Strony

niedziela, 20 stycznia 2019

Meteory czyli sam środek nieba

Zapewne Meteory kojarzą się Wam prędzej z gwiazdozbiorem, niźli z klasztorem, ale prawda jest taka, że i jedno, i drugie bliskie jest gwiazd. Tytuł mojego posta to dosłowne tłumaczenie z języka greckiego słowa "meteoros" co oznacza "środek nieba" albo "zawieszone w powietrzu". Zatem Meteory to po prostu zawieszone wysoko na skałach klasztory. Ten cud architektoniczno-przyrodniczy wpisany został na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Ruszamy więc na ich zwiedzanie i choć wszystkich klasztorów jest 24 (znaczna część popadających w ruinę), czynnych jest jedynie sześć. Wstęp do każdego Monastyru kosztuje 3 EUR. Tak więc o 9:30 odjeżdżamy z parkingu hotelowego w Kalampace i kierujemy się do Kastraki, zgodnie z drogowskazami "Meteora". Naszym pierwszym punktem będzie 

St Nicholas Anapafsas - Klasztor św. Mikołaja Odpoczywającego 

Nie wiadomo czy nazwa ta pochodzi od imienia założyciela klasztoru Anapafsasa, czy z dosłownego tłumaczenia tego słowa jako "miejsce odpoczynku". Ten najmniejszy z działających monastyrów otwiera szlak Meteorów od strony Kastraki. Z samej wioski Kastraki dzieli go niedługi spacer, a dojazd z Kalambaki zajmuje nam niespełna kwadrans. 
Droga jest kręta, a niezwykłe pejzaże dziwnych formacji skalnych, są dla nas świetnym początkiem naszej dzisiejszej wycieczki.

Zatrzymujemy się na bezpłatnym parkingu usytuowanym na wprost wejścia na szczyt monastyru.
Klasztor otwarty jest codziennie (poza piątkiem) w godzinach 9:00-16:00, zaś w niedzielę godzinach 9:30-16:00. 

Wejście do klasztoru odbywa się po kamiennych schodach, ale równolegle do nich prowadzi podjazd.
 
Niestety właściwa wspinaczka na skałę Świętego Mikołaja to już tylko schody, choć trzeba się cieszyć, że nie są to tradycyjne drabiny i siatka, tak jak to wyglądało wieki temu. Wznoszenie się mnichów trwało długo ze względu na wysokość skały, pewnie dlatego później mnisi wykuli schody w skale. Współcześnie funkcjonuje tu podnośnik elektryczny na ciężkie towary.
Sama 80 metrowa powierzchnia skały nie pozwalała na wybudowanie tutaj rozłożystego parterowego klasztoru, 
stąd budowla musiała piąć się w górę i w ten sposób na niskiej podstawie, wybudowano aż trzy kondygnacje.
(foto: Arek)
Ze schodów tarasowych prowadzących na skałę możemy podziwiać widok na okolicę,

ale także na drogę, którą przyjechaliśmy. Na skale znajdują się też ruiny innego klasztoru,
ale także, dzięki zoomowi Arka dostrzegamy wspinacza.
Zanim powstały klasztory mnisi szukając miejsca na modlitwę i wyciszenie wspinali się do wysoko położonych jaskiń, w których potrafili zostać nawet na kilka dni. 
Patrząc na historię klasztoru powstał on prawdopodobnie na początku XIV wieku, a w 1900 roku został opuszczony. W pierwszych latach II wojny światowej został uszkodzony przez niemieckie bomby. Na początku lat sześćdziesiątych XX wieku rozpoczęto renowację klasztoru Św. Mikołaja Odpoczywającego. Do 1982 r. mieszkał tam ojciec Palamas. Kiedy został zmuszony do odejścia, klasztor został zamknięty na najbliższe 15 lat. Klasztor zaczął działać ponownie w 1997 roku. Współcześnie żyje tutaj tylko jeden mnich, arcybiskup archimandryta Polykarpos Venetis.
My wchodzimy tylko na pierwsze piętro, gdzie znajduje się maleńka kaplica św. Antoniego z malowidłami z XIV w.
(foto: Arek)
oraz Stara Krypta i Tajna szkoła, w której w dawnych czasach przechowywano kodeksy klasztorne i relikwie.
To dopiero na następnym piętrze - już płatnym znajduje się katolikon (kościół) św. Mikołaja z freskami z XIV wieku. Freski pochodzą z 1527 roku i autorem ich jest słynny malarz z Krety, Teofanesa Strelitzasa, Dekoracja katolickiego klasztoru św. Mikołaja Anapafsasa jest pierwszą pracą opatrzoną podpisem tego wielkiego artysty, który był przywódcą szkoły kreteńskiej. Najciekawsze znajdujące się tutaj freski to Dzień Sądu Ostatecznego, Jonasz w paszczy wieloryba czy Adam nadający nazwy zwierzętom. 
Na zwiedzanie pierwszego klasztoru poświęciliśmy około pół godziny i o 10:15 przejeżdżamy do kolejnego punktu, jakim jest

Klasztor Świętej Barbary - Roussanou

Dojazd zajmuje nam dosłownie 10 minut i tym razem zatrzymujemy się wzdłuż drogi. Tym razem znowu mówi się, że nazwa klasztoru pochodzi od imienia ascety Roussanosa, żyjącego niegdyś na skale. Druga teoria jednak mówi, że nazwa ma upamiętniać budowniczych klasztoru - dwóch mnichów ruskich.
Ten żeński monastyr czynny jest codziennie, poza środami w godzinach 9:00-17:00 - w środy nieczynny. 
Po schodach wspinamy się na górę,
 
aż dochodzimy do widocznych, za zamkniętą furtą ogrodów klasztornych. 
Według stanu na 2008 rok w klasztorze przebywa 14 kobiet.
Powoli widać wejście do budynku tego zamieszkiwanego wyłącznie przez kobiety klasztoru,
i nie mam tu na myśli tej zwisającej drabiny, 
ale to czym daje się zapamiętać ten klasztor - charakterystyczny mostek prowadzący do wejścia do klasztoru. 
Tuż za mostkiem, a jeszcze przed płatnym wejściem znajduje się pierwszy punkt widokowy.
 
Wnętrze klasztoru, tuż przy kasie.
Zaraz przy wejściu znajdują się zabytkowe drzwi pochodzące z XVI wieku z kluczem.
Droga z klasztoru Św. Barbary prowadzi nas na plenerowy punkt widokowy, który tak naprawdę potem miniemy na trasie do ostatniego z Meteorów.
 
 Nie musicie więc, tak jak my wspinać się po schodach, a zaliczcie sobie to miejsce w drodze do Klasztoru Św. Trójcy.
Stąd świetnie widać cały budynek Klasztoru Św. Barbary Roussanou, ale i odwiedzony wcześniej klasztor Św. Mikołaja Odpoczywającego.
Nie możemy wyjść z podziwu, jak te cudne monastyry
 
zostały wkomponowane w ten górski krajobraz.
 A droga, którą przyjechaliśmy wije się niczym wstęga.
Widoki są tu nieprawdopodobne i nawet nasze zdjęcia nie oddają w pełni uroku tego miejsca.
Radek wchodzi jeszcze wyżej,
 na skałę, na której leniwie wygrzewa się kot.
  
Kiedy wracamy na parking, nie możemy odmówić sobie sesji fotograficznej w tej pięknej górskiej scenerii gór Pindos.
Wzdłuż muru znajduje się droga prowadząca na szczyt, na którym
znajduje się kolejny klasztor (foto: Arek)
 - sąsiadujący z Wielkim Meteorem - Klasztor Waarlam.


Klasztor Wielki Meteor

zwany jest także Klasztorem Przemienienia Pańskiego. To najwyżej położony monastyr.

Godzinne zwiedzanie Wielkiego Meteora zaczynamy od 11:15.
 Jego budowla to widoczne z daleka charakterystyczne schody, po których turyści niczym mróweczki wspinają się na szczyt.
 Klasztor udostępniony jest dla turystów codziennie (poza wtorkami) w godz. 9:00 -16:00.
foto: Arek
Przejście odbywa się ciemnymi skalnymi korytarzami.
 Na początku wędrówki dochodzimy do groty skalnej, w której można wyprosić szczególne łaski,

wciskając karteczki ze spisanymi prośbami w otwory skalne.
Przy wejściu do katolikonu odnajdujemy charakterystyczny Talanton. Zgodnie ze Starym Testamentem Noe chcąc uchronić zwierzęta przed potopem miał kawałek drewna, w który zapukał, aby zwołać zwierzęta do swojej arki.
To deska o długości około 1,5 metra, która współcześnie uderzana drewnianym młotkiem służy do budzenia mnichów na modlitwę oraz obwieszczania o wybranych nabożeństwach.      

 W jednym z zakamarków odnajdujemy także ossarium,
a także zaglądamy do starej kuchni klasztornej,
 skąd zapewnimy sobie taki widok na mury Wielkiego Meteora.
 Kręcimy się po krużgankach klasztornych, których jest tutaj wiele (foto: Arek).
 
Najbardziej urokliwe miejsce, to dziedziniec ze studnią i dzwonnicą. Na terenie klasztorów obowiązuje specjalny strój - zakryte ramiona, ale i długie spodnie lub spódnica. Stąd też w każdym z klasztorów dostępne są takie spódnice dla kobiet.
Jeszcze jeden widok na okolicę 
i klasztor Waarlama, do którego za chwilę nas nogi poniosą. (foto: Arek)
Pożegnalna fotka i przejeżdżamy do kolejnego Meteora.

Klasztor Waarlam

Moni Waarlam położony jest na drugiej co do wysokości skale i sąsiaduje właśnie z Wielkim Meteorem. Czynny jest od 9:00 do 16:00, poza piątkami. Klasztor znajduje się nieco niżej Wielkiego Meteora.
Tym razem istnieje tylko jedna teoria nazwy. Warłam to pustelnik, który w 1350 roku wspiął się na sam wierzchołek góry i postanowił wybudować tam trzy kościółki, cele i cysternę na wodę. 
 Ania na mostku prowadzącym do wejścia do klasztoru.
A za mną jeszcze widok na Wielki Meteor.
 
Tu będziemy mieli okazję zobaczyć działanie windy linowej, 
która tak oto wygląda z góry.
Widok z wieży wyciągowej. 
To właśnie z tej wieży wysunięta jest platforma do przewożenia towarów.
Legenda mówi, że budowa tego klasztoru trwała 20 dni, podczas kiedy zbieranie materiałów na budowę aż 22 lata. 
 Tu pokonujemy kolejne schody pod górę.
(foto: Arek)

a tuż za mną widoczna jest droga dojazdowa.
(foto: Arek)
 Najpiękniejsze miejsce to tarasy widokowe,
gdzie odnajduję drzewa owocowe,
Pogoda nas rozpieszcza, więc możemy chwilę odpocząć.

 Jestem pod wrażeniem zdobienia na sufitach.
 
 Przed wejściem na wieżę w pomieszczeniu widzimy ogromną drewnianą cysternę na wodę.
  
Przy wyjściu z klasztoru zwracamy uwagę na charakterystyczne czerwone pnącza oblepiające skały piaskowca.  

Klasztor Świętej Trójcy

Mijając po drodze odwiedzony wcześniej punkt widokowy o 13:20 docieramy do Klasztoru Świętej Trójcy, przedostatniego celu naszej dzisiejszej wycieczki. Chyba się nie zdziwicie, że już mam po kokardę tej wspinaczki po schodach. Trzeba nie lada kondycji, a i tak nie wyobrażam sobie zwiedzania Meteorów w szczycie letniego sezonu. Zaczynam żałować, że nie  śledzę swoich dzisiejszych poczynań na Endomondo :)
Klasztor czynny jest w godzinach 9:00-17:00,  poza czwartkami. Planując wizytę w Meteorach  kierowałam się wskazówkami zawartymi na blogu, gdyż godziny bywają w zależności od sezonu zmienne.
Widoczna fasada klasztoru pozwala nam zauważyć tym razem poziomą windę linową z białym wagonikiem.
Choć początkowo ścieżka skalna sprowadza nas w dół,
po kilku zakolach znowu musimy wchodzić pod górę. 
Schody są jednak wygodne i niewielu jest zwiedzających.
 Wreszcie szczyt i kolejna winda towarowa są w zasięgu naszego wzroku. Tym razem materiał budulcowy zbierano prawie 70 lat, a Moni Ajias Triados budowany był przez 18 lat. Pierwsze zapiski pochodzą z 1362 roku.  
  Spędzamy tu czas na miłej pogawędce z naszym rodakiem, który do Meteorów dotarł autobusem turystycznym firmy K-Tel Trikala, a następnie przemieszczał się między klasztorami na tzw. "stopa". 
Wnętrza klasztoru zostały jednak mocno splądrowane w trakcie II Wojny Światowej.
To w klasztorze Świętej Trójcy faktycznie nagrano kilka scen z Jamesa Bonda "Tylko dla Twoich oczu". Fani serialu "Gra o Tron" mogą dostrzec Meteory także i w tym filmie. W tym przypadku są to jedynie komputerowe wizualizacje, gdyż aktorzy "Gry o Tron" nie odgrywali tutaj żadnych scen. 
Foto: Arek
Po 40 minutowym spacerze przejeżdżamy do ostatniego klasztoru.

Klasztor Św. Stefana

Na deser zostawiamy sobie ostatni klasztor, funkcjonujący jako żeński. To miał być ten jeden jedyny bez schodów, gdyż wejście odbywa się po mostku. Tak, tak... tak miało być, bo kiedy podjechaliśmy tam o 14:00 okazało się że jest nieczynny.
Musielibyśmy czekać godzinę na otwarcie klasztoru, bo akurat trafiliśmy na przerwę.
Jedynie przez bramę robimy zdjęcie klasztoru, który raczej przypomina kompleks pałacowy.
Klasztor słynie z przepięknych widoków na Kalampakę - niestety my musimy zadowolić się jedynie ich namiastką.
foto: Arek
Mimo iż ostatni klasztor był zamknięty rozpiera nas szczęście, że udało nam się tutaj dotrzeć. Wszak Meteory to tuż za Panteonem swego rodzaju wizytówka Grecji i kolejne "must see" na mapie Europy. 
Warto marzyć, bo jak widzicie marzenia czasem się spełniają.... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz