Pewnie pomyśleliście, że w Dusznikach marzy mi się:
Love story... typowe dla sanatorium. Otóż NIE - pojechałam tam z mężem i synem :)
Sex story... patrz pkt 1 ...mieliśmy wspólny pokój z synem :)
Crime story...uff na szczęście nie....
Bedtime story...owszem, owszem Duszniki jako bajka do poduszki to nieźle usypiające uzdrowisko. Zatem zapraszam do lektury mojej opowieści, jak zawsze z elementami funny story.
Muzeum Papiernictwa
To najważniejszy obiekt turystyczny w Dusznikach i jedyne muzeum w Polsce, gdzie do dziś produkowany jest ręcznie papier czerpany najwyższej jakości. Budynek pochodzi z 1605 roku i jest na tyle duży, że trudno go pominąć na turystycznej mapie Kotliny Kłodzkiej. Usytuowany jest przy samej drodze krajowej do Kudowy i wyróżnia się swoją architekturą. Część murowana budynku pokryta jest morelową zdobioną elewacją, pozostała część jest drewniana, a całość wieńczy ogromny poczerniały drewniany dach. Papiernia wybudowana jest nad płynącą przez Duszniki rzeką Bystrzycą Dusznicką, dlatego teżhttp://www.muzpap.pl/index.php/pl/
Nas szczególnie przyciągnęła oferta placówki skierowana do dzieci, choć nam jako dorosłym także przypadła do gustu.
Warsztaty papiernicze
organizowane są w muzeum nie tylko dla grup, ale także indywidualnych turystów. Warto zajrzeć do muzeum pierwszego dnia pobytu i zapytać kiedy i w jakich godzinach będą najbliższe warsztaty. Wstęp dla dziecka to koszt 11 złotych - rodzice w roli obserwatora wchodzą nieodpłatnie, choć za opłatą mogą także uczestniczyć w zajęciach. Pracownicy Papierni zapraszają dzieci do czerpalni papieru i pokazują w jaki sposób czerpało się papier.
Następnie taką samą pracę wykonują dzieci, a rodzice z antresoli mają okazję obserwacji ich zainteresowania.
Dzięki takim warsztatom pierwszy raz w życiu widzieliśmy jak z mokrej masy celulozowej powstaje papier, a nasz syn własnoręcznie wyczerpał nawet kilka kartek papieru. Jedna z nich ilustruje odbitkę dłoni Oskara.
Zajęcia prowadzone są w bardzo interesujący sposób, a ubrane w fartuszki dzieci pracują jak mrówki. To chyba najlepsza lekcja z ferii, choć będzie jeszcze kilka innych...
Jest ich jeszcze kilka w tym mieście. Idąc cały czas prosto tą ulicą wychodzimy prosto na Plac Warszawy. To Plac, na którym króluje Pan Kogut - gospodarz dumnie pręży swoje świerkowe pióra. Całkiem ładna konstrukcja, może lekko przyprószona śniegiem - ale ma to swój bajkowy urok i nawet nie razi nas grzebień z pianki poliuretanowej.
Wokół koguta kilka ławek, a i przystanek ski-busa. Ponad kogutem monumentalny budynek poczty i aleja z dekoracyjnymi latarniami prowadząca na Rynek, a właściwie nie aleja, tylko oblodzony, niezabezpieczony chodnik. Zero śladów ruchu turystycznego - nie dziwne, przecież jak po tym chodzić?!
Mimo szczytu sezonu zimowego i wczesnej popołudniowej pory miasto świeci pustkami. Lokale na reprezentacyjnej ulicy zamknięte - co drugi do wynajęcia....
Duszniki-Zdrój
Prosto z muzeum idziemy wzdłuż rzeki do centrum miasteczka. Idziemy cały czas ulicą Bohaterów Getta, mijając po drodze kilka śladów twórczości graficiarzy... bardzo ładne ślady, śmiem przyznać.
W ten sposób wychodzimy na Rynek
w którego centralnym miejscu, tuż obok fontanny stoi pręgież.
to pochodząca z końca XX wieku symboliczna replika narzędzia tortur. Początkowo były do niej dołączone kajdanki, które mógł przymierzyć każdy turysta, z czasem stały się jednak łupem złomiarzy. Tak na prawdę do budowy repliki wykorzystano kamienny słup dawnego ogrodzenia. Oryginalny pręgierz znajduje się podobno przy kościele parafialnym w Szczytnej. To tutaj ścięto po raz pierwszy głowę mężczyzny, który zasłynął z adorowania mężatek... A może taki pręgierz powinien stanąć bliżej dzielnicy zdrojowej Duszników ?
|
Nieopodal Rynku znajduje się kościół parafialny Św. Piotra i Pawła pochodzący z drugiej połowy XVI wieku,
w którym na szczególną uwagę zasługuje ambona z 1730 roku w kształcie wieloryba z rozwartą paszczą.
Idąc do kościoła po lewej stronie mijamy Bar Mleczny, który karmił nas praktycznie przez cały pobyt. Obiad dla jednej osoby to wydatek rzędu max. 9-10 złotych.
W sąsiadującej z nim kamienicy przy ul. Krótkiej 9 było miejskie więzienie. To stąd sprowadzano skazańców prosto na Rynek pod pręgież.
Uzdrowisko Duszniki-Zdrój
z pięknym parkiem, kolorową fontanną, pijalnią i dworkiem Chopina.
Tutaj zatrzymaliśmy się właściwie tylko przez chwilę. Ta część miasta przesiąknięta jest seniorami i pewnie piękniej wygląda wiosną, czy latem.
Dworek Chopina
to obiekt który powstał w latach 1802-1805 jako miejsce rozrywki dla kuracjuszy uzdrowiskowych. To tutaj w sierpniu 1926 roku odbył sie pierwszy charytatywny koncert Fryderyka Chopina i na pamiątkę tego wydarzenia teatr zdrojowy nazwano Dworkiem Chopina. Od 1946 roku, rokrocznie w pierwszej połowie sierpnia odbywa się tutaj Międzynarodowy Festiwal Chopinowski, na którym występują artyści światowej klasy.W parku zdrojowym obok Kolorowej fontanny, której uroku nie mieliśmy szansy poznać z racji pory roku możemy skorzystać z
Pijalni Wód Mineralnych
Elementem terapii uzdrowiskowych jest oczywiście korzystanie z dobrodziejstwa wody.
W zakresie działalności uzdrowiska Duszniki czytamy, iż specjalizuje się ono "w leczeniu chorób z zakresu pulmonologii, gastrologii, ginekologii oraz schorzeń narządu ruchu. Prowadzona jest tutaj także diagnostyka i leczenie osteoporozy. W dusznickim uzdrowisku oferowany jest niemal pełen wachlarz zabiegów z zakresu hydroterapii, elektroterapii, czy światłolecznictwa. Szczególnie polecane są zabiegi z wykorzystaniem naturalnych surowców leczniczych, takich jak: wody mineralne, borowina, igliwie na bazie których m.in. wykonywane są unikatowe kąpiele igliwiowe wykorzystywane w terapii schorzeń układu oddechowego. W kurorcie świadczone są również zabiegi oparte o dobroczynne walory borowiny, m.in. okłady, zawijania i tampony borowinowe, stosowane w leczeniu chorób kobiecych, głównie niepłodności, czy łagodzeniu skutków menopauzy."
Będąc w Dusznikach warto odwiedzić Słoneczne Termy Jan Kazimierz. To jedyny tego typu kompleks w uzdrowisku, wyposażony w basen, saunę fińską oraz łaźnię parową. Dla turystów spoza sanatorium udostępniony jest dopiero w godzinach popołudniowych. My jednak popołudnia mieliśmy zajęte przez atrakcje okolicy.
Jedno z nich spędziliśmy na spacerze do Schroniska Pod Muflonem. Droga z naszego pensjonatu prowadziła pod górę asfaltową drogą - ulicą Wiejską aż do Rozdroża pod Nawojową.
Do zejścia tym bardziej przydałyby się raki, choć to latem raczej zwykły spacerowy szlak. Mogliśmy wrócić tą samą drogą - wybraliśmy jednak opcję przez miasto.
Innego dnia wybraliśmy się na samochodową wycieczkę po okolicy. Celem naszej podróży była
Naszym pilotem jest siostra zakonna, która wpuszcza nas do wnętrza, gdzie czeka już przewodnik. Rokrocznie o północy z 14/15 sierpnia odprawia się tu mszę, zaś w każdą środę procesję w intencji osób, które targnęły się na swoje życie lub zmarły tragicznie. Widok jest nieziemski... i myślę, że u każdego rodzi refleksje nad sensem życia. Po wyjściu z kaplicy rozglądamy się wokół kościoła - tutaj także znajduje się mały cmentarz parafialny.
Nasz syn po porannym szusowaniu jest nieco zmęczony i na odczepne stwierdza, że teraz chce już do domu, do toalety - Dwójka nie daje Oskarowi spokoju - jak twierdzi. Nie dajemy za wygraną, ponieważ w okolicy odwiedzić chcemy także
Kiedy po zakończonych zajęciach wracamy do samochodu pytam w końcu Oskara, czy podobało mu się na wycieczce.
- Może być... - słyszymy z ust chłopca.
- A czego się tutaj nauczyłeś synku?
- A tego mamusiu, że zawsze przed wyjściem z domu należy zrobić kupę ...
Ech życie....
We wnętrzu pijalni każdy może napić się za drobną opłatą wody mineralnej ze źródła Pieniawa Chopina.
Jedno z nich spędziliśmy na spacerze do Schroniska Pod Muflonem. Droga z naszego pensjonatu prowadziła pod górę asfaltową drogą - ulicą Wiejską aż do Rozdroża pod Nawojową.
Po drodze mijamy klimatyczną kapliczkę
Po ponad godzinnym spacerze znaleźliśmy się nad Dusznikami.
Wchodzimy do wnętrza znajdującego się tutaj schroniska PTTK "Pod Muflonem"
|
A jak smakował grzaniec w schronisku...
Poza grzańcem, wspaniała panorama jaka roztaczała się z tego miejsca wynagrodziła trudy wejścia po śliskiej nawierzchni.
Innego dnia wybraliśmy się na samochodową wycieczkę po okolicy. Celem naszej podróży była
Czermna
Znajdująca się tutaj słynna na całą Kotlinę Kłodzką Kaplica Czaszek udostępniona jest dla turystów według nw. rozkładu
Ta wyjątkowa mogiła kryje kości ofiar wojen, które toczyły się na ziemiach śląskich w latach 1740-1745, ale także ofiary zarazy cholery, trądu czy innych chorób zakaźnych. Pomysłodawcą tego projektu był ksiądz Wacław Tomaszek - proboszcz tamtejszej parafii, który wespół z sołtysem wsi zorganizowali zbiórkę, przygotowanie i w końcu wyłożenie szczątków ludzkich. Ściany i sufit kaplicy powstałej w 1776 roku po ośmiu latach przygotowań wyłożone zostały 3.000 czaszek i kości ludzkich, zaś kolejne 20-30.000 czaszek spoczywa pod podłogą. Niestety we wnętrzu nie można robić zdjęć. Byłam w tego typu budowli sakralnej w Ossarium w Mediolanie - jednak tam czaszki wrzucone były losowo za metalową siatką. Były też gorzej zabezpieczone niż te w Czermnej i zupełnie inaczej wyeksponowane.
Żegnamy się z Kaplicą Czaszek, jednak pozostawiając samochód na kościelnym parkingu postanawiamy rozejrzeć się jeszcze po okolicy, co nie wzbudza entuzjazmu w Oskarze.
Szlak Ginących Zawodów
To gospodarstwo agroturystyczne przez Urszulę i Bogusława Gorczyńskich właśnie w Czermnej.
Wchodzimy do wnętrza budynku, tam kupujemy bilety:
Niestety nie czekając atrakcji w pierwszej kolejności pytamy o toaletę. Blady syn udaje się więć za potrzebą - niestety to nie takie proste i choć toaleta prawie nie odstaje od tych współczesnych nie spełnia oczekiwań naszego dziesięciolatka. No cóż - nie udało się!!! On chce do domu. Przekonujemy Oskara, że już mamy bilety, że będzie pokaz garncarstwa, a wiatrak, a mini zoo itd.. Ze zwieszoną miną wchodzi w końcu z nami na wiatrak
Szlak to kilka budynków, w których o różnych porach dnia i tygodnia odbywają się różne warsztaty - np. mielenie mąki i wypiekanie z niej chleba.
Można zapoznać się tutaj z ginącymi współcześnie zawodami takimi jak: garncarz, kowal, młynarz, czy tkaczka. Można także skosztować wiejskiego chleba z domowym smalcem.
Kolejną atrakcją jest mini ZOO gdzie spotkać można: kury, koguty, bażanty, jelenie, strusie i wiele innych... latem pewnie gospodarstwo wygląda inaczej.
Dziś czeka na nas lekcja garncarstwa. Na naszych oczach właścicielka gospodarstwa na kole garncarskim z kulki gliny wyczarowuje efektowny wazonik.
Tak jak pierwszy raz w Dusznikach widziałam produkcję papieru, tu także otwierałam szeroko oczy ze zdumienia. Na koniec zajęć za dodatkową opłatą każde dziecko może spróbować swoich sił na kole garncarskim. Nie jest to jednak proste i wymaga nie lada umiejętności, a sama właścicielka uczyła się tego ponad dwa lata.Kiedy po zakończonych zajęciach wracamy do samochodu pytam w końcu Oskara, czy podobało mu się na wycieczce.
- Może być... - słyszymy z ust chłopca.
- A czego się tutaj nauczyłeś synku?
- A tego mamusiu, że zawsze przed wyjściem z domu należy zrobić kupę ...
Ech życie....
Na początku myślałam, że ten artykuł mnie niczym szczególnym nie zaskoczy... a tu proszę, przeczytałam o wytwórni papieru czerpanego. Byłam w DS 2 razy w życiu, ale o takiej manufakturze nie słyszałam. Myślę, że warto znowu się tam wybrać.
OdpowiedzUsuń