"Podróżować, doznawać wrażeń i uczyć się - znaczy żyć" te słowa Szerpy Tenzinga umieszczone na jednym z moich prezentów urodzinowych przyświecały przygotowaniom do wyprawy.
Z samej lektury wstępu już wiecie jak wyglądały moje długofalowe przygotowania - teraz jednak przejdę do tych bezpośrednio przed wyjazdem. I to dziś właśnie pokażę Wam czego praktycznego nauczyłam się w związku z pakowaniem na taki wyjazd.W Himalaje wybrałam się z agencją Adventure24, której pracownicy po podpisaniu umowy w kolejnych e-mailach informowali mnie o niezbędnym ekwipunku i formalnościach (m.in. o konieczności wypełnienia formularzu wizowego on-line). No i przyszła pora na pakowanie. Linie, jakimi lecimy do Nepalu to Flydubai, w których limit bagażu wynosi: bagaż główny 20 kg i bagaż podręczny 7 kg. Biorąc pod uwagę, że cała podróż zajmie ponad 3 tygodnie, wcale nie jest to dużo. W dodatku na sam trekking i lot wewnętrzny do Lukli limity zmniejszają się do 15 kg bagażu głównego i 5 kg bagażu podręcznego. Drobny depozyt zostawimy więc w Kathmandu.
Mój główny bagaż stanowi ta żółta wodoodporna torba wyprawowa. Kupiona wiele lat temu przez mojego męża w sklepie Decathlon, nadal jest dostępna https://www.decathlon.pl/. Torbę tą polecam z czystym sumieniem. Porządny wór z szelkami, świetnie zwiększający swój rozmiar z 80 do 120 litrów, ale także posiadający dodatkowe paski kompresyjne. Niewątpliwie największą zaletą używanej przeze mnie torby jest jej kolor - moja żółta torba zawsze była widoczna nie tylko na lotnisku, ale także w trakcie trekkingu na plecach porterów. Do tej torby nie potrzebowałam już żadnego zewnętrznego worka transportowego.
Bagaż podręczny to plecak 40 litrowy - na tej wyprawie sprawdził mi się plecak Mountain Warehouse Highland. Wybrałam go przede wszystkim z uwagi na boczne zasuwane kieszenie przeznaczone na termos i butelkę, które znajdują się po obu stronach plecaka. Lekki, wygodny z odpowiednią ilością kieszeni i dołączonym pokrowcem przeciwdeszczowym ukrytym w dedykowanej kieszonce. Taki litraż plecaka jest wystarczający - myślę, że można nawet skorzystać z plecaka 30 litrowego, ponieważ trekking odbywa się na lekko.Konieczna uwaga: do Nepalu lecę w butach górskich, a w bagażu podręcznym spakowane mam wszystko, co podczas pierwszych dni trekkingu będzie mi potrzebne: polar, zapasowy t-shirt, puchówka, kurtka membranowa, spodnie przeciwdeszczowe, czapka, rękawiczki, buff - na wypadek gdyby mój bagaż główny zaginął muszę być gotowa do akcji górskiej.
Moje pakowanie to oczywiście rolki. Roluję ubrania tematycznie, to znaczy nie zbieram w zestawy na dany dzień, ale każdą rzecz roluję osobno. Na takim trekkingu nie zmieniasz przecież spodni codziennie. A propos spodni: ja miałam 4 pary (w tym: jedne na polarze i jedne przeciwdeszczowe). Oszczędność miejsca w torbie zapewnia mi rolowanie ubrań, które praktykuję już od kilku lat (polecam filmy na ten temat na YT), poza tym zawsze wykorzystuję kaptury i kieszenie w kurtkach, do tego, aby zmieścić w nich całą kurtkę. Zaraziłam tym pół ekipy, bo metoda jest naprawdę świetna.
Kolejne moje odkrycie dotyczące pakowania to worki kompresyjne na ubrania. Ja korzystałam z tych marki Elbrus w wersji Light - są cieniutkie i doskonale pozbywają się powietrza, a jednocześnie mamy szansę w dość uporządkowany sposób zorganizować sobie odzież na trekking. Ja miałam osobny worek na spodnie, osobny na bieliznę, kolejny na pierwszą warstwę i osobny worek na bluzy. Poza tym na dodatkowe buty (adidasy i sandały) używam specjalnego etui na suwak - zakupionego kiedyś w Action. A tak przy okazji, to na inne wyjazdy do butów trekkingowych używam worków depozytowych, które zdobyłam na biegach - są większe i z grubszej folii, w dodatku ściągane sznurkiem.
Na zakończenie wrzucę Wam kilka artykułów spożywczych, które miałam ze sobą na trekkingu:
- orzechy
- cukierki dropsy (także o smaku kawy - choć kawa na tej wysokości jakoś mi specjalnie nie była potrzebna)
- imbir suszony (świetnie pomaga w nudnościach)
- ananasy lub inne suszone owoce
- batony - koniecznie różne rodzaje, bo nawet ten ulubiony po 3 dniach się znudzi
- dla zmiany smaku: kwaśne żelki
- chałwa - ta nie zamarza
- czekotubki
no i oczywiście KABANOSY. |
Koniecznie też należy wziąć butelkę, która nadaje się do wrzątku - w ten oto sposób na noc masz naturalny termofor. A i tak elektronika i ubrania na kolejny dzień będą z tobą w śpiworze - inaczej ich nie włożysz, będą tak zimne.
Korzystając z porad mojej wyprawowej koleżanki Ilonki następnym razem do bagażu dorzucę jeszcze srebrną taśmę naprawczą - nawet nie wiecie do czego może się przydać - do sklejenia butów, czy choćby kurtki puchowej :) No i filtr do wody LifeStraw - nakręcany na butelkę stał się sprawdzonym sposobem na bezpłatną wodę - nie powodował żadnych dolegliwości żołądkowych.
Jeśli już piszemy o dolegliwościach, muszę tu wspomnieć o wyposażeniu mojej apteczki (a miałam trzy!!!) - w mojej zabrakło Duramidu, który na szczęście nie był potrzebny.
- APTECZKA DUŻA: maseczka, rękawiczki, bandaż elastyczny 2, rolka plastra, help4skin, isostar lemon/orange, elektrolity, magnez, wapno, mugga, thermi żel, perskindol, oktanisept, wazelina
- APTECZKA MAŁA: Gaziki, plastry zwykłe i compeed, ogrzewacze na ręce 4 szt., nogi 3 pary, cosmopor, folia NRC i gaziki spirytusowe
- APTECZKA LEKARSTWA: tabcin, Aspirin 5, Duramid, Vit B, heviran, nifuroksazyd, neofuragina, ibuprom, rupaler, opokan, silaurun, smecta, sól fizjologiczna (bardzo się przydała), tantum verde, cervit, syrop na kaszel, krople do oczu zuma, dicoflor, sudocrem, sonol, maxicortan, maść entil na ukąszenia
Jak zwykle, piszę takie drobiazgi i każę Wam znowu czekać na relację z wyprawy, ale sama właśnie takich porad szukałam przed wyjazdem.
Niniejszym uroczyście deklaruję, że kolejny post będzie już stricte o górach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz