sobota, 23 listopada 2019

Kranevo - wizytówka miasteczka

Zapraszamy serdecznie na krótką wycieczkę po Kranewie. Kranewo - cel naszych tegorocznych bułgarskich wakacji - to wieś na północnym krańcu Bułgarii, którą poza sezonem zamieszkuje niespełna 1000 mieszkańców. Miasteczko położone jest powyżej Warny, ok. 8 km za Złotymi Piaskami i 2 km przed Albeną - złotymi kurortami z ofertą all inclusive.
 
Dlatego pewnie w samym Kranewie o ofertę "wszystko w cenie" raczej trudno. Małe rodzinne hotele, ewentualnie kompleksy z apartamentami pozostającymi w rękach prywatnych właścicieli. Być może na portalach bułgarskich biur podróży oferta jest szersza, natomiast na znanym mi bułgarskim portalu noclegowym pochivka.bg do wyboru mamy tylko małe hotele.
Przez miasto biegnie szlak komunikacyjny - droga E87 prowadząca aż do nadmorskiej granicy z Rumunią Vama Veche.
Zawsze zastanawiam się, czemu służą bułgarskie kanały biegnące przez całe miasto - mocno komplikują one dojście do plaży, do której z racji braku mostków niektórzy będą mieli nawet i 2 kilometry. 

Okazuje się, że pod przykrywką zieleni spływają ścieki z całego miasta. Nie jest to pocieszające, choć przyznam szczerze, że akurat w okolicy kanałku żadnych zapachów nie stwierdziłam. Niestety znacznie gorzej jest w drodze na plażę, gdzie w środku pola znajdują się wizjery kanalizacyjne. Nam ów mostek znajdujący się w infrastrukturze hotelu Therma Palace ratuje tyłek, bo dzięki niemu do plaży mamy tylko kilometr (sic!).
W drodze do plaży mijamy basen olimpijski na terenie wioski wakacyjnej Eco Therma Village.
Tuż obok znajduje się sztuczne lodowisko - Black Sea Ice Arena.
Lodowisko czynne jest przez cały rok, dysponuje także wypożyczalnią i jest ogólnodostępne. Wszelkich aktualnych informacji szukajcie na stronie http://www.blackseaicearena.com/

Taki obiekt dla jednych będzie okazją do uprawiania sportów zimowych, 

dla innych zaś stwarza doskonałą okazję do porzucania śnieżkami w trzydziestostopniowym upale.
Kierując się w stronę plaży musimy przejść ścieżką pośród łąk,

i tu wydeptanych dróg jest wiele - w tym jedna biegnąca nieopodal stadniny koni. Oczywiście to kolejna płatna atrakcja turystyczna. W końcu po 20 minutach marszu dochodzimy do złotej plaży.
No właśnie, wszak Kranewo szeroką i piaszczystą plażą stoi.
która przepięknie pozuje nam 

do zdjęć rocznicowych :)
Renata i Daniel dzielnie nam towarzyszą, a właściwie to my im, bo Renaty pomysł na dzisiejsze popołudnie  
 to zbieranie rapanów, których na plaży - im bliżej klifu, tym coraz więcej.
I to by było na tyle romantyzmu i "maślanych oczu". Kranewska plaża, choć jest dość szeroka i ciągnie się wiele kilometrów, niestety znacznie różni się od plaż nadbałtyckich. Otóż moi drodzy - u nacji bułgarskiej gadżetem wszechobecnym jest faja. Faję Bułgar pali wszędzie: na ulicy, w sklepie, w restauracji - i tu nieważne: czy akurat jest gościem, kelnerem czy kucharzem... no to niby dlaczego miałby przestać kurzyć na plaży ?! Niestety daje się do odczuć, bo o ile bez problemu znajdziemy miejsce nieskażone sąsiadem z dymkiem, o tyle nie zawsze ta plaża jest posprzątana. Byłam świadkiem, że rankiem przejeżdża taki ciągnik z siatką, która niby głaszcze piasek, ale czy jest w stanie wyzbierać pety... niestety nie!!! A wystarczyłoby wprowadzić zakaz palenia, czy zobowiązać plażowiczów do zabierania takich śmieci ze sobą. Jak znam bułgarskie zwyczaje - prędzej pod płatnymi parasolami pojawią się popielniczki, niźli takie reguły wejdą w życie.
My plażujemy w okolicach baru First Line. Zamawiając w barze drinka, można bezpłatnie korzystać z infrastruktury plażowej - baldachimów, foteli i puf. 
Oczywiście można skorzystać tutaj z płatnych parasoli, ale dosłownie tuż obok, jest plaża publiczna, gdzie bezpłatnie można się rozłożyć. I w sumie za to plus dla Kranewa, bo tego miejsca jest sporo, ale im dalej w stronę Albeny, tym plaża staje się bardziej ekskluzywna,
- zarezerwowana dla gości kompleksu hotelowego Eco terma Village.
Za chwilę jednak kończą się płatne parasole, za to zaczyna się plaża dla naturystów, gdzie tekstylni nie będą mile widziani. 
Jeśli chodzi o plażową gastronomię to wybór jest spory, bo oprócz baru First Line, gdzie można zjeść smaczne dania obiadowe w całkiem przyzwoitych cenach, tuż obok znajduje się fastfoodowa promenada
z kebabem za 4-6 lv, bułgarskimi tostami z szynką i kaszkawałem za 3 lv, kiufte w bułce za 2,50 lv, kebapcze za 2 lv,
słynną w Bułgarii pizzą sprzedawaną na kawałki i pałaczinkami (czyli naleśnikami) za 2,5 - 3,00 lv.
 
Amatorzy kawy szukać muszą swojego ulubionego napitku w popularnych w Bułgarii przydrożnych automatach, gdzie za cenę 0,50-0,70 leva (niespełna 1,50 zł) napiją się naprawdę przyzwoitej kawy. Aha - zapomniałabym o piwie: za 2,5 leva kupicie litrową butelkę Zagorki.
W dodatku na plaży w Kranewie na pewno nie będziecie się nudzić, bo bardzo bogata jest tutaj oferta wodnych  dmuchańców i każdy znajdzie coś dla siebie.
Można spróbować swoich sił na różnego rodzaju zabawkach - takich na których przyjmuje się pozycję siedzącą,
albo też leżącą, 
czy na klasycznym bananie, 
 
albo też na spadochronie za motorówką.

Dostępny jest także krótki rejs Kranewo-Albena-Kranewo łodzią wycieczkową. W cenie zaledwie 5 leva fundujemy sobie półgodzinny wodny spacerek. Bardzo dobrym pomysłem jest zabieranie chętnych pasażerów z wody. Ponieważ plaża liczy kilka kilometrów wystarczy, będąc w wodzie zamachać do kapitana statku, a ten podpływa niczym wodna taksówka.
Podczas takiej wycieczki możemy podziwiać brzeg Albeny,

ale i klify nad Kranewem.
Ja postanowiłam eksplorować okoliczną Albenę, podczas porannego joggingu. 
Wieża widokowa po drodze do Albeny niestety jest zamknięta
ale okoliczne mostki i tak robią fajne wrażenie.
Tym mostkiem możemy przedostać się 

tuż pod Hotel Gergana który swoją charakterystyczną białą elewacją wyróżnia się na każdej pocztówce z Albeny. 
Tak jakoś tutaj malowniczo i aż trudno uwierzyć, że ta spokojna Albena od strony centrum miasta i popołudniową porą przyjmuje zupełnie inne oblicze - pełne tłumów i blichtru, o czym oczywiście przekonacie się śledząc bloga. 
Tymczasem wracam mostkiem w stronę Kranewa, mostku przez rzekę Batova, która w tym miejscu wpływa do Morza Czarnego.
Tym razem piaszczystą drogą oddaloną nieco od plaży
truchtam w stronę Rezerwatu Baltata,
rezerwatu przyrody ożywionej
Gęsty las jest miejscem schronienia dla wielu rzadkich gatunków roślin i ptaków.

Czy coś szczególnie spodobało nam się w swojskim Kranewie? Myślę, że oprócz szerokiej plaży, doskonale wpisaliśmy się w klimat panujący w tej części Bułgarii. Mieścina wyróżnia się umiarkowanie ciepłym klimatem, co akurat jest dużą zaletą. To umiarkowanie powoduje, że poranki i wieczory w Kranewie są chłodniejsze, niż np. w Burgas, a odczuwalna temperatura daje po prostu normalnie funkcjonować. Nocą nie ma potrzeby używania klimatyzacji, a i poranki pozwalają pobiegać i to wcale nie o bardzo wczesnej porze, jak np. w Grecji czy na południowym krańcu Bułgarii.
I nawet kiedy pewnego dnia na drogę wyszły nam kozy specjalnie nas to nie zdziwiło, toż przyzwyczajeni jesteśmy do dzików kroczących nawet po warszawskich osiedlach. 
A żeby tej sielanki nie było mało, to zdradzę Wam, że warzywa i owoce kupowaliśmy w prywatnym gospodarstwie ogrodniczym, gdzie pomidory, paprykę czy ogórki zrywaliśmy prosto z krzaka. To lubię !!! Oczywiście warzywniak, był też w centrum miasteczka, gdzie znalazły sobie lokalizację liczne restauracje, markety i kramy z pamiątkami - na ulicy Cherno More.

Część ekipy na ulicy Czerno More prowadzącej także do plaży. 
Polecamy kantor Elena, którego właścicielka nie dość, że biegle mówi po polsku, to przy wymianie waluty wręcza drobne souveniry. W sumie to jeden z dwóch kantorów w Kranewie, a i banku w mieście nie ma, stąd kurs nie jest tak dobry jak w Warnie. Niezliczone ilości magnesów, świecących gadżetów, akcesoriów telefonicznych, zabawek, dmuchańców i odzieży "najlepszych" marek - wszystko rodem z Alliexpress. Oczywiście dwa, czy trzy duże markety czynne 24 godziny, spora ilość restauracji, niezwykle bogata oferta gastronomiczna - ale to jednak, jak zwykle temat na osobny post. 

poniedziałek, 4 listopada 2019

Notatek z podróży do Bułgarii ciąg dalszy

Jest 8 sierpnia 2019 roku - czwartek - i to właśnie dziś mamy dotrzeć nad Morze Czarne - do celu naszych tegorocznych wakacji. Będzie to znowu wybrzeże bułgarskie, choć nie ukrywam, że od kilku lat chodzi nam po głowie rumuńska część wybrzeża Morza Czarnego - Mamaia, Konstanca, czy konkretnie Eforie Nord.
O godzinie 10:00 wyruszamy więc z pensjonatu w Corbeni trasą Transfogarską DN7C, tym razem w stronę Curtea de Arges. Nawigacja wskazuje nam do celu - Kraneva - 429 km w 5 i pół godziny. Pożyjemy ... zobaczymy. Droga wiedzie przez niewielkie miasteczka, a za nami godzina bujania po miejskich drogach. Właściwie cały czas prędkość dopuszczalna to 50 km/h. O 11:00 wjeżdżamy na A1 w Pitesti. Po drodze zaliczamy jeden krótki postój (11:28-11:34) na stacji Gazprom 16 km przed skrętem na Vanatorii Mici (cena 5,78 lv/Pb 95 i 5,82 lv/on). O godzinie 11:45 skręcamy na Vanatorii Mici - stan licznika z domu pokazuje 1340 km. Blisko, coraz bliżej... Godzina 12:23 przejeżdżamy rondo Gimpathi i na pustej drodze tniemy do Giurgiu. W Giurgiu jest 12:54 i dosłownie za chwilę - o 13:00 jesteśmy na granicy. 
Tutaj okazujemy winiety kupione wcześniej on-line i płacimy 14 RON za przejazd mostem. Ciekawe jest to, że ja daję 13 RON, dostając paragon na 14 RON, podczas kiedy kolega płaci 3 EUR. Warto mieć odliczoną gotówkę. Przy okazji słówko na temat  winietek. 
Nie ma sensu rozwijać się tutaj - wystarczy zajrzeć na moje ulubione forum i tam szukać zawsze aktualnych informacji, a także przewodników pomagających w zakupie winietek na trasę do Bułgarii w różnych opcjach. My mieliśmy drobną skuchę - sugerując się identyczną ceną kupiliśmy koledze winietkę na przyczepki. Skutkowało to każdorazowym zatrzymaniem auta Daniela przez patrol winietkowy. Na szczęście obyło się bez mandatów, jednak był to niepotrzebny stres. Teraz kierujemy się na słynny most łączący Rumunię z Bułgarią i oba brzegi Dunaju - Most przyjaźni Giurgiu-Ruse. 
Zero czekania i z mostu zjeżdżamy o 13:08. Niestety na sam wjazd do Bułgarii, już za mostem czekamy do 13:30. 
Trochę czasu tracimy jeszcze w Ruse szukając banku z dobrym kursem leva. Zupełnie bez sensu posunięcie - ostatecznie odpuszczamy, a EUR decydujemy się wymienić na lewy w banku w Warnie.
 Droga do Warny prowadzi już w dużej mierze autostradą, na której fundujemy sobie jedno tankowanie w całkiem rozsądnej cenie. 
Gdyby, nie fakt, że w nawigacji ustawiamy sobie bank w Warnie, zupełnie byśmy tą Warnę omijali, kierując się obwodnicą miasta prosto do Kraneva. Tymczasem do samej Warny dojeżdżamy na godzinę 16:00, gdzie  w Banku Centralna Cooperativna Banka zaliczamy wymianę EUR na Levy po niezwykle korzystnym kursie 1 EUR - 1,9520 LV.


Po przejechaniu centrum Warny kierujemy się w stronę Złotych Piasków, a gdy po lewej stronie drogi pojawiają się białe urwiska skalne wiemy, że dotarliśmy do celu.
 
Do Kraneva wjeżdżamy punkt 17:00, a nasz licznik od domu pokazuje zrobione 1.800 km. 
Wiem, wiem strasznie nudna ta godzinówka, ale uwierzcie mi na słowo, że są tacy czytelnicy bloga, którzy właśnie na takie wpisy czekają. Obiecuję, że w kolejnych wpisach już nie będzie tak monotonnie, bo nasza wakacyjna przygoda "Kranevo 2019" dopiero się rozkręca.

Printfriendly