Strony

czwartek, 16 lipca 2020

Gorce na biegowo

Te mega ambitne plany dla Radka - mojego wytrawnego biegacza zdają się być betką, podczas kiedy dla mnie stają się nie lada wyzwaniem. Otóż na niedzielny poranek zaplanowaliśmy bieg na Magurki. Żeby zaoszczędzić na czasie - w końcu to dziś już wracamy do domu - z Ochotnicy Górnej podjeżdżamy szosą w stronę przysiółka Forendówki. W tym celu, nie opuszczając jeszcze wsi, po prawej stronie tuż za przystankiem autobusowym i sklepem, skręcamy w asfaltową drogę w prawo. Dokładnie na skręcie po lewej stronie jezdni jest boisko Orlika. Jedziemy dosłownie kilometr i szukamy miejsca na samochód. Znajdujemy jakiś pseudo parking przy drodze i tu zostawiamy samochód. Przed nami betonowo-jombowy stromy podjazd, który pokonamy już na własnych nogach. Czas start! Jest godzina 9:55 a przed nami dystans około 9 km. 
10:20 już jesteśmy na wieży widokowej
Że ja w bieganiu jestem leszczem to pewnie wiecie, więc przede mną kolejna lekcja - tym razem z górskiego biegania. Wszystko to pod czujnym okiem mojego prywatnego coacha. Jakaż ja byłam z siebie dumna, że pod ten pierwszy stromy podjazd wbiegłam niczym łania - dziwiąc się czemu Radek tak powoli truchta. No i za jakieś 100 metrów role się odwróciły i zrozumiałam... Ja sapałam jak lokomotywa, a Radek dalej sobie spokojnie truchtał. Kiedy zostawił mnie mocno w tyle musiałam pogodzić się z faktem, że pod górę to ja raczej nie dam rady ciągle biec. W moim wykonaniu, będzie to często bardzo szybkie podejście. Czasem udawało mi się nawet trochę pod górę podbiec, ale i tak byłam nieźle zasapana. 
Wieża widokowa Magurki szczyt Magurki 1108 m n.p.m.
Kiedy ja dobiegałam do wieży Radek już był na jej szczycie. 
Panorama rekompensuje trudy podbiegów.
Trasa z Forendówek nie jest oznaczona typowymi znakami na drzewach, tylko co jakiś czas ustawione są drewniane słupki z logiem szlaku. W górę w zasadzie prowadzi tylko jedna droga, a samo dojście do wieży widokowej nie jest zbyt długie.
Spod wieży kierujemy się w stronę Przełęczy Pańska Przehybka (995 m n.p.m.)

To miejsce katastrofy samolotu
Dnia 18 grudnia 1944 roku samolot amerykański Liberator typu B-24 J o nazwie "California Rocket" podczas kursu bojowego z włoskiej bazy na cele niemieckie w Oświęcimiu uległ wypadkowi. Z powodu awarii silników załoga samolotu musiała wyskoczyć na spadochronach, a ładunki bombowe zrzucić w bezpieczne miejsce. 
Zbocza zalesionego masywu Gorców stały się najbezpieczniejszym miejscem do rozbicia samolotu. Dziewięciu z dziesięciu członków załogi uszło z życiem. Wciąż nie znane są losy pilota Williama J. Beimbrinka, który jako ostatni opuszczał pokład. Razem ze Spencerem Feltem stali nad komorą bombową gotowi do skoku - gdy Felt wyskakiwał zauważył, że Beimbrink wrócił do kabiny. Wśród szczątków samolotu nie znaleziono żadnych ofiar, więc nie wiadomo co stało się potem. 
Problemy na podbiegach szybko nadrobiłam podczas powrotu. Zbiegi z góry to już była dla mnie czysta przyjemność. Na szlaku trzeba było jednak bardzo uważać, bo nawierzchnia była błotnista i śliska. .a po drodze mieliśmy przekrój czterech pór roku - łącznie z gradem. Szkoda że nie mieliśmy więcej czasu, bo szlak prowadzący na wieżę widokową Magurki prowadzi z dwóch stron, albo obraną przez nas Forendówką, albo przez Jasszcze -  można byłoby więc wbiec z jednej strony, a zbiec na drugą. 

To było bardzo fajne doświadczenie - z zegarkiem w ręku o 10:50 rozpoczęliśmy zbieg w dół, a 11:20 Radek był już przy aucie.... No dobra, ja byłam ja chwilę później. Całkowity pokonany dystans wyniósł 8,88 km w czasie 1:33:19, ale to oczywiście z postojami i robieniem zdjęć. 

Oj wiem - jeszcze dużo pracy przede mną ... a to była świetna lekcja z biegania. Po raz kolejny przekonałam się, że mogę znacznie więcej, niż mi się wydaje. I do tego  zachęcam także każdego z Was. 
Rozwijaj skrzydła i marz jak najwięcej bo marzenia są skrzydłami naszej duszy....