Strony

wtorek, 5 listopada 2024

Santorini z Krety w jeden dzień

Pomysł na to, aby podczas pobytu na Krecie wybrać się na wyspę Santorini zrodził sie już w ubiegłym roku. Jednak zaporowe ceny wycieczek oferowanych przez miejscowe biura podróży oscylujące powyżej 160 EUR za osobę - w dodatku za 5-6 godzinny czas zwiedzania - skutecznie nas odstraszyły. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała skroić wycieczki na Santorini przyjaznej dla kieszeni. A ponieważ eskapada się udała - dzielę się sposobem na ekonomiczne 26-godzinne Santorini.
Zatem zapraszam na pokład :)

Termin: 9 sierpnia 2024 roku - piątek, 
Start z hotelu: godz. 3:00 w nocy 
Powrót do hotelu: 10 sierpnia 2024 roku o godz: 5:00 rano
Grupa: 12 osób

Bladym świtem przygotowani do podróży - wyposażeni w ręczniki, stroje kąpielowe, nakrycia głowy i kremy z filtrem - oczekujemy na transfer, który zorganizowała nam Sylwia z Planeta Grecja. O godz. 3:00 zasiadamy do luksusowego busa marki Mercedes wyposażonego niczym imprezowa limuzyna w białe skórzane siedzenia, stolik i ledowe podświetlenia. Transfer wprost idealny, punktualny i w konkurencyjnej cenie (80 EUR w jedną stronę). Jesli jesteście mniejsza grupą, alternatywą będzie tylko taksówka, gdyż miejskie autobusu KTEL kończą kursowanie ok.22:30. No więc imprezę czas zacząć...
A zaczęło się oczywiście od internetowej rezerwacji biletów. 

Bilety zostały zarezerwowane przeze mnie na stronie operatora Hellenic Seaways. Tak, tak - dobrze widzicie cena takiego rejsu wynosi 16 EUR od osoby w jedną stronę. Osoby posiadające kartę ISIC mają dodatkowo zniżkę 50%, tak więc młodzieży zakładamy wcześniej karty ISIC i płacimy za ich bilety po 8 EUR w jedną stronę. International Student Identity Card jest jedynym dokumentem potwierdzającym status studenta na całym świecie i przysługuje studentom uczelni państwowych i prywatnych zarówno studiów stacjonarnych, jak i zaocznych bez ograniczenia wieku, a także uczniom szkół średnich i podstawowych od 7 roku życia. Karta upoważnia do korzystania ze zniżek (np. w Kebab king), a także w zależności od wariantu - obejmuje ubezpieczenie. Co ważne kartę ISIC należy mieć koniecznie ze sobą w podróży, bo przy wejściu na pokład promu karty te były sprawdzane. Przy zakupie biletu należy podać także nr dowodu osobistego i datę urodzenia. 
Po około pół godziny jazdy z Agia Pelagia wysiadamy w porcie w Heraklionie. Wypłynięcie promu co prawda zaplanowane jest na godzinę 4:15, jednak trzeba być wcześniej, aby rezerwację dokonaną przez internet zamienić na karty pokładowe. Można to zrobić w biurach obsługi w większych miastach na terenie całej Grecji, albo w terminalu portowym w Heraklionie - tak rano biuro jest jednak nieczynne, także na pół godziny przed rejsem karty pokładowe można otrzymać w okienku usytuowanym bezpośrednio w porcie. Tutaj także należy czekać na prom.
Rozkład naszego rejsu promem BLUE STAR jest następujący: 
START: Heraklion 4:15 → port Athinios 7:10 
POWRÓT: port Athinios 23:45 → Heraklion 4:15


Co istotne trasy rejsów są bardzo długie i zaczynają się w Atenach w porcie Pireus, a kończą na Rodos (w zależności od kursu prom płynie np. przez wyspy Anafi i Karpathos). Wybieramy taryfę ekonomiczną, choć numerowane miejsca na pokładzie nr 3 zaczynają się już od 18 EUR/ulgowe 9 EUR. O ile w stronę na Santorini nie było problemów ze znalezieniem wolnego fotela, o tyle w drodze powrotnej z trudem udało nam się usiąść. Myślę, że warto dorzucić po te 2 EUR za osobę, bo prom do Heraklionu był naprawdę przepełniony.
Chcąc poprowadzić Was za rączkę muszę jedynie dodać, że kiedy wysiądziecie z promu na Santorini, nie musicie obawiać się o dalszą podróż. Jest to miejsce, z którego startują autobusy wywożące turystów na górę do miasta Fira. Autobusów jest wystarczająco dużo i dla każdego znajdzie się miejsce. Kiedy wychodzimy z promu kierowcy nawołują turystów wniebogłosy: "Public bus to Fira". Płacisz gotówką 2,50 EUR i po 20 minutach jazdy krętą drogą pod górę, jesteś na głównym dworcu autobusowym w stolicy wyspy w Firze. Podobnie wygląda to w drodze powrotnej. Jednak już o godzinie 22:00 odjeżdżają ostatnie autobusy do portu. Jest ich co najmniej kilka, tak aby wszyscy chętni dostali się do portu. Mimo iż powrotny prom jest o 23:45 niestety publicznym autobusem można dostać się jedynie półtorej godziny wcześniej. Taksówką nie będzie problemu przyjechać w ostatniej chwili. 
Dostaliście moją receptę na to, jak najtaniej dostać się na Santorini, a to w jaki sposób spędzicie czas na wyspie zależy tylko od Waszej inwencji i zainteresowań. My odwiedziliśmy (dokładnie w tej kolejności) miasteczka: Oia, Akrotiri i Firę - a szczegóły wycieczki przedstawiam poniżej.
Oia

Z promu wysiadamy nieco później, niż zapowiadał to rozkład: o 8:00 - a o 8:20 jesteśmy już na dworcu przesiadkowym w Fira. Postanawiamy jako pierwsze miejsce odwiedzić miasteczko Oia. To najstarsza i najpopularniejsza część Santorini, a w związku z tym najbardziej zatłoczona. I to był doskonały pomysł: w Fira od razu przesiadamy się w autobus nr 10 do Oia. Numery autobusów nie zawsze są widoczne, dlatego trzeba pytać kierowcy. Za 2,00 EUR kilka minut po 9:00 jesteśmy w Oia. Spędzamy tu czas do godziny 11:00. Kiedy wysiadamy z autobusu, tuż za naszymi plecami rozpoczyna wycieczka z numerem 1, kiedy zaś kończymy wchodzi wycieczka nr 23. Wyobraźcie więc sobie jaki tłum musi przedzierać się przez te wąskie i ciasne uliczki Oia. Spróbowaliśmy więc wyprzedzić grupę i udało nam się to bez problemu. Pierwsze kroki kierujemy wgłąb miasteczka.  

Kościół Panagia Platsani to pierwsza widoczna błękitna kopuła - największa z pięciu kopuł umieszczonych na dachu budynku zbudowanego na planie kwadratu. Nazwa kościoła „Platsani” pochodzi od dźwięku fal uderzających o pływającą w morzu ikonę („plats – plats”) i związana jest z poniższą legendą.
"Legenda głosi, że ikona Matki Boskiej umieszczona w Świątyni Panagia Platsani została znaleziona w morzu. Rybak podczas łowienia zobaczył na środku morza światło przypominające zapaloną świecę. Kierując się w jego stronę, odnalazł ikonę Matki Boskiej, jednak nie mógł jej wyłowić. Powiadomił więc miejscowego księdza, który wraz z mieszkańcami, modląc się i niosąc pochodnie, zszedł na brzeg morza, wyłowił ikonę i z wielkim szacunkiem przeniósł ją do miejscowego kościoła. Nazajutrz ikona zniknęła. Po długich poszukiwaniach została odnaleziona przy murze Zamku w Oi. Ponownie została umieszczona w miejscowym kościele, ale nazajutrz ponownie jej tam nie było. Działo się tak przez wiele dni, aż mieszkańcy zrozumieli, że ikona wybrała sobie miejsce, w którym należy wybudować kościół – miejsce, z którego widać morze, z którego przybyła oraz wypływających w żeglugę marynarzy, których mogła z tego miejsca błogosławić."
Pierwotnie kościół ten mieścił się w obrębie murów weneckiego Zamku w Oia, jednak podczas trzęsienia ziemi w lipcu 1956 roku został doszczętnie zrujnowany. 
W związku z niestabilnym gruntem i ryzykiem ponownego zawalenia kościół odbudowano w obecnym miejscu i dzięki temu stanowi doskonałe - bo rozległe miejsce dla fotografów.
Na Santorini bardzo popularna jest sesja fotograficzna obejmująca wypożyczenie sukni. A nie jest to tania usługa, bo tak np.: FOTO EXPRESS w cenie 270 EUR to 30 minut zwykłej fotografii bez make-up i specjalnej asysty i retuszu, pakiet godzinny to już 570 EUR z 6 retuszowanymi zdjęciami i asystentką sprawiającą, że sukienka fruwa. Ceny te dotyczą oczywiście zdjęć w jednej sukience. Każdy dodatkowy kolor to kolejne 100 EUR, a pakiet VIP - z 2 sukienkami i 2 godzinną sesją to już 1350 EUR. Ktoś chętny?
Jak widzicie na zdjęciach udaje nam się nawet zwiedzać miasteczko Oia, odbijając od głównego deptaku Nomikou, bez tłumu. 
Oczywiście w miarę upływu czasu uliczki zapełniają się turystami. Wyspa Santorini (zwana także: Thira) to wulkaniczna wyspa znajdująca się na Morzu Egejskiem, będąca niczym innym jak zastygłą lawą po wybuchu wulkanu. Jak doszło do jej powstania? Otóż, ok. 1.600 r p.n.e. istniała tutaj jedna okrągła wyspa o nazwie Strongili. W wyniku silnego wybuchu wulkanu powstała jedna z największych na świecie kalder o średnicy 10 km, z której pozostały tylko boczne fragmenty tworzące zespół wysp: największa Thira (czyli Santorini), Tirasia, Nea Kameni i Palea Kameni (na które można popłynąć ze starego portu w Firze) i Aspronisi.
Naturalnie wśród śnieżnobiałej zabudowy poszukujemy niebieskich kopuł, by tam się sfotografować.
Wyspa Santorini ma kształt rogalika, a jej krajobraz tworzą piękne klify i wybudowane na skałach domy, kapliczki i liczne kościoły. Jest ich na wyspie ponad 300 i to na populację liczącą zaledwie 7 tysięcy mieszkańców. Ta wysoka religijność wynika z faktu, że niegdyś wyspę zamieszkiwali żeglarze i to właśnie o ich bezpieczny powrót do domu modlili się bliscy.
Jeśli jakimś cudem uda się Wam trafić na pusty zaułek z takim widokiem - nie czekajcie. Zwykle w takich miejscach tworzą się kolejki - a już na pewno jeśli przyjedziecie ze zorganizowaną wycieczką lub około południa. I to niezależnie od sezonu - nawet w październiku. 
Oia to niezliczona ilość wąskich schodów i zaułków, które prowadzą pomiędzy wybudowanymi w skałach prywatnymi domami i apartamentami. 
Takich ciekawych kadrów musicie poszukać sami.
Błądzimy wśród tarasowej hotelowej zabudowy w stronę zamku weneckiego Agios Nikolaos. To ponoć najpopularniejsze miejsce do zdjęcia zachodu słońca. Aby zająć dobre miejsce turyści przychodzą nawet trzy cztery godziny wcześniej. Z zamku św. Mikołaja (zwanego też krótko Kasteli) wybudowanego w XV wieku pozostało niewiele. Powstał on na XIII wiecznych ruinach umocnień w celu ochrony wyspy przed piratami. Piraci stanowili olbrzymie zagrożenie dla mieszkańców wyspy: porwani mężczyźni sprzedawani byli na targach niewolników, zaś kobiety umieszczane w muzułmańskich haremach.
W trakcie trzęsienia ziemi w 1956 roku większość ufortyfikowanej osady zawaliła się i pozostała tylko wieża Goulas z fragmentem murów obronnych.  
W zasadzie na terenie zamku spędzamy kilka minut.

Nieopodal ruin zamku rozpoczyna się ścieżka prowadząca do portu i zatoki Ammoudi
Nad brzeg morza, położony około 120 metrów niżej prowadzi dokładnie 278 kamiennych stopni. O ile zejście w dół nie sprawia problemu, to w upalny dzień wdrapać się na górę to jest dopiero coś. Pewnie z tego powodu niektórzy turyści decydują się na wynajęcie osła. Ceny takiej usługi jednak nie poznałam, bo zwyczajnie do zatoki Ammoudi nie zeszliśmy. 
Za to podziwialiśmy ją jedynie z góry, przemierzając w stronę wiatraków. 

Po drodze odwiedzamy klimatyczne sklepiki z pamiątkami.
"Złe Oko" znane nam już z Turcji, tak naprawdę pochodzi z mitologii greckiej sprzed około 5000 lat. Klątwa przekazywana z pokolenia na pokolenie istnieje do dziś i oznacza, że kiedy ktoś Ci zazdrości, może przekląć Cię „złym spojrzeniem” i zesłać na Ciebie pecha. Przed tym ma chronić noszenie takiego złego oka - będzie to zatem idealna pamiątka z Santorini.
Na zakończenie podchodzimy do starych wiatraków Windmill of OiaMuszą się świetnie prezentować o zachodzie słońca. 
Przed odjazdem z Oia zatrzymujemy się jeszcze na souvlaki w tawernie znajdującej się w pobliżu przystanku autobusowego Piatsa Souvlaki Grill House Oia. To całkiem przyzwoite miejsce, w którym bez długiego oczekiwania możecie skosztować tej greckiej potrawy.
W Oia spędzamy czas do godziny 11:00. To był znakomity pomysł, aby rozpocząć zwiedzanie Santorini właśnie od tej małej miejscowości. Im bliżej południa, tym częściej zdarza się że droga prowadząca do Oia jest zamykana z powodu zbyt dużej ilości turystów.
Za kolejne 2,00 EUR wracamy autobusem do Firy, skąd o godzinie 11:30 przesiadamy się z kolei na autobus (także 2,00 EUR) do 
Akrotiri.
Odległości nie są duże, jednak na Santorini panuje duży ruch, do tego częste przystanki i sam dojazd zajmuje nam około 30 minut.
Akrotiri to nieduża wioska założona w pierwszej połowie XIV wieku wokół weneckiego zamku, którego pozostałości - wieżę i część murów - można zwiedzać do dziś, pokonując drogę na najwyższy punkt miasta. Zaraz po wyjściu z autobusu widoczne jest też stanowisko archeologiczne, licznie odwiedzane przez turystów.  
My jednak od razu kierujemy się w stronę małej przystani. Asfaltowa droga prowadząca pod górę zaprowadzi Was do Red Beach - Czerwonej Plaży - natomiast my decydujemy się zejść poniżej ostatniego przystanku autobusowego (na którym autobus zawraca i jedzie z powrotem do Firy).
Otóż nasz plan zakłada rejs łódką na trzy plaże. Taki rejs kosztuje 15 EUR od osoby i jest znakomitym sposobem na eksplorację Santorini z morza. Naszej grupie udało się uzyskać 10% rabat. 
Grupa zbiera się co około 20 minut i z taką częstotliwością odpływają motorówki. Trasa rejsu obejmuje trzy plaże: Czerwoną, Białą i Czarną Plażę. 
Każdy pasażer dostaje opaskę na rękę i prawie na każdym z tych przystanków może wysiąść i potem wrócić kolejnym rejsem. 
A widoki po drodze są od początku obłędne - tu piękny biały kościół św. Mikołaja dosłownie „przyklejony” do skał.
Czerwona Plaża
to absolutny punkt obowiązkowy wycieczki na Santorini. Plaża zwana jest także Kokkini Paralia. Czerwone skały i żwirowa plaża wyglądają zjawiskowo. 
Z pokładu łódki można jedynie robić zdjęcia, gdyż na samą plażę statek nie podpływa.
Natomiast jeśli chcecie tam poplażować, czy skorzystać z punktu gastronomicznego, 

można się tam dostać drogą lądową 
- tak jak zrobiliśmy to my - na sam koniec pobytu w Akrotiri.
Plażowanie pod samym klifem jest zabronione, gdyż dość często zdarzają się osuwiska
Podczas podejścia na plażę trzeba być bardzo ostrożnym.
Skały mają naprawdę karminowo-czerwony kolor.
Aby z kolei skorzystać z Białej plaży należy od razu założyć strój do kąpieli i buty do wody, gdyż na plaży nie ma żadnego pomostu, a pasażerowie wychodzą z łódki prosto do wody o głębokości ok. 1 metra. Na tą plażę można dostać się tylko drogą morską.
Stwierdziliśmy, że nie wysiadamy tutaj - zwyczajnie nie byliśmy na to przygotowani. Wprawdzie mieliśmy ręczniki i kostiumy, ale w torbach. Paulina z Arturem poświęcili się i właśnie tutaj pozostali na dłużej. Muszę przyznać, że na żywo Biała plaża - Aspri Paralia prezentuje się jeszcze lepiej.
My natomiast z łódki wysiadamy dopiero na Czarnej plaży
Tu ryzyko zamoczenia jest mniejsze, choć także nie ma pomostu.
W miejscu, gdzie wysiadamy jest bar i słomiane parasole.
Czarna Plaża - Mesa Pigadia lub Black Beach pokryta jest to oczywiście grubym czarnym żwirem i kamieniami.
Po drugiej stronie plaża jest dzika i prawie pozbawiona infrastruktury 
- no może poza szkołą nurkowania i restauracją (niestety, jak łatwo się domyślić mimo wysokich cen, dość obleganą). 
Niezwykłego uroku czarnej plaży dodają domy wykute w klifie - ponoć na wynajem.
Pobyt w takim apartamencie musi być niebywale romantyczny.
I choć nie znaleźliśmy tu prysznica ze słodką wodą - nie możemy sobie odmówić orzeźwiającej kąpieli. 
Z plaży wypływamy o godz. 14:30.
Rejs powrotny to już tylko podziwianie tych trzech plaż z pokładu łódki. 
W drodze powrotnej z Czarnej plaży statek zatrzymuje się dopiero w porcie w Akrotiri. Uważam, że była to bardzo przyjemna rozrywka, która pozwoliła nam nieco odetchnąć od upalnego dnia i polecam Wam skorzystać właśnie z takiego rozwiązania.
Tak, jak wspomniałam wcześniej dalszy ciąg naszego pobytu w Akrotiri to wędrówka na Czerwoną plażę. Po drodze znajduje się kilka stoisk gastronomicznych, super-market, bankomat i sklepy z pamiątkami. Akrotiri opuszczamy około godziny 15:45 - płacimy kolejne 2,0 EUR za przejazd autobusem do Firy.  
Fira
Po około pół godziny znowu jesteśmy w Firze, w której zostajemy już do końca dnia. Przy okazji fotografuję dworcowe rozkłady jazdy. 

Przypominam - ostatni autobus do portu promowego Athinios  odjeżdża o godz. 22:00, choć jest to zmienne i zawsze dostosowane do rozkładu promów. 
Firę zostawiliśmy sobie na deser - a właściwie na obiad, bo od tego zaczynamy nasz pobyt w stolicy wyspy. W tym celu polecam przejść główną ulicą 25is Martiou. Ipapantis to główny deptak w mieście pełen restauracji, kawiarni i sklepików
Pełno tu tawern, restauracji i knajpek oferujących kuchnię wielu zakątków świata - dla każdego coś dobrego i to w przystępnych cenach. A wybierając restaurację pamiętajcie, że im bliżej klifu tym bardziej ekskluzywnie i drożej. 
Symboliczne zdjęcie z pomnikiem osiołka na Theotokopoulos Main Square to obowiązkowy punkt wycieczki, bo właśnie osiołki służą turystom w Firze wyjątkową pomocą, o czym przekonacie się w dalszej części tego postu. 
Oczywiście możecie też wybrać się na sam skraj Firy, choćby do plenerowego kina w jednej z kawiarni 
- w której repertuarze (jak też wielu kin na wyspie) najczęściej jest kultowy film "Mamma mia". 
Choć sceny do pierwszej części filmu kręcono na greckiej wyspie Skopelos, zaś do drugiej części na chorwackiej wyspie Vis - to i tak filmowe plenery kojarzymy właśnie z Santorini.   
Kilka charakterystycznych punktów w Firze:

Muzeum Prehistorii Thery jest pierwszą budowlą widoczną zaraz po wyjściu z dworca autobusowego. Poświęcone jest ono czasom sprzed wybuchu wulkanu i prezentuje przedmioty znalezione w Akrotiri (cena biletu łączonego m.in. z Muzeum Archeologicznym znajdującym się przy górnej stacji kolejki linowej - 15 EUR)

Katedra prawosławna Orthodox Metropolitan Cathedral zwana także Ipapanti (Ofiarowania Pańskiego) to miejsce przed którym w Firze gromadzą się turyści chcący sfotografować zachód słońca. 
Mnie wyjątkowo spodobał się dziedziniec kościoła i jego mozaikowa kamienna podłoga, podobna do tej którą widzieliśmy na wyspie Rodos w Lindos. 
Idąc deptakiem co rusz poruszamy się po schodach i wśród sklepów z rzemiosłem. 
Widok na Firę.
 Miasteczko Fira zawieszone jest na klifie, na wysokości 300 m n.p.m. Poniżej miasteczka znajduje się stara przystań portowa Skala Fira. Dzisiaj przystań obsługuje jedynie jachty i łodzie wycieczkowe. 
Aby do niej zejść trzeba pokonać 600 kamiennych schodów. 
Można także zjechać lub wjechać kolejką Santorini Cable Car, (cena biletu w jedną stronę wynosi obecnie 6 EUR, natomiast od 2025 roku wzrasta do 10 EUR). Niestety jednak kolejka do kolejki jest zbyt długa i kręta, abyśmy się skusili na tą atrakcję. Oczywiście jest jeszcze jedna opcja: skorzystanie z "oślej taksówki". 
My pozostajemy na górze. Za nami Kościół Agios Ioannis z charakterystyczną beżową kopułą
 zbudowany pomiędzy 1537 a 1650 rokiem.
Idąc w kierunku Imerovigli i Firostefani po drodze mijamy choćby taki oto taras, który stanowi ciekawy punkt widokowy. Do Imerovigli - kolejnego miasteczka oddalonego od Firy około 3 km  niestety nie doszliśmy. 
Znakiem rozpoznawczym Imerovigli jest ogromna skała Skaros widoczna po lewej stronie zdjęcia. Na skałę, na której znajdują się ruiny weneckiego zamku można wejść wąską ścieżką. No cóż - my byliśmy już zbyt leniwi na taki dłuższy spacer. Najdalsze odwiedzone przez nas miejsce w Firze to
Three Bells of Fira - Kościół Trzech Dzwonów - jeden z najbardziej obfotografowanych kościołów na wyspie. Najlepszy widok zafundujecie sobie wdrapując się powyżej tego kościoła. 
Tam znajduje się punkt widokowy 
doskonały nie tylko na obserwowanie zachodu słońca,
ale także na pozowanie z kamiennymi gołąbkami.
Poza tym, co niezwykle ważne - punkt widokowy był prawie pusty, a trafiliśmy do niego podążając za znakami ze zdjęcia. 
Zakup biletów na autobus powrotny do portu promowego to ostatni poniesiony przez nas wydatek - 2,50 EUR za osobę. Pora więc na podsumowanie podstawowych kosztów naszej wycieczki: 

32,00/16 EUR euro prom
14,00 EUR taxi transfer Kreta
13,00 EUR na bilety komunikacji Santorini
13,50 EUR rejs w Akrotiri
___________________________________________
RAZEM: 72,50 EUR za osobę dorosłą
lub 56,50 EUR za młodzież z kartą ISIC.

Moim zdaniem - jak również zdaniem uczestników naszej wycieczki taka cena "rozwala system". Rzeczywiście dzień był dość męczący, ale na Santorini spędziliśmy zdecydowanie więcej czasu - w porównaniu do wycieczek oferowanych przez biura podróży w dużo wyższej cenie. Zwiedzaliśmy Santorini bez specjalnego pośpiechu, po swojemu - a to że musieliśmy korzystać z komunikacji publicznej nie było naprawdę żadnym utrudnieniem. To piękna wulkaniczna wyspa, na której w 2003 roku nakręcono kilka scen do filmu "Lara Croft Tomb Rider. Kolebka życia" z Angeliną Jolie. Zresztą to tutaj zakochali się w sobie Angelina Jolie i Brad Pitt. Na Santorini w 2005 roku brała ślub córka prezydenta Putina! Podobno, na dwa tygodnie cała przestrzeń lądowa i powietrzna musiała zostać zamknięta, co musiało pewnie kosztować fortunę! 

Mimo tłumów turystów wyspę Santorini warto odwiedzić, ale czy chciałabym spędzić tutaj cały urlop? No, nie! Niestety nie!... 

A Ty mój drogi czytelniku, powiedz: Nie chciałbyś pójść w nasze ślady i także - choćby jednodniowo - dać się Santorini zaczarować?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz