Strony

sobota, 7 września 2013

Bułgaria 2013

Uwierzcie, nie jest łatwo zacząć..
Wakacje się skończyły, przyszedł czas szkoły to i przyszła pora na wspomnienia. Jeszcze świeże, a tak szybko trzeba je wrzucić między codzienność. Skończyło się wypakowywanie walizek, pranie, prasowanie, a zaczęła się praca i szkoła. I trzeba w tym wszystkim znaleźć choć chwilę, aby utrwalić tegoroczną przygodę. Zatem do dzieła!!!
Termin: 11-24 sierpnia 2013
Cel wyjazdu: Bułgaria: Primorsko ... i nie tylko

Wakacje kolejny rok z rzędu spędzone w Bułgarii.
W tej samej Bułgarii, a jakby innej..A dlaczego? Zobaczcie i oceńcie sami
Doroczna tradycja: zdjęcie na stacji: LEGIONOWO





Dojazd

Dojazd do Primorska to właściwie temat na cały pierwszy post. W tym roku nietypowy "składak".
11 lipca 2013 - niedziela: w grupie ośmiosobowej (czytaj: dwurodzinnej) około godziny 8:00 wyruszamy ze stacji kolejowej Legionowo na Lotnisko Chopina tradycyjnie już SKMką. Wydaje mi się że to najszybszy sposób dotarcia na drugi kraniec stolicy. 
Docieramy parę minut po 9:00 na stację Lotnisko Okęcie, skąd udajemy się do nowego Terminala ciągnąc za sobą walizki. Niestety prace budowlane prowadzone na Okęciu przy starym terminalu znacznie wydłużają trasę pieszą, którą trzeba pokonać od stacji kolejowej do terminala. A szkoda, bo wydawać by się mogło, że to blisko. Jednak trasa piesza prowadzi dookoła. Zważywszy na tę okoliczność warto moim zdaniem zorganizować wózki do przewozu bagaży już na stacji. Znacznie ułatwiłoby to życie podróżnym i ich walizkom. Być może nawet taki wózek - mógłby przedłużyć życie Radkowej walizce, która po pokonaniu kilkunastu krawężników, dziur i łat w chodniku postanowiła pozbyć się kółka. Bo rzeczywiście czemu służą rzędy wózków stojące przy samym wejściu do terminala. Tam to już za chwilę jest odprawa bagażowa i nie ma najmniejszego sensu korzystanie z takiego wózka. No chyba, że do stania w kolejce do odprawy...
Właśnie - w kolejce. Kolejek jest ze sto, a tylko jedna do stanowiska, w którym obsługuje się pasażerów nieodprawionych on-line. Tym razem wiedząc, że wybrałam narodowego przewoźnika - nasz LOT - nie zawracałam sobie głowy odprawą. Pomyślałam, że i tak będziemy nadawać bagaże, a więc odprawimy się na lotnisku. Błąd!!! Trzeba było swoje odstać, podczas gdy stanowisk nadania bagażu było dużo i kolejki w nich znacznie mniejsze. Nauczka na przyszłość!!! Zresztą jedna z wielu.
Narodowy przewoźnik - LOT. Lot na trasie Warszawa-Sofia-Warszawa, jak w ubiegłym roku. 
W zeszłym roku cena 1515 złotych (3 osoby pow.12 lat i dziecko do 12 lat)
W tym roku cena dla tej samej rodziny 2004,22 złotych. Szalona Środa, która rozpoczęła się dla nas w nocy z wtorku na środę 6 marca 2013 roku. Dwa domy, dwa komputery i cztery pary oczu, które wlepione w ekran, czekały: Będzie Sofia, czy nie będzie... Była!!! Ale jak krótko. Z trudem udało się zabukować osiem biletów - dwie rezerwacje wykonywane na dwóch komputerach   - burza mózgów, bo wyszło, że lecimy razem.. a wracać to już musimy osobno. Tanie bilety rozeszły się w kilka minut. Jeszcze problem z systemem, który nie przyjmował numeru telefonu. Także kolejna nauczka. 
Nieważne, o której w nocy, aby zakupić taką ilość biletów najlepiej spotkać się w jednym domu i na dwóch komputerach równocześnie dokonywać rezerwacji. My zaklepaliśmy 11-24 sierpnia, nasi znajomi 11-22 sierpnia. O matko, jakiej to burzy mózgów wymagało!!! Niewiele zabrakło do tego, żebyśmy tylko my mieli kupione bilety, podczas gdy nasi znajomi zastanawiali się... Kupić, nie kupić. A ja darłam się w słuchawkę: Kupujcie!!! Koniec końców przejęłam sprawę w swoje ręce i za kilkanaście chwil mieli już i oni bilety. Decyzja zapadła!!! Oczywiście w końcu za ich zgodą, no i za ich pieniądze. 
Jedziemy razem, ale wracamy osobno. 
Po nadaniu bagażu - bramki bezpieczeństwa. Teraz jestem już mądrzejsza, co można zabrać do bagażu podręcznego. Pisałam już o tym niejednokrotnie (choćby tutaj )
Po raz kolejny potwierdzam: 


