Teneryfa ma swój koniec świata - istny cud natury. To schowana między bazaltowymi ścianami masywu Barranco de Masca mała wioskę Masca.
Jeszcze kilkanaście lat temu można było się dostać do niej tylko na grzbiecie osiołka
- dziś zamiast tego - to koziołka spotykamy na drodze dojazdowej do wioski. Choć jest to asfaltowa szosa, jednak jest tak zygzakowata, że przejazd autem staje się niesamowitym przeżyciem.
W dodatku droga przez przełęcz jest tak wąska, że dwa samochody ledwie się mijają, a na zakręcie mieści się już tylko jedno auto.
Słyszałam nawet, że niektórzy kierowcy celowo składają boczne lusterka, żeby dokładnie widzieć wstążkę asfaltu.
Na szczęście zdarzają się zatoczki - pełniące funkcje parkingów przy punktach widokowych.
Zatrzymujemy się na jednej z takich zatoczek, by uchwycić na fotografii nie tylko wstążkę drogi, ale i ukrytą w chmurach wyspę La Gomera.
Masca to raptem kilka domów na wysokości około 750 m. n.p.m. ukrytych wśród skał. Obecnie w Masce mieszka około 1.000 osób - a do garstki dzieci kilka razy w tygodniu przyjeżdża nauczyciel. Wystarczą jednak silne opady deszczu, lekkie opady śniegu lub długotrwała mgła i ta karkołomna asfaltówka jest zwyczajnie zamykana. Zamknięta droga oznacza więc zamkniętą szkołę.
Zostawiamy auto na parkingu przy ulicy i czym prędzej schodzimy na dół po kamiennych schodach,
mijając po drodze popiersie Don Jose Perez Gonzaleza - byłego burmistrza wioski, któremu mieszkańcy zawdzięczają wybudowanie w latach 60 tych XX wieku drogi i elektryczność. Kierujemy się w stronę centralnego placu Plaza de Masca. Oprócz drzewa o ogromnym pniu
znajduje się tutaj zabytkowy kościół Niepokalanego Poczęcia z XVIII wieku.
Według legendy gnębieni przez piratów mieszkańcy uciekając w góry Teno trafili właśnie do tego miejsca i to w nim znaleźli schronienie. Tu się osiedlili - byli tu całkowicie niewidoczni od strony morza, za to dzięki wąwozowi Masca, stromo schodzącego do wody, mogli obserwować statki. Wszak Masyw Teno obok gór Anaga jest jednym z najstarszych, najdzikszych i najmniej zurbanizowanych terenów Teneryfy. Co najciekawsze rejon ten nie został pokryty lawą podczas formowania się wulkanu El Teide. Na terenie masywu Teno utworzono park Rural de Teno o cennych walorach przyrodniczych (o którym wspominałam w poprzednim poście). To ich potomkowie dziś mieszkają w tych kilku krytych czerwoną dachówką kamiennych domach. Mieszkańcy wioski do dziś kontynuują tradycje rolnicze i utrzymują się właśnie z upraw. A mikroklimat w wąwozie sprzyja uprawom pomarańczy, (podobno najsłodszych na świecie).
Dookoła kwitną ogromne strelicje z przepięknymi pomarańczowymi pióropuszami, chińskie róże,
a nawet kaktusowate opuncje.
To czego do dziś nie możemy odżałować to wędrówka wąwozem Masca. I to właśnie w stronę wejścia do wąwozu zmierzamy, choć wiemy że był ciągle w remoncie.
Od 2018 roku remontu wąwóz był niedostępny dla turystów. Był - bo po kilkuletniej przerwie został wreszcie ponownie otwarty w kwietniu 2021 roku.
Przejście całego wąwozu do Playa de Masca zajmuje około 3-4 godzin. To trudny szlak, bo wybrzeże jest bardzo skaliste, zakończony dziewiczą plażą. Aktualny film z przejścia wąwozem znajdziecie na profilu fb Tenerife Dreams.
Kilka dni wcześniej mieliśmy szczęście podczas rejsu zacumować w zatoce w pobliżu plaży Playa de Masca i chociaż zobaczyć wejście do wąwozu z dołu. Bardzo rzetelny przewodnik po wiosce Masca znajdziecie na stronie Wyspy Szczęśliwe.
Ponieważ dzień chylił się ku końcowi po półgodzinnym spacerze wracamy do Puerto de Santiago - wszak była to zupełnie spontaniczna wycieczka. W drodze powrotnej było już ciemno i to dopiero był zastrzyk adrenaliny. Szybko spać, bo jutro czeka nas całodzienna wycieczka na północną część Teneryfy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz