piątek, 22 marca 2019

Saloniki w jeden dzień

Dzień, który poświęcamy na zwiedzanie Salonik to poniedziałek 22 października 2018 roku. Stolica regionu Środkowej Macedonii to istna skarbnica zabytków, natomiast my w naszej trasie odwiedzimy te najbardziej znane,  a całą wycieczkę skończymy odpoczynkiem nad Zatoką Salonicką - najbardziej wysuniętą na północ częścią Zatoki Termajskiej Morza Egejskiego.
Pierwszą część dnia spędzimy w tzw. Górnym Mieście do którego dojedziemy autobusem. W tym celu ulicą Monastiriou dochodzimy do dworca autobusowego Neo,
mijając po lewej stronie  Ekklisia Agii Pantes - Kościół Wszystkich Świętych słynący z licznych akcji charytatywnych.
Z Nowego Dworca Autobusowego oznaczonego na mapie jako New Railway Station lub N.S. Stathmos, za cenę 1 EUR ruszamy autobusem nr 23 w kierunku dzielnicy Sykies, a więc pod samą Twierdzę Eptapirgio. Czas podróży może nie jest długi, bo przejazd trwa pół godziny, jednak droga prowadzi wzdłuż murów obronnych mocno pod górę, a my póki co musimy oszczędzać siły. To jedyny przejazd autobusowy, jaki tego dnia planujemy.
Wysiadamy na przystanku Palio Terma.
Eptapirgio
 Tuż powyżej przystanku znajduje się ścieżka, którą możemy dojść na szczyt góry Kissos, na której odnajdziemy zachowane fortyfikacje bizantyjskiego miasta. 
 Kompleks obronny Eptapirgio wybudowany został w XIV wieku i składał się z siedmiu wież obronnych i stąd pochodzi nazwa cytadeli. W języku greckim Heptapyrgion oznacza właśnie Siedmiowieżę.
Wzniesiona pierwotnie przez Bizantyjczyków, rozbudowana przez Turków twierdza stanowiła główny punkt obronny miasta. Pod koniec XIX wieku budowla straciła swoje znaczenie wojskowe i Turcy urządzili tutaj ciężkie więzienie, które z powodów humanitarnych zamknięto w 1989 roku. Teren wokół twierdzy nie jest zagospodarowany, choć w jednym z wewnętrznych dziedzińców zauważyliśmy galerię sztuki. 
Czasem odbywają się tutaj koncerty, inne imprezy kulturalne, a nawet imprezy biegowe.
Teren otoczony jest fragmentami murów obronnych.
Mury obronne wokół Salonik pochodzą z wczesnego okresu bizantyjskiego, gdy ok. 390 r. zbudowano je na polecenie cesarza Teodozjusza. Mury liczą ok. 7-8 km długości, ale moją uwagę skupiają liczne urozmaicenia z cegieł, kolumn i łuków wbudowanych w mur.
Prosto z cytadeli kierujemy się do znajdującej się poniżej 
Trigonou - Trójkątnej Wieży,
która wcale trójkątna nie jest. Chodzi o to, że była ona obok Białej Wieży i wieży Wardariou jednym z wierzchołków trójkąta łączącego te trzy strategiczne wieże odpowiedzialne za obronność miasta.
  Ten najbardziej imponujący element murów wybudowany został w XV wieku i dziś może poszczycić się przepiękną panoramą jaka roztacza się ze szczytu wieży.
Wieża zwana jest także Wieżą Łańcuchową, za sprawą okalającego budowlę gzymsu łańcuchowego. Tak jak pisałam wcześniej - wieża połączona była murem obronnym z Białą Wieżą, na której zakończymy dzisiejsze zwiedzanie.
W pobliżu Wieży Trigonou znajduje się średniowieczna Brama Anny Paleologiny. 
Następnie ruszamy główną drogą biegnącą wzdłuż murów obronnych Ano Poli. To bardzo dobre miejsce na zakup pamiątek. Znajdziecie tu duży wybór magnesów w cenie po 1,00 EUR, podczas kiedy sklepiki w Dolnym Mieście oferują takie same po 2,00 EUR. 
(foto: Arek)
Ulicą Eptapirgiou zgodnie z drogowskazami około 200 metrów idziemy w stronę
(foto: Arek)
Vlatadon Monastery.
To klasztor położony na wysokości 1.300 m n.p.m., który założony został w 1351 roku przez kreteńskich mnichów. Vlatadesi to kupcy handlujący vlatti, czyli cennymi tkaninami. 
 Wejście na dziedziniec klasztoru nie wymaga żadnej opłaty. 
 
Teren klasztoru jest zadbany, a nowe budynki kryją w sobie sklep z pamiątkami, toalety i wystawę poświęconą klasztornym ikonom.

Jak zwykle centralną część klasztoru zajmuje Katolikon - kościół pod wezw. Przemienienia Pańskiego.

Mnisi przebywający w klasztorze uważali, że dzięki umartwianiu się będą mogli ujrzeć światło, jakie ujrzeli apostołowie na górze Tabor podczas przemienienia Jezusa.
  Ikonostas w kościele 
Urokliwa dzwonnica na terenie klasztoru
Z terenu Monastyru Vlatadon udajemy się wąskimi uliczkami prowadzącymi w dół do
Latamou Monastery Ossios David
Malutki monastyr został właściwie wciśnięty w dość gęstą zabudowę zbocza, dlatego należy iść za drogowskazami.
Kościół został wybudowany w miejscu, gdzie córka cesarza Maksymina - Teodora ukryła ikonę, by móc w spokoju modlić się do chrześcijańskiego Boga. Kiedy cesarz to odkrył, skazał córkę na karę tortur. 
W 1921 roku w kościele odkryto mozaikę pochodzącą z początków chrześcijaństwa.
Obraz na suficie przedstawia Chrystusa bez brody siedzącego na tęczy, wokół którego znajdziemy symbole ewangelistów: anioła, orła, lwa i woła. Pod stopami Chrystusa płyną rzeki Tygrys, Eufrat, Piszon i Gichon, które wpadają do Jordanu.
Schodząc w dół ustawiliśmy sobie na Google maps kierunek na Bazylikę Agios Dimitrios i tak wąskimi stromymi uliczkami wydostaliśmy się do ulicy Galilaou, gdzie jeszcze przypadkowo trafiamy do 
Alatza Imaret


Osmański budynek zbudowany został w 1484 roku. Nazywany był także meczetem Inogiolos Ishak Pasha. To nie tylko dawne miejsce kultu religijnego, ale także centrum handlowe i szkoła urzędnicza. Dziś Alatza Imaret jest popadającą w ruinę galerią sztuki - brakowało jednak jakichkolwiek informacji na drzwiach o godzinach jej otwarcia.
Dla nas cisza i spokój na placu wokół meczetu stały się okazją do lunchu. No cóż - kupiony po drodze jogurcik nie mógł czekać.
Bazylika Św. Dymitra
W końcu dochodzimy do jednego z obowiązkowych zabytków Salonik. To niezwykłe miejsce w historii Salonik związane jest ze Św. Dymitrem - patronem nie tylko miasta, ale i całej Macedonii. Św. Dymitr jest dla Salonik tak ważny jak ważny jest św. Patryk dla Irlandii, a dzień jego śmierci - 26 października jest jednym z głównych świąt miasta. O znaczeniu Dymitra w historii kościoła przeczytacie w relacji Norberta Niestolika umieszczonej na stronie
Ta prawosławna cerkiew wpisana została na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
 
W połowie północnej nawy znajduje się, czczona przez wiernych, pełna kwiatów i ikon, 
kaplica z relikwiami św. Dymitra z Tesaloniki.
Relikwie wydzielały w niewytłumaczalny sposób wonny olej - właśnie mirrę, a dziś wierni modlą się tutaj i całują sarkofag. 
Wychodząc z budynku bocznym wejściem dostaniemy się na podwórze z pozostałościami z pierwszej bazyliki, która powstała na tutaj w miejscu rzymskich łaźni w 313 roku.
We wnętrzu widoczne są mozaiki z czasów pierwotnej świątyni, które mimo barbarzyńskich najazdów i dwóch pożarów przetrwały po dziś dzień.
Dla nas najbardziej intrygujący jest plac przed Bazyliką, gdzie znajduje się fontanna - musicie przyznać - urządzona w dość kiczowatym stylu.
Dosłownie po przeciwnej stronie skrzyżowania znajduje się 
Forum Romanum
Agora to kolejna pozostałość po Rzymianach, pochodząca z okresu między 42 r. p.n.e., a 138 r. n.e. Została ona odkryta w okolicy adresu Olimpiou 75, podczas prac archeologicznych w 1966 roku. Niestety podczas naszego pobytu trwały ostatnie prace organizacyjne i nie mogliśmy wejść do środka.
Jedyne co można zobaczyć z ulicy to doskonale zachowany odeon - niewielki amfiteatr mieszczący ok. 2 tysięcy osób, służący do wystąpień publicznych. Tymczasem podążając właśnie ulicą Olimpiou w stronę wybrzeża dostajemy się do głównego placu Dikastrion ze
Statuą Eleftheriosa Venizelosa 
To kilkukrotny premier Grecji, który sprawił, że w 1912 roku Macedonia została przyłączona do Grecji. Pomnik wyznacza nam drogę do alei Arystotelesa.
Ulica ta zamknięta jest dla ruchu kołowego, a pod arkadami oprócz sklepów z pamiątkami znajdziecie liczne punkty gastronomiczne. To właśnie tutaj niemalże o każdej porze dnia i nocy możecie się posilić. Ulica prowadzi do samego nabrzeża, jednak my póki co w nią nie wchodzimy, a skręcamy w tym miejscu w lewo w ulicę Egnatia. Na samym rogu znajdują się termyBey Hamam
Ta pierwsza osmańska rajska łaźnia publiczna funkcjonowała w latach 1444 - 1968 roku i podzielona była wyraźnie na dwie części: męską i żeńską.
Prosto z łaźni idąc cały czas prosto ulicą Egnatia docieramy do 
Kościóła Św. Atanazego
Może sam kościół nie wygląda imponująco, za to w bezpośrednim jego sąsiedztwie możemy podziwiać niezbyt dobrze komponujące się z resztą dzieło street artu.
Kolejny kościół, znajdujący się po drugiej stronie ulicy Egnatia około 100 metrów dalej to
Ekklisia Ipapanti
Bryła kościoła prawosławnego tradycyjnie umieszczona jest poniżej poziomu ulicy, co miało uchronić budowlę przed najazdami tureckimi.
Wracamy ponownie na przeciwległą stronę ulicy Egnatia prosto pod 
Łuk Triumfalny Galeriusza 
Kamara, bo tak nazywany jest łuk, powstał po śmierci cesarza Galeriusza ok. 308 roku jako pamiątka zwycięstwa Rzymian nad Persami.
Płaskorzeźby przedstawiają sceny wojenne w Asyrii i Armenii.
Dziś ocalały tylko dwie z czterech kolumn łuku,
które są doskonałym schronieniem dla gołębi.
Idąc na północ od łuku bez trudu dostrzegamy charakterystyczny budynek
Rotonda 
To najstarszy ocalały budynek w Salonikach. Powstał jako grobowiec dla Galeriusza na przełomie III i IV wieku jeszcze za jego życia - niestety cesarz pochowany został w Sofii. 
Budynek został uszkodzony przez dwukrotne trzęsienia ziemi, a w czasach najlepszej świetności służył jako kościół chrześcijański. 
 
W 1950 roku Turcy przekształcili Rotondę na meczet dobudowując tutaj minaret i fontannę. Po odzyskaniu niepodległości w 1912 roku był tu ponownie kościół prawosławny, a dziś budowla jest siedzibą Muzeum Sztuki Wczesnochrześcijańskiej.
W pobliskiej kawiarni zatrzymujemy się na kawę (1,50 EUR), choć godzina 14:00 to pora raczej obiadowa.
Wracamy do Łuku, a następnie przechodzimy na drugą stronę jezdni i idziemy prosto kierując się na 
Pałac Galeriusza
a właściwie jego ruiny.
 
 Obiekt znajduje się na południe od Łuku Galeriusza poniżej poziomu ulicy Dimitriou Gunari prowadzącej do morza. Ruiny dookoła otoczone są blokami mieszkalnymi.  
 Chyba nie tylko ja mam nieodparte wrażenie, że interesują się nimi jedynie koty.
Wzdłuż arterii umieszczone są liczne sklepy z pamiątkami, w tym także wspaniale zaopatrzony sklep z płytami CD i analogowymi.
Stąd dzieli nas dosłownie 700 metrów spaceru Dimitriou Gounari do symbolu Salonik, jakim jest
Biała Wieża 
to symbol miasta, który pojawia się praktycznie na każdym magnesie z Salonik. Sama budowla ma 27 metrów wysokości, a na jej szczycie znajduje się dodatkowa 6-metrowa wieża z punktem obserwacyjnym. 
 
W przeszłości wieża wykorzystywana była przez Turków jako garnizon, a także więzienie. Inne nazwy - Czerwona Wieża, czy Krwawa Wieża - przylgnęły do budowli za sprawą krwi więźniów przelanej podczas masakry dokonanej na rozkaz Sułtana Mahmuda II w 1826 roku. Dopiero w 1912 roku podczas pierwszej wojny bałkańskiej wieżę przemalowano na biały kolor jako symbol oczyszczenia i od tej pory zaczęto nazywać ją Białą.
Oczywiście obowiązkowo pozujemy do zdjęć w parach,
Ania i Arek - także i możemy ruszać dalej.
 
Nieopodal wieży dostrzegamy drzewo owocujące cytrynami.
Nabrzeże jest bardzo urocze, więc trudno nas stąd wygonić, ale prawdziwa sesja fotograficzna i lenistwo zdarzyły się jednak przy
Umbrellas Zongopoulos
 
Ta nowoczesna instalacja stała się ulubionym miejscem turystów,
a zaprojektowana została przez greckiego architekta George'a Zongolopoulosa w 1997 roku.
Pierwowzór instalacji wystawiony był w pawilonie greckim na Weneckim Biennale Architektury w 1995 roku.

Zabrakło nam sił na dalsze zwiedzanie, czy choćby wejście na szczyt wieży - nie chcemy już nic zwiedzać, ani nigdzie się wspinać,
 a w okolicy znajduje się chociażby wieża telewizyjna.
W ramach rekonesansu można skorzystać z usług miejscowych przewoźników i popływać statkiem po zatoce. Taki 30 minutowy rejs jest w zasadzie bezpłatny, jedynie wystarczy zamówić cokolwiek na pokładzie statku,
 
 np. kawę za 5,50 EUR. 

Pomnik Aleksandra Wielkiego
Kolejną atrakcją Palia Paralia - czyli starego nabrzeża ciągnącego się od Białej Wieży do portu jest pomnik Aleksandra Wielkiego Macedońskiego na koniu. 
 
Pomnik odsłonięty został w 1974 roku i mało kto wie, że przedstawia nie tylko znanego władcę, ale i jego konia Bucephalusa, który towarzyszