opiera się o najbardziej znane tu marki czekolady takie jak Neuhaus, Leonidas, Godiva.
http://podroze.gazeta.pl/podroze/1,114158,1798640.html
A więc jeśli, nie wybierzecie się do Brukseli za grosze, poserfujcie chociaż w necie.
Niech to będzie takie Wasze podróżowanie....
Bo od czegoś trzeba zacząć :)
Fajnie :) Gratuluje
OdpowiedzUsuńDziękuję i zachęcam do naśladowania :)
UsuńZ wielką przyjemnością odkryłam twego bloga, zwłaszcza zainteresowały mnie opowieści o Brukseli bo zyję w tym mieście i też o nim piszę w różnych aspektach, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. Chętnie też poczytam o Twojej Brukseli. Pozdrawiam
UsuńZ tego wpisu wnioskuję, że chyba miałem przodka Belga ;)
OdpowiedzUsuń