Ponieważ to nie moja bajka, na szczyt zabierze nas Radek.
Masyw, a właściwie charakterystyczne maszty telekomunikacyjne znajdujące się na szczycie Pantokratora widoczne są z każdej miejscowości północnej części wyspy. Pewnie dlatego wzgórze dostało miano Wszechwładcy i Pana Wszystkiego.
Aby dostać się indywidualnie na Pantokrator zdecydowanie najlepiej wypożyczyć auto, bo żadna komunikacja publiczna nie dojeżdża w to miejsce, choć asfaltowa drogi prowadzi do samego klasztoru.
Jak się domyślicie Radek zdecydował się na Pantokrator POBIEC i to prosto spod hotelu. W tym celu skierował się z Dassi przez Ypsos, a następnie w miejscowości Agios Markos w stronę Spartyl. Już z Agios Markos droga prowadziła serpentynami wciąż pod górę. Ze wstępnej analizy mapy wynikało, że zapowiada się długa droga częścią szlaku Corfu Trail.
Na nic zdały się kilkakrotne zapytania miejscowych.
Wszyscy kierowali tylko i wyłącznie asfaltem.
Licznik na szczycie wybił 28 km mało interesującej drogi zawijasami.
Oczywiście widoki rekompensują odległość i trudy biegu, a widoczne z dołu maszty wielkości zapałki tu pokazują swój majestat.
Imponujący widok krętych ścieżek z góry.
Na szczycie znajdują się nie tylko liczne maszty i anteny, ale także najwyżej położona kawiarnia na wyspie.
Kawiarnia usytuowana jest tuż przed bramą wejściową i otwarta jest od godziny 10:00, a coca-cola 0,2 l kosztuje tutaj ... 4 EUR.
Przez bramę wchodzimy na teren mało widocznego z dołu klasztoru. To właśnie od niego pochodzi nazwa góry.
Klasztor Pantokratoras Monastery został wybudowany ok. 1347 r. przez mieszkańców wioski Stara Perithia przy wykorzystaniu lokalnego drewna i skał wapiennych.
Klasztor powstał na ruinach antycznej światyni Zeusa oraz pozostałościach wcześniejszego kościoła.
Zniszczony przez Turków w XVI wieku został odbudowany, a obecne zabudowania pochodzą w większości z XVII wieku.
Teren wokól klasztoru jest zadbany. |
Koniec języka za przewodnika - mówi stare przysłowie, Radek postanawia więc po raz kolejny zapytać o drogę powrotną przez Corfu Trail - tym razem kelnerki w kawiarni. Mozolna i długa droga wskazana przez nią okazała się 11 kilometrową pętlą, która zaprowadziła Radka ... ponownie pod klasztor. Musiał biedak przeoczyć odbicie do szlaku.
Chyba nie muszę Wam mówić, jak mój strudzony bohater wrócił do hotelu....
Otóż po przebiegnięciu 39 kilometrów złapał stopa aż do Dassi, a bieg na Pantokrator zupełnie niechcący okazał się prawie górskim maratonem !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz