sobota, 3 września 2011

Rybka lubi pływać...Bułgarska kuchnia lekko zakrapiana

Halo! Halo! Czy wszyscy po kolacji? Towarzystwo najedzone? Bo już za chwilkę, za momencik razem ze mną przeniesiecie się w świat bułgarskiej kuchni.
Tak, tak - za chwileczkę - bo na rozgrzewkę kilka uzupełnień
Pierwsza zapomniana rzecz z plaży - nawiązująca powoli do klimatów kuchni bułgarskiej to caca.
Caca to takie cudowne małe rybki - ponoć szprotki - smażone na głębokim rozgrzanym oleju z lekka zakrapiane cytryną. Smakują wyśmienicie, a moja curuś zajadała je na plaży, jak frytki.
Całkiem spora porcja kosztowała w barze na plaży 4 LEVA - około 8,50 zł.
Tutaj moja Adka zajadająca cacę


A jeśli rybka ... a rybka lubi pływać - to winna jestem Wam drodzy czytelnicy - coś na popitkę.
Dwa drink bary w Rawdzie to HAVAII DRINK BAR i FACE CAFE CLUB. Oba lokale znajdują się na głównej ulicy Makedonia vis a vis siebie -  naprawdę trudno ich nie zauważyć. Szczególnie Havai zaprasza gości spacerujących między kramami ulicy Makedonia dużym menu przed wejściem zawierającym zarówno koktajle alkoholowe, jak i bezalkoholowe. A jest tam w czym wybierać...
Kilka nazw - tak nocną porą:
  • SEX ON THE BEACH
  • ORGASM,
  • tradycyjne WHITE RUSSIAN czy BLACK RUSSIAN.

Nie piszę po to, aby znowu pociekła Wam ślinka, składniki przecież z łatwością znajdziecie w internecie - ale na uwagę zasługuje tu inne rozwiązanie.
Otóż wiele drinków w karcie występuje po dwoma nazwami np:
  • ORGASM lub
  • ORGASM 12 GLASSES.
W pierwszym przypadku oznacza to drink serwowany w dużej szklance z parasolkami, wisienkami, gadżetami etc...,zaś w drugim przypadku, to po prostu  ten sam drink ale wlany w 12 małych grubych szklaneczek. Okazało się, że to niezły sposób na degustację.
Oj tego wieczoru pomieszało się w głowie, pomieszało...
Na szczęście, albo na nieszczęście drinki serwowane w HAVAII nie wyróżniają się zbytnią mocą.
Cena drinka to ok.6 leva

To właśnie te małe szklaneczki :))

Drugi lokal to FACE.


To kawiarnia serwująca desery lodowe i drinki - osobno, albo też alkoholowe lody.
Nie powiem, dość smaczne i tym razem nawet mocne.
Całkiem duży puchar lodowy to koszt około 10-12 złotych.


Jeszcze jedna informacja dotycząca gastronomii w Bułgarii.
Ogólnie przyjętą zasadą, która zresztą bardzo przypadła nam do gustu, było dostarczanie przez kelnera rachunku tuż po zamówieniu. Taki paragon lądował na stole, był przynoszony zaraz ze sztućcami, jeszcze przed napojami. Każde kolejne domawianie sosu, napojów, czy innych dań wiązało się z doniesieniem rachunku i jego dyskretnym ulokowaniem pod wazonikiem, czy serwetnikiem.
Konsument traktowany jest niezwykle uczciwie - na bieżąco informowany jest o kwocie zamówienia.
Swoją drogą, to szkoda, że w Polsce ten rachunek w restauracji stanowi przez cały czas konsumpcji wielką niewiadomą. Jest jeszcze jeden plus - można w porę zareagować - co do przyjętego zamówienia.

Kolejną ciekawostką rodem z bułgarskiej knajpy jest totalny brak soku malinowego do piwa. Otóż w Bułgarii, jeślki chcesz napić się piwa z sokiem musisz poprosić o grenadinę - sok z granatów.
Smakuje podobnie, ale nie w każdej restauracji jest jednak serwowany. Np. w Nelly na ul. Makedonia 41 w ogóle nie rozumieli, o co prosimy - Bułgarzy po prostu piją piwo, same piwo :))
My na szczęście stołowaliśmy się .... zaraz zaraz... o tym jutro:))

1 komentarz:

Printfriendly