niedziela, 14 września 2014

Primorsko rodzinnie

Tak właśnie postanowiłam zatytułować ten post.
Rodzinnie ... bo tak właśnie czuliśmy się w hotelu Shurelovi w Primorsku przy ulicy Oasis 5.
To był bardzo dobry wybór. Mały, rodzinny hotel dostosowany w pełni do naszych potrzeb.
Hotel znajduje się w cichej dzielnicy Primorska, choć w bliskim sąsiedztwie jednej z głównych ulic miasta - ulicy Iglika. Nieco spokojniejsza to okolica w porównaniu ze Stamopoly, o którym pisałam tutaj
Hotel Shurelovi sąsiaduje z Hotelem Laguna, w którym Amida - biuro podróży ze Śląska gości samych naszych rodaków. 
Oj bardzo bogaty program kulturalny mają właściciele hotelu Laguna dla Polaków - poranne animacje dla dzieci i wieczorne dancingi przy basenie. Dookoła basenu rozlegają się wówczas bułgarskie rytmy, choć nie tylko. Nieraz słyszałam znany polski kawałek "Hej sokoły". Dookoła basenu znajdują się stoliki ogólnodostępnej hotelowej restauracji. My także dwukrotnie skorzystaliśmy z ich usług w porze wczesnoobiadowej. Zupa - owszem smaczna, ale nieeleganckie było zachowanie kelnera dopominającego się o dość wysoki napiwek. No comments!!!  
Sąsiedztwo tego hotelu jednak zupełnie nie wadzi, mimo tej wieczornej muzyki. Codziennie punkt 23:00 zapada cisza.
Hotel Shurelovi jest inny, bardziej intymny. Jedna furtka znajduje się od strony ulicy Oasis (ulica równoległa do ulicy Iglika - na tyłach hurtowni Perła), zaś druga furtka - od strony ulicy Tropic.
W tym roku w bliskim sąsiedztwie hotelu prowadzone były roboty drogowe - duże więc prawdopodobieństwo, że w przyszłym roku ulica Oasis, przy której znajduje się hotel też będzie asfaltowa. Chociaż patrząc na to w jakim tempie budowane były w tym roku schody łączące ulicę Oasis z Edelwais to nie wiem, czy to się uda :) Od razu przy wejściu do Shurelovi znajduje się bar i basen. 
Basen może niezbyt duży, ale za to bardzo dobrze utrzymany. Niewielka zjeżdżalnia przy brodziku uatrakcyjnia kąpiel najmłodszym. Druga część basenu o głębokości ok.180 cm. przeznaczona jest dla starszych - i choć może niewielkich to rozmiarów basen -w zupełności wystarczy. 
Cieszy - w odróżnieniu od Laguny - brak zakazów (np. skakania do wody, kąpieli w ubraniu...). Drewniane leżaki z siedziskami nie są wcale trudną zdobyczą. Jedyna zasada - z basenu można korzystać do godziny 22.00 (a w Lagunie do 19:00!!!). 
Nieopodal basenu skromny bar zaprasza na pyszną kawę, sandwicze i inne przekąski. W pobliżu każdego ranka siedzi właściciel hotelu, który czeka na ewentualne pytania gości. Zawsze chętnie służy rada i pomocą. Widać, że to osoba, która doskonale wie, jak zadowolić swoich gości. Otoczenie Shurelovi jest bardzo zadbane, sprzątaczki zajmują się też otaczającym hotel ogrodem. Takie małe a cieszy...
Wszystkie pokoje mają balkony, a powierzchnia pokoju jest zadawalająca (myślę, że w granicach 40 metrów kwadratowych). Łazienki w tradycyjnym bułgarskim stylu - bez kabin prysznicowych.
Te usytuowane na parterze oferują wejście prosto do basenu. Część pokoi to dwuizbowe apartamenty. Dla nas niestety już zabrakło takich i wykupiliśmy sobie studia... nam udało się zarezerwować studio z aneksem kuchennym. 
Brak aneksu kuchennego nie jest problemem w Shurelovi, gdyż wszystkie pokoje wyposażone są w lodówki, a na zewnątrz budynku znajduje się ogólnodostępna kuchnia. W każdym pokoju jest też czajnik, szklanki, żelazko i deska do prasowania, suszarka do bielizny. Pościel i ręczniki wymieniane są po 7 dniach.
I tak raczej stołujemy się na mieście... ale fajnie jest mieć gdzie podgrzać jedzenie dzieciom. 
Niestety nie ze wszystkich pokoi widać morze... z naszego prawie dało się je ujrzeć, gdyby nie przesłaniające widok hotele.
Pokoje pozostałych dwóch rodzin znajdowały się na drugiej klatce. Oni mieli z kolei widok na ulicę Tropik i usytuowaną na niej pobliską baniczarnicę (piekarnię)
Vis a vis piekarni znajduje się mały punkt z naleśnikami, w bardzo przystępnych cenach.
Odległość hotelu od morza to około 800 metrów - zdecydowanie dalej od plaży niż ubiegłoroczne Stamopoly. Tutaj jednak mamy większą prywatność i dużo przyjemniejsze otoczenie. 
A ta rodzinna atmosfera szczególnie zauważana jest u naszych dzieci. 
Całkiem blisko stąd też do nowego supermarketu (do którego fajnie pojechać hotelowym rowerem), aquaparku i polubionej w tym roku knajpeczki. 
Czemu, ach czemu nie poznaliśmy jej w ubiegłe lato??? 
Ale o tym w następnym odcinku...
Edit: Wielkie przeprosiny za brak zdjęć w poście - zdjęcia były zmniejszane dla celów bloga poprzez platformę internetową, która została zlikwidowana.

2 komentarze:

Printfriendly