![]() |
Foto: Agnieszka |
Brakowało tylko smoka w oddali i bohatera z mieczem, który tłumaczy nam, że to właśnie tutaj zaczyna się przygoda.
![]() |
Foto: Agnieszka Jaskinia wyglądała całkiem magicznie. ![]() |
i w końcu znaleźliśmy się w jaskini, gdzie woda miejscami sięgała do kolan.
![]() |
| Foto: Agnieszka |
i ja – próbująca nie poślizgnąć się na kamieniach, udająca że wszystko mam pod kontrolą.
Delikatny szum rzeki i "smród" siarki to tylko dodatek do obrazka.
Chyba jednak najbardziej zdziwili mnie tubylcy, którzy w tych okolicznościach przyrody odpoczywali pod parasolem.
Unoszący się w powietrzu zapach siarki zapowiadał nasz następny punkt programu – gorące źródła, a właściwie baseny termalne Diyadin. Przewieziono nas do Tunca Kaplica & Termal Tesisleri. Przyznam szczerze: spodziewaliśmy się nieco większych luksusów.
No cóż… rzeczywistość okazała się nieco mniej "SPA", a bardziej "opustoszałe sanatorium z lat 70-tych". Ale przecież nie po to dojechaliśmy tak daleko, żeby się wycofać – więc z uśmiechem (i lekkim zawahaniem) zaanektowaliśmy jedno z takich pomieszczeń basenowych.
I powiem jedno – kto wymyślił kąpiele w wodzie o temperaturze zupy, ten zasługuje na medal! Woda była cudownie gorąca - jej temperatura sięgała 45 stopni Celsjusza. To prawda "zalatywała" siarką, ale po kilku minutach człowiek naprawdę czuł się jak nowo narodzony. To uzdrowisko termalne, słynie z naturalnych wód mineralnych, które uważane są za łagodzące i przywracające zdrowie. Odwiedzający często przybywają tutaj, aby doświadczyć korzyści zdrowotnych, szczególnie w przypadku schorzeń skórnych i stawowych. Nie wiem, czy źródła uleczyły nasze zmęczone kości, ale na pewno poprawiły nasze humory.

Po kąpieli czekał nas piknik z lunchem przygotowanym przez naszego obozowego kucharza.
No i cóż… to już był finał w stylu surowej rzeczywistości....
Ale hej – przecież to wschodnia Turcja! Tu wszystko jest autentyczne, surowe i z charakterem. Może za kilka lat stanie tu luksusowy kompleks termalny. Ale póki co, mamy, to co mamy.
Droga powrotna przebiegła nam niezwykle wesoło. Dźwięki kurdyjskiej muzyki Rojda, przeplatane odśpiewanymi przez nas kawałkami polskich szlagierów "Dziwny jest ten świat", "Zawsze tam gdzie ty", czy "Konik" w nieco zmodyfikowanej wersji - dla niektórych mogły stanowić zagadkę: czy aby na pewno jeszcze nie polał się alkohol? No nie... to zdecydowanie wpływ siarki i wyśmienitego towarzystwa.
Podsumowując: jeśli lubisz przyrodę, przygodę i kąpiele w wodzie, która parzy, ale relaksuje – Diyadin to obowiązkowy punkt na mapie. A jeśli nie lubisz? No cóż… po takiej wizycie pewnie i tak polubisz. Bo Diyadin, mimo wszystkich swoich niedoskonałości, ma w sobie coś, co trudno opisać – taką dziką, nieoszlifowaną magię.... która jest w stanie czynić cuda.

























.jpg)




