sobota, 18 sierpnia 2012

Rawda... moja Rawda

Właśnie moja.. czy aby na pewno?
Widok na port rybacki od strony plaży południowej
Jaka jest ta moja Rawda? Czy taka jaką pamiętam sprzed roku?
Jak się zmienia? Jakie ma problemy? Bolączki? Jak się tu żyje ludziom?

Wstajemy rankiem - choć oczywiście nie bladym świtem, aby na nowo spotkać się z Rawdą.
Być może uda mi się odkryć nowe miejsca, nowych ludzi, poznać ich małe lub duże historie…

środa, 15 sierpnia 2012

Jedziemy do Rawdy

Jedziemy do Bułgarii. Znowu? Wreszcie... To dziś!!! To dziś!!! To dziś!!!
Drużyna gotowa do odjazdu. 

Walizki spakowane, bagaże podręczne gotowe... babcia na posterunku - czeka na telefon. Umówieni jesteśmy o 7:30 - mama przyjeżdża, zabiera nas w autko i zawozi na samolot, ale wcale nie na lotnisko, ale na pociąg. Razem z nami jedzie na lotnisko. Dokładnie SKM ką - nowa linia S3S lub S3C. Planowany odjazd pociągu 8:12. Planowany wylot samolotu z Warszawy do Sofii o 11:00. 
Tutaj link do rozkładów SKM (które zmieniają się raz w miesiącu)
http://www.skm.warszawa.pl/pl/menu_bok/rozklad_jazdy/aktualny_rozklad_jazdy.html

piątek, 10 sierpnia 2012

Przygody czas !!!


Właśnie. Jak fajnie czuć przygodę!!! .
Przygoda jednak niejedno ma imię. Każda nasza podróż jest wielką przygodą. Myślę, że głównie dlatego, że wyjazdy, tak jak widzicie organizujemy sobie sami. Krok po kroku: dojazd, zakwaterowanie, ubezpieczenie. Bez pośredników, bez dodatkowych kosztów. Zaplanowane - choć także z dużą dozą szaleństwa.
Niby wszystko zapięte na ostatni guzik… a tutaj nie ma jak zapiąć!

Tegoroczne wakacje dla wielu z Was były także niespodziewaną przygodą. W dobie kryzysu na rynku usług turystycznych, kiedy na początku sezonu upadłość ogłaszają jedno biuro podróży za drugim, upadają wreszcie linie lotnicze, klienci biur podróży coraz szerzej otwierają oczy na tę PRZYGODĘ.
Na Przygodę przez duże „P”, na taką jaką my przeżywamy wielokrotnie, kilka razy do roku. Albo z obawy przed potencjalną utratą wakacji zaczynają organizować je sami, albo jadą na tzw. „gotowca” i czują przygodę, kiedy nagle eksmitowani z hoteli na walizkach oczekują na powrót do kraju,
Wybór należy do Was – z biurem, czy bez ?
My po raz kolejny wybieramy BEZ. ..Choć tak naprawdę, moi współtowarzysze podróży, wcale nie czują się pozostawieni sami sobie. W sumie to tylko ja jadę BEZ – oni mają przecież swoja „Myszę w trasie”. Może zatem czas pomyśleć o stworzeniu czegoś na większą skalę…
W trakcie tegorocznego urlopu nie raz padły słowa: Pani Kierownik, a gdzie teraz?? Mam już nawet swojego Asystenta (ha ha ha!!) Staję się nawet powoli rozpoznawalna, choć na tym szczególnie mi nie zależy (pozdrowienia dla Pani, która rozpoznała mnie w Rawdzie). Ludzie pytają też... kto wam to zorganizował... Takie to próżne, że o tym wspominam, ale nawet nie wiecie jakie to miłe - gdzieś w świecie usłyszeć słowa uznania. Serdecznie za nie dziękuję i cieszę się, że moja praca daje korzyści nie tylko mnie i moim znajomym, ale także zupełnie nieznanym mi osobom.

To co - może założyć biuro podróży? A może  agencje turystyczną? Przecież już powoli wysyłam znajomych moimi ścieżkami… Chyba jednak nie - to nie dla mnie!!!
Oczywiście fajnie mieć pracę, która daje pasję, ale przy moim zaangażowaniu w podróże bliskich… chyba poszłabym z torbami. Za każdym razem, kiedy wysyłam kogoś ze znajomych swoimi śladami, śledzę ich każdy krok, czekam na gorące informacje, dzwonię, smsuje, pisze e-maile, prowadzę ich „za rączkę”. A to właścicielowi biura podróży, agentowi, rezydentowi, czy wreszcie pilotowi, po prostu się nie opłaca. Oni robią to na zimno , zgodnie z procedurami, bez emocji i rutynowo… i gdzieś ta pasja umiera… A ważne pozostają tylko pieniądze...
Takim mocno sarkastycznym wstępem uroczyście rozpoczynam zapiski z tegorocznego bułgarskiego urlopu.


Printfriendly