Strony

piątek, 1 października 2010

Jeśli zjeść, to tylko w Chacie Wędrowca

Ach! Dziś miało być coś o żarełku.
Żarełko (czytaj: gastronomia) w Ustrzykach Górnych naprawdę niewiele ma wspólnego z … no właśnie z czym? Jedliśmy w jakimś barze w centrum (o ile tam w ogóle jest jakieś centrum?!), ponieważ inne punkty zostały wyeliminowane, albo telefonicznie, albo dzięki poradom internautów (dzięki!). Zaznaczam, że na moją opinie składa się iloczyn opinii internautów z lekko empirycznymi doświadczeniami….
Bar w Ustrzykach – zestaw drwala, dużo jedzenia, bardzo tanio i….. bardzo tłusto (choć pierogi wyglądały nawet nieźle). Niestety (albo na szczęście!) drugiego dnia nie dało się tam zjeść. „Bo mamy taką imprezę rodzinną” – chyba jak pół tej miejscowości, pomyślałam, bo właśnie dlatego w Zajeździe Caryńskim już telefonicznie odmówiono mi konsumpcji.
Tak właśnie trafiliśmy do Chaty Wędrowca – słynnej już bieszczadzkiej restauracji w Wetlinie. To kawałek od nas, ale naprawdę warto. Oto stronka: http://chatawedrowca.pl/
Wchodzimy – fajny klimat, unosi się zapach domowego, owianego górskim zefirkiem i podgrzanego słońcem jedzenia. Już samo otoczenie, widoki z werandy, wystrój i ta cudowna atmosfera…. Ja naprawdę nie jestem w stanie tego opisać (szczególnie teraz kiedy zwijam się z głodu). Na forum www.gastronauci.pl napisali, że drogo, że się długo czeka, że kiepska obsługa…NIE ZGADZAM SIĘ!!! KATEGORYCZNIE PROTESTUJĘ!!!
Po pierwsze: drogo – nie! Jeśli patrzeć tylko na cenę, nie widząc dania, wielkości porcji, nie znając sposobu jego przyrządzenia, a wreszcie nie próbując tych pyszności – można mówić, że drogo. Ale to bzdura! Obiad naprawdę duży (tylko drugie danie) to wydatek od 14 zł (pierogi), nawet do 63 zł. („TALERZ KARCZMARZA co brzuchem drzwi wywarza). To co jedliśmy to TALERZ SZABO za całe 27 zeta. Do tego podpiwek i cola – cały obiad dla 2 osób to 72 złote. Chyba tragedii nie ma?! Był to placek ziemniaczany tarty z gulaszem (pikantny), do tego ogórki kiszone polane jakimś sosem (majonez, jogurt naturalny, czosnek i musztarda Dijon) – PYCHA!!!!
Po drugie: długo się czeka – nie! Wcale, a wcale nie! Restauracja ta uczestniczy w ruchy przeciwnym do FAST Food – zwanym Slow Food. Wszyscy zniewoleni przez tempo życia bronimy się przed brakiem czasu na wspólne posiłki, tęsknimy za rozkoszowaniem się smakiem. Poza tym , kiedy tylko weszliśmy dostaliśmy menu – w formie gazety. Dużej ulotki informacyjnej, zawierającej nie tylko menu, ale także historię powstania restauracji, ciekawe artykuły dotyczące ruchu Slow Food, opinie Makłowicza, Bikonta i innych znawców noża i widelca. W zasadzie menu jest tak ciekawe, że po zamówieniu obiadu i tak dalej czytaliśmy… … Rozkład kolejki leśnej, ważne telefony, itd.
Tutaj także wyczytaliśmy, że za potrawę Naleśnik GIGANT „Chata Wędrowca” otrzymała certyfikat Bieszczadzkiego Produktu Lokalnego. A naleśnik, który wcale nie wygląda jak naleśnik, bo jest smażony na głębokim tłuszczu sprzedawany jest tutaj z różnymi dodatkami – z twarogiem, z truskawkami, z jagodami. I naprawdę nie można traktować go jako deser – chyba, że pół porcji i to na pewno nie prosto po obiedzie.
Po trzecie: kiepska obsługa – nie! Pani kelnerka była bardzo miła, a że nie chciała sprzedać obiadu pół porcji.. Normalne! U nich na pół porcji sprzedaje się tylko naleśniki (co oczywiście zaznaczone jest w karcie). Na zdjęciu właśnie te pół porcji. Można płacić kartą (co w Bieszczadach stanowi nie lada wyczyn), na miejscu można kupić książki o Bieszczadach, stylowe anioły, artystyczną biżuterię, no i płyty wielu znanych bardów. Bardzo serdecznie pozdrawiam właścicieli i na pewno zjemy tam jeszcze nie raz.

1 komentarz:

  1. Mnie karmią pszenicą z cebulą (pycha), którą popijam oczyszczoną naftą(okrutny zapach, do smaku przywykłam) z dodatkiem orzecha sprowadzoną z Kaszub i przepysznym kiszonym barszczem krwiotwórczym.Ale dzięki temu jeszcze wegetuję.

    OdpowiedzUsuń