Strony

wtorek, 26 grudnia 2017

Bułgaria z innej strony czyli Riła w trzy dni

Bułgaria z innej strony, czyli po pierwsze: nie od strony morza, tylko od gór, a po drugie: to nie będzie moja relacja, ale po raz pierwszy na blogu relacja mojego małżonka. Mimo iż na wakacje wybraliśmy się wspólnie, to jak już wiecie Radek od czwartku do soboty został w Sofii, a właściwie troszkę dalej - w górach Riły. 
Zarys podróży Radka do Borovca był taki:
Lądujemy wszyscy w Sofii o 14:00 i wszyscy wsiadamy w metro (bilety po 1,60 lv za osobę, bagaże do sumy szerokości, wysokości i grubości 140 cm w cenie biletu). Jednak Radek wysiada wcześniej
- na stacji Joliot Curie. Stąd jakieś 300 m. w dzielnicy Iztok - pod mostem jest dworzec Avtogara Jug (ul. Dragan Tsankov), z którego co pół godziny odjeżdżają busy do Samokova. Cena w zależności od przewoźnika 5 lub 6 lv. Podróż trwa 1 h 15 minut.
W Samokovie autobusy do Borovca jadą 15 minut za cenę 1,30 lv i odjeżdżają:
z dworca Samokov ul. Trgovska 19 - sektor 2 o równych godzinach 8:00-18:00
z przystanku pod hotelem Ela - co pół godziny co pół godziny w godzinach 8:00-18:30
z przystanku pod hotelem Villa Park - 16:00 do Plovdiv i 17:10 do Kostenec
Autobus zatrzymuje się pod dolną stacją kolejki Jastrebec.
http://www.borovets-bg.com/page/info/pis...tove/lifts
Wjazd kolejką 6 osobową trwa 25 minut i kosztuje 12 lv.
Kolej startuje z dołu 8:30-17:30. I na tą 17:30 najpóźniej Radek musi dotrzeć.
Planowane noclegi w górach Riła
zasłon Ledneto Ezero (2740 m npm) tel. 0896/71 59 29, 0896/71 51 99
dojście z górnej stacji kolejki Jasterbec 2,15 h
ze szczytu Musała 0,30 h
Hiża Ribni Ezera (2230 m npm) tel. 0887/93 93 16, 0899/10 32 75, 0898/71-82-05
dojście do Rilski Monastir 5 h
Powrót do Sofii
autobus spod Monastiru Rylskiego 15:00 - przejazd trwa 2,20 ha i kosztuje 11 lv. Trzeba być 15-20 minut wcześniej bo busy bywają małe. Autobus jedzie przez Rila (tu postój 20 minut) do Dworca Avtogara Zapad - Ovcha Kupel.
Z Avtogara Zapad tramwaj nr 4 do przystanku Central Halle, a stąd już blisko do Centralna Avtogara... chyba że znajdę jeszcze dojazd z Ovcha Kupel do Centralna Avtogara.
Odjazd Union Ivkoni z Sofii do Burgas - autobus o godz. 20:30.
Przyjazd do Burgas - Avtogara Jug - godz.2:10 ... dalej już transfer z właścicielem hotelu z Pomorie.

Takie to były plany. Jednak na kilka dni przed wyjazdem okazało się, że podróż tą Radek spędzi częściowo z Nikołajem - moim bułgarskim internetowym znajomym, ale także sporo przy jego pomocy logistycznej. Chłopaki razem wystartują we czwartek prosto z lotniska, w piątek razem wejdą na Musałę, a potem Radek sam będzie kontynuował wyprawę. Pojawia się też jeszcze jedna zmiana - dojazd Radka na wybrzeże. Z Rilskiego pojedzie on do Blagoevgradu (pewnie przez Riłę, a stamtąd o 22:30 ma autobus prosto do Pomorie (4:45 w Pomorie). Szukajcie na facebooku
busexpress.bg - warto pamiętać o tym przewoźniku.
Znalazłam rozkłady jazdy z Rilskiego Monastiru
https://pl.tripadvisor.com/Attraction_Re...7&autoplay
https://www.fly4free.pl/forum/rylski-mon...,145,19486
i z/do Blagoevgradu
https://pl.tripadvisor.com/Attraction_Re...7&autoplay
W planowaniu trasy pomogły nam zakupione wcześniej mapy oraz świetny przewodnik Riła i Pirin. Góry Bułgarii - seria z falą

[Obrazek: f733624a56beb856c22c316fb8a07ed8.jpg]

Jednak na żadnej z map, nie ma najistotniejszej informacji - czasów przejść. I tu pomogła nam strona, gdzie odcinek po odcinku mogliśmy spisać sobie czasy przejść:

http://www.planinite.info/Prirodni_zabel...n_parv.htm
Na stronie trzeba jeszcze wejść w opisy schronisk (hiży) i tam też podane są czasy przejść. Poza tym w moich przygotowaniach wzięły udział witryny:
https://opoznai.bg/view/lift-iastrebetz
http://www.borovets-bg.com/page/info/pis...tove/lifts
http://bg.followthesisters.com/lift-yast...formatsia/
https://tripsjournal.com/
http://drumivdumi.com/%D0%B8%D0%B7%D0%BA...%BD%D0%B5/
I tu pomogła nam strona, gdzie odcinek po odcinku mogliśmy spisać sobie czasy przejść:
http://www.planinite.info/Prirodni_zabel...n_parv.htm
Jeszcze do praktycznych porad przygotowawczych dodam radę bagażową. Otóż na takie wyprawy ekwipunek turysty wysokogórskiego mieści się w plecaku, często gęsto bardzo wartościowym, a i niestety z dużo cieńszej tkaniny niż walizka. I tu podpatrzone kiedyś na lotnisku rozwiązanie: transportowy worek wojskowy. Radek zakupił akurat taki oryginalny używany przez służby amerykańskie. Tak zabezpieczony plecak nie zniszczy się podczas rzucania bagaży na lotnisku i w samolocie.
http://www.malamuttactic.pl/torby/1758-1...ny-od.html
Plany i informacje logistyczne wrzucam tu tytułem wstępu.
A oto bezpośrednia relacja Radka:

"Czwartek 10 sierpnia 2017 roku
Ostatecznie z lotniska wychodzę o 14:25. Z daleka Mysza dostrzega Nikołaja - zresztą już dzwonił, że czeka. W sumie nigdy wcześniej nie widzieliśmy się na żywo, a i tak bez trudu wśród zaparkowanych taksówek z daleka widzimy jego samochód. Nikołaj nie może tam długo parkować, macha do nas z daleka... Z drugiej strony czas ekipy jadącej nad morze jest też policzony... Szybkie buzi-buzi i startujemy każde w swoją stronę:  ja z Nikołajem w góry, a Mysza z resztą ekipy nad morze.
Wsiadam do gościa do auta. Jest bardzo miły i doskonale mówi po polsku. Jest bardzo, ale to bardzo rozmowny...już wiem, czemu moja żona ma z nim taki dobry kontakt.

Jedziemy do Borovca. To odległość około 70-80 km Po drodze Nikołaj zatrzymuje się w jakimś sklepie chyba w Samokovie i kupuje tradycyjne bułgarskie smakołyki: sery, pomidory i.... pieczony w całości kurczak. Na miejscu w Borovcu jesteśmy około godziny 16:00. Wysokość 1.315 m npm
Nikołaj jeszcze pakuje swój plecak. Samochód zostawia na parkingu - po auto wróci jutro po zejściu z Musały i zjeździe kolejką.
[Obrazek: 9587259_DSC_0003.JPG]
Koszt parkingu to 10 lv za dobę. Na szczęście mamy czasowy luz. Gdybym jechał komunikacją nie byłoby tak różowo.
[Obrazek: 9587257_DSC_0004.JPG]
Vis a vis parkingu znajduje się pokaźnych rozmiarów hotel Samokov.
[Obrazek: 9587258_DSC_0005.JPG]
Cena biletu na kolejkę wynosi 12 lv. niezależnie od tego czy jedziesz w jedną czy w dwie strony. Zakończenie wędrówki następnego dnia i zjazd kolejką dalej odbywa się na tym samym bilecie z dnia poprzedniego. Kolej pracuje latem w godzinach 8:30-18:00, przy czym ostatni wjazd jest o 17:30. W dodatku są dwa wolne dni (techniczne) poniedziałek i wtorek. Mniej więcej w połowie drogi jest stacja przesiadkowa, kolej zwalnia i to nie turyści zmieniają wagoniki, ale wagoniki zmieniają linę.
[Obrazek: 9587283_DSC_0006.JPG]
Po 25 minutach jazdy docieramy na szczyt Jastrebec - 2.361 m npm. Stąd dzieli nas już niewiele do miejsca naszego noclegu.
[Obrazek: 9587284_DSC_0008.JPG]
Schodzimy nieco niżej i rozkoszujemy się widokami urządzając sobie krótką przerwę na posiłek. Niestety bary są nieczynne - jakiś jeden sprzedawczyk poleca turystom swoje wyroby: miód i dżem.
[Obrazek: 9587281_DSC_0009.JPG]
Kilka poglądowych map ze szlaku - może przydadzą się następnym...
[Obrazek: 9587279_DSC_0010.JPG]
i przede wszystkim szlaki z czasami przejść - a trochę się ich naszukałem podczas planowania tej wycieczki.
[Obrazek: 9587280_DSC_0011.JPG]
A i koniecznie uwieczniam na foto telefony alarmowe... oby nie były mi potrzebne.
[Obrazek: 9587285_DSC_0012.JPG]
Na mapie widać oznaczony nasz nocleg - Hiża Musala. Droga do schroniska wiedzie oznaczonym szlakiem. O 18:30 jesteśmy już na miejscu. To budynek, w którym mieszkaliśmy.
[Obrazek: 9733028_DSC_0017.JPG]
Hiża Musała znajduje się na wysokości 2.389 m npm. Jest jeszcze stary nieczynny po pożarze budynek schroniska.
[Obrazek: 9733030_DSC_0020.JPG]
Oraz nowy nieczynny budynek schroniska...
[Obrazek: 9733145_DSC_00161.JPG]
Ten efektowany budynek hotelowy z żółtym dachem to niestety budynek w wiecznej budowie. Jego budowa rozpoczęła się przeszło 20 lat temu i postępuje w ślimaczym tempie. Ponoć otwarty ma być w następnym sezonie - w 2018 roku. My nocujemy w drewnianym starym schronisku. Budynek jest niewielki, a nocleg znajdzie tu może kilkanaście osób. W schronisku funkcjonuje i bufet i stołówka - oczywiście dziś już nieczynne. Pewnie z powodu braku prądu. Zabrakło ropy w agregacie prądotwórczym i do tej pory nikt jej nie dowiózł. Cena noclegu to 12 lv za osobę. Dostaliśmy dwójkę - absolutne minimum: dwa łóżka i stolik.
[Obrazek: 9587282_DSC_00131.JPG]
Warunki są raczej spartańskie, ale ja w góry nie po luksusy idę.
Wody brak ... jest w jeziorze
Toaleta... to ten wychodek na zewnątrz schroniska - bez wody, bez drzwi, ale za to z widokiem na góry...
[Obrazek: 9587256_DSC_0022.JPG]
Brak cywilizacji sprzyja integracji trekkersów. Dopóki na zewnątrz jest widno nawiązujemy znajomość z parą polskich turystów. Dziewczyna z rosyjskim imieniem (chyba Natasza) bardzo miła, kochająca góry i Bułgarię i uwaga... znająca forum i bloga mojej żony. Niewiarygodne!!! Nawet tu nie mogę uciec przed żoną.
Póki co wakacje razem z chłopakiem spędzają w górach - kończą tutaj swój trzytygodniowy pobyt. Z Polski przyjechali autem, a towarzyszą im hamaki. Bardzo często to w nich spędzają noc.
Nagle niespodzianka... jest ropa... jest prąd. Śmigamy na stołówkę - na własnoręcznie zrobioną kolację i rakijkę.
O 22:00 znowu niespodziewanie wyłączają prąd i resztę wieczoru spędzamy na razgaworce przy świetle latarki z telefonu. Degustacja rakijki i sirene... ale ten Nikołaj o mnie dba. Grupka Bułgarów o 23:00 wychodzi na nocny trekking na Musałę. A przed nami dopiero jutro prawdziwe wędrowanie...  
Piątek 11 sierpnia 2017 roku
Zwykle będąc w górach wychodzę na szlak o świcie. Tym razem Niki proponuje godzinę 8:00. Krakowskim targiem schronisko opuszczamy o 6:40.
[Obrazek: 9765514_DSC_0035.JPG]
Staram się iść tempem Nikołąja, chociaż nigdy nie wychodzi mi taki marsz. Pewnie dlatego Mysza nie chce ze mną chodzić po górach... bo twierdzi że biegam po górach, a nie chodzę.
[Obrazek: 9765515_DSC_0036.JPG]
Według czasowskazów na Musale powinniśmy być po 2 godzinach, czyli najpóźniej o 9:00.
[Obrazek: 9765511_DSC_0037.JPG]
Drogowskazy kierują nas na Musałę.
[Obrazek: 9765512_DSC_0038.JPG]
Zgodnie z mapą - mój plan na dziś to droga czerwonym szlakiem z Hyży Musala do Hyży Rybni Ezera - jakieś 11 godzin marszu.
[Obrazek: 9765517_DSC_0039.JPG]
Ze schroniska kierujemy się pod górę. Jest godzina 7:05. A tak oto schronisko prezentuje się ze szlaku... Nie, nie - nie nocowaliśmy w tym wielkim - bo to jest to w ciągłej budowie. Miejsce naszego noclegu to ten najmniejszy na zdjęciu drewniany budyneczek.
Pogoda sprzyja - ranek jest rześki, a dzień zapowiada się słoneczny. Strój na dziś - czyli sierpień w górach - to długie spodnie i termoaktywka z długim rękawem. Rano mam nawet polar. Są tacy co chodzą w krótkim rękawku. Ja obawiam się że się spalę.
[Obrazek: 9765516_DSC_0040.JPG]
Krajobrazy bardzo różnorodne - trochę przypominają nasze Tatry - co chwila jest jakieś jezioro. Tutaj mijamy grupkę nocnych zdobywców Musały - oni już wracają.
[Obrazek: 9765521_DSC_0042.JPG]
W końcu wciąż oglądając się za Nikołajem 8:35 dochodzę do Zasłonu Everest.
[Obrazek: 9765537_DSC_0043.JPG]
... zwanego także Ledeno ezero
[Obrazek: 9765522_DSC_0044.JPG]
Jestem z czasem w plecy dobre dwie godziny. Powinienem godzinę temu być na szczycie Musały. Czekam na Nikiego i dzwonię do żony. Pyta o Nikołaja.
[Obrazek: 9765528_DSC_0045.JPG]
Nikołaj powoli wspina się - ma jeszcze jakieś 100 metrów ciągle pod górę. Jest godzina 9:00.
Mysza mówi: Idź swoim tempem, bo nie dasz rady za dnia dojść na nocleg. Nie wiem co robić...Póki co czekam na Nikiego. Kiedy Nikołaj dociera do mnie stwierdza, że zbyt daleka droga przede mną i szkoda mojego czasu na czekanie na Niego. Niki mówi, że do Musały dojdzie sobie sam powolutku - bo to Jego jedyny cel na dzisiaj. To dobra decyzja. Na odchodne daje mi wyprawkę w postaci sera i kiełbasy z jelenia. Dziękuję Mu za pomoc, żegnamy się, ale umawiamy się na telefon, gdy będę na skrzyżowaniu szlaków do Hiży Grynczar. Tam powinienem mieć zasięg - przynajmniej teoretycznie...Miało to być około 16:00
[Obrazek: 9765526_DSC_0047.JPG]
Tędy już idę sam. A za mną w dole widok na Hiże Musała.
[Obrazek: 9765523_DSC_0051.JPG]
Oczywiście rozpędziłem się do swojego tempa podejściowego, co może pozwoli mi za dnia osiągnąć schronisko.
[Obrazek: 9765530_DSC_0052.JPG]
Tu także widać Hiżę Musała, ale i Zasłon Everest.
[Obrazek: 9765520_DSC_0053.JPG]
Widać już stację na Musale. Na Musale jestem o 10:00 i to bardzo ważny czas... godzinę, do której odnosić się będą potem Nikołaj i Mysza oczekując na telefon ode mnie.
[Obrazek: 9765524_DSC_0058.JPG]
Oznaczenie szczytu na Musale
[Obrazek: 9765525_DSC_0059.JPG]
Radek na Musale
[Obrazek: 9765531_DSC_0061.JPG]
[Obrazek: 9765541_DSC_0062.JPG]
Jestem tak zaaferowany i nakręcony, że zapominam o wbiciu tradycyjnej pieczątki ze szczytu do swojego notesu, a tymbardziej do otrzymanej od Nikołaja książeczki "100 narodowych turystycznych obiektów Bułgarii".
[Obrazek: 9765529_DSC_0063.JPG]
10:10 zaczynam zejście z Musały. Tym razem szlak prowadzi w dół.
[Obrazek: 9765534_DSC_0064.JPG]
[Obrazek: 9765527_DSC_0066.JPG]
[Obrazek: 9765548_DSC_0067.JPG]
A ten mały domek na szczycie to właśnie stacja meteorologiczna Musała z której idę.
[Obrazek: 9765535_DSC_0068.JPG]
Pogoda jest jak marzenie. Z góry widzę kolejny zbiornik wodny,
[Obrazek: 9765536_DSC_0069.JPG]
za to pierwszy taki. Zwróćcie uwagę - na wodzie jest zapora.
Dochodzi 12:00. Robi się coraz cieplej. Zaczyna doskwierać brak płynów. Teraz mam jeszcze pół litra wody, jednak obawiam się, że to nie wystarczy a potoków bezpośrednio przy szlaku jakoś nie widać. Dojdę do rozwidlenia szlaków - miejsca o którym wspominał Nikołaj. Idę już na oparach.... W końcu o 15:30 docieram do rozwidlenia. Wyciągam telefon żeby zadzwonić...
No i lipa... zasięg miał być, ale go nie ma.... Trudno - może będzie dalej. I wtedy patrzę w dół na schronisko Grynczar. Pomyślałem nie o zasięgu, ale o pragnieniu. Oj, zachciało mi się Zagorki, a i bidon na wodę też pusty. Szybka decyzja - trudno nadrobię - pewnie z półtorej godziny, ale chociaż będę miał zapas wody na dalszą drogę i pełny żołądek.
[Obrazek: 9827263_DSC_0072.JPG]
Idę dookoła zalewu - tym razem jestem z drugiej strony zapory. Mój zbiornik z wodą został napełniony. Poza tym zjadłem zupę piljeszkową (3lv) i popiłem dużym piwkiem (3 lv). Jest 15:40. Myślałem nawet czy nie zostać tu na noc, ale wtedy nie zdążyłbym na jutrzejszy autobus z Rilskiego Monastiru.
[Obrazek: 9827264_DSC_0074.JPG]
18:40 i jestem dalej w trasie.
[Obrazek: 9827359_DSC_0075.JPG]
Z ciekawostek ze szlaku - ludzi ani widu ani słychu. W drodze z Musały spotkałem jedynie Anglika. Coś jadł na tym rozwidleniu, a później dogonił mnie.
[Obrazek: 9827259_DSC_0076.JPG]
Na halach wypasane są owce, ale i konie - o czym świadczy duża ilość ich odchodów na szlaku.
[Obrazek: 9827265_DSC_0077.JPG]
19:20 Jestem na przełęczy Gorni Kuki. - 2375 m npm ... większość trasy przebiega więc na wysokości wyższej niż nasz rodzimy szczyt Rysy.
[Obrazek: 9827261_DSC_0078.JPG]
Godzina 19:36 jeszcze jestem na szlaku - szlak prowadzi przez szczyty Czermnej, Wapa. Okazuje się, że po drodze mijam jednak parę strumyków, a więc ten Grynczar nie był konieczny, tyle że ze strumyków płynie woda, a nie Zagorka.
No i tu zaczyna się zagadka - szlaki są fatalnie oznakowane. Nagle widzę kierunkowskaz na Maljovicę, a ja przecież idę do schroniska Ribnie Jeziora. Zaczynam trochę panikować ... no i ten brak zasięgu... brak dokładnych oznaczeń szlaku. Na pałę idę w kierunku podanym w przewodniku "Riła i Pirin" . Wreszcie odnajduję szlakowskaz Ribne Jeziora. Grzbiet staje się bardziej stromy - omijam z prawej strony szczyt Skalec. Dochodzę do Przełęczy Konarski Presław. Powoli zapada zmierzch. Zbliża się godzina 21:00. Z przełęczy już widzę w dole światła schroniska. Z 10 minut idę jeszcze zakosami na dół, ale za chwilę muszę już założyć czołówkę. Jest ciemno, ale widzę cel swojej dzisiejszej wędrówki.
W końcu około 21:30 znalazłem się w schronisku, chociaż tak na prawdę nikomu się nie zgubiłem. Muszę zadzwonić do żonki, no i Nikołaja, bo pewnie się martwią.
Wchodzę na stołówkę i zrzucam z pleców swój 20 kilogramowy plecak. Suto zastawiony stół, a przy nim biesiada właścicieli i ich znajomych. Pytają, czy chcę coś zjeść i czy będę nocować.
A jakże inaczej... przecież starczy na dziś, choć nie wszyscy byli takiego zdania. Kiedy dochodziłem do schroniska znowu mijałem grupę kilkuosobową, która dopiero wychodziła w górę.
Zamówiłem 2 kjufte (2 lv/sztuka), szopską (4 lv), piwo (3 lv) i dwie moje ulubione cole (3 lv/szt). Kiedy przygotowywano mi żarełko, gospodyni dała mi pościel i zaprowadziła do pokoju, w którym będę nocować. Dostałem miejsce nie w głównym budynku, ale w sąsiednim. Nocleg kosztuje 15 lv.
Nikt tu nie zna angielskiego, jedynie jakaś nastoletnia dziewczyna - chyba to córka właścicieli.
Kurczę, a zasięgu jak nie było tak nie ma - pytam więc o możliwość skorzystania z telefonu. Niestety nie pomogą mi....
Tu nikt nie ma zasięgu. Trudno - zadzwonię jutro. Warunki w schronisku są ... no cóż - oceńcie sami.
[Obrazek: 9827364_DSC_0080.JPG]
Tak wyglądają wypaczone od wilgoci płyty na suficie
[Obrazek: 9827357_DSC_0081.JPG]
A tak prezentuje się infrastruktura pokoju.... a właściwie baraku.
Po smacznym posiłku pytam o możliwość wzięcia prysznica. Dostaję odpowiedź, że niestety o tej porze nie ma już ciepłej wody. Chyba, że chcę wykąpać się w tej zimnej wodzie - prosto z Ribnich Jezior....Zrezygnowałem....Gdybym chociaż miał mokre chusteczki.....Zapadam w zasłużony błogi sen.  
Sobota 12 sierpnia 2017 roku
Budzik ustawiony na 6:00 rano. Pierwsze kroki do toalety, a ta jest w głównym budynku. Kiedy otwieram drzwi od swojego baraku przede mną roztacza się cudny widok.
[Obrazek: 10248217_DSC_0082.JPG]
Będę chociaż miał okazję sfotografować schronisko za dnia. Moje miejsce noclegu to ten zielony baraczek...
[Obrazek: 10248221_DSC_0083.JPG]
Ja idę jednak do głównego budynku.
[Obrazek: 10248212_DSC_0084.JPG]
[Obrazek: 10248211_DSC_0086.JPG]
Właściwie poranna toaleta ogranicza się do umycia zębów i założenia soczewek. Całe schronisko jeszcze śpi. Ogarniam śniadanie we własnym zakresie z puszką makreli w roli głównej.
Wymarsz zarządzam sobie na 7:00. Dziś przede mną krótsza trasa, za to mam ograniczenie czasowe. Otóż o 15:00 spod Rilskiego Monastyru odjeżdża autobus do Riły.
Ruszam żółtym szlakiem prowadzącym do Rilskiego Monastiru.
Widoczne na poniższym zdjęciu Ribne Jezioro muszę obejść jego lewą stroną.
[Obrazek: 10248208_DSC_0088.JPG]
Powietrze jest rześkie, nawet bardzo. Idę w polarze, ale pogoda zapowiada się piękna.
[Obrazek: 10248215_DSC_0089.JPG]
[Obrazek: 10248214_DSC_0090.JPG]
Ścieżka nie jest szczególnie wymagająca - szlak prowadzi cały czas z górki wzdłuż rzeki Rilskiej.
[Obrazek: 10248220_DSC_0091.JPG]
Dochodzę do pierwszych zabudowań mieszkalnych, gdzie zaczyna się ubita szutrowa droga przejezdna dla samochodów. Monotonia nie ma końca. Niestety zaczynam odczuwać ból pięty, ale na szczęście to wina pęcherza, którego sobie wczoraj wyhodowałem.
Kiedy dochodzę do Kiryłowej Poljany - turystycznej miejscowości letniskowej łapię wreszcie zasięg i dzwonię do Myszy...Już wiem, że mi się nieźle dostanie z tekstami typu: Więcej w góry sam nie pójdziesz. I wtedy właśnie dowiaduję się, co żonka przeżyła przez ostatnie kilka godzin. Około 18:00 skontaktowała się z Nikołajem.

Już wrócił po samochód. Niestety powiedział Myszy, że on też nie miał kontaktu ze mną. Miałem mu wysłać SMS. Bez zasięgu i bez kontaktu. Oboje nie wiedzieli, czy dotarłem na nocleg. Od rana Mysza zaczęła dzwonić do schroniska - komunikaty po bułgarsku dają do myślenia o braku zasięgu. W końcu na ostatni z numerów ktoś wreszcie się zgłasza. Rozmawiają po angielsku:
- Czy R.S. był Waszym gosciem dzisiejszej nocy - pyta żona.
- Ale dlaczego pytasz? Co chcesz wiedzieć?
- Jestem jego żoną i chce tylko wiedzieć, czy u Was nocował? Say me: Yes or no!
- Nie potrafię Ci powiedzieć - mówi ściszonym głosem, czy Twój mąż "die or not"....Zamarłam.... i dalej tłumaczy ł łamaną angielszczyzną że brak zasiegu, że on nie ma kontaktu ze schroniskiem bo jest w mieście, że Radek do niego dzwonił o 9 p.m. (przecież to nie ja dzwoniłem???)
Okazało się,  że to Nikołaj zdenerwowany brakiem smsa zrobił wczoraj wieczorem to, co żona zrobiła dopiero dziś rano. Chłopak ze schroniska spytał o której ruszyłem z Musaly. Wyliczył sobie, że mam do pokonania trasę 10-11 godzinną. Chłopak powiedział Nikolajowi że na pewno dotrę do schroniska po zmroku - co zresztą było zgodne z prawdą. Mysza już wiedziała, że zasięg będę miał w Rilskim Monastyrze. Dała więc sobie w głowie czas do 13:00. Wiedziała, że ta trasa zajmie mi planowo 5 godzin. Jakaż była radość w słuchawce, kiedy odezwałem się wczesniej - w granicach godziny 10:20.
Zadzwoniliśmy też oboje do Nikołaja.  
Jak widzicie żonka była nieźle sfrustrowana, więc jak wreszcie udało mi się z nią skontaktować - kamień spadł z jej serca. Na Kiryłowej Poljanie robię sobie krótki odpoczynek i niewiele myśląc próbuję złapać stopa do Rilskiego Monastiru. Droga to już typowa asfaltówka. Po drodze mijam miejscówki piknikowe, gdzie Bułgarzy z całymi rodzinami biesiadują - to w końcu jest sobota, więc nie ma się czemu dziwić. W pewnym momencie widzę zaparkowany samochód na częstochowskich blachach. Przysiadam się więc do właściciela auta na ławeczkę i ucinam sobie z nim pogawędkę. To botanik - z zamiłowania podróżnik po Bułgarii - przeszło od 20 lat spędzający wakacje i wolny czas w Bułgarii, biegle znający język bułgarski, wykładał nawet na Uniwersytecie Jagiellońskim. Żegnam się i odchodzę mając przed sobą jeszcze 3-4 km marszu. Robię dosłownie kilka kroków i zaraz dogania mnie ów botanik autem, który mimo iż do spotkania ze znajomym Bułgarem ma 20 minut, postanawia w tym czasie podrzucić mnie do Rilskiego Monastiru. W tym miejscu jeszcze raz dziękuję za okazaną pomoc. W Rilskim Monastirze jestem około 12:30.
[Obrazek: 10259613_DSC_0092.JPG]
Kręcę się po dziedzińcach.
[Obrazek: 10259624_DSC_0093.JPG]
Niestety nie mogę zwiedzać wnętrz, gdyż mam ze sobą plecak. Nigdzie nie chcą mnie wpuścić z takim bagażem.
[Obrazek: 10259614_DSC_0098.JPG]
[Obrazek: 10259615_DSC_0100.JPG]

[Obrazek: 10259623_DSC_0102.JPG]
W tym miejscu było akurat Muzeum Rilskiego Monastiru, gdzie mogłem wbić pieczątkę do otrzymanej od Nikołaja książeczki.
[Obrazek: 10259627_DSC_0107.JPG]
Opuszczam teren Rilskiego Monastiru.
[Obrazek: 10259619_DSC_0112.JPG]
Robię sobie jeszcze tylko pamiątkowe selfie,
[Obrazek: 10259616_DSC_0113.JPG]
kupuję magnes i udaję się w stronę parkingu dla autobusów i samochodów. Z ulgą siadam na murku i wreszcie zdejmuję buty.
To stąd ma odjechać mój autobus do Riły o 15:00. Mam więc z godzinkę na odpoczynek. Duży autobus przyjeżdża dużo wcześniej, ale niestety nie można wejść do niego wcześniej. Zakup biletów u kierowcy autobusu. Autobus jedzie do Sofii, ale przez Riłę. Gdybym jechał nad morze przez Sofię, jak wcześniej planowałem to właśnie nim dojechałbym do samej Sofii - Ovcha Kupel. Ja jednak jadę do Riły. Podróż trwa z pół godziny. Zasiadam z innymi trekkersami na ławce i czekam na połączenie do Błagojevgradu. W międzyczasie pstrykam dla Was rozkład jazdy autobusów z Riły. Mój autobus odjeżdża o 16:00.
[Obrazek: 10259617_DSC_0116.JPG]
Kolejny etap podróży autobusowej to odcinek Riła-Błagojevgrad - 30 minut jazdy. Na miejscu - na dworcu autobusowym w centrum Błagojevgradu jestem o 16:30. Zgodnie z umową dzwonię do Nikołaja i melduję, że jestem na miejscu. Mimo iż Nikołaj spędza teraz czas z synem, powiedział, że około 19:00 spróbuje do mnie dotrzeć. Mam czas na przebranie i "toaletę" przed dalszym najdłuższym etapem mojej podróży. Przekuwam wreszcie pęcherze na stopach i zakładam lekkie obuwie. Kiedy Niki z synem przyjeżdżają do mnie - zabierają mnie jeszcze na kolację w ich rodzinnym mieście.
A tu poniżej już obiad z Nikołajem w Błagojewgradzie.
[Obrazek: 10259628_DSC_0118.JPG]
Nikołaj okazał tyle serca dla mnie i traktuje mnie tutaj wyjątkowo, za co jeszcze raz dziękuję. Z przyjemnością odwdzięczę się tym samym - jeśli tylko będzie potrzebował jakiejkolwiek pomocy w Warszawie.
Przed 22:00 chłopaki odstawiają mnie znowu na dworzec. Tym razem wsiadam we wspomniany na wstępie autobus dalekobieżny - jadący z Błagojevgradu przez obwodnicę Sofii na wybrzeże Morza Czarnego. Trasa wiedzie przez kilka bułgarskich kurortów: przez Burgas, Pomorie, Sunny Beach, zawraca i jedzie aż do Primorska. Jest klimatyzowany i wygodny. Zatrzymuje się właściwie tylko dwa razy - na stacjach benzynowych przy autostradzie, raz to gdzieś w okolicach Starej Zagory. Wysiadam w nowej części Pomorie, ale kawałek za Sunset Resort. Zgodnie z rozpiską żony z obolałymi nogami, parę minut przed 4:00 rano docieram pod hotel. Ufff.... wreszcie mogę wziąć prysznic.


Na zakończenie mojej górskiej opowieści chciałbym jeszcze raz podziękować Nikołajowi. Ta podróż była na prawdę wyczerpującą, a logistycznie bez Ciebie byłoby to znacznie trudniejsze. Bardzo, bardzo dziękuję. Jesteś Wielki!!!! Zawsze możesz być naszym gościem i zawsze chętnie i z przyjemnością udzielimy pomocy Tobie, Twoim bliskim.
A w bułgarskie góry na pewno jeszcze powrócę...."

4 komentarze:

  1. Oj, Bułgaria też może być piękna! Świetny post :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Serdecznie dziękuje za szczegółowe informacje, które ochoczo wykorzystałam :) Wczoraj zakończyłam moje 5 dni w górach Riła:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie najlepsza rekomendacja. Życzę sobie i Tobie więcej takich inspiracji.

      Usuń
  3. Nieoczywisty kierunek wart zobaczenia

    OdpowiedzUsuń