środa, 25 września 2013

Rejs na Maslen Nos


W pierwszych dniach pobytu w Primorsku - 14 sierpnia 2013 roku postanowiliśmy ruszyć w rejs... i to wcale nie byle gdzie, a już tym bardziej nie byle jak. Korzystając z pomocy Wielkiego Brata a właściwie Wielkiej Siostry... (puszczając oczko do Dariny) zarezerwowaliśmy sobie właśnie taki jachcik.


Nasza dwunastoosobowa grupa stawiła się w porcie około 10:30 gotowa na czarnomorską wyprawę. 


A Wielki Brat już na nas czekał...bo tak właśnie nazywał się jacht z uroczym kapitanem na pokładzie. 
A nazwa jachtu? I tu ciekawostka. Dziś kiedy edytuję ten post, okazało się, że jacht nazwany został na pamiątkę udziału w programie. Otóż właściciel jachtu (nie mylić z kapitanem) to zwycięzca bułgarskiej edycji programu Big Brother, a pieniądze z wygranej przeznaczył właśnie na zakup tego jachtu. 
Tak naprawdę można zorganizować sobie taki rejs rozmawiając z jednym z przewoźników w porcie. A jest ich wielu. Co wieczór przewoźnicy w porcie przy swoich stoiskach szukają chętnych. W celu rezerwacji jachtu podaję telefon przewoźnika: 0896/70 23/27 (widzę, że obecnie jego strona www.adventureprimorsko.com  nie działa) 
Opcji jest kilka m.in: 
  • Rybołowy 6:00-9:00 cena 25 leva
  • Rybny piknik z obiadem 9:00 - 14:00 cena 38 leva, dzieci 25 leva
  • Trasa przybrzeżna: Plaża południowa-MC-Kiten-Primorsko cena 10 leva, dzieci 5 leva. 
Można także indywidualnie umówić się na trasę. I tak właśnie my popłynęliśmy na Maslen Nos, zahaczając o Tjulianovą Peczere (Monk Seals Cave). Za rejs w godzinach 10:30 - 15:30 zapłaciliśmy 19 leva za osobę dorosłą i za dzieci w wieku 6-10 lat po 14 leva. Rodzinnie stanowiło to kwotę 71 leva za cały dzień atrakcji. I tak pewnie bym pisała i pisała...
A tu dość już "bicia piany" !!!!
Musicie to zobaczyć, a fotografie jedynie przeplotę krótkim wyjaśnieniem.
Płyniemy tam....

Co z bliska wygląda tak...
Primorsko coraz dalej za nami


a ten zielony kolos to sąsiadujący z nami Grand Hotel

 Po drodze mijamy:

Te beczki zanurzone w wodzie to farma małż.


Woda jest przezroczysta...

aż widać meduzy...

W pierwszej kolejności opływamy przylądek Maslen Nos,

po to aby dotrzeć do Tjulenowej Groty, do której wpłynąć można jedynie małą łódką.


Po podpłynięciu do jaskini z powrotem opływamy przylądek
Maslen Nos i już w oddali widzimy ...

plażę...

a właściwie ... Muszelkową plażę

Bo to na czym leżę, to wcale nie żwirek...

tylko muszelki, a właściwie "tłuczeń z muszelek"
Zaczynamy łazikowanie...



Najpierw wzdłuż brzegu,
aby wreszcie po schodkach wspiąć się w górę.

Przy samej knajpce mijamy muszelkowe dekoracje 


Na kamieniu zasuszony krab

Na samym szczycie przycupnęła jakaś cerkiewka, co raczej schron, ewentualnie lepiankę na ziemniaki przypominać mogła. 
Cerkiew jest dokładnie nad plażą 

A w środku wygląda tak...
Cerkiew ta jest pod wezwaniem Św. Mikołaja, który jest w Bułgarii patronem rybaków. Pewnie dlatego 6 grudnia w Bułgarii obowiązkowo je się ryby. O tradycjach związanych z Nikulden możecie przeczytać tutaj (szczególnie ciekawa druga część artykułu) http://www.bulgaricus.com/tradycje/nikulden-6-grudnia.html

Dalej idziemy polną drogą. Brak jest jakiegokolwiek oznakowania. Widząc jakieś przedeptane ścieżki kierujemy się w prawą stronę. Pod nogami czuję rżysko, jak niegdyś u babci na wsi.
Haszcze i jakieś łąki i naprawdę nic nie zapowiada, 
że ta polna droga...
Zaprowadzi nas w tak widokowe miejsca:


Znowu idziemy wzdłuż brzegu, tylko samym szczytem, kierując się ponad Tjulanową peczerę. 
W dali przylądek Begliktasz




To niemożliwe, żeby nie było dojścia na przylądek od strony lądu. Widzimy pojedyncze samochody zaparkowane nad plażą. Raczej dojazd samochodem terenowym nie będzie stanowić problemu. Może dla zachowania "dzikości" tej plaży celowo nie wyznacza się drogi prowadzącej do tego miejsca. Może to po to, aby ta jedyna
znajdująca się na plaży knajpka
była nadal jedyna i niepowtarzalna.
Czytałam, że kiedyś (i pewnie przed sezonem) ta plaża była naprawdę dzika. Dziś turyści dotrą wszędzie. Turyści, a wraz z nimi ich pieniążki. Wszystko przecież musi mieć swoją cenę. To że parasol drogi, albo że caca 25 leva za porcję (!!!!). Na szczęście inne ryby, frytki, piwo jest w rozsądnych cenach. Może to wszystko dlatego, że tak trudno tam dojechać, a właściciel knajpki wodę dowozi w specjalnych baniakach...
samochodem znanej nam marki???
Jeszcze trochę ponurkujemy... A widoki pod wodą równie atrakcyjne. Tylko uważnie, bo bardzo blisko brzegu szybko robi się głęboko

Czas jednak wracać do domu..


Chyba, że może przejąć stery i jakoś tu wrócić???

Pewnie, że się da... Już za kilka dni - 17 sierpnia udowodnił to Radek. Z mapą w ręku pobiegł z Primorska bladym świtem. A fale były wtedy wielkie: 
..że też ci wędkarze się nie boją...








1 komentarz:

  1. Witam wszystkich. Wlasnie odpoczywam na tej plazy. Troszke ludzi naplynelo, ale bez przesady. Za piwko 2 lv, za parasol nikt nie wola. Jedzenia jeszcze nie probowalem ale nie jest drogie. Polecam.

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly