niedziela, 3 marca 2019

U podnóża Olimpu

No i mamy trzeci już dzień w Grecji - niedzielę 21.10.2018 roku. Budzimy się w Paralia Katerinis, pośpiesznie opuszczamy hotel i ruszamy w dalszą drogę. Do 19:00 mamy czas  na oddanie auta do wypożyczalni w Salonikach.
Nasz dzisiejszy plan to okolice Prioni - trekking w masywie Olimpu. Dobra, dobra ... trekking to może za dużo powiedziane - przynajmniej w naszym przypadku. Dla Radka jednak ten Olimp to będzie takie trochę smakowanie cukierka przez papierek. 
Kiedy o 8:30 opuszczamy Paralię, kierujemy się przez Dion i Litochoro zwykłą nacionalką do miejscowości Prionia. Droga wije się zakolami pod górę, a w końcu ostatnie kilkaset metrów przed Prionią robi się szutrowa. 

Tak dojeżdżamy na parking - na szczęście bezpłatny.
Mimo wczesnej pory większość miejsc jest zajęta.
Przed wędrówką można skorzystać z bezpłatnej toalety i zaczerpnąć wody. Spod szlabanu zaczyna się szlak prowadzący na najwyższy szczyt Grecji - Olimp (Mitikas) - 2.918 m n.p.m.
Oczywiście leniuchy mogą zostać w Prioni,
bo sama knajpka jest bardzo przyjemna i urządzona w klimacie górskiego schroniska, choć tak naprawdę schroniskiem nie jest.

Ciepło kominka i zapachy z kuchni nie ułatwiają decyzji o wyjściu.
Choć znajdujemy się na wysokości 1.100 m n.p.m.,
pierwsze schronisko znajduje się dużo wyżej na wysokości 2.100 m n p.m. 
  
 Pamiętajmy,  że jesteśmy na terenie Olympus National Park, wpisanego także na listę UNESCO.
 Podczas kiedy mój piechór Radek czym prędzej rusza na szlak, 
ja razem z Anią i Arkiem fundujemy sobie spacer trasą prowadzącą na Olimp - do najbliższego wodospadu.
Po niespełna kwadransowym spacerze docieramy właśnie do wodospadu - Enipeas Waterfall. 
 Woda ma tutaj kolor turkusowy,
a jesień dodaje do tego barwy złoto-pomarańczowe.
Decydujemy się wejść nieco wyżej,
choć ta dalsza wędrówka ukazała nam jedynie wysuszone koryta skalne - prawdopodobnie wiosną kaskada jest dużo wyższa.
Leśna ścieżka w pewnym momencie staje się dosyć stroma.
Mamy szansę pozachwycać się urokami otaczającego nas masywu górskiego. 
Las też jest w tym miejscu jak namalowany. (foto: Arek)
 Naturalnie my nawet do schroniska się nie wybieramy, a postanawiamy wrócić w stronę parkingu.
Mamy nawet czas na sesję zdjęciową, 
bo z Radkiem umówiliśmy się na parkingu o godzinie 12:30.
Jeszcze na chwilę przechodzimy przez mostek  
przy samym wjeździe na parking,
by podziwiać błękit płynącej tu rzeki. (foto: Arek)
Kontynuując nasz górski spacer, po powrocie na parking tym razem przejeżdżamy autem w stronę

Old Monastery Agios Dionisos

To zaledwie kilka kilometrów przed Prioni - jedziemy więc z parkingu w kierunku Litochoro. Przy głównej drodze znajduje się kierunkowskaz prowadzący do Old Monastery Agios  Dionisos. 
Auto zostawiamy na parkingu, bo znowu czeka nas spacer po okolicy.
Tutaj zastajemy ruiny starego klasztoru św. Dionizego.
Monastyr świętego Dionizego został wybudowany w 1542 roku i funkcjonował nieprzerwanie do 1943 roku, kiedy to w czwartek 29 kwietnia 1943 roku - tuż przed Wielkanocą został zbombardowany przez Niemców, a następnie przez nich bestialsko zniszczony. W 1950 roku klasztor zdecydowano się przenieść do Litochoro, gdzie  funkcjonuje do dziś jako New Monastery Agios Dionisos. Przez ponad kolejne 60 lat odwiedzany przez nas monastyr kompletnie niszczał i dopiero w 2003 roku podjęto pierwsze prace renowacyjne, które trwają do dziś.
Na nadprożu, nad wejściem do klasztoru znajduje się bardzo dobrze zachowana mozaika przedstawiająca założyciela monastyru - Św. Dionizosa. Mnich był pisarzem, malarzem ikon, ale i nauczycielem dzieci, 
a kształcił się na duchownego  w zwiedzanym przez nas wcześniej Wielkim Meteorze. 
 Zwiedzanie klasztoru jest bezpłatne, a tuż przy wejściu znajdują się chusty do okrycia nóg czy ramion.
Kobiety przekraczające próg prawosławnej świątyni zobligowane są do zakrycia nóg. Ramiona u kobiet i mężczyzn także muszą być zakryte. Służą temu leżące przed wejściem chusty. 
 
Nasze pierwsze kroki kierujemy do wnętrza budynku znajdującego się po prawej stronie od wejścia. Jak zwykle wejścia strzeże talanton - tylko kogo tu nawoływać i budzić na nabożeństwo, skoro w monastyrze mieszka obecnie tylko jeden mnich ?
Na parterze północnego skrzydła mieściła się jadalnia i kuchnia, natomiast w podziemiu można było znaleźć komórki i dwie kaplice. Na piętrze mieściła się biblioteka i kwatery opatów.  
 Dziś wnętrze jest częściowo zaadopotowane i wygląda jak sala przyjęć.
 
Prace renowacyjne obejmowały m.in. wymianę okien i drzwi oraz instalację centralnego ogrzewania.
Główny kościół (katolikon) wybudowany jest w stylu bizantyjskim na planie krzyża. 
 

 
Grób Świętego Dionizosa znajduje się w północno-zachodniej części, podczas gdy południowo-zachodnia jest przeznaczona dla św. Nikanora, ówczesnego przyjaciela i ascetyka św. Dionizosa.
 
Naszą uwagę przykuwa przepiękny żyrandol - kilkunastoramienny wiszący kandelabr ze świecami.
Na północno-zachodniej ścianie klasztoru nadal znajduje się fontanna do picia,
której uroku dodaje kwitnący w pobliżu krzak róży.
Na zniszczonym, trzykondygnacyjnym zachodnim skrzydle znajdowały się cele mnichów,

a na południowo-zachodnim narożniku dzwonnica z zegarem na jej górnej części. 
Anielskie życie św. Dionizosa przyciągało do klasztoru wielu mnichów, ale sam Dionizy wolał spędzać ascetyczne życie na samotnej modlitwie w okolicznych jaskiniach, takich jak jaskinia narodzin Chrystusa

Holy Cave

Jaskinia znajduje się w odległości około półgodzinnego spaceru od klasztoru wąwozem Enipeas. Ta leśna droga otwiera przed nami coraz to ciekawsze zakamarki,
leśne groty,
 
ruiny zabudowań,
 
które nawet współcześnie stały się doskonałym miejscem do samotnego biwakowania z dala od zgiełku miasta.
Obiekt, który z daleka przypomina nam kontener na odzież czy śmieci w rzeczywistości jest kolejnym miejscem kultu religijnego.
Właściwie cały czas idziemy ponad rzeką Enipeas, 
 
i w końcu po zejściu schodami docieramy do

 Świętej Groty - Holy Cave Agios Dionisios

Miejsce to jest dość nietypowe,
bo skromna biała kapliczka wciśnięta jest w skały.
To tutaj mnich Dionizos spędzał najwięcej czasu na umartwianiu się i modlitwie.
Porządku pilnuje tu św. Dionizos, którego podobiznę znajdziemy
na niejednym wiszącym tutaj obrazie.
Z wnętrza kaplicy wybija święte źródło krystalicznie czystej wody,
 
 oczywiście imienia Św. Dionizego.
Sam spacer jest bardzo przyjemny, jednak dla osób o ograniczonej mobilności utrudniony. Nie ma mowy o wejściu tutaj z wózkiem, czy np. o kulach.
Wzdłuż drogi ciągnie się malownicze koryto rzeki Enipeas (foto: Arek)
o przepięknej turkusowej barwie (foto: Arek).
 
W końcu o godzinie 12:10 opuszczamy parking przy Monastyrze i wracamy do Prioni po naszego wędrowca. 

Trekking do schroniska pod Olimpem

Jak już wiecie Radek wyruszył na swój górski spacer o 9:15, gdy tylko pozostawiliśmy samochód na parkingu w Prioni. Nie miał tak dużo czasu aby dotrzeć na sam szczyt Olimpu, natomiast nie przepuścił okazji zdobycia kolejnej schroniskowej pieczątki w swoim górskim kajecie. 
Ruszył więc żółtym szlakiem do schroniska Spilios Agapitos. 
(foto: Radek)
(foto: Radek)
I to dzięki naszemu piechórowi możemy podziwiać szczyt Olimpu. (foto: Radek)
Ścieżka nie jest zbyt wymagająca, choć przewyższenie sięga 1000 metrów. (foto: Radek)
Droga z Prioni do schroniska szacunkowo zajmuje 2,5 godziny,  (foto: Radek)
a ze Spilios Agapitos do szczytu Olimpu (Mitikas) jeszcze kolejne
3 godziny. (foto: Radek)
Nie ma szans więc na jednodniową wycieczkę. (foto: Radek)
Baza noclegowa schroniska jest dość duża - 110 miejsc noclegowych. Nocleg należy wcześniej rezerwować, bo popularna w naszych schroniskach "gleba" nie jest tutaj w zwyczaju. (foto: Radek)
Na stronie schroniska można znaleźć dokładny opis trasy na Olimp.
(foto: Radek)
Radek szybko zaczął żałować, że nie miał wcześniej czasu na analizę trasy na Olimp. Mógł przecież poprzednią noc spędzić tu w schronisku i bladym świtem wyruszyć na szczyt. Wówczas dalsze plany wyjazdowe grupy nie byłyby zagrożone, a i Olimp byłby przez Radka zdobyty. (foto: Radek)
Jeszcze jedna fotka ze szlaku i powrót na parking. Tutaj czeka przecież Mysza, Arek i Ania i już w komplecie Saloniki stają przed nami otworem. (foto: Radek)
Żegnamy się z Prioni o 12:30. Wprawdzie jedziemy przez Dion, gdzie znajdują się ruiny starożytnego miasta, ale nie wchodzimy do muzeum. Teren jest bardzo rozległy i trzeba tu spędzić co najmniej 2 godziny, a nam się już zwyczajnie nie chce chodzić. Niestety też pora na obiad nie jest odpowiednia - w knajpie w Dion przy samych ruinach kłębią się tłumy, a w innych mijanych po trasie serwuje się o tej porze tylko kawę. 
 

Dojazd do Salonik to 123 km - prawie cały czas autostradą, co wymaga kolejnych opłat 2,20 EUR +1,20 EUR. Dodatkowo tuż przed zdaniem auta w wypożyczalni za 26 EUR tankujemy bak do pełna, by ostatecznie o 16:30 oddać samochód. Stacja benzynowa znajduje się tuż przed zjazdem z trasy pod adresem: Θέρμη 570 01, Grecja. Tak jak pisałam wcześniej -zwrot ekspresowy, nawet bez konieczności mycia auta. Pracownik odwozi nas busem na lotnisko, skąd autobusem nr 79 za 1,20 EUR od osoby dojeżdżamy najpierw do Ikea Bus Terminal, skąd przesiadamy się w autobus nr 8, który zawiezie nas bezpośrednio do kwatery w Salonikach, w której spędzimy dwie kolejne noce.
Po zejściu na dolny poziom na zewnątrz terminala znajduje się informacja, w której należy kupić bilety autobusowe. 

Podczas przemieszczania się z lotniska do Salonik po raz kolejny chwalę sobie aplikację moovit, która doskonale sprawdza się w greckiej komunikacji. Jak widzicie na załączonym obrazku o 17:05 byliśmy już w autobusie nr 79, a cała podróż z przesiadką zajęła nam nieco ponad godzinę. Koszt biletu za jeden przejazd to 1,00 EUR, pzostałe bilety jednoprzesiadkowe w zależności od czasu podróży 70 min. za 1,20 EUR, 90 min za 1,50 EUR i 120 min. za 2,00 EUR.
W rzeczywistości na miejsce noclegu dotarliśmy o 18:30, ale to zostawię już na kolejną odsłonę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly