Strony

wtorek, 30 sierpnia 2022

W czasie deszczu dzieci się nudzą...

a nam deszcz w wędrówce nie przeszkodził. Niestety sobota 2 lipca 2022 roku już nie była taka pogodna, jak piątek. Na szczęście, było to tylko takie jednodniowe kapanie, więc postanowiliśmy i tak wyruszyć na szlak.
I niczym szpiedzy z Krainy Deszczowców uposażeni w goreteksy, bukłaki i inne membrany odkrywamy kolejne beskidzkie ścieżki. 
Tym razem naszym celem będzie szczyt Polica (1369 m. npm), a zdobywać go będziemy podążając za żółtymi znakami. Auto zostawiamy przy drodze nr 957, tuż za przystankiem autobusowym, gdzie w dość słabo oznaczonym miejscu rozpoczyna się żółty szlak. Jadąc w kierunku Policzne - w dzielnicy miejscowości Zawoja-Podryżowana po prawej stronie drogi jest szlakowskaz na czarny szlak i dosłownie 50 metrów dalej jest na barierkach drogowych oznaczenie zejścia w dół na szlak żółty. 
Początkowo szlak przecina zespół dróg rowerowych MTB Diablak, MTB Sokolica i MTB Mosorny Groń. Wszystkie te ścieżki rowerowe adresowane są raczej do wprawnych użytkowników rowerów górskich.
Po niespełna godzinie dochodzimy do szczytu Mosorny Groń. 
Niemal każdy centymetr z 1045 m npm szczytu Mosorny Groń  spowiła mgła. Tutaj znajduje się górna stacja kolejki PKL, dzięki której dociera tu wielu turystów oraz wieża widokowa. Przy sprzyjającej aurze można obserwować całą okolicę, ale dziś sobie takie panoramy darujemy.
Wnikliwa analiza mapy pozwala nam wybrać optymalny szlak. Kierujemy się nadal żółtym szlakiem w stronę Kiczorki 1298 m npm, określanej także na mapach i szlakowskazach jako Cyl Hali Śmietanowej, a potem szlakiem czerwonym prosto na Policę. Tędy właśnie przebiega Główny Szlak Beskidzki im. Kazimierza Sosnowskiego - przebiegający przez 10 pasm górskich, znajdujących się w południowej i południowo-wschodniej część Polski - poczynając od Ustronia w Beskidzie Śląskim aż do Wołosatego w Bieszczadach. Szlak oznaczony kolorem czerwonym liczy 517 km i nawet spotykamy jednego turystę, który od kilku dni pokonuje tą trasę.
Szlak przebiega na terenie rezerwatu przyrody, który otrzymał imię prof. Zenona Klemensiewicza - znanego polskiego językoznawcy, który zginął w wypadku lotniczym, który miał miejsce na stokach Policy dnia 22 kwietnia 1969 roku.
\
Pomnik upamiętniający ofiary tej katastrofy lotniczej samolotu 
PLL LOT oznacza, że jesteśmy już na szczycie Policy (1.369 m npm). Samolot relacji Warszawa Okęcie -Kraków Balice z niewiadomych przyczyn znalazł się poza trasą lotu, a przyczyn katastrofy doszukiwano się m.in. w błędach nawigacji spowodowanych brakiem odpowiedniego wyposażenia lotniska w Krakowie. Zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - razem 53 osoby. Więcej ciekawostek nt. okoliczności tego wypadku znajdziecie w oficjalnym komunikacie w Wikipedii.
Za około pół godziny docieramy do trawiastej polany tzw. Sidzińskich Pasionek. Deszcz, już coraz bardziej utrudniał dalszą drogę, z przyjemnością więc wybieramy drogę do pobliskiego schroniska. 
Schronisko PTTK im. Kazimierza Sosnowskiego na Hali Krupowej - znajduje się na wysokości 1.152 m npm.
Jeszcze przed wejściem do chaty zauważam drewnianą pamiątkową tablicę, poświęconą Papieżowi Janowi Pawłowi II, który jeszcze jako kardynał - dnia 9 września 1978 roku - był tu na swojej ostatniej górskiej wycieczce przed objęciem Piotrowego tronu.
Z kolejnej tablicy, umieszczonej we wnętrzu dowiadujemy się nieco historii schroniska: pierwsze schronisko otwarte w 1935 roku nosiło  nazwę „Pod Policą”. Jednak schronisko to nie przetrwało wojny. Odbudowy schroniska w latach 50-tych podjął się krakowski oddział PTTK, który zakończył prace w 1955 roku, kiedy to schronisku nadano imię Kazimierza Sosnowskiego.
Chyba dziś najbardziej interesują nas tablice z menu. Zanim wyruszymy w dalszą drogę, decydujemy się na rozgrzewający żurek i grzańca. 
Skoro jesteśmy tak blisko - grzechem byłoby - wędrując czerwonym szlakiem nie wstąpić na szczyt Okrąglicy 1.247 m. npm. Ze Schroniska na Hali Krupowej spacer zajmuje około 15 minut. 
Ten zalesiony szczyt to symboliczny cmentarz, na którym wzniesiono bardzo klimatyczną kaplicę M.B. Opiekunki Turystów na Okrąglicy. 
Miejsce jest bardzo zadbane, a górskie historie zostały zaklęte w drewniane tablice - swoiste epitafia.
I właśnie dlatego warto tu zajrzeć i wspomnieć przez chwilę ludzi gór, którzy to właśnie górom poświęcili życie i w górach ponieśli śmierć.   
W drogę powrotną udajemy się dla odmiany szlakiem zielonym,
z którego pod Halą Śmietanową
odbiliśmy na szlak niebieski
 
i z powrotem na żółty przez Mosorny Groń, tak aby sprawnie dotrzeć do zaparkowanego samochodu. Jeśli zaciekawiła Was nasza wycieczka wiele ciekawostek o mijanych szczytach znajdziecie w najnowszej książce mojego znajomego blogera https://wszczytowejformie.pl/blogi przewodnika beskidzkiego Tomasza Habdasa  pt. "Gdzie w góry na weekend". w której trasa 7 obejmuje właśnie wycieczkę na Policę.  
Na koniec wycieczki czeka nas jeszcze zasłużona "nagródka".
Tym razem będzie to wypasiony obiad w karczmie Dzika Chata.
http://dzikachata.com/
Jak widzicie na fotkach - to akurat zestaw dla dwojga - porcje są  zacne i jedzenie bardzo smaczne. 
Tą fotkę wykonała Agnieszka, ale pstrąga zjadł Marek :) 
Pani Gesslerowa zostawiła w karczmie swój trwały ślad, ale zupełnie niewybaczalnym błędem był brak musztardy. No cóż, widocznie zapasy się skończyły, a my od tej pory postanowiliśmy chodzić z własnym słoikiem tego przysmaku z gorczycy. Zatem, jeśli tylko będziecie w okolicy wstąpcie do Dzikiej Chaty, bo warto.... choćby i z własną musztardą :)

poniedziałek, 15 sierpnia 2022

Babia Góra w jeden dzień

Zwykle tak tytułuję na blogu posty dotyczące szybkiego zwiedzania danego miasta, czy europejskiej stolicy. Powiem tak - tytuł sprzedaje się nieźle! Największa ilość wyświetleń stron, najwięcej komentarzy, najwięcej pytań. Coś w tym jest. Ale tym razem będzie o Babiej Górze. Nie tak jakoś z przepychem, pójść tam, skręcić tutaj, ale tak zwyczajnie - po mojemu. Baba, która jeszcze nie tak dawno przełamywała lody w górskim wspinaniu, która bała się łańcuchów, która dopiero co wyleczona z lęku wysokości idzie na Babią Górę.

Tak, tak - to o mnie. Taka oto ofiara losu zdobywa najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego w Beskidach Zachodnich - Babią Górę i to w dodatku najtrudniejszym szlakiem. Toż to w końcu Diablak, czy tam Diabelski Szczyt, a więc wiadomo gdzie Diabeł nie może... tam Myszę pośle :) 

I jak zwykle - PODOBAŁO MI SIĘ STRASZNIE !!!

Czas start: 

5:00 Pobudka

5:30 Śniadanie

6:30 wyjście na szlak.

Oczywiście startujemy spod kwatery prosto na niebieski szlak. Obieramy kierunek na Trzy piwniczki - stary spichlerz znajdujący się niespełna 300 metrów od kwatery. Trasę zaplanowaliśmy jako pętle: zaczynamy niebieskim szlakiem, przez zielony do Markowych Szczawin, żółtym przez Perć Akademików i wracamy czerwonym przez Przełęcz Brona znowu do schroniska i Przełęczy Jałowieckiej, następnie czarnym szlakiem i wreszcie żółtym szlakiem do kwatery. Zapowiada się straszny upał - stąd decyzja o jak najwcześniejszym wyjściu.

Pierwszy etap trekkingu to zwykła polna szutrowa droga prowadząca przez skraj lasu. Polecam użycie preparatu MUGA lub OFF bo razem z nami wędrują tutaj wredne końskie muchy.  
Po niespełna półgodzinnej wędrówce szlak wchodzi w teren leśny i zielonym szlakiem udajemy się do schroniska Markowe Szczawiny.
Coraz bliżej Diablak, na który zmierzamy. 
Tuż przed 8:00 dochodzimy do Schronisku PTTK na Markowych Szczawinach (1180 m npm.) prosto na śniadanie.
I oto kiedy wchodzimy do schroniska, nagle zaczepia mnie gość z tekstem: "Widzę, że Bulgaricus też idzie na Babią Górę". Mnie zatkało... Kto zacz? Otóż nieznajomy okazuje się być moim forumowym kolegą. Znamy się internetowo wiele lat - ja znam wkraka tylko z Jego nicka i cudownych relacji na forum, on mnie - z forum o Bułgarii, ale także z bloga, skąd moja facjata jest już bardziej rozpoznawalna. Co za spotkanie - świat jest naprawdę mały!!! Wymieniamy kilka bułgarskich, ale i marokańskich wspomnień i wracam do grupy. 
Śniadanko w schronisku, kawa i serniczek smakowały wybornie, ale przed nami jeszcze daleka droga. 
8:45 ruszamy więc dalej na szlak.

Po niespełna godzinnej wędrówce żółtym szlakiem pojawiają się
pierwsze łańcuchy.
Nie będzie ich wiele, a i ekspozycja nie jest tutaj wielka, więc zupełnie nie ma się czego bać.
Moim zdaniem to całkiem przyzwoite miejsce dla kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z łańcuchami na szlaku. Ja swoje pierwsze łańcuchy zaliczyłam podczas wejścia w 2014 roku na Giewont i wspominam je jako walkę o życie :) 
Tym razem nawet chętnie pozuję do zdjęć.
Zresztą nie tylko ja.
Tuż przed szczytem w grocie skalnej znajduje się statuetka Matki Bożej Królowej Babiej Góry, umieszczona tutaj w 1984 r. przez ratowników GOPR jako wyraz wdzięczności za ocalenie papieża Jana Pawła II po zamachu na Jego życie.
Brązowa tablica upamiętnia z kolei Kongres Eucharystyczny i 1987 rok ustanowiony Rokiem Maryjnym.
Do wierzchołka jest już bardzo blisko.
Perć Akademików jest szlakiem jednokierunkowym przeznaczonym wyłącznie do podchodzenia na Babią Górę.
10:15 jesteśmy już na szczycie - tuż przy pomniku upamiętniającym wejście na szczyt w 1806 roku arcyksięcia Józefa Habsburga.
Babia Góra o wysokości 1.725 m npm. jest najwyższym „pozatatrzańskim” szczytem Polski.
Krzyż na kopule szczytowej Babiej Góry znajdujący się po stronie słowackiej, upamiętnia 100 rocznicę urodzin Karola Wojtyły.
Ekipa w komplecie na szczycie Babiej Góry „Królowej Beskidów”.
Na szczycie mimo upału nieziemsko wieje. 
Góry, nasze góry....
Szlaków prowadzących na Babią Górę jest wiele. Polecam Wam stronę na której znajdziecie szczegółowy opis wejścia Percią Akademików, ale też inne warianty tras: https://gorydlaciebie.pl/wyprawy/babia-gora-percia-akademikow/ 
Ze szczytu Babiej Góry schodzimy do Przełęczy Brona, a następnie czerwonym szlakiem do schroniska Markowe Szczawiny jeszcze przed Małą Babią Górą.
Tutaj czeka nas zasłużony obiadek i uzupełnienie elektrolitów,
a sukces opijamy symbolicznie Tatrzańskim Czajem.
Tatratea - wbrew pozorom i nazwie - to nie herbata, ale wódka ziołowa i to wysokoprocentowa. Kolorów butelek jest wiele - i każdy ma inną zawartość alkoholu - odpowiednio 22, 32, 42, 52, 62 i 72 procent.
Szlak którym wracamy jest bardzo mało uczęszczany i spotykamy na nim zaledwie kilku turystów. 
Nasza wycieczka kończy się o godzinie 15:30. Dobry humor i perspektywa moczenia nóżek w lodowatym potoku sprawiły, że nogi właściwie same nas tutaj przyniosły.