Strony

niedziela, 27 lutego 2022

Wycieczka w góry - jaskinia Dim

Ach co to było za popołudnie - jak zwykle pełne przygód i niespodziewanych zdarzeń w górach Taurus w niewielkiej odległości od Alanyi.
Wystarczyło tylko wyjechać z miasta dosłownie kilkanaście kilometrów. Ale może zacznę od początku...
Do jaskini Dim, bo taki był cel naszej wycieczki wybraliśmy się komunikacją miejską. O godzinie 15:10 ruszamy autobusem nr 10 z przystanku znajdującego się po przeciwnej stronie ulicy niż centrum handlowe Alanyum. Autobus jedzie w kierunku Kestel, a my wysiadamy na przystanku Buk Cd. (Caddesi) - Kestel. Znowu polecam skorzystać z aplikacji Moovit, która poinformuje Was na którym przystanku wysiąść. To jest 19-sty przystanek, a planowo podróż trwa około 20 minut. 
Gdyby tym autobusem pojechać dalej - jeden lub dwa przystanki znajdziecie się w zagłębiu położonych na wodach rzeki Dimcayi pływających restauracji (np. Panorama Piknik). To cel wielu wycieczek - atrakcja uwielbiana jest nie tylko przez turystów, ale także dla mieszkańców, którzy zwłaszcza w weekendy uwielbiają tu biesiadować. Z przystanku autobusowego, na którym wysiedliśmy piesza droga liczy niecałe 3,5 kilometra. 
Po wyjściu z autobusu znajdujemy się tuż przy straganie z lokalnymi produktami - dokładnie tutaj
I po te produkty sięgamy - gęsty i zawiesisty sok z granatów będzie świetną bazą do sosu sałatkowego. 
Nieopodal znajduje się szereg drogowskazów do restauracji na wodzie. My jednak przechodzimy przez most na rzece i kierujemy się cały czas prosto - główną krętą drogą Buk Cd. Zaraz na zakręcie mijamy po lewej stronie Garden Restaurant z charakterystyczną zieloną płachtą jako zadaszenie ulicy. Po obydwu stronach asfaltowej ulicy mijamy sady z drzewami owocowymi. Tą drogą dochodzimy aż do miejskiego parku (Zeybekler Sk.), 
aby potem wzdłuż ogrodzenia powędrować szutrową drogą pod górę (Cobanlar Sk), a następnie pomiędzy domostwami w końcu wydostajemy się na asfaltową szosę Dim Magarasi Yoluu. 
Co jakiś czas przy tej asfaltowej drodze są drogowskazy do jaskini, a właściwie reklamy miejscowych taksówek. 
Moja droga to skrót, bo taksówki pokonują drogę dookoła, stąd odległości na reklamach - jaskinia Dim nawet 5,5 km. Odległość do pokonania nie jest może duża, ale w upale czterdziestominutowy spacer to udręka - nie jeden z Was chętnie zastąpiłby taksówką. Ale my na ten upał znajdujemy inny sposób.
Otóż wzdłuż drogi ciągnie się rzeka z niezwykle czystą wodą. Wygląda to śmiesznie, bo betonowy kanał poprowadzony jest mniej więcej na wysokości rąk, znacznie powyżej powierzchni ulicy. 
Zuzia bardzo chętnie uczestniczy w terapii dla nóg. Takie schłodzenie zmasakrowanych od typowego "górskiego obuwia" stópek daje ukojenie.
Każdy z nas chętnie choć chwilę tapla się w lodowatej wodzie. 
Nie muszę Wam chyba mówić, jakie żale zbierają się na mojej głowie od najmłodszych. 
- Daleko jeszcze? 
- A czemu idziemy? 
- Nie możemy wziąć taksówki?
I wtedy na naszej drodze znajdujemy wybawienie - przydrożna reklama zapowiada jakiś bar, w którym jak mniemam młodzież odetchnie, dostanie colę i frytki, a my będziemy mieli ich z głowy - przynajmniej na jakiś czas.
Czar jednak szybko prysł, kiedy za zakrętem zobaczyliśmy zapowiadaną restaurację. No knajpeczka klimatyczna nad podziw ... 
Co prawda frytek i coli nie było, ale zamówiony tu ręcznie wyciskany sok z pomarańczy smakował wybornie. 
Wszyscy byli zachwyceni. No i już wiadomo, od czego pochodzi określenie "kawa po turecku" skoro w tej pozycji się na nią czeka, a potem serwuje. 
My także, a właściwie smartfon Oskara, stał się także nie lada atrakcją dla syna właścicieli. 6 latek w zamian za grę na smartfonie chętnie zapozował nam do zdjęcia w swojej, jakże dla nas wyjątkowej koszulce. Robert Lewandowski rulez :)
Stąd do wejścia do jaskini jest już całkiem blisko. Jaskinia Dim zlokalizowana jest na zboczu góry Cebel-i Reis o wysokości 1.649 m n.p.m. należącym do pasma gór Taurus.
Grota oddalona jest zaledwie 12 kilometrów od Alanyi.
Na wstępie czeka nas kilka sklepików z pamiątkami i kasa, a schody prowadzą do tarasu widokowego.
Płacimy za bilety wstępu po 2,00 EUR lub 18,TL i obowiązkowo zakładamy maseczki.
Wejście do groty - będącej drugą co do wielkości w Turcji udostępnioną do zwiedzania - znajduje się na wysokości 232 m. n. p. m. Biorąc pod uwagę to, że startowaliśmy z poziomu morza, to możecie sobie wyobrazić, jak ciężko było nam dojść na taką wysokość.
Jaskinia Dim ma najprawdopodobniej około miliona lat i składa się z dwóch oddzielnych części. 
Pierwsza część ma długość około 50 metrów, druga ciągnie się na długości 310 metrów.
Jaskinia doświetlona jest sztucznym światłem i na szczęście jesteśmy w niej sami.
Na dnie groty znajduje się małe jeziorko, 
a dookoła otaczają nas stalaktyty, stalagmity 
i inne formy naciekowe. 
Tylko od Waszej wyobraźni zależy, co tam zobaczycie - może sowę, może lwa, a może i meduzę. 
Znowu czujemy się jak na planie jakiegoś filmu fantasy. 
Po wyjściu z jaskini wchodzimy na taras widokowy i pewnie gdyby nie pandemia znajdująca się tam restauracja byłaby czynna 
- no cóż dziś pozostaje nam tylko podziwianie widoków, tych na góry Taurus
i tych dalszych na morze i miasto Alanya.
Z jaskinią żegnamy się o godzinie 18:00 - po niespełna godzinie zwiedzania.
Przed nami powrotny spacer tą samą drogą - tylko tym razem z górki. 
Po drodze obserwujemy jeszcze panoramę okolicy: morze i wzgórze zamkowe Kalesi.
O godzinie 19:00 jesteśmy już na przystanku vis a vis straganu z lokalnymi produktami. 
Czekamy na autobus, który zawiezie nas do hotelu. Rzeczywiście po kilku minutach czekania - zgodnie z rozkładem o 19:10 podjechał przedostatni tego dnia autobus. Nie muszę Wam mówić, jakie było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że jest wypełniony pasażerami po brzegi. Kolejny ma przyjechać za godzinę. No tego nie przewidzieliśmy. Kiedy kierowca otworzył drzwi nie było szans na to, że się wszyscy zabierzemy. Ale jak to ja: ślicznie proszę, rączki składam ... i po angielsku, i po rosyjsku... no po turecku nie umiem. Na szczęście moje prośby pomogły i tłumek przecisnął się do końca pojazdu, tak aby cała nasza 12 osobowa gromadka zmieściła się w autokarze. Tak to zawsze z Myszą jest: działam na spontanie, zawsze jest fajnie, nie zawsze wygodnie i tym razem też także było. Śmiechu było co nie miara, a ścisk w autobusie to akurat jest cena - cena którą zawsze w imię przygody zawsze gotowi jesteśmy zapłacić. Bo nawet niska cena za taksówkę do miasta nie dałaby nam takiej radochy.

Tym postem żegnam się z wakacjami w Turcji. Opisywać by można pewnie jeszcze wiele: naszą wyprawę na bazar, zakupy, plażę, czy wreszcie smaki i tureckie pamiątki. Zachęcam, abyście odkryli je sami, po swojemu - a w czeluściach internetu znajdziecie zapewne wiele pomocnych wskazówek, z których ja także przy okazji naszych podróży korzystam. Zatem w drogę!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz