sobota, 18 sierpnia 2012

Rawda... moja Rawda

Właśnie moja.. czy aby na pewno?
Widok na port rybacki od strony plaży południowej
Jaka jest ta moja Rawda? Czy taka jaką pamiętam sprzed roku?
Jak się zmienia? Jakie ma problemy? Bolączki? Jak się tu żyje ludziom?

Wstajemy rankiem - choć oczywiście nie bladym świtem, aby na nowo spotkać się z Rawdą.
Być może uda mi się odkryć nowe miejsca, nowych ludzi, poznać ich małe lub duże historie…

Historie miejsca, które polubiliśmy. Nie zamierzam tutaj rozpisywać się o kolejnych knajpkach, czy nowych stoiskach na Makedonii. Myśląc o opisywaniu na blogu tegorocznych wakacji myślałam, że będzie mi bardzo łatwo je opisać. Będzie jeden post o dojeździe (już był), drugi „Istambuł w jeden dzień”, no i jeszcze trzeci „Sofia w cztery godziny”. Bo o czym pisać? Wszystko napisałam już w ubiegłym roku.
Okazuje się nawet, że moje informacje były bardzo przydatne dla wielu, za co dostałam podziękowania. Takie wirtualne, mejlowe, czy wreszcie osobiste.
Podczas jednego obiadu w "Czuczurze" podeszła do mnie Polka i zapytała: „Przepraszam, czy Pani pisze bloga?” Potwierdziłam, na co niezwykle miła kobieta odpowiedziała: „Jejku, bo ja tutaj dzięki Pani przyjechałam. Byłam w Rawdzie pierwszy raz dwanaście lat temu i kiedy trafiłam na Pani bloga musiałam tu wrócić, żeby zobaczyć jak bardzo się zmieniło”. Pochwaliła tez zimowe zdjęcia Radka w śniegu po pas. Niejeden pomyśli : nieładnie tak się chwalić, ale nawet nie wiecie jakie to miłe, kiedy człowiek uświadamia sobie że ma na tym świecie jakąś misję do wypełnienia. Że jego słowa nie rzucane są na wiatr. Moja misja jak widać spełnia się … Miłe to bardzo, że potrafię zarażać swoją pasją, że budzę u ludzi zaufanie i chcą podążać moim śladem… lub też dzięki mnie wracają w miejsca dawno już zapomniane – a odkryte przeze mnie na nowo.
Inna była moja ubiegłoroczna Rawda. Mnóstwo faktów, informacji, jak widać wykorzystanych. Bo o to chodziło. Dziś jednak chciałabym wydobyć serce z tej małej mieściny w obwodzie burgaskim.
I tak właśnie dowiaduję się o tym jak powstał kompleks, do którego przyjechaliśmy. Wybudowany na początku lat 90 tych przez dwóch bardzo zamożnych braci. Szybko bracia jednak pozbyli się własności apartamentów i przenieśli do Św. Własu, gdzie z kolei wybudowali ponoć najbardziej ekskluzywny w tym mieście kompleks hotelowy wraz z portem. Apartamenty kupili głównie Rosjanie, podobno dawni rosyjscy dygnitarze, ich rodziny, prawnicy, adwokaci, lekarze – wszyscy z założeniem że tylko dla siebie i nie na wynajem. Powoli jednak to się zmienia. Jedni przyjeżdżają tu rokrocznie, inni je sprzedają, by kupić luksusowe świeże apartamenty w nowych budynkach. Powoli pojawia się rynek wtórny.



Kompleks Oasis był podobno pierwszym takim w Rawdzie wybudowanym tak blisko od morza. Marija - właścicielka sąsiedniej knajpy i pensjonatu z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy kompleks był budowany, wykańczany, czy wyposażany. Opowiada, że miała ręce pełne roboty – żywiła bowiem wszystkich robotników, którzy tam pracowali. Dziś knajpka świeci pustkami, przewijają się małe rzesze konsumentów. W gruncie rzeczy jednak, jest jakieś pocieszenie, o którym mówi Marija. Właściciele apartamentów zaczęli już wynajmować apartamenty turystom – ludzie przychodzą, jedni na śniadanie, inni tylko na kawę, ktoś się trafi na obiad. Mały rodzinny interes. Do tego pensjonat i jakoś się kręci. Jest jednak jakaś iskierka nadziei – kompleks wymaga już przeprowadzenia remontu. Niektóre apartamenty go przeszły, inne jeszcze nie. Kompleks nie jest nowy – a powstające dookoła luksusowe hotele stwarzają ogromną konkurencję. Ktoś nawet powiedział – w Bułgarii takich kompleksów się nie remontuje. U nich taniej jest zburzyć i wybudować nowe – od zera. Nie wiem ile w tym prawdy… choć może to być jakaś nadzieja na rozwój miasta??? Jedno jest pewne – miasto ma niesprzyjający turystyce układ kanalizacji. Może być to powód niezbyt przyjemnego zapachu który unosi się w okolicach hotelu Bijou (na szczęście w Oasis nigdy nie było go czuć).
Z tego co mówiła Marija – miasto nie było przygotowane na taką ilość hoteli, turystów, a co za tym idzie ścieków. Położenie kompleksu w dole ulicy Briz powoduje też trudności z odprowadzaniem wody deszczowej. Słyszeliśmy historię o tym, jak ulewny deszcz z początku lipca zalał ulicę tak, że w knajpie na poziomie ulicy krzesła i stoły stały w wodzie sięgającej pół metra.


Knajpa na ulicy Briz, w której także można smacznie zjeść.
Ulica Briz była jedną wielką rzeką. Na szczęście jednak nie trwało to długo – woda po godzinie, czy dwóch opadła. Knajpkę zdezynfekowano jakimś cudownym środkiem. Na pocieszenie chyba tuż na nabrzeżu ujrzałam dwie olbrzymie tablice, z których wyczytałam, że prowadzone są prace modernizacyjne sieci kanalizacyjnej w Rawdzie współfinansowane przez Unię Europejską. Na szczęście! A jest chyba o co zawalczyć. Coraz więcej terenów sprzedawanych jest „za grosze” Rosjanom, którzy w krótkim czasie stawiają na nich kolejne „wypasione” apartamentowce, zagarniając przy tym tereny znajdujące się coraz bliżej morza. W ubiegłym roku na rogu ulicy Briz z ulicą Ribarską stał jedynie szkielet jakiegoś molocha – kojarzyłam go raczej jako jakiś pustostan, gdyby nie ta reklama



Tymczasem w tym roku to wykończony, otoczony zielenią apartamentowiec, który czeka już na klientów – nie dość że prawie gotowy do użytku, to jest to jeden z trzech znajdujących się na tym obszarze budynków. Przez rok powstał ogromny trzybudynkowy kompleks, który mimo całej swej urody, zieleni, zagospodarowania terenu, basenu itd.. sprawia powoli wrażenie blokowiska.


Przepraszam za jakość zdjęcia - robione nocą
Takich miejsc w Rawdzie jest bardzo dużo, w okolicy pewnie setki, a tysiące na całym wybrzeżu czarnomorskim (właścicielami takich hoteli są ponoć w dużej mierze Rosjanie, których coraz więcej w Rawdzie). Poza sezonem miasto jest wymarłe. Dzięki takim kompleksom wielu Bułgarów ma pracę. Przyjeżdżają na 5 miesięcy w roku do pracy z innych mniej turystycznych zakątków Bułgarii i zarabiają na chleb. Za sprzątanie apartamentów dostają wcale niewygórowane, jak na nasze realia pensje. Zwykle około 500-600 lewa miesięcznie. (około 1300 zł. miesięcznie). Tyle samo zarabia kierowca w korporacji taksówkowej. A ceny żywności takie same jak w Polsce. Może właśnie dlatego tak, jak Polacy, oni także emigrują za pracą poza granice Bułgarii.
I jeszcze sensacyjna wiadomość: Ponoć najciemniej pod latarnią :) Tuż po naszym powrocie do Polski, tydzień po zamachu w Burgas, przeczytałam w bułgarskich wiadomościach, że ostatnią noc tuż przed zamachem zamachowiec spędził właśnie w Rawdzie.

http://lubopitno.info/Teroristat-prekaral-poslednata-si-nosht-v-Ravda

tłumaczenie na szybko wygląda następująco:
"Zamachowiec spędził ostatnią noc w Ravdzie. Dokładnie z tej miejscowości złapał taksówkę, którą dotarł na lotnisko w Burgas. Śledczy szukają właścicieli,którzy udostępnili kwaterę dla zamachowca-samobójcy, przepytują od domu do domu. W tej chwili jednak nie ma danych gdzie dokładnie w Ravdzie spędził ostatnia noc (...)     (tłum: www.bulgaricus.com)"

Bardzo smutno się tu zrobiło… bo szkodaby zatracić tego ducha Rawdy, Rawdy która jest bardzo przyjazna Polakom, w której Polacy przyjeżdżający z rodzinami czują się swobodnie i troszkę jak u siebie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. Nasze dzieci też czują się tutaj bezpiecznie.
Czy Rawda pomieści nas wszystkich, czy nie jest po prostu za mała?
Czas pokaże…


3 komentarze:

  1. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly