W trakcie trzęsienia ziemi w 1956 roku większość ufortyfikowanej osady zawaliła się i pozostała tylko wieża Goulas z fragmentem murów obronnych.
W zasadzie na terenie zamku spędzamy kilka minut.
Nieopodal ruin zamku rozpoczyna się ścieżka prowadząca do portu i zatoki Ammoudi.
Nad brzeg morza, położony około 120 metrów niżej prowadzi dokładnie 278 kamiennych stopni. O ile zejście w dół nie sprawia problemu, to w upalny dzień wdrapać się na górę to jest dopiero coś. Pewnie z tego powodu niektórzy turyści decydują się na wynajęcie osła. Ceny takiej usługi jednak nie poznałam, bo zwyczajnie do zatoki Ammoudi nie zeszliśmy.
Za to podziwialiśmy ją jedynie z góry, przemierzając w stronę wiatraków.
Po drodze odwiedzamy klimatyczne sklepiki z pamiątkami.
"Złe Oko" znane nam już z Turcji, tak naprawdę pochodzi z mitologii greckiej sprzed około 5000 lat. Klątwa przekazywana z pokolenia na pokolenie istnieje do dziś i oznacza, że kiedy ktoś Ci zazdrości, może przekląć Cię „złym spojrzeniem” i zesłać na Ciebie pecha. Przed tym ma chronić noszenie takiego złego oka - będzie to zatem idealna pamiątka z Santorini. Na zakończenie podchodzimy do starych wiatraków Windmill of Oia. Muszą się świetnie prezentować o zachodzie słońca. Przed odjazdem z Oia zatrzymujemy się jeszcze na souvlaki w tawernie znajdującej się w pobliżu przystanku autobusowego Piatsa Souvlaki Grill House Oia. To całkiem przyzwoite miejsce, w którym bez długiego oczekiwania możecie skosztować tej greckiej potrawy.W Oia spędzamy czas do godziny 11:00. To był znakomity pomysł, aby rozpocząć zwiedzanie Santorini właśnie od tej małej miejscowości. Im bliżej południa, tym częściej zdarza się że droga prowadząca do Oia jest zamykana z powodu zbyt dużej ilości turystów.
Za kolejne 2,00 EUR wracamy autobusem do Firy, skąd o godzinie 11:30 przesiadamy się z kolei na autobus (także 2,00 EUR) do
Akrotiri.
Odległości nie są duże, jednak na Santorini panuje duży ruch, do tego częste przystanki i sam dojazd zajmuje nam około 30 minut.
Akrotiri to nieduża wioska założona w pierwszej połowie XIV wieku wokół weneckiego zamku, którego pozostałości - wieżę i część murów - można zwiedzać do dziś, pokonując drogę na najwyższy punkt miasta. Zaraz po wyjściu z autobusu widoczne jest też stanowisko archeologiczne, licznie odwiedzane przez turystów.
My jednak od razu kierujemy się w stronę małej przystani. Asfaltowa droga prowadząca pod górę zaprowadzi Was do Red Beach - Czerwonej Plaży - natomiast my decydujemy się zejść poniżej ostatniego przystanku autobusowego (na którym autobus zawraca i jedzie z powrotem do Firy).
Otóż nasz plan zakłada rejs łódką na trzy plaże. Taki rejs kosztuje 15 EUR od osoby i jest znakomitym sposobem na eksplorację Santorini z morza. Naszej grupie udało się uzyskać 10% rabat.
Grupa zbiera się co około 20 minut i z taką częstotliwością odpływają motorówki. Trasa rejsu obejmuje trzy plaże: Czerwoną, Białą i Czarną Plażę.
Każdy pasażer dostaje opaskę na rękę i prawie na każdym z tych przystanków może wysiąść i potem wrócić kolejnym rejsem.
A widoki po drodze są od początku obłędne - tu piękny biały kościół św. Mikołaja dosłownie „przyklejony” do skał.
Czerwona Plaża
to absolutny punkt obowiązkowy wycieczki na Santorini. Plaża zwana jest także Kokkini Paralia. Czerwone skały i żwirowa plaża wyglądają zjawiskowo.
Z pokładu łódki można jedynie robić zdjęcia, gdyż na samą plażę statek nie podpływa.
Natomiast jeśli chcecie tam poplażować, czy skorzystać z punktu gastronomicznego,
można się tam dostać drogą lądową - tak jak zrobiliśmy to my - na sam koniec pobytu w Akrotiri.
Plażowanie pod samym klifem jest zabronione, gdyż dość często zdarzają się osuwiska.
Podczas podejścia na plażę trzeba być bardzo ostrożnym.
Skały mają naprawdę karminowo-czerwony kolor.
Aby z kolei skorzystać z Białej plaży należy od razu założyć strój do kąpieli i buty do wody, gdyż na plaży nie ma żadnego pomostu, a pasażerowie wychodzą z łódki prosto do wody o głębokości ok. 1 metra. Na tą plażę można dostać się tylko drogą morską.
Stwierdziliśmy, że nie wysiadamy tutaj - zwyczajnie nie byliśmy na to przygotowani. Wprawdzie mieliśmy ręczniki i kostiumy, ale w torbach. Paulina z Arturem poświęcili się i właśnie tutaj pozostali na dłużej. Muszę przyznać, że na żywo Biała plaża - Aspri Paralia prezentuje się jeszcze lepiej.
My natomiast z łódki wysiadamy dopiero na Czarnej plaży.
Tu ryzyko zamoczenia jest mniejsze, choć także nie ma pomostu.
W miejscu, gdzie wysiadamy jest bar i słomiane parasole.
Czarna Plaża - Mesa Pigadia lub Black Beach pokryta jest to oczywiście grubym czarnym żwirem i kamieniami.
Po drugiej stronie plaża jest dzika i prawie pozbawiona infrastruktury
- no może poza szkołą nurkowania i restauracją (niestety, jak łatwo się domyślić mimo wysokich cen, dość obleganą).
Niezwykłego uroku czarnej plaży dodają domy wykute w klifie - ponoć na wynajem.
Pobyt w takim apartamencie musi być niebywale romantyczny.
I choć nie znaleźliśmy tu prysznica ze słodką wodą - nie możemy sobie odmówić orzeźwiającej kąpieli.
Z plaży wypływamy o godz. 14:30.
Rejs powrotny to już tylko podziwianie tych trzech plaż z pokładu łódki.
W drodze powrotnej z Czarnej plaży statek zatrzymuje się dopiero w porcie w Akrotiri. Uważam, że była to bardzo przyjemna rozrywka, która pozwoliła nam nieco odetchnąć od upalnego dnia i polecam Wam skorzystać właśnie z takiego rozwiązania.
Tak, jak wspomniałam wcześniej dalszy ciąg naszego pobytu w Akrotiri to wędrówka na Czerwoną plażę. Po drodze znajduje się kilka stoisk gastronomicznych, super-market, bankomat i sklepy z pamiątkami. Akrotiri opuszczamy około godziny 15:45 - płacimy kolejne 2,0 EUR za przejazd autobusem do Firy.
Fira
Po około pół godziny znowu jesteśmy w Firze, w której zostajemy już do końca dnia. Przy okazji fotografuję dworcowe rozkłady jazdy.
Przypominam - ostatni autobus do portu promowego Athinios odjeżdża o godz. 22:00, choć jest to zmienne i zawsze dostosowane do rozkładu promów. Firę zostawiliśmy sobie na deser - a właściwie na obiad, bo od tego zaczynamy nasz pobyt w stolicy wyspy. W tym celu polecam przejść główną ulicą 25is Martiou. Ipapantis
to główny deptak w mieście pełen restauracji,
kawiarni i sklepików.
Pełno tu tawern, restauracji i knajpek oferujących kuchnię wielu zakątków świata - dla każdego coś dobrego i to w przystępnych cenach. A wybierając restaurację pamiętajcie, że im bliżej klifu tym bardziej ekskluzywnie i drożej.
Symboliczne zdjęcie z pomnikiem osiołka na Theotokopoulos Main Square to obowiązkowy punkt wycieczki, bo właśnie osiołki służą turystom w Firze wyjątkową pomocą, o czym przekonacie się w dalszej części tego postu.
Oczywiście możecie też wybrać się na sam skraj Firy, choćby do plenerowego kina w jednej z kawiarni
- w której repertuarze (jak też wielu kin na wyspie) najczęściej jest kultowy film "Mamma mia".
Choć sceny do pierwszej części filmu kręcono na greckiej wyspie Skopelos, zaś do drugiej części na chorwackiej wyspie Vis - to i tak filmowe plenery kojarzymy właśnie z Santorini.
Kilka charakterystycznych punktów w Firze:
Muzeum Prehistorii Thery jest pierwszą budowlą widoczną zaraz po wyjściu z dworca autobusowego. Poświęcone jest ono czasom sprzed wybuchu wulkanu i prezentuje przedmioty znalezione w Akrotiri (cena biletu łączonego m.in. z Muzeum Archeologicznym znajdującym się przy górnej stacji kolejki linowej - 15 EUR)
Katedra prawosławna Orthodox Metropolitan Cathedral zwana także Ipapanti (Ofiarowania Pańskiego) to miejsce przed którym w Firze gromadzą się turyści chcący sfotografować zachód słońca. Mnie wyjątkowo spodobał się dziedziniec kościoła i jego mozaikowa kamienna podłoga, podobna do tej którą widzieliśmy na wyspie Rodos w Lindos.
Idąc deptakiem co rusz poruszamy się po schodach i wśród sklepów z rzemiosłem.
Widok na Firę.
Miasteczko
Fira zawieszone jest na klifie, na wysokości 300 m n.p.m. Poniżej miasteczka znajduje się stara przystań portowa Skala Fira. Dzisiaj przystań obsługuje jedynie jachty i łodzie wycieczkowe.
Aby do niej zejść trzeba pokonać 600 kamiennych schodów.
Można także zjechać lub wjechać kolejką Santorini Cable Car, (cena biletu w jedną stronę wynosi obecnie 6 EUR, natomiast od 2025 roku wzrasta do 10 EUR). Niestety jednak kolejka do kolejki jest zbyt długa i kręta, abyśmy się skusili na tą atrakcję. Oczywiście jest jeszcze jedna opcja: skorzystanie z "oślej taksówki". My pozostajemy na górze. Za nami Kościół Agios Ioannis z charakterystyczną beżową kopułą zbudowany pomiędzy 1537 a 1650 rokiem.
Idąc w kierunku Imerovigli i Firostefani po drodze mijamy choćby taki oto taras, który stanowi ciekawy punkt widokowy. Do Imerovigli - kolejnego miasteczka oddalonego od Firy około 3 km niestety nie doszliśmy.
Znakiem rozpoznawczym Imerovigli jest ogromna skała Skaros widoczna po lewej stronie zdjęcia. Na skałę, na której znajdują się ruiny weneckiego zamku można wejść wąską ścieżką. No cóż - my byliśmy już zbyt leniwi na taki dłuższy spacer. Najdalsze odwiedzone przez nas miejsce w Firze to
Three Bells of Fira - Kościół Trzech Dzwonów - jeden z najbardziej obfotografowanych kościołów na wyspie. Najlepszy widok zafundujecie sobie wdrapując się powyżej tego kościoła.
Tam znajduje się punkt widokowy
doskonały nie tylko na obserwowanie zachodu słońca,
ale także na pozowanie z kamiennymi gołąbkami.
Poza tym, co niezwykle ważne - punkt widokowy był prawie pusty, a trafiliśmy do niego podążając za znakami ze zdjęcia.
Zakup biletów na autobus powrotny do portu promowego to ostatni poniesiony przez nas wydatek - 2,50 EUR za osobę. Pora więc na podsumowanie podstawowych kosztów naszej wycieczki:
32,00/16 EUR euro prom
14,00 EUR taxi transfer Kreta
13,00 EUR na bilety komunikacji Santorini
13,50 EUR rejs w Akrotiri
___________________________________________
RAZEM: 72,50 EUR za osobę dorosłą
lub 56,50 EUR za młodzież z kartą ISIC.
Moim zdaniem - jak również zdaniem uczestników naszej wycieczki taka cena "rozwala system". Rzeczywiście dzień był dość męczący, ale na Santorini spędziliśmy zdecydowanie więcej czasu - w porównaniu do wycieczek oferowanych przez biura podróży w dużo wyższej cenie. Zwiedzaliśmy Santorini bez specjalnego pośpiechu, po swojemu - a to że musieliśmy korzystać z komunikacji publicznej nie było naprawdę żadnym utrudnieniem. To piękna wulkaniczna wyspa, na której w 2003 roku nakręcono kilka scen do filmu "Lara Croft Tomb Rider. Kolebka życia" z Angeliną Jolie. Zresztą to tutaj zakochali się w sobie Angelina Jolie i Brad Pitt. Na Santorini w 2005 roku brała ślub córka prezydenta Putina! Podobno, na dwa tygodnie cała przestrzeń lądowa i powietrzna musiała zostać zamknięta, co musiało pewnie kosztować fortunę!
Mimo tłumów turystów wyspę Santorini warto odwiedzić, ale czy chciałabym spędzić tutaj cały urlop? No, nie! Niestety nie!...
A Ty mój drogi czytelniku, powiedz: Nie chciałbyś pójść w nasze ślady i także - choćby jednodniowo - dać się Santorini zaczarować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz