piątek, 4 kwietnia 2014

Polskim Busem z animuszem...

... Tak właśnie wyglądać miała nasza podróż Polskim Busem.
Ale może zacznijmy od początku:
Polski Bus to przewoźnik z kilkuletnim już stażem, luksusowe, klimatyzowane autokary marki Van Hool, skórzane czerwone fotele, wi-fi na pokładzie, wc, ba..... a nawet catering podczas podróży. 


Polski Bus oferuje sprzedaż biletów głównie przez stronę internetową, choć od lutego ubiegłego roku jest też kilka stacjonarnych punktów sprzedaży. Jednak, aby kupić bilet na przejazd w naprawdę dobrej cenie trzeba skorzystać ze sprzedaży on-line. I tu czekać może Was nie lada niespodzianka. Bilety zaczynają się od złotówki. Tak, tak - właśnie za tyle można kupić bilety na przejazd Polskim Busem nie tylko na trasach krajowych, ale także na tych międzynarodowych (Berlin, Wiedeń, Praga). A wszystko to na zasadzie zakupu "first-minute" - im wcześniej, tym taniej.


Wzorem lat ubiegłych, dziś przedstawię Wam swoją receptę na zakup tanich biletów autobusowych.
Pierwsza i najważniejsza rada. Musicie polubić funpage Polskiego Busa na stronie facebooka.
https://www.facebook.com/PolskiBus?fref=ts
Ja także od tego zaczęłam - to było gdzieś na początku września 2013 roku. Właśnie na facebooku przewoźnik publikuje swoje najnowsze promocje i informacje o kolejnych transzach biletów za 1 zł. Trzeba jednak działać ekspresowo. Po opublikowaniu takiego newsa, trzeba wejść na stronę przewoźnika:
http://www.polskibus.com/
Należy założyć rezerwację na interesującą nas trasę w dowolnej dacie, a następnie przesuwać o "Dzień później", itd... aż do znalezienia najniższej ceny. Nam udało się kupić bilety na trasie Warszawa - Berlin Schonefeld za 15 złotych, powrotny za kolejne 15 złotych. Do tego opłata za rezerwację 2 złote. W sumie przejazd dla dwóch osób kupiony z wyprzedzeniem ponad pięciomiesięcznym (sic!!!) kosztował nas tylko 62 złote. Chyba przyznacie, że to dość okazyjna cena.
Po zakupie - zaplata także on-line, zakończona e-mailowym potwierdzeniem i przesłanymi e-biletami. Tutaj zaznaczę, że nie ma potrzeby wydruku tych biletów. Należy jedynie zapisać sobie numer rezerwacji i to on otwiera drzwi do autokaru. A czy będzie to zrzut z ekranu w telefonie, czy wydruk, czy w końcu numer rezerwacji zapisany na ręku.... co za różnica.
A więc startujemy!!!! Jest 25 marca 2014 roku - wtorek godzina 22:30. Polski Bus startuje z Dworca Autobusowego Warszawa Metro Młociny. Peron 1 to peron znajdujący się u drzwi dworcowej poczekalni. Jest jeszcze pół godziny do odjazdu, korzystamy więc z toalety na dworcu i czekamy. Wokół dworca kręci się ochrona - można więc czuć się bezpiecznie. Sporo tutaj oczekujących. Autobus podjeżdża dziesięć minut przed czasem. Ja gramolę się dwoma walizkami do luku bagażowego, podczas gdy córka z bagażem podręcznym staje u wejścia do autokaru. 
Limity bagażowe nie odbiegają od tych ogólnie przyjętych. W ramach biletu normalnie przewieziemy bagaż podstawowy do 20 kg i bagaż podręczny. Przy zdawaniu bagażu nasza walizka otrzymuje naklejkę, której jedną część otrzymuje pasażer. To ten odcinek służyć będzie później do odbioru bagażu. W tym miejscu muszę podkreślić, że najlepiej, aby każdy podróżujący miał numer rezerwacji, bo gdy podeszłam do kierowcy i mówię, że córka już weszła i dawała numer rezerwacji dla dwóch osób i tak musiałam odszukać ten numer ponownie. Na szczęście miałam go w telefonie. Ada łapie nam całkiem dobre dwa podwójne miejsca w przedostatnim rzędzie autokaru - zamierzamy przecież całą drogę spać w najlepsze. 

W autokarze jest dużo wolnych miejsc. Wyruszamy punktualnie o 23:00. Podróż zapowiada się przyjemnie -  jest ciepło, światła górne przygaszone, jedynie delikatnie podświetlona podłoga. Teoretycznie powinnyśmy lada chwila zasnąć. Przecież tak kołysze....zaraz usnę.... 
"Tylko trzeba uważać żeby wódka się nie wylała". 
Ale jak wódka, o co chodzi??? Czy to jawa??? Czy sen???
Otóż, kilka miejsc przed nami jedzie trzech dżentelmenów, którzy w ten oto sposób postanowili umilić sobie i innym podróż. Nawet to gromkie "Sto lat!", nawet chrapanie starszej pani... co tam!!!! Spać! Spać! I już!!! Dyskusje o prawach fizyki najbardziej ululanego pana nie miały końca... No może do czasu - kiedy kierowca autobusu przez mikrofon zaprosił "panów pijących alkohol" do siebie. Nie spodobało się to naszemu fizykowi! Oj, nie spodobało! Na wstępie zwyzywał od "konfidentów" jednego z pasażerów siedzących w pobliżu imprezowiczów, że to niby on doniósł, bo oni grzeczni... kulturalni... bo kuzyn ma urodziny, itd.
Do kierowcy pan fizyk się absolutnie nie wybierał. Mało tego - odgrażał się na niedemokratyczne postępowanie kierowcy, który mając mikrofon ma władzę!!!!
I tak dojeżdżaliśmy do pierwszego przystanku na trasie - do Łodzi. Słyszymy przez mikrofon: "Pół godziny przerwy, a panów pijących alkohol zapraszam na zewnątrz autokaru". Na nic prośby, na nic krzyki - panowie jak siedzieli w środku, tak nadal siedzą, choć Żołądkowa Gorzka już im się skończyła. Już nawet nie chrapie starsza pani siedząca za nami, za to włącza się w akcję. Jeden z pijanych awanturników zaczyna nagrywać film z całego zdarzenia. W Łodzi dosiadają kolejni pasażerowie, ale wciąż stoimy... Pan fizyk prowokuje kolejnego pasażera udając, że ten go zepchnął z fotela. Robi się coraz ciekawiej. Moja córka błaga mnie wręcz: "Mamo tylko się nie odzywaj!!!" Pani chrapiąca krzyczy na cały autokar: "Ludzie odezwijcie się!!! Nie może być tak, że trzech pijanych gości sterroryzuje cały autokar". Kierowca nadal czeka, aż awanturnicy opuszczą pojazd. Staje się to coraz trudniejsze. Szybko na dworcu pojawia się policja. I to oni dają radę... kuzyni od butelki nie pojadą z nami dalej - ich podróż do Berlina skończyła się właśnie w Łodzi Kaliskiej. Mamy lekkie opóźnienie, a w autokarze nastał już spokój i słychać tylko dźwięk silnika. Smacznie śpimy do samego Poznania, to jest do godziny 4:30. Tu już nie będzie tak cukierkowo. Musimy zająć miejsca pojedynczo. Do Berlina jeszcze tylko trzy godziny. Podróż nocą ma swoje uroki - mija szybko. Na naszym docelowym przystanku Berlin Schonefeld jesteśmy dziesięć minut przed czasem - o 7:25. 

Berlin Schonefeld to małe berlińskie lotnisko, którego flagową linią są tanie linie easy jet.  
I choć Polski Bus jedzie jeszcze dalej - do Berlin ZOB (Zentraler Omnibusbahnfof) to właśnie w Schonefeld zaczyna się nasza przygoda z Berlinem. 

8 komentarzy:

  1. Polski bus jest świetny. Można za na prawdę tanio przejechać na drugi koniec Polski. Często nim podróżuje i jestem bardzo zadowolony :) do tego internet i wszystko, super sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam - świetny przewodnik

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety, przez takich buraków jak ci opisani w artykule, nigdy nie przepadałem za jazdą autobusami dalekobieżnymi - mam zbyt dużego pecha i często na takich trafiałem :|

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety, przy skromniejszych portfelach czasem nie ma wyboru...

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety ale tacy ludzie zawsze się trafiają i utrudniają podróż całemu autokarowi, a oni bawią się najlepiej

    OdpowiedzUsuń
  6. Na różne towarzystwo możemy trafić w trakcie podróży, jednak często musimy sobie załatwić jakiś transport kiedy chcemy wyruszać za granicę, więc powinniśmy być na to już przygotowani, a może okaże się lepiej niż sądziliśmy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Komfortowe podróże z Polski do Anglii. Z PTU Hamer (www.busanglia.pl) to możliwe!

    OdpowiedzUsuń
  8. Busy z podkarpackiego do Belgii to idealne rozwiązanie dla osób, które chciałyby szybko przedostać się nawet z małych miejscowości do centrum Europy.

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly