piątek, 27 grudnia 2019

Smacznego w Kranewie

W bieżącej odsłonie bloga znajdziecie fotoopowieści kulinarne z Kranewa. Tym razem żadnych kuchennych rewolucji nie planuję, wszak jestem zwykłą Myszą, a nie słynną telewizyjną personą  miotającą talerzami po kątach. Zatem ze spokojem, wraz z wonią czubricy zapraszam na nasze kulinarne wspominki. Wiarygodnie i bez sensacji, bo żadnych żołądkowych sensacji nie było... 
chociaż w sumie...czy żadnych??? A więc przekonajcie się sami.
Naszą kulinarną wycieczkę po Kranewie zaczynamy od wizyty 
U Ivana ul. Cherno More 7
Już od samej granicy rumuńsko-bułgarskiej wiedzieliśmy, że pierwszy obiad w Bułgarii zasmakuje nam wyjątkowo. Dwuletnia tęsknota robi swoje. Zjawiamy się w knajpce u Ivana parę minut po 16:00, praktycznie tuż po pozostawieniu bagaży w hotelu. Spragnieni bułgarskich smaków trafiamy do pustej restauracji. Ponieważ to zbyt wczesna pora na biesiady Bułgarów, cała restauracja jest tylko dla nas i dania otrzymujemy dość szybko. 
Ja wchłaniam cukinię zapiekaną z serem (Plneni tikviczki za 8 lv) i frytki z serem sirene (3,90 lv).
Żulienki - sztandarowy przysmak naszego syna (cena 9 leva)
Zwieńczeniem uczty było oczywiście kilka łyków Kamenitzy (3,5 lv), czy cytrynowej Ariany (2,70 lv). Oj, tego nam było właśnie trzeba po długiej podróży.  
A to jeszcze pyszna papryka faszerowana warzywami i serem.
Restauracja ta jak najbardziej godna jest polecenia - my jednak wróciliśmy do niej chyba tylko raz, bo wybór lokali w Kranewie jest dość duży. 
Izvora ul. Cherno More 35
 
To z całą pewnością najbardziej znany i polecany lokal gastronomiczny w Kranewie. 
Wewnętrzny dziedziniec zdecydowanie zasługuje na uwagę i częste odwiedziny. Doskonały smak, bardzo bogata karta, umiarkowane ceny, plac zabaw dla dzieci i wyjątkowy klimat wyróżniają tą knajpkę spośród innych. 
Tradycyjna bułgarska zastawa sprawia, że wszystko smakuje lepiej. Właśnie takie gliniane cudeńka udało nam się nazbierać z corocznych wakacji w Bułgarii, dzięki czemu odrobinę bałkańskiego uroku możemy mieć na naszym kujawskim letnisku.
Mix grillowanego kurczaka - 14 lv to Radka wybór na dziś.
Moje danie to placki z cukinii. Wegetarianie będą mieli w Bułgarii raj, bo wybór potraw warzywnych jest duży. 
Innym razem wybieram gulasz z czesnovą prljenką (pitą wypiekaną na kamiennym piecu)
Przy okazji wrzucę Wam hotelowy cennik kompleksu Izvora oraz link do oficjalnej strony obiektuNie jestem w stanie wypisywać tu cen wszystkich potraw, natomiast przeciętny koszt obiadu z napojami (w tym piwem) dla 3 osób to 50 leva.
Kolejne kulinarne odkrycie Kraneva to
Zlatnoto Pilje ul. Cherno More 24
To właściwie grill - pizza bar na chodniku i to jego największa wada. Trafiamy tam zupełnie przypadkiem. Knajpka znajduje się vis a vis w/w restauracji U Ivana. Siadamy tutaj zachęceni opiniami spotkanych tu krajan. 
 
Pozujemy do obowiązkowej fotografii, bo po krótkiej rozmowie okazuje się, że znamy się od wielu lat z internetów i tym sposobem forumowe nicki szybko zamieniamy na prawdziwą znajomość. Marta i Marcin to prawdziwi pasjonaci bałkańskich podróży, łatwo więc znaleźliśmy wspólny język. Między kulinarnymi poradami, umówiamy się na spotkanie na kolejnym zlocie Bulgaricusów w Górach Świętokrzyskich. Oj, świat jest mały, a w internecie wcale nie jesteśmy tacy incognito, o czym nie pierwszy raz się przekonałam. 
Jeśli, nie czekającf wakacji, chcecie poczuć bułgarski klimat zachęcam do lektury znakomitej pozycji Magdy Genow pt. "Bułgaria Złoto i Rakija". Facebookowa Bułgarka poświęciła kuchni cały obszerny rozdział swojej książki. Tutaj znajdziecie fragmenty książkiJa zaś za autorką przytoczę tylko jedną poradę. 
W Bułgarii sałatkę jada się jako pierwsze danie - stąd jeśli chcecie zjeść sałatkę szopską do obiadu, zaznaczcie to kelnerowi. Inaczej dostaniecie sałatkę na dzień dobry i do czasu podania właściwego dania miska z całą pewnością będzie pusta.
Jedni wybierają kavarmę w glinianej miseczce, zwanej gjuvecz
inni - łatwo się domyśleć, którzy - domową pizzę.
 
Nie dajcie się zwieść - ziemniaki w takim daniu podawane są na zimno.
Za to sacz serwowany jest jak zwykle na żeliwnej gorącej podstawie, na którym mięso wręcz skwierczy. 
Bistro Bułgarka ul. Cherno More 24
To kolejna mehana tętniąca życiem szczególnie w godzinach wieczornych. Jeden z wieczorów spędzamy właśnie tam. Bardziej to bistro niż elegancka restauracja. Duże porcje jedzenia rekompensują nam długi czas oczekiwania. Chyba najbardziej przeszkadzał mi tam unoszący się wszędzie dym papierosowy - taka to jednak przywara Bułgarów, że palą papierosy w miejscach publicznych na potęgę.
Cacę - małe smażone szprotki - możecie zjeść zarówno w tej knajpce, jak i w plażowym barze.
 
 
Przykładowe ceny z karty dań w Bistro Bułgarka.
Generalnie gastronomia w Kranevie daje nam się zapamiętać tylko z dobrej strony, choć pozostanie z tych wakacji jeden drobny epizod z udziałem Oskara.
Takie oto dania serwowano naszemu biednemu synkowi w Eurohospital w okolicznej Vinicy. Suchary, zimne ziemniaki, ser i do tego mięta nie zdobyły serca Oskara.
Wirus grypy żołądkowej prawdopodobnie wywołany został po wypiciu zielonego sorbetu, który oprócz tego, że jest jednym wielkim związkiem chemicznym to wykonany był ze zwyczajnej kranówy. Całą nockę tańczyliśmy z naszym 13 letnim synem. Wymioty nie dawały dziecku spokoju. Nie pomagała smecta ani mięta. W ruch poszła też odgazowana cola - pomogła raptem na dwie godziny. Bojąc się o stan nawodnienia syna o 9:00 dzwonię do AXA prosząc o interwencję lekarza. Mamy ubezpieczenie, więc jestem spokojna. Na infolinii dostaję informację, że oddzwonią i podadzą godzinę wizyty lekarza. Czekamy godzinę i nikt nie dzwoni. Nagle domofon. Prędzej spodziewałam się znajomych, niż tak szybkiej wizyty lekarskiej. Okazało się,  że ubezpieczyciel nie zdążył do nas oddzwonić i poinformować, a lekarz już był u nas. Młoda lekarz bada Oskara - jest w towarzystwie kierowcy, który bardzo dobrze mówi po rosyjsku i polsku. Lekarka włada tylko bułgarskim. Po krótkiej wizycie okazuje się, że transport medyczny zabiera Oskara do szpitala w okolice Świetego Konstantyna i Eleny. Początkowo wszystko wskazywało, że będą to tylko badania. Na miejscu okazuje się jednak, że w okolicy panuje wirus dający właśnie objawy żołądkowe. Musimy zostać na obserwacji. Na szczęście mogłam przyjechać tu z Oskarem. Korzystam jeszcze z pomocy tłumaczeniowej dar.iva aby upewnić się że nie ma możliwości domowego leczenia. Najskuteczniejsze okazuje się lekarstwo podawane drogą iniekcji. Noc spędzamy w szpitalu Eurohospital w Warna-Winica. To prywatny szpital z bardzo dobrą opieką, a ja zamiast opisywać Wam uroki okolicy to opisuje szpitalną rzeczywistość. Jako mama dostaje tu normalnie łóżko obok syna. Sala jest 3 osobowa z klimatyzacją, TV i dużym słonecznym tarasem. Oskarek szybko wraca do zdrowia, odkąd jesteśmy w szpitalu wymioty ustąpiły, wyciągnął już trzy kroplówki. Czwartą ma dostać rano. Zostajemy uwięzieni na 24 godziny...w badaniach krwi podwyższone CRP świadczy o stanie zapalnym. W szpitalu spędzamy nieco ponad dobę, jednak po powrocie chuchamy na resztę ekipy - szczególnie młodszą jej część, żeby nie było powtórki z rozrywki. Kacper uskarżał się na ból brzuch przez cały wtorek, ale zagorączkował i jakoś młody organizm się wybronił. Starsze organizmy mocno zabezpieczają się alkoholem. Po południu, po powrocie do hotelu dostaję telefon z AXA z zapytaniem, czy z nami już wszystko w porządku, czy ponieśliśmy jakieś koszty w związku z chorobą syna, bo oni przejmują odpowiedzialność finansową. Potwierdzam bezgotówkowe załatwienie sprawy w szpitalu i z ciekawości pytam na jaką kwotę szpital wystawił fakturę. Uwaga to suma 530 EUR.... i weź tu człowieku nie wykup ubezpieczenia...Niech ta opowieść będzie ku przestrodze: W Bułgarii lepiej nie pić  wody prosto z kranu i obowiązkowo nalezy wykupić polisę ubezpieczeniową. 

sobota, 23 listopada 2019

Kranevo - wizytówka miasteczka

Zapraszamy serdecznie na krótką wycieczkę po Kranewie. Kranewo - cel naszych tegorocznych bułgarskich wakacji - to wieś na północnym krańcu Bułgarii, którą poza sezonem zamieszkuje niespełna 1000 mieszkańców. Miasteczko położone jest powyżej Warny, ok. 8 km za Złotymi Piaskami i 2 km przed Albeną - złotymi kurortami z ofertą all inclusive.
 
Dlatego pewnie w samym Kranewie o ofertę "wszystko w cenie" raczej trudno. Małe rodzinne hotele, ewentualnie kompleksy z apartamentami pozostającymi w rękach prywatnych właścicieli. Być może na portalach bułgarskich biur podróży oferta jest szersza, natomiast na znanym mi bułgarskim portalu noclegowym pochivka.bg do wyboru mamy tylko małe hotele.
Przez miasto biegnie szlak komunikacyjny - droga E87 prowadząca aż do nadmorskiej granicy z Rumunią Vama Veche.
Zawsze zastanawiam się, czemu służą bułgarskie kanały biegnące przez całe miasto - mocno komplikują one dojście do plaży, do której z racji braku mostków niektórzy będą mieli nawet i 2 kilometry. 

Okazuje się, że pod przykrywką zieleni spływają ścieki z całego miasta. Nie jest to pocieszające, choć przyznam szczerze, że akurat w okolicy kanałku żadnych zapachów nie stwierdziłam. Niestety znacznie gorzej jest w drodze na plażę, gdzie w środku pola znajdują się wizjery kanalizacyjne. Nam ów mostek znajdujący się w infrastrukturze hotelu Therma Palace ratuje tyłek, bo dzięki niemu do plaży mamy tylko kilometr (sic!).
W drodze do plaży mijamy basen olimpijski na terenie wioski wakacyjnej Eco Therma Village.
Tuż obok znajduje się sztuczne lodowisko - Black Sea Ice Arena.
Lodowisko czynne jest przez cały rok, dysponuje także wypożyczalnią i jest ogólnodostępne. Wszelkich aktualnych informacji szukajcie na stronie http://www.blackseaicearena.com/

Taki obiekt dla jednych będzie okazją do uprawiania sportów zimowych, 

dla innych zaś stwarza doskonałą okazję do porzucania śnieżkami w trzydziestostopniowym upale.
Kierując się w stronę plaży musimy przejść ścieżką pośród łąk,

i tu wydeptanych dróg jest wiele - w tym jedna biegnąca nieopodal stadniny koni. Oczywiście to kolejna płatna atrakcja turystyczna. W końcu po 20 minutach marszu dochodzimy do złotej plaży.
No właśnie, wszak Kranewo szeroką i piaszczystą plażą stoi.
która przepięknie pozuje nam 

do zdjęć rocznicowych :)
Renata i Daniel dzielnie nam towarzyszą, a właściwie to my im, bo Renaty pomysł na dzisiejsze popołudnie  
 to zbieranie rapanów, których na plaży - im bliżej klifu, tym coraz więcej.
I to by było na tyle romantyzmu i "maślanych oczu". Kranewska plaża, choć jest dość szeroka i ciągnie się wiele kilometrów, niestety znacznie różni się od plaż nadbałtyckich. Otóż moi drodzy - u nacji bułgarskiej gadżetem wszechobecnym jest faja. Faję Bułgar pali wszędzie: na ulicy, w sklepie, w restauracji - i tu nieważne: czy akurat jest gościem, kelnerem czy kucharzem... no to niby dlaczego miałby przestać kurzyć na plaży ?! Niestety daje się do odczuć, bo o ile bez problemu znajdziemy miejsce nieskażone sąsiadem z dymkiem, o tyle nie zawsze ta plaża jest posprzątana. Byłam świadkiem, że rankiem przejeżdża taki ciągnik z siatką, która niby głaszcze piasek, ale czy jest w stanie wyzbierać pety... niestety nie!!! A wystarczyłoby wprowadzić zakaz palenia, czy zobowiązać plażowiczów do zabierania takich śmieci ze sobą. Jak znam bułgarskie zwyczaje - prędzej pod płatnymi parasolami pojawią się popielniczki, niźli takie reguły wejdą w życie.
My plażujemy w okolicach baru First Line. Zamawiając w barze drinka, można bezpłatnie korzystać z infrastruktury plażowej - baldachimów, foteli i puf. 
Oczywiście można skorzystać tutaj z płatnych parasoli, ale dosłownie tuż obok, jest plaża publiczna, gdzie bezpłatnie można się rozłożyć. I w sumie za to plus dla Kranewa, bo tego miejsca jest sporo, ale im dalej w stronę Albeny, tym plaża staje się bardziej ekskluzywna,
- zarezerwowana dla gości kompleksu hotelowego Eco terma Village.
Za chwilę jednak kończą się płatne parasole, za to zaczyna się plaża dla naturystów, gdzie tekstylni nie będą mile widziani. 
Jeśli chodzi o plażową gastronomię to wybór jest spory, bo oprócz baru First Line, gdzie można zjeść smaczne dania obiadowe w całkiem przyzwoitych cenach, tuż obok znajduje się fastfoodowa promenada
z kebabem za 4-6 lv, bułgarskimi tostami z szynką i kaszkawałem za 3 lv, kiufte w bułce za 2,50 lv, kebapcze za 2 lv,
słynną w Bułgarii pizzą sprzedawaną na kawałki i pałaczinkami (czyli naleśnikami) za 2,5 - 3,00 lv.
 
Amatorzy kawy szukać muszą swojego ulubionego napitku w popularnych w Bułgarii przydrożnych automatach, gdzie za cenę 0,50-0,70 leva (niespełna 1,50 zł) napiją się naprawdę przyzwoitej kawy. Aha - zapomniałabym o piwie: za 2,5 leva kupicie litrową butelkę Zagorki.
W dodatku na plaży w Kranewie na pewno nie będziecie się nudzić, bo bardzo bogata jest tutaj oferta wodnych  dmuchańców i każdy znajdzie coś dla siebie.
Można spróbować swoich sił na różnego rodzaju zabawkach - takich na których przyjmuje się pozycję siedzącą,
albo też leżącą, 
czy na klasycznym bananie, 
 
albo też na spadochronie za motorówką.

Dostępny jest także krótki rejs Kranewo-Albena-Kranewo łodzią wycieczkową. W cenie zaledwie 5 leva fundujemy sobie półgodzinny wodny spacerek. Bardzo dobrym pomysłem jest zabieranie chętnych pasażerów z wody. Ponieważ plaża liczy kilka kilometrów wystarczy, będąc w wodzie zamachać do kapitana statku, a ten podpływa niczym wodna taksówka.
Podczas takiej wycieczki możemy podziwiać brzeg Albeny,

ale i klify nad Kranewem.
Ja postanowiłam eksplorować okoliczną Albenę, podczas porannego joggingu. 
Wieża widokowa po drodze do Albeny niestety jest zamknięta
ale okoliczne mostki i tak robią fajne wrażenie.
Tym mostkiem możemy przedostać się 

tuż pod Hotel Gergana który swoją charakterystyczną białą elewacją wyróżnia się na każdej pocztówce z Albeny. 
Tak jakoś tutaj malowniczo i aż trudno uwierzyć, że ta spokojna Albena od strony centrum miasta i popołudniową porą przyjmuje zupełnie inne oblicze - pełne tłumów i blichtru, o czym oczywiście przekonacie się śledząc bloga. 
Tymczasem wracam mostkiem w stronę Kranewa, mostku przez rzekę Batova, która w tym miejscu wpływa do Morza Czarnego.
Tym razem piaszczystą drogą oddaloną nieco od plaży
truchtam w stronę Rezerwatu Baltata,
rezerwatu przyrody ożywionej
Gęsty las jest miejscem schronienia dla wielu rzadkich gatunków roślin i ptaków.

Czy coś szczególnie spodobało nam się w swojskim Kranewie? Myślę, że oprócz szerokiej plaży, doskonale wpisaliśmy się w klimat panujący w tej części Bułgarii. Mieścina wyróżnia się umiarkowanie ciepłym klimatem, co akurat jest dużą zaletą. To umiarkowanie powoduje, że poranki i wieczory w Kranewie są chłodniejsze, niż np. w Burgas, a odczuwalna temperatura daje po prostu normalnie funkcjonować. Nocą nie ma potrzeby używania klimatyzacji, a i poranki pozwalają pobiegać i to wcale nie o bardzo wczesnej porze, jak np. w Grecji czy na południowym krańcu Bułgarii.
I nawet kiedy pewnego dnia na drogę wyszły nam kozy specjalnie nas to nie zdziwiło, toż przyzwyczajeni jesteśmy do dzików kroczących nawet po warszawskich osiedlach. 
A żeby tej sielanki nie było mało, to zdradzę Wam, że warzywa i owoce kupowaliśmy w prywatnym gospodarstwie ogrodniczym, gdzie pomidory, paprykę czy ogórki zrywaliśmy prosto z krzaka. To lubię !!! Oczywiście warzywniak, był też w centrum miasteczka, gdzie znalazły sobie lokalizację liczne restauracje, markety i kramy z pamiątkami - na ulicy Cherno More.

Część ekipy na ulicy Czerno More prowadzącej także do plaży. 
Polecamy kantor Elena, którego właścicielka nie dość, że biegle mówi po polsku, to przy wymianie waluty wręcza drobne souveniry. W sumie to jeden z dwóch kantorów w Kranewie, a i banku w mieście nie ma, stąd kurs nie jest tak dobry jak w Warnie. Niezliczone ilości magnesów, świecących gadżetów, akcesoriów telefonicznych, zabawek, dmuchańców i odzieży "najlepszych" marek - wszystko rodem z Alliexpress. Oczywiście dwa, czy trzy duże markety czynne 24 godziny, spora ilość restauracji, niezwykle bogata oferta gastronomiczna - ale to jednak, jak zwykle temat na osobny post. 

Printfriendly