Foto: Mariusz
Kiedy po dwudniowym trekkingu dotarliśmy wreszcie do naszej bazy w Marrakeszu jedyną rzeczą, o której marzyliśmy był odpoczynek... no może poza wspólną kolacją i napitkami. Do naszej solistowej ekipy, tuż po kolacji dołącza Ola. Koleżanka wybrała opcję bez trekkingu na Jebel Toubkal - a ten czas spędziła nad Oceanem Atlantyckim - w prowincji Essaouira (As-suwajra), czyli w mieście wiatrów. Szkoda, że w podstawowym programie nie ma tego klimatycznego portowego miasteczka. Tuż po powrocie do pokoi dostajemy od naszego lidera magiczne info: Jutro śniadanie 6:30 i 7:00 wyjazd.... tym razem na trzy dni. No i znowu rozpakowanie, pakowanie, przepakowanie - we wszelkich możliwych formach. Przecież pisałam Wam że to wyjazd backpackerski i tą umiejętność trzeba mieć w jednym paluszku. Tym razem przygotowuję trzy bagaże: jeden to plecak podręczny z wodą, ładowarkami, batonami -.będzie leżał w środku w busie, drugi to worek nocny, zawierający piżamę, śpiwór i kosmetyczki - będzie leżał w bagażniku w busie, a trzeci to walizka, z tym co niepotrzebne, czyli buty i rzeczy górskie.