Strony

poniedziałek, 23 lutego 2015

Master, Kasztanek i inne słodkie atrakcje...

Tylicz - ski, a i owszem, ale to nie jedyny sposób na spędzanie wieczoru. Na wieczorne zjeżdżanie, ja wybrałam drugi tylicki stok...

Master Ski

To stok znajdujący się niemal w centrum Tylicza - oddalony od naszej kwatery około 800 metrów. Wszelkich szczegółów na temat trasy zjazdowej i cennika karnetów szukajcie na stronie
http://www.master-ski.pl/
Ja niestety troszkę spóźniłam się z relacją, bo na Mazowszu dziś prawie zastała nas wiosna. Jeśli zaś wierzyć zapisom na stronie to warunki na tylickim stoku nadal są bardzo dobre - pokrywa śnieżna 95 cm, śnieg naturalny ho ho ho!!!

Pewnie trudno Wam w to uwierzyć, ale ja ze swojej strony mogę opisać warunki, jakie były w drugiej połowie stycznia. Śniegu było tu w bród i szczerze mówiąc warunki narciarskie tutaj dalece przewyższały warunki na Tylicz-Ski. Na trasach Tylicz Ski było coraz więcej przetarć, ograniczono dośnieżanie, podczas kiedy Masterek był bielusieńki. Bardzo fajna szeroka trasa, może niezbyt długa, za to dobrze utrzymana. Wiele osób jeździ tu w ciągu dnia - ceny karnetów są zachęcające, a dopiero wieczorem jedzie na Tylicz-Ski. My zrobiliśmy odwrotnie. Stok spodobał się szczególnie Oskarowi.
Warto zaznaczyć, że obydwa ośrodki czynne są przez cały dzień. Stoki są oświetlone - a i na Master ski przywiezie nas także bezpłatny "ski-bus". Działa on jednak nie według rozkładu jazdy, ale na telefon. Wystarczy zadzwonić, jak po taksówkę (tel. 693 629 303). Brawo!!! Niestety Master-Ski posiada tylko orczyk (bardzo wygodny), ale już w najbliższym sezonie na ten szczyt zawiezie nas krzesełko. Z przyjemnością z niego skorzystamy.
W każdy wtorek od godziny 18:00 na terenie ośrodka Master-Ski organizowane jest ognisko z góralską kapelą. 
Kiełbaski i chlebek do nabycia w tutejszej karczmie....Pomysł zacny szczególnie dla tych, którzy do Tylicza przyjechali w mniejszej grupie niż nasza. 

Jaka pyszna sanna...

Ja, wraz ze swoją ekipą mieliśmy ognisko w nieco innym wydaniu. 
Otóż z pomocą naszych hamernikowych gospodarzy w poniedziałek wieczorem zorganizowaliśmy sobie kulig. Zdjęcia wykonane podczs jazdy niestety zostały ocenzurowane, ale uwierzcie na słowo - To była jazda bez trzymanki...
Koń zwany Kasztankiem zaciągnął naszą gromadkę wozem do lasu nieopodal Powroźnika, gdzie rozpaliliśmy ognisko. 
Prowiant, a szczególnie napitki zakupione w miejscowym sklepie utrzymały odpowiednią temperaturę naszych organizmów w ten zimowy wieczór:) 
Piknik na łonie natury w godzinach 18:30-21:00 to wydatek 250 złotych. 

Ale wkoło jest wesoło....

Kolejny wieczór spędziliśmy na snowtubingu. To sport poznany już przeze mnie w Ramzowej
W Tyliczu jednak - z uwagi na niewystarczającą na tym stoku ilość śniegu to była totalna wolna amerykanka. Dzieciakom strasznie się spodobało – no może znowu poza Oskarem. Zjechałam z nim jeden raz, ale jakoś nie złapaliśmy bakcyla. Zjazd z górki - totalnie poza moją kontrolą zakończył się zderzeniem ze skuterem (na szczęście w stanie spoczynku). Sama żałowałam, że zjeżdżamy bez kasków. Może za kilka dni śniegu spadnie tyle, że będzie tu tradycyjny tor dla takich opon. Wciągarka (wjazd za 2 zł) znajduje się przy Karczmie u Gogoca http://www.tylicznarty.com/
Kiedy czerwone nosy wróciły niemal prosto do łóżek, dorośli urządzali wieczorne granie. I tu królował poker.. choć i tradycyjne kalambury nie poszły w odstawkę. 
Ola właśnie pokazuje zwierzę z długą szyją - zwane ŻYRAFĄ
Tym razem Madzia dostała zadanie roku, polegające na pokazaniu przysłowia: "Jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził". Nawet we dwie nie dałyśmy rady. Zadanie nie do wykonania!!! Zachęcam więc i Was do spróbowania tego we własnym gronie....

Słodkiego, miłego życia...

Podczas tegorocznych ferii w Tyliczu spotkała mnie jeszcze jedna wyjątkowa niespodzianka. Otóż jedno popołudnie spędziliśmy w pobliskiej Muszynie.
Mój kolega niemal cudem zdobył bilety na mecz siatkarek. Gospodarze – Polski Cukier Muszynianka gościła Mistrzynie Polski grupę Chemik Police.
Same grand nazwiska polskiej siatkówki, takie jak: Anna Werblińska, Małgorzata Glinka, Agnieszka Bednarek-Kasza, siostra Agaty Mróz - Katarzyna Mróz i Aleksandra Jagiełło grająca jeszcze nie tak dawno właśnie w Muszyniance.
Z drugiej strony siatki Karolina Różycka, Sylwia Wojcieska, amerykanka Katie Carter, Paulina Maj, no i chwilami Ilona Gierak - była zawodniczka naszego rodowitego klubu Legionovia.
To właśnie dzięki Niej mogliśmy obejrzeć mecz na żywo prosto z pierwszych rzędów, za co jeszcze raz serdecznie dziękujemy. 
Popradzka fala to była dla nas atrakcja nie lada. I choć trzysetowy mecz dał przegraną Cukrowi, nasz smutek zasłodziliśmy lizakami rozdawanymi na trybunach. To się nazywa kultura kibicowania!!!! A jakże...

3 komentarze: