Strony

poniedziałek, 5 grudnia 2016

Kulinarne АБВ - czyli gastronomia w Białej i nie tylko

АБВ czyli trzy pierwsze litery bułgarskiego alfabetu pisanego cyrylicą (grażdanką) to w transliteracji bułgarskiej ABV. To troszkę tak, jakby u nas chcieć napisać ABC .... Tak więc tym razem startujemy z bułgarskim słowniczkiem kulinarnym. Swego czasu opublikowałam taki słowniczek na moim ulubionym forum bulgaricus.com 
http://bulgaricus.pl/forum/showthread.php?tid=165&page=2
Tam znajdziecie też wiele bułgarskich ciekawostek m. in. w temacie kulinariów.
Na śniadanie...
banica - bułka ze specjalnego ciasta z różnymi dodatkami, uwaga: bułki serowe są zazwyczaj słone,a nie słodkie jak w Polsce
łukanka - podsuszana i spłaszczona kiełbasa, troszkę podobna do salami, w środku kawałeczki mięsa wieprzowo-wołowe i przyprawy
szpek - półsucha  mocno przyprawiona wędlina bułgarska,
palacinka - naleśnik
Przystawki
szopska sałatka - nie traktujcie jej jako surówki, gdyż w Bułgarii podawana jest jako przystawka. Składniki: pomidory, ogórki, cebula, papryka opiekana, starty owczy ser; smakuje pysznie szczególnie polana octem winnym i oliwą (które zazwyczaj stoją na każdym stole)
owczarska sałatka - Składniki: pomidory, papryka czerwona lub zielona, jajko gotowane, szynka, oliwki, starty owczy ser.
czuszka biurek - panierowana smażona papryka nadziewana białym serem z przyprawami
sirene po shopski - biały ser bułgarski duszony w glinianym naczyniu z warzywami i jajkiem
sirene - biały ser owczy, krowi lub bawoli, o smaku zbliżonym do fety (tylko mniej słony); czasem podawane są frytki z tartym sirene na wierzchu
kaszkawał panirowany - bułgarski ser zółty (kaszkawał) panierowany i smażony na głębokim tłuszczu
podłuczeni tikwiczki - podsmażone plasterki cukinii w sosie czosnkowym
liuti czuszki - bardzo pikantne pepperoni, świeże lub marynowane
czesnakova pirljenka - cienki chlebek podobny do macy z czosnkiem, podawany na ciepło
caca - malutkie rybki panierowane i smażone w całości w głębokim tłuszczu; mają wielkość frytek i podobnie też smakują, serwowane często z cytryną
Zupy
tarator - zupa na zimno - chłodnik, sporządzony z ajranu i pokrojonych w drobną kostkę ogórków, koperku z mielonymi orzechami; bardzo orzeźwiające danie 
szkembe cziorba - zupa z flaków wołowych ze śmietaną lub mlekiem, podawana na słodko, do nich podawane są (w osobnych naczyniach) pikantna mielona papryczka z nasionami i czosnek w occie.
bob cziorba - zupa fasolowa z pomidorami i czasem ostrą papryką
topczeta - nasz rosołek zabielany, dość słony z klopskikami z mięsa mielonego
piljeszka - rosołek z drobnymi kawałkami kurczaka, łagodna zupa bez niespodzianek, także  z drobnymi klopsikami z mięsa mielonego
Potrawy jednogarnkowe
kawarma - bardzo smaczne danie, składające się z wieprzowiny i warzyw

kebapczeta - potrawa mięsna przyrządzana najczęściej z siekanej wieprzowiny, ostro przyprawiona pieprzem, cebulą, papryką;
musaka - zapiekanka przygotowana z warzyw i mięsa; z chrupiącą skórką na wierzchu z mleka i jajka
gjuwecz - danie mięsne, przyrządzane z mięsa i warzyw w specjalnym glinianym garnku
sacz- tradycyjne danie z grilowanych warzyw i mięsa (w zależności od rodzaju sacza) z dodatkiem sera, serwowane na żeliwnym gorącym półmisku
Kotlety, mięsne kawałki
sarmi - gołąbki przyrządzane z liści kapusty lub winogron
kebapcze  – mięsne wałki z dodatkiem czubricy, smażone na ruszcie z charakterystycznymi przypalonymi przekreśleniami, najczęściej w restauracjach cena podawana za sztukę
kiufte – to samo co kebapcze, ale formowane w okrągłe kotlety
piljeszki szapki - kawałki kurczaka, coś w rodzaju nuggetsów smażone na głębokim tłuszczu
żuljenki - paski piersi kurczaka obtoczone w płatkach cornflakes (kukurydzianych)
pilje z oriz - noga lub udko kurczaka z ryżem pomieszanym z warzywami (groszek, marchewka)
Napoje
kiselo mljako – kwaśne mleko, podawane schłodzone i znacznie słodsze niż polskie
ajran - rodzaj jogurtu - trochę jak polski jogurt naturalny, ale zawierający specjalne kultury bakterii; często pity z potrawami mięsnymi
boza – lekko sfermentowany słodkawo-kwaśny napój przygotowany z pszenicy
rakija – ciężki napój alkoholowy zbliżony w smaku do brandy lub bimbru, otrzymywany przez destylację przefermentowanych owoców np. winogron (grozdowa), moreli (kasijewa), czy fig (smokinova).
Przyprawy
lutenica  – pasta paprykowo-pomidorowa ze znaczną przewagą papryki
urnebes – pasta serowa z dodatkiem papryki i czasem innych warzyw traktowana jako sałatka lub nadzienie i dodatek do potraw mięsnych
czubrica - przyprawa z cząbru górskiego występująca w dwóch odmianach: czerwona do pieczywa, pizzy, makaronu i zielona do mięs. 

Bułgarska kuchnia zdobyła nasze serca już dawno. I tak jak Rawda ma swoją Czuczurę, Primorsko swoje Tiki, tak i Biała kartę w gastronomicznej historii mieć musi. Wiecie już co z czym się je, zatem przejdźmy teraz do szczegółowych opisów restauracji w Białej i okolicy. Na razie trochę chronologii:

Starata Czeszma - Byala

Nasze kulinarne eksploracje zaczynamy od obiadu pierwszego dnia pobytu w restauracji Starata Czeszma. Wszystkie drogi w Białej prowadzą właśnie do niej - całe miasto pełne jest drogowskazów.
Rok powstania restauracji (1921) oraz położenie knajpki w głębokim wąwozie, w dodatku przy źródle wody o bogatych właściwościach pozwoliło jej właścicielom uzyskać dotację na rewitalizację obiektu z funduszy unijnych. Drugą taką dotację otrzymała także słynna restauracja rybna Czajka, o której napiszę w dalszej kolejności.
Restauracja Starata Czeszma znajduje się przy ulicy Ivan Kalchev w dość opustoszałej okolicy, rzekłabym nawet, że z dala od centrum miasta.

Pierwsze wrażenie, jakie sprawia nie zachęca nas do wejścia. Pusto tu jakoś - obsługa sennie siedzi przy barze, ale może wszystko to z racji godziny 15;00, która wbrew pozorom w Bułgarii wcale porą obiadową nie jest. Oto kilka pozycji z menu, które znalazły się na naszym stole: 

  • Sałatka szopska 4,29 lv
  • Piljeszki chapki 6,29 lv
  • Kaszkawał panierowany 6,29 lv
  • Prżeni kartofi  czyli frytki 2,69 lv (niestety marne)
  • Czesnowa prljenka 2,19 lv
  • Czesnow sos 0,79 lv
  • Świńsko kebapcze 1,79 lv
  • Nalivana bira (Zagorka) 2,19 lv

To tutaj kilka dni później organizuję spotkanie bulgaricusów.
Marek i Buddy, Myszabe, Wolfer i Dawigs - czyli Bulgaricusy na bułgarskiej ziemi
Spotkanie obfitowało w nasze bułgarskie opowieści, ale także i gruzińskie wspomnienia Marka i Iwonki zakrapiane czaczą, której to proszę nie mylić z cacą. Czacza bowiem to pamiątka z podróży do Gruzji, która jest dość mocnym 40-50% winiakiem.
Podsumowując Staratą Czeszmę - cenowo ok, smakowo także (poza frytkami), jednak porcje mniejsze niż u konkurencji i obsługa dogadująca się po polsku - wcale, rosyjsku - wcale, angielsku  - trochę. Aha, na plus zasługuje jeszcze plac zabaw dla dzieci, ale i muzyka grana na żywo w czwartki, piątki i soboty wieczorem (za dodatkową kwotą doliczoną do rachunku po 1 lv od osoby).
Kolejny dzień - 12 sierpnia 2016 r. przynosi nam o dziwo, dość wietrzną i pochmurną pogodę, zatem wyjedziemy do Obzoru. Tutaj nie mam wątpliwości gdzie zjeść, bo choć restauracji bez liku ja  muszę znaleźć tę właściwą:

Barba - Obzor

Restauracja Barba znajduje się pod adresem: Obzor ul. Kniaz Boris 5 i aby do niej dojść należy z ulicy 3 Mart skręcić w ulicę Kozyak od której po kilkudziesięciu metrach odchodzi mała uliczka Kniaz Boris. 
 
Na zewnątrz wszystkie miejsca zajęte - mimo że właśnie zbliża się 15:00. Obsługa z dużym zainteresowaniem szuka dla nas miejsca. Na szczęście w środku są wolne stoliki. Nieźle wieje i jest zimno, więc jesteśmy zadowoleni, choć właścicielka nawet już po złożeniu zamówienia znajduje nam stoliki na zewnątrz. Nie korzystamy z zamiany. Tu jest cieplej....To jest właśnie Bułgaria jaką znam i cenię... Zamawiamy dla naszej trójki: specjalność Barba, Wrzeciono plus napoje - oj dużo, dużo (nie napoi oczywiście). Porcje są nader uczciwe, jedzenie smaczne, karta bardzo bogata, menu w języku polskim, obsługa wyśmienita!!!
 
Specjalność Barba w cenie 16 lv - trzy polędwiczki z kurczaka w panierce, sznycel z wołowiny, trzy plastry boczku, ziemniaki, frytki, rząd pomidorów, rząd ogórków, kapusta biała.
Wrzeciono w cenie 10,50 lv - rolada z polędwicy wołowej zawinięta z serem, pieczarkami, ogórkiem konserwowym i szynką w środku opanierowana w jajku i podana na grzance francuskiej. Do tego frytki, rząd pomidorów, rząd ogórków i biała kapusta. 
Duża nalewana zagorka kosztuje 2,40 lv, mała 1,80 lv, woda mineralna 1,20 lv. 
Pysznie, tanio i dużo. W sumie za trzy osoby najedzone na full płacimy 31,90 lv. 
 
Restauracja Barba w Obzorze wg mnie zasługuje na 5 z plusem.
13 sierpnia 2016 roku to kolejna wycieczka - tym razem wracają smaczne wspomnienia z naszego pierwszego wyjazdu do Bułgarii. Zmysł smaku wiedzie nas tym razem do Rawdy. Mamy tam dobre 50 kilometrów, a jednak dalej pogoda sprzyja takim wycieczkom. Szczególnie, że w Rawdzie właśnie jest jeden z moich bulgaricusowych kolegów Aekzal. I tak oto lądujemy w Czuczurze. 

Chuchura - Ravda

Razem z ekipą Aekzala docieramy na obiad do Chuchury. Nie musiałam przypominać synowi o jego ulubionym daniu - żuljenkach. 
 
Mamy do Chuchury sentyment - zaspokoiła nasze gusta smakowe już dawno, bo to właśnie od tej restauracji zaczynaliśmy swoje przygody kulinarne z Bułgarią. Menu w języku polskim, nawet kelnerki dogadują się z nami po polsku. 
Wracamy tam trochę jak do siebie - mało tego mam nieodparte wrażenie, że pamięta nas nawet kelnerka. Zaczynamy wyliczankę:
Żulienki raz, 
piljeszkowy sacz dwa, 
szopska trzy....i zagorka z grenadiną. Nigdzie w Bułgarii nie dają piwa z sokiem malinowym, tylko w Czuczurze znaleźli na to sposób. A dla mnie to wyjątkowe - ja nie lubię samego piwa, chyba że te owocowe (niestety nie widzę już w sklepach Kamenitzy fresh, która w ubiegłych latach była z owocami leśnymi, cytrynowa, grejpfrutowa - teraz tylko Pirinsko lemon Radler i to w knajpach raczej brak). Obiad w Chuchurze kosztuje nas 37,80 lv: 

  • woda gaz 1 lv, 
  • grenadina 0,50 lv, 
  • zagorka mała 330 ml 1,80 lv, 
  • zagorka duża 500 ml 2,20, 
  • żuljenki 6,90 lv, 
  • frytki 2,70 lv,
  • sacz piljeszkowy 17,50 lv, 
  • szopska 4,20 lv. 

Oczywiście Oskar połowę żulienek zabiera na wynos.
Może dość już tych wojaży, czas coś zjeść na miejscu - w Białej.

Difanakis - Byala

14 sierpnia 2016 roku lądujemy na obiedzie w końcu w Białej i to nieopodal naszego miejsca noclegowego. Ta niepozorna restauracja Difanakis znajduje się przy ulicy Zdrawko Bombov 10. Trafiamy tam tuż przed godziną 16:00 i bistro wydaje się być zamknięte. Po chwili pojawia się jednak kobieta, która widząc naszą dużą grupę otwiera knajpkę. Jest bardzo czysto i schludnie.
Jesteśmy jedynymi gośćmi, choć wczoraj wieczorem było tu pełno gości, a cała ulica przy restauracji zastawiona była luksusowymi autami na bułgarskich tablicach rejestracyjnych. Zamówienie jest duże - wchodzimy w 4 rodziny, a pani jest tylko sama. Przygotowuje potrawy na naszych oczach - mamy więc pewność co do ich świeżości. Porcje nie są zbyt duże, a i ceny przy tym wygórowane. Choć muszę przyznać z przyjemnością patrzyłam na pracę obsługującej nas Bułgarki, która musiała być: kucharką, pomocą kucharza i kelnerką w jednym.
Niestety odbiło się to na czasie oczekiwania na posiłek.

Kilka przykładowych cen: 

  • szopska 5,00 lv, 
  • pilje filje 5,00 lv, 
  • kebapcze 1,20 lv, 
  • czesnow sos 1 lv, 
  • zagorka 2,00 lv 
  • nestee 2,20 lv. 

Miejsce słynie podobno ze smacznych ryb ze świeżego połowu. Niestety nikt z nas nie spróbował tego dnia ryb.
Na duży plus zasługuje wystrój i atmosfera restauracji.

Kosharata - Byala

To jedna w wielu knajp wzdłuż Czernomorki (nr 32) ale dla nas absolutny number one. Pierwszy raz trafiliśmy do Kosharata 15 sierpnia 2016 roku i nie był to raz ostatni. Wracaliśmy do Kosharaty praktycznie co drugi dzień i nawet teraz, aż leci mi ślinka na myśl o tej knajpce. 
Zawsze byliśmy na obiedzie około 15:00 i nie było problemu z wolnym stolikiem. Byala generalnie nie jest zatłoczona, dlatego też i w restauracjach o miejsce nie trudno.
Znowu popijając tym razem Shumensko cierpliwie czekamy na zamówienie (duże Szumensko - 2,00 lv, małe 1,70 lv).
Wracaliśmy tam kilkakrotnie, obsługa bardzo miła, dania wyśmienite i ceny na każdą kieszeń. Pizza wypiekana w piecu absolutnie pobiła wszystkie jedzone przez nas wcześniej. Oczywiście nikt z nas dorosłych nie stawia w Bułgarii na pizzę, ale dla dzieci to znakomite danie (duża pizza Margerita 8,50 lv, inne 10 lv- rozmiarem raczej dla dwóch osób)
Kilka cen z Kosharata: 
  • piljeszki szapki w cornflakes 5,50 lv, frytki 3,00 lv, 
  • prżeni tykwiczki (smażona cukinia bez panierki) z sosem czosnkowym 5,50 lv, 
  • piljeszko filje panirovanyj (kotlet z piersi panierowany z pietruszką) - 6,50 lv, 
  • szopska 450 g -4,50 lv, 
Mehandżijski piljeszki - szaszłyk z kurczaka podany z prljenką 14 lv
Zapiekane ziemniaki z boczkiem i kaszkawałem - 7,50 lv.
Obiad z napojami dla naszej trójki w Kosharacie to był zazwyczaj wydatek rzędu 30 lv. Tak więc w naprawdę niskiej cenie dostawaliśmy bardzo wysoką jakość.
Któregoś dnia zamówiłam danie polecone mi przez kolegę z forum czyli kurczaka w sosie serowo-brokułowym. Choć cena wynosi 10,20 lewa za 400 gram - danie jest pyszne!!! Podane również w glinianym naczyniu i bardzo syte.
Sacz mieszany - cena 28 lewa za 750 g. 
Szkoda, że na zdjęciu nie słychać jak sacz skwierczy. Magda Gessler z pewnością nie miałaby się do czego przyczepić. Któregoś dnia próbowaliśmy wejść na obiad do

Vodenicata - Byala

To także knajpka na Czernomorce, pod numerem 36 - właściwie kilka numerów dalej niż Kosharata idąc w stronę morza. Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że nie zostaliśmy tam na obiedzie. No cóż mimo regionalnego wystroju, zdecydowanie odstraszyły nas ceny...
Jeśli już jesteśmy na Czarnomorce to wspomnę koniecznie o 

Banice

Baniczki to nasza ulubiona przekąska, a sprzedawana jest w tzw. baniczarniach czyli małych piekarniach. Banice to bułki wykonane z ciasta listkowego. Sprzedawane są w Byalej w dwóch miejscach, i to obydwu na Czernomorce. Idąc z centrum miasta z góry na dół tak mniej więcej w połowie ulicy po prawej stronie, tuż przed Restauracją Kosharata jest moim zdaniem ta lepsza - własnego wypieku. Pani sprzedawczyni świetnie rozumie polski język, gdyż była kilka razy w Polsce. Pychotka - najlepsze strudel z jabłkiem. Niestety trzeba pamiętać, że te serowe zazwyczaj są słone. To wydatek rzędu 1,00-1,20 lv za sztukę.
Druga baniczarnia jest po lewej stronie kawałek niżej - wydaje mi się że też są to banice własnej produkcji. Raz miałam niedopieczone, dlatego polecam tę koło Kosharata.
Podczas naszego pobytu jeszcze jedną restaurację odwiedziliśmy dwukrotnie. To

Koraba - Byala

Restauracja znajduje się blisko Walmaru - na skrzyżowaniu przy cerkwi z ulicą Ivan Kalchev - pod adresem Stara Planina 1. Postanowiliśmy tu wstąpić 16 sierpnia 2016 roku w drodze powrotnej z wycieczki z Warny. Dostajemy menu
Jedzenie smaczne, dostaliśmy tu nawet frytki domowej roboty, kawarma piljeszkowa także przednia, ale szopska z nieschłodzonych warzyw i z natką pietruszki już mnie nie przekonuje.
Przedstawię Wam kilka przykładowych cen:
  • kaszkawał panierowany 5,50 lv
  • frytki 2,50 lv
  • omlet asorti 5,00 lv
  • szopska 4,50 lv
  • piljeszka kavarma 7,50 lv
  • piwo 500 ml 1,80 lv
  • Coca-cola 1,50 lv
A oto danie wraz z rachunkiem
Chrupkawi piljeszki 5,50 lv a do tego prżeni kartofi - czyli frytki 2,50 lv

Jest jeszcze jedna znana restauracja w bliskich okolicach Białej.
Pri Pancho - Goritza

O ile wspomniana wyżej restauracja w Rawdzie wymaga całodziennej wyprawy, o tyle Goritza to wioska znajdująca się tuż przed Byalą. Bez zarywania całego dnia śmiało dojedziecie tam samochodem, czy choćby taksówką. My do Pri Pancho wybraliśmy się z naszym gospodarzem Valentinem. To On zawiózł, a następnie odebrał nas z Goritzy. Mamy tam 10 minut jazdy samochodem. Dzięki instrukcjom koleżanki z forum bulgaricus.com  jemy tam co trzeba i jak trzeba. Knajpa rzeczywiście z zewnątrz jest niezbyt zachęcająca. 
Bardzo trudno odczytać nazwę restauracji wykonaną z kijkowych liter
Kiedy wchodzimy do środka, każde następne pomieszczenie, ogród, patio - jest coraz lepiej. 

Łazienka czysta i bardzo ładna - chyba w żadnej knajpie w Białej takiej nie było. Kiedy wchodzimy do restauracji w witrynach szklanych - w podgrzewaczach wyłożone są dania. 
A na czarnej tablicy kredą wypisane takie menu dnia.

Ponoć dania z tablicy to gwarancja świeżości. Do wyboru mamy i dania wegetariańskie i królika, drób. Jagnięciny nie ma. Oprócz tego normalnie funkcjonuje karta dań. Zamawiamy więc: Pomidory bjurek 3,80, kartofljeno kjufte 1,60, kamenitza fresh 2,0 (hurra!!!), kamenitza 2,0 lv, Coca-cola 0,5 l-2 l, bob jachnia 2,80, piljeszka kavarma 5,0, pilje z oriz 4,30 lv, sos czosnkowy 1,00, naleśnik z lodami 2,50 lv. Bardzo smaczne jedzenie, porcje odpowiednie. 
Niestety wszystko podane lekko chłodne, gdyby było gorące smakowałoby pewnie wyśmienicie. Ja poprosiłam o podgrzanie kurczaka z ryżem i danie wróciło wówczas gorące, tylko tak naprawdę trzeba byłoby 11 talerzy podgrzać od nowa. Ja zamawiam sobie naleśnika.
Dwaj kelnerzy lekko zakręcili się przy sporządzaniu rachunków, ale dało się to wyjaśnić (zamienili po jednej pozycji między czterema rachunkami). Kiedy wychodziliśmy powiedziałam, kelnerowi że było wkusno, ili chołodno. A on na to: ale przecież uśmiechałem się....Pocieszyłam chłopaka, że on to gorący, ale jedzenie nie...
Valentin odbiera nas z Pri pancho po telefonie. Okazuje się że zna właściciela restauracji. Opowiada nam, że budują teraz nową knajpę w Białej i w przyszłym roku już nie trzeba będzie jechać do Goritzy, żeby posmakować Pri pancho...
Tak właśnie skończyła się nasza tegoroczna kulinarna przygoda z Bułgarią. 
Pozostało nam jedynie wspomnienie, smak i zapach czubricy - tym razem pochodzący z mojej własnej kuchni, bo to przyprawa, która rok w rok jest dla nas najlepszą pamiątką z Bułgarii.
Palące słońce, ciepłe morze i gorący piasek. Wymieniłam właśnie podstawowe atrybuty Bułgarii....choć znalazłoby się pewnie jeszcze wiele innych. Każdy w Bułgarii znajduje to swoje "coś" i albo będzie to miłość od pierwszego wejrzenia pielęgnowana rok w rok....albo skucha i nigdy więcej do Bułgarii nie wróci.
Jeszcze zagubiony rozdział o plażach w Białej:
Plaże w Bułgarii są raczej piaszczyste i mają swój urok - co ważne mogą kojarzyć się z polskimi. Nie ukrywam, że trudno na Wybrzeżu Morza Czarnego szukać plaż aż tak szerokich, jak choćby ta w Świnoujściu, ale np. już plaża w Mielnie mogłaby się nieźle powstydzić. Co najważniejsze - bułgarskie wybrzeże Morza Czarnego jest na tyle długie, że nie będzie problemu ze znalezieniem wolnego miejsca i nie ma też zjawiska parawaningu.Zazwyczaj do wyboru mamy płatne parasole, gdzie za 5-6 lewa fundujemy sobie porządny kawał cienia, albo też strefy plaż, gdzie można rozłożyć się z własnym parasolem. O tym, że możecie zabrać go ze sobą z Polski pisałam już tutaj
Możecie ten parasol zakupić na miejscu za ok.12 lewa, niemniej jednak będzie on znacznie mniejszych rozmiarów i przy większym wietrze zniszczy się. Nasze sprawdzone rozwiązanie to parasol płatny na plaży kupowany na dwie rodziny. Nigdy nie jest tak, że osiem osób non-stop leży w cieniu. Zazwyczaj znajdzie się chętny do kąpieli wodnych, inny siedzi na brzegu, ktoś gra w piłkę, ktoś chce się opalać. 
I przy okazji nasz kolejny patent - na plażę zabieramy cienkie ręczniki sportowe z mikrofibry (zabierają bardzo mało miejsca w walizce, no i w torbie plażowej również, a do tego szybko schną). Sprzedam Wam jeszcze jedno ciekawe rozwiązanie. Otóż my na plaży nie leżymy na ręcznikach. Jedni mają prześcieradło, inni obrus - my tam mamy zasłonkę. Jak zwał tak zwał. Prawda jest taka, że to kawałek bawełnianego materiału, który także szybko wyschnie, nie wchodzi w jego strukturę piasek, a i znowu nie zajmie miejsca w torbie plażowej. Taki oto dekalog bułgarskiego plażowicza :) Nawiązując do torby plażowej - na plażę idzie z nami także torba termiczna (zwykła, srebrna kupowana w markecie przy mrożonkach). W szczelnie zamkniętej srebrnej torbie zimne napitki kupione w drodze na plażę świetnie utrzymują swoją temperaturę znacznie dłużej. 
W ten oto prosty sposób zamiast pisać o plaży w Białej przedstawiłam Wam mój dekalog plażowicza. Wracamy więc z tematem do Białej...

Plaża Centralna

Najlepsza droga z Walmaru na plażę prowadzi jak zwykle w dół ulicy, przez wąwóz i nowy most, aż do Czernomorki. Alternatywna droga prowadzi także ulicą Zdrawko Bombow do samego dołu i przy hotelu Moskoiani trzeba skręcić w lewo i tą drogą iść cały czas prosto. Mijając skrzyżowanie gdzie skręcając w prawo nowym mostem zejdziecie do Czernomorki tym razem pójdźcie prosto, aż do końca widocznych na poniższym zdjęciu hoteli.
Wybór tej drogi równa się z zejściem na plażę po betonowych schodach - tuż przy Biełym Nosie. Tak właśnie nazywa się charakterystyczny biały przylądek na plaży. 

Myślę, że odległość wyjdzie taka sama. My jednak najczęściej wybieraliśmy drogę przez miasto, a to z powodu chęci zakupu po drodze plażowego prowiantu: owoców i obowiązkowo baniczek.

Plaża niezbyt może szeroka, ale za to niezwykle urodziwa. Kojarzyć się może z plażą w Jastrzębiej Górze. Główna miejska plaża w Białej to piękny klif stanowiący fragment rezerwatu Bielite Skali. 
Jak sama nazwa wskazuje ten klif to po prostu biała skała, odznaczająca się szczególnymi włciwościami leczniczymi...ale o tym za chwilę. Rzadkie wapienie mają kolor jasnoszary i odznaczają się dużą zawartością gliny.
Plaża Centralna nie jest nawet zbyt zatłoczona i właściwie to pierwsze miejsce na bułgarskim wybrzeżu, gdzie nie płaciliśmy za parasole. Biała jest dość dzika, co dało się odczuć także na plaży - właściwie większość miejsca pozostawiona jest dla indywidualnych turystów wyposażonych we własne parasole. 
Oczywiście im bliżej Obzoru tych parasoli płatnych jest więcej, ale i tak nie tyle aby nie znaleźć miejsca do rozłożenia własnego. 
Zbliżając się w kierunku przeciwnym niż widoczny na zdjęciu dojdziemy, mijając po drodze ślady plażowej cywilizacji, tj. boisko do piłki plażowej, prysznic na plaży, prosto do plażowej atrakcji, jaką jest zjeżdżalnia.
Cennik stojący na plaży wręcz zachęca do skorzystania z "wodnej pojezdki": 1 zjazd za 1 leva, 30 minut za 5 leva lub 1 godzina za 8 leva. Dzieciaki wspinają się po betonowych schodach, 
a my możemy popatrzeć na plażę z góry.
Sami widzicie, że leżaki i parasole czekają na chętnych, którzy za 5 leva mogą sobie poleżeć  w cieniu. W sumie chętnych brak, a to także z powodu cienia, który naturalnie daje klif, ale to dopiero w okolicach godziny 15:00. 

Plaża Karadere

To druga poznana przez nas plaża w Białej, a właściwie w jej okolicach. Znajduje się ona na wjeździe do Białej od strony Warny. Na piechotę dojście niestety w pełnym słońcu niemal graniczy z cudem. Tak więc we czwartek - 18 sierpnia 2016 roku na godzinę 11:00 jedziemy tam z naszym gospodarzem. Walentin ładuje nas w swojego niebieskiego WV transportera i uradowani zaczynamy wycieczkę. Kiedy otwiera tylne drzwi okazuje się, że kanapy są wyjęte - siadamy na trzech skrzynkach po piwie i siedziskach zrobionych pod samą tylną szybą. Walentin mówi, że to jeep safari - kiedy ruszamy po wyboistej drodze dzieciaki krzyczą z zachwytu. Ubaw mamy po pachy, po lewej stronie kłaniają się słoneczniki, a po prawej winnice. 

Oto Bułgaria jakiej nie znamy...Droga jest siwa i wysuszona od braku wody, pola puste, okolica sprawia wrażenie opuszczonej....
Dzika Bułgaria. Dróg do Karadere jest wiele, w tą stronę jedziemy koło studni, kierując się na lewo jest nieco łagodniej, zajeżdżamy na parking od prawej strony, wracamy kierując się w drogę po lewej stronie. Nie sposób tutaj nie trafić.... Bo wszystkie drogi prowadzą na urokliwą Karadere. Dokładnie droga rozpoczyna się od tej studni, znajdującej się trochę powyżej Walmaru - na przedłużeniu ulicy Ivan Kalchev.
 
Dojeżdżamy na parking. Stoi tu max. 10 samochodów.  
Toi-toi przy parkingu zamknięty na kłódkę. 
Śmieci należy zabrać ze sobą - koszy tutaj także nie ma. 
Karadere to swoisty pomnik przyrody pochodzący z pogranicza ery Paleogenu i Kredy. Można by rzec, że to bułgarski odpowiednik klifów w Dover. Podobno to jedno z czterech miejsc na świecie, w którym znaleźć można ślady gigantycznego kosmicznego kataklizmu, który doprowadził do końca ery dinozaurów, a narodzin i dalszego rozwoju ssaków.
Nie ma tu prądu i żadnej komercji, a i tak chętnych do biwakowania wielu. Bez trudu znajdziemy miejsce na plażing. Po zejściu z parkingu udaliśmy się w lewą stronę. Wejście do morza kamieniste, ale za chwilę jest już piasek, ale i głęboko do pasa. Woda nie jest wcale taka klarowna. Przed nami Karadere w całej swojej krasie...
Miejscowi nazywają to miejsce Biała Rjeka i chronią od cywilizacji jak oka w głowie. Mówią, że to ostatnie tak dzikie miejsce na wybrzeżu Morza Czarnego, gdzie posłuchać można śpiewu rzadkich gatunków ptaków i znaleźć rośliny chronione. Kilka lat temu zamarzył sobie tutaj wybudowanie eko-kompleksu znany brytyjski architekt Norman Foster. Liczne protesty powstrzymały jednak działania projektowe. Więcej szczegółów wyczytacie tutaj. To na prawdę przerażające, że gdyby nie protesty ekologów, mogłaby tam powstać kolejna turystyczna twierdza. Idziemy na spacer w kierunku Białej - widać piękne skały. Obozowicze organizują swoje miejsca w naturalny sposób.
To Bielite skali - przejdziemy za widoczną skałę - może już zobaczymy Białą, za ta skałą znowu uroczy Bieli nos - tym razem jednak z drugiej strony. 
Coś nam znikli nasi panowie - poszli daleko, daleko - wzięli maski mając w planach nurkowanie. Im bliżej skał tym woda jest klarowniejsza, aczkolwiek snowrekling tutaj nie jest ciekawy. Dno okazało się ładne, muszle, zieleninka, kamienie, ale rybek niewiele.
Panowie powędrowali więc dalej - niestety bez aparatu, ale powędrowali aż do miejsca, gdzie znajduje się pustelnia. Po drewnianej drabinie wspina się aż na sam szczyt skały, gdzie zamieszkał. Podczas porannego joggingu Radek dotarł do jego obozowiska. Na górze wygląda ono tak. Czyżby panowie zapragnęli życia w samotności???? Ależ skąd.... znaleźli się po kilku chwilach, tylko widać ich jakoś z daleka nie było... Panowie postanowili spróbować leczniczych właściwości glinki. Wypływająca ze skał woda w połączeniu z pyłem skalnym stworzyła naturalny kosmetyk. Po zaschnięciu należy go spłukać wodą morską. Rzeczywiście ciało po takim zabiegu długo utrzymywało gładkość.  Po wdrapaniu się na parking fundujemy sobie zbiorowe zdjęcie - dzięki uprzejmości Andrzeja i Iwonki, która to zdjęcie zrobiła na fotce jesteśmy w naszym żelaznym składzie - z Tomkami to już szósty raz w Bułgarii, a z Dzikami - czwarty i pewnie nie ostatni. Na dziś już kończymy, wszak bolid już po nas jedzie...
Edit: Wielkie przeprosiny za brak zdjęć w poście - zdjęcia były zmniejszane dla celów bloga poprzez platformę internetową, która została zlikwidowana.

1 komentarz:

  1. Mi też ślinka leci na wspomnienie jedzonka w Kosharacie - to również była nasza "ulubiona" knajpka w Byala :) Nawet chyba mamy zdjęcie przy tym samym stoliku co Wy :) Byliśmy w pierwszej połowie lipca 2016 :)

    OdpowiedzUsuń