wtorek, 25 grudnia 2012

Londyn - dzień drugi ...i ostatni

No to mamy kolejny dzień czwartek - 8 listopada 2012 roku. Nasz drugi i ostatni dzień pobytu w Londynie. Krótki wypad, ale jakże bogaty w treści… trochę zwiedzania, trochę i zakupów. Wszak takich wyjazdów można zorganizować do Londynu więcej – choćby tematycznie – jeden po muzeach, jeden po parkach, czy w końcu wyjazd zakupowy. Ja chciałam zrobić takie „trzy w jednym” i to w niespełna dwa dni. Na dziś zostawiłyśmy sobie głównie shopping. Nasze travelki obowiązują od godziny 9:30 – nie ma więc powodów do rannego wstawania. Wstajemy około 8:00. Za oknem słonko. Temperatura około 14 stopni. Szybkie śniadanko, kawa z naszymi gospodarzami i tu podpowiedź: travelki off-peak obowiązują powyżej 9:30, ale w metrze. Autobusem można spróbować pojechać wcześniej – wszystko zależy do kierowcy. A dodam, że nawet zakup jednorazowych biletów, które chciałabym wykorzystać przed 9:30 na metro to koszt 4,30£ + 2,10£ = razem 6,40 £ (około 32 zł). 
Widok na ulicę na której znajduje się dom gościnny Family House

niedziela, 16 grudnia 2012

Pierwsze koty za płoty... Londyn wita

Jest 7 listopada 2012 roku – środa. Nie dziwi mnie już nawet deszcz stukający o parapet. W końcu mamy jesień, a kierunek Londyn też mówi sam za siebie. Planowany wylot do Londynu (Stansted) mamy o 10:25. Na lotnisku w Modlinie musimy być o 8:25. Bez trudu docieramy tam samochodem. Port lotniczy Modlin oczywiście w deszczu, a i wiatr daje nam się nieźle we znaki. Pogoda ma tutaj spore znaczenie z uwagi na fakt, że wejście do samolotu odbywa się nie rękawem, ani też nie autokarem, ale spacerkiem po płycie lotniska. Jak tanie loty, to po „taniości”. Lot przebiega bez żadnych uwag, personel pokładowy zwija się oferując co chwila napoje, kanapki, słodycze, a to zdrapki, a to kalendarze, bony Ryanaira, w końcu bilety na kolejkę transferową Stansted Express. Ceny jak na pokład przystało - zawrotne. Kawa czy herbata około 12 zł.
Lądujemy w Stansted o godz. 12:50 czasu polskiego (choć planowane lądowanie o 11:55 czasu brytyjskiego). Dźwięki fanfary dobiegające z głośników aby uczcić fakt, że linia Ryanair jest najbardziej punktualną linią w Europie. Znowu wylądowali przed czasem! (…albo tak ułożony jest rozkład lotów). Zegarki cofamy o godzinę. Kilka minut po 12:00 jesteśmy w kolejce do odprawy paszportowej – szybkie przekroczenie bramek i kierujemy się zgodnie z plakatami ku firmie Terravison, którą obok National Express z powodzeniem mogę polecić na przejazd. Po wyjściu z terminala nietrudno znaleźć przystanki autobusowe – ten na którym roi się od oczekujących pasażerów to przystanek autobusów Terravision jadących do Victorii, my zaś wybieramy stanowisko autobusowe nr 12 (kier. Stratford Bus&Rail Stadion). Tuż przed autobusem stoi sprzedawca biletów. Zakup biletu powrotnego to koszt 11£. My kupujemy bilety w jedną stronę, tak aby mieć możliwość wyboru innej firmy w drodze powrotnej (oszczędność zaledwie 1£, a będziemy miały możliwość powrotu z National Express). Bilet w jedną stronę kosztuje nas 6£. Na Victorię ze stanowiska numer 14 bilet kosztuje 8£. Zresztą wszelkich szczegółów szukajcie na stronie



Wsiadamy w autobus który rusza o 12:35 ze Stansted. Trasa wiedzie autostradą, czy drogą szybkiego ruchu i jedziemy na tyle szybko, że w Stratford jesteśmy już o 13:10. Dojazd do Stratford (dzielnica olimpijska w trakcie Igrzysk Olimpijskich 2012) to dobra alternatywa do dojazdu na Victorię. Nie trzeba było czekać w kolejce, a stąd w krótkim czasie przemieścimy się już metrem. Po wyjściu z autobusu Terravision przed nami rozległe centrum handlowe Stratford z charakterystycznymi dekoracjami w kształcie liści.

Printfriendly