  • kanapki, wędlina, słodycze, owoce, warzywa - TAK
  • płyny, napoje, jogurty - NIE
oczywiście w ramach Unii Europejskiej (choć kanapek, ani wędliny tym razem nie miałam) i zaraz gorzko tego pożałowałam :) 
Do samolotu wchodzimy o czasie. Startujemy również o czasie: 11:05. Warszawa żegna nas piękną pogodą.
Potrzeba było kilkunastu minut żeby zorientować się, że LOT  to nie ten sam przewoźnik co kiedyś...
Mianowicie od 1 sierpnia 2013 roku zrezygnowano z serwowowania posiłków na pokładzie. Mowa oczywiście o tych bezpłatnych osławionych już 'bułach", wykpionych przez niejednego podniebnego zdobywcę mil. 
A szkoda, szkoda. W zamian za to mały batonik Prince Polo i łyk wody niegazowanej. Bo ta gazowana i cała reszta to już płatna. Właśnie pojawiła się nowa propozycja cateringowa pod nazwą LOT Gourmet. W sumie nawet ciekawy wybór dań. W menu kawa ze Starbucksa czarna lub biała, Colombia lub Italian Roast - za jedyne 8 zł.. Tylko szkoda, że zakupu można dokonać jedynie płacąc wypukłą kartą kredytową. Ponoć jest to w fazie zmian i wkrótce będzie można płacić także gotówką.
A poniżej kilka innych propozycji wprost z podniebnego menu:





Doskonała widoczność za oknem daje nam dużą frajdę. W Sofii lądujemy punktualnie o 14:00. 
Co najgorsze w Sofii jest raczej pochmurno, zbiera się nawet na burzę. 
Śmieszne, ale kilka tygodni wcześniej mój internetowy znajomy, pewien Bułgar ( :)) - mój doradca i bułgarsko-polski łącznik przewidział tę pogodę. Ponieważ w Sofii lądujemy o 14:00, a pociąg na wybrzeże mamy o 22:50 musieliśmy mieć jakiś plan na atrakcyjne popołudnie. Kiedy opowiedziałam mu o swoich planach, delikatnie zapytał: 
- A macie jakiś PLAN B, na wypadek gdyby padało?
- Nie skądże, przecież nie będzie padało.. 
Jak się okazało czarne chmury zakryły Witoszę i jeszcze chwila, a usiedlibyśmy jak sieroty na walizkach dworca kolejowego w Sofii i czekali, i czekali, i czekali...
Decyzję postanowiliśmy odłożyć w czasie. Przecież i tak musieliśmy jechać na dworzec kolejowy, oddać bagaże do przechowalni. Przede mną jednak jeszcze jedno niesamowite zadanie: odebrać bilety na pociąg, zakupione przez owego znajomego Bułgara. Dawno opłacone, zeskanowane i przesłane mi e-mailem nie dawały jednak możliwości przejazdu. Musieliśmy mieć te oryginalne bilety. Niestety mój internetowy znajomy nie mógł przekazać mi ich osobiście. Wyobraźcie sobie bilety czekały na mnie w zamkniętej kopercie z moim nazwiskiem na stanowisku firmy taksówkowej. Uczciwość i bezinteresowność pierwsza klasa!!! A na dowód fotografia koperty dla POLSKATA GRAŻDANKA:
Bardzo szczęśliwi odbieramy nasze bilety na wagony sypialne, a następnie zamawiamy dwie taksówki na Żepe Garę. Jedziemy z firmą sprawdzoną już przez nas w ubiegłym roku (OK SUPERTRANS tel.973-21-21). Jedna taksówka za drugą, aby się tylko nie dać oszukać. Cennik taksówek jest następujący: 0,79 lewa/km, zamówienie taksówki 0,70 lewa, przestój 0,22 lewa/za minutę. 
Pamiętajcie więc, że czas liczy się od telefonicznego zamówienia taksówki przez pracownicę przy stanowisku na Lotnisku. To krótka chwila, ale warto jej nie wydłużać i pospieszyć się z wkładaniem bagaży. 
Oba liczniki na szczęście wskazały kwotę około 15 lewa. Nasz taksówkarz wydał nam nawet paragon, z którego wyczytałam: 0,70 +0,79/km 14,174 km = 11,18 lewa, przestój 0,22 - 2,01 lewa, zamówienie 0,70 = RAZEM 14,59 leva.
Przyzwoita, właściwie groszowa kwota 15 leva, przy kursie 1 leva = 2,28 zł. daje koszt dojazdu z lotniska 34,20 złotych.
Docieramy na znajomą nam już Żepe Garę w Sofii 
I tu: "czapki z głów". I to nie z głów naszych - ale dworcowych. Słynne białe szmaciane nawisy widoczne na zdjęciu z ubiegłego roku

znikły znad dworcowej konstrukcji i dziś Dworzec Kolejowy w Sofii odsłonił swe nieco opuszczone (żeby nie napisać zapuszczone) tarasy. 

Słyszałam nawet, że Żepe Garę w Sofii do 2015 roku czeka wielka modernizacja. Zupełnie jak Dworzec Centralny w Warszawie. 
Poczekamy, zobaczymy...
Zostawiamy śpiesznie bagaże (za 2 lewa sztukę) w przechowalni, znajdującej się tuż przy wejściu na dworzec kolejowy od strony sklepu BILLA. 

Czas wolny w Sofii - Panczarewo

Jeszcze tylko zakupy w sklepie i ruszamy na podbój sofijskich prowincji. Czas zadziałał na naszą korzyść, bo powoli zza chmur wyłoniło się słońce i parę minut przed 16:00 kierujemy się do Panczarewa.
Panczarewsko Ezero to sztuczne jezioro na Iskyrze, które w lecie przyciąga jak się okazuje nie tylko sofijczyjków. W tym celu idziemy niezbyt przyjemnymi przejściami na stację metra CENTRALNA ŻEPE GARA, gdzie dokonujemy zakupu całodziennych biletów komunikacji miejskiej (4 lewa za sztukę  - dzieci do 7 lat bezpłatnie). Bilet to tekturowy kartonik, którego w autobusie już nie trzeba kasować. Czego oczywiście nie byłam pewna, więc swoje skasowałam. 
Metro jest nowe, a ten odcinek oddany był do użytku rok temu.
Jedziemy metrem w kierunku LOZENEC 

dwie stacje - do stacji SERDIKA (nazwanej przez naszą młodzież nieznającą cyrylicy CEPANKA) . 


 Tam po przejściu łącznika
przesiadamy się na pierwszą linię metra w kierunku MLADOST 
i jedziemy do stacji TSARIGRADSKO SZOSE.

Po wyjściu ze stacji z niewielką instrukcją przechodniów (Bułgarzy są naprawdę bardzo, ale to bardzo życzliwi dla turystów) znajdujemy przystanek autobusowy linii 1 lub 3, które jadą do Panczarewo. Świetnie się składa, bo akurat podjeżdża autobus. Po 25 minutach jesteśmy na miejscu. Wysiadamy na przystanku GREBNA BAZA. Dzięki Google Maps i street view  tak łatwo to wszystko zaplanować, a potem wcielić w życie bez błądzenia i straty czasu.
Teraz już tylko świeci słońce. Jezioro znajduje się 15 kilometrów od centrum na drodze z Borowca. 
Panczarevo daje kilka możliwości, bo i pływanie na rowerze wodnym, łódką, czy wreszcie kompleks basenów Koralite (http://koralite.com/).  My wybieramy restaurację ŁODKITE (adres:1137 Sofia, kw. Panczarevo, bul. Samokovsko Szose nr 231) - na brzegu jeziora tuż przy wypożyczalni sprzętu wodnego. 

Koszt wypożyczenia sprzętu wodnego: 
4 leva za pół godziny lub 7 leva za godzinę





Póki co: kocyk i Kamenitza na łonie natury. Znowu jednak niebo zaciąga się chmurami i z pikniku nici. Lekko kropi, więc zasiadamy już pod parasolami.
 

Przed nami pierwszy obiad. 
Ach ta bułgarska kuchnia!!! 
W roli głównej oczywiście sałatka szopska (3,50 leva). Do tego:
  • zupa piljeszka (1,90 leva), 
  • chipsy ziemniaczane (2,60 leva), 
  • kawałki kurczaka z płatkach cornflakes (5 leva). 


Na deser naleśniki z czekoladą (2 sztuki 3,40 leva). W sumie obiad dla 4 osób z napojami Podam jeszcze kilka przykładowych cen: 
  • sałatki od 250 do 400 g w cenie 2,50 - 4,50 leva
  • zupy w cenie 1,60 -3 leva
  • omlety 2,80 - 3,80 leva
  • sznycel wieprzowy 400 g - 8 leva


Tutaj także sacze i ich ceny:

Niedługo później deszcz przestaje padać i jest już bardzo przyjemnie. 
Z Panczarewa wracamy tą samą drogą - autobus i metro. Wyruszamy stamtąd o 19:45 a powrót zajmuje nam w sumie godzinę. 
Trzeba jednak pamiętać, aby na stacji metra koniecznie zgłosić się z biletami do okienka. Obsługa je ponownie rozkodowuje. Inaczej bramki do wejścia na perony nie otworzą się. Muszę przyznać, że podczas rozkodowywania pani dość dziwnie przyglądała się naszym biletom podziurawionym przez kasownik autobusowy.  
Teraz zostało na dworcu odebrać bagaże i znaleźć właściwy peron. Jeszcze tylko "pseudokolacja" w dworcowym pseudo "Mc Donaldzie". To małe jednokasowe stoisko czynne jest do 22:00, a oznaczone znanym wszystkim logo zaprasza specjalnym dworcowym menu: hot dog, tost, kawa, donuts. 
Zestaw mała cola + hot dog/tost za 1,99 leva. 

Nowe sypialne wagony BDZ

Pociąg podstawiają na peron godzinę przed planowanym odjazdem (o godzinie 21:40)
Wielkie było nasze zadziwienie, kiedy wreszcie znaleźliśmy się w przedziałach nowiuteńkich sypialnych wagonów. To było to!!! To na to czekałam prawie pół roku wypatrując specjalnej ikonki na rozkładzie, bo o takiej podróży kolejowej naprawdę można pomarzyć. Wszystko było "jak na obrazku", (a właściwie na wyszukanych przeze mnie filmach i zdjęciach wprowadzonych w maju tego roku wagonów). Obejrzałam chyba wszystkie bułgarskie wiadomości z dnia ich wprowadzenia.
Każdy przedział klimatyzowany, okno zasłonięte roletą, drzwi mlecznego koloru zasłaniały wnętrze. 

Wnętrze wyposażone po jednej stronie w trzy kuszety, nad każdym łóżkiem lampka do czytania, po drugiej w umywalkę, kosz na śmieci, otwieraną szafkę z lustrem, wieszaki, szafki, półki, etc. 




Niektórym było nawet dość wygodnie...








...ale tylko niektórym



Nad wejściem półka na walizki i przesuwana drabinka. Słowem wszystko to, co być powinno. Czysto, schludnie - bez ciasnoty mogliśmy wypakować wszystkie niezbędne nam do podróży podręczne rzeczy. 
A rano po złożeniu kuszet powstawały miejsca siedzące:


Naprawdę bardzo komfortowa droga nad Morze Czarne. Pociąg wlókł się aż do 7:00 rano (tak też było w rozkładzie), co pozwoliło nam przespać całą noc. I to wszystko naprawdę za nieduże pieniądze. Bilet w jedną stronę dla rodziny 4 osobowej (2 osoby dorosłe, dziecko skończone 7 lat i 15 lat) w przedziale 3 kuszetkowym to koszt 99,20 leva = 226,17 złotych, natomiast koszt takich biletów kupionych od razu z  powrotnymi wzrasta do 150,90 leva, a więc 344,00 zł. Warto więc kupić od razu bilety powrotne. Tak też zrobili nasi znajomi, którzy właśnie wracać będą z Burgas takim samym pociągiem w nocy 21/22 sierpnia 
W tym miejscu jeszcze raz podkreślę ogromne zasługi mojego bułgarskiego kolegi, bez którego taka podróż byłaby niemożliwa. Jeszcze raz  stokrotne "Dziękuję!". W Bułgarii nie ma bowiem internetowej sprzedaży biletów kolejowych BDZ. Szkoda, bo podróż takim pociągiem okazała się strzałem w dziesiątkę. 
Taką koleją to choćby z Polski nad samo Morze Czarne mogłabym jechać, tylko niestety nie ma takiego połączenia...
Na dworcu w Burgas pozostała tylko jedna formalność. Rezerwacja biletów kolejowych w Bułgarii odbywa się poprzez wpis w zeszycie. Każdy zeszyt to inny numer pociągu, każda strona, to kolejne wagony, przedziału. Tu wpisuje się ręcznie dane pasażerów.  W Burgas musieliśmy podbić na konkretną datę bilety powrotne naszych znajomych. Bilety te, z chwilą zakupu w Sofii wystawione były z datą ważności aż do września. W tym celu należy wybrać kasę znajdującą się w prawym rogu. Trzeba było odstać swoje, choć i tak ta kolejka była najkrótsza. Nieopodal dworca kolejowego w Burgas znajduje się znana nam już Avtogara JUG, a którym z sektora 6 odjeżdżają autobusy w kierunku Carewa. A właściwie niewielkie busy. Bilet kosztuje 7 leva x 3 osoby = 21 leva (47,88 złotych). Tutaj rozkład busów do Carewa: 7;00, 8:00, 9:00, 10:00, 11:00, 12:00, 13:00, 14:40, 15:30, 16:20, 18:00, 19:30. (Autobusów do Kiten jest więcej i jeżdżą co pół godziny od 8:00 do 20:30).
Warto zapowiedzieć chęć dojazdu do Primorska kręcącym się tam kierowcom, co daje gwarancję miejsca w najbliższym autobusie. Nam udało się na szczęście - właśnie tym sposobem zapakować w najbliższy bus, którym jak "ulęgałki", z dziećmi na kolanach, z walizkami ustawionymi w przejściach (bo bagażnika prawie nie było), ale z uśmiechem na ustach około 9:30 dojechaliśmy do Primorska, o którym więcej już w następnym odcinku.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz