wtorek, 23 stycznia 2024

Murano - w krainie szkła

Kolejny poranek postanawiam spędzić w Murano. To bardzo malownicza włoska wysepka, do której dopływam bezpośrednio z Wenecji. O godzinie 8:45 wychodzę sama z kwatery, 8:57 mam autobus 4L do Wenecji, skąd z Ferrovia D wsiadam w tramwaj wodny do Murano.

O godzinie 9:32 tramwaj odpływa i płynie bezpośrednio do Murano, nigdzie wcześniej się nie zatrzymując. Mogę popatrzeć na Wenecję z innej perspektywy.

Zanim jednak vaporetto dowiezie mnie na wyspę producentów szkła, mijam cmentarz na wyspie San Michele. Nekropolia powstała dzięki Napoleonowi, który z przyczyn sanitarnych postanowił założyć tu cmentarz dla Wenecjan. Zmarli chowani są tu jedynie na 10 lat, a następnie ich szczątki umieszczane są w ossuarium na wyspie Sant' Ariano. Dla oszczędności przestrzeni na wyspie, wybudowano tu kilkumetrowe ściany, w których przechowywane są urny z prochami. Więcej informacji praktycznych na temat tej nietypowej nekropolii przeczytacie na blogu https://www.kalejdoskoprenaty.com/2019/11/wyspa-san-michele-czyli-wyspa-cmentarna.html

Po ok. 20 minutach rejsu dopływam do Murano. 
Szklane bibeloty to pierwsze, co widzę po wyjściu z pokładu. Nie dziwne więc, że natychmiast ulegam zaproszeniu na pokaz dmuchania szkła artystycznego. 
W końcu przede wszystkim po to tu przypłynęłam. 
Z kawałka kolorowego szkła powoli powstaje wazon,
a kiedy jest już całkiem blisko finału, wazon wymyka się z rąk mistrza na podłogę i rozpada w "drobny mak". 
Ot, taka robota - zatem trzeba zrobić coś, co zachwyci publiczność.
I tak oto w kilka minut powstaje efektowna szklana figurka konia.
Po pokazie można dokonać zakupu powstałych tutaj wyrobów ze słynnego szkła Murano. Wówczas cenę biletu wstępu (5 EUR) odlicza się od ceny zakupionej tutaj szklanej pamiątki. 
  
Po około 15 minutowym pokazie zmierzam następnie w głąb wyspy, której długość wynosi zaledwie 1,5 km. Idę wzdłuż kanału, który co rusz przecinają kolejne urocze mostki. Murano to taka Wenecja w miniaturze. Z lewej strony rząd domów, z prawej rząd domów, a pośrodku leniwie płynie woda. 
Naturalnie wszystkie partery zajęte przez galerie i sklepiki z artykułami z kolorowego szkła. Tradycja wytwarzania tego słynnego surowca sięga XIII wieku, kiedy na wyspie założona została pierwsza huta szkła. To w obawie przed pożarami postanowiono producentów szkła przenieść na Murano.
Kiedyś, Murano było niezależną wspólnotą, miało swój klasztor, w którym kształcili się mnisi zasłużeni dla kartografii, Murano miało też swoją Wielką Radę i własną monetę. Jednak w XII wieku miasto utraciło odrębność i zostało włączone do Wenecji. 

Na relacjach innych turystów widziałam przepiękną szklaną rzeźbę umieszczoną tuż pod wieżą zegarową. Niestety dziś już jej nie ma... a miały być takie spektakularne zdjęcia. 
Szkło z Murano znane jest na całym świecie: nieskazitelnie czyste, wielokolorowe pasma to znak firmowy wyspy – w większości jednak jest to szkło dekoracyjne, a nie użyteczne. 
Najmłodszych kuszą obrazki ze szklanych koralików,
które kupuje się tutaj na wagę. Szczególnie w słoneczny dzień łatwo wpaść w szklaną pułapkę - a ceny produkowanego tu szkła są bardzo wysokie.

O godzinie 10:40 odpływam z Murano vaporetto 4.1 w kierunku Piazza Roma. Z Murano można dopłynąć jeszcze do Burano - wyspy która słynie z kolorowych domków. Ja jednak umówiłam się z Oskarem, że wrócę około południa i dalszą część dnia spędzimy razem. Z tramwaju wodnego wysiadam chwilę wcześniej - na przystanku Fundamenta Nova. Chciałam jeszcze pokręcić się po wąskich uliczkach - przechodzę do Ca'doro w poszukiwaniu symbolicznego pomnika dłoni wychodzących z wody. Znowu falstart! Niestety instalacja została zlikwidowana. Wracam pieszo na dworzec, skąd znowu autobusem 4L wracam na kwaterę. 
Cieszę się, że wyrwałam się na tą krótką wycieczkę - obawiam się, że dla syna byłaby zbyt męcząca...
A jeszcze tyle w Wenecji chciałabym zobaczyć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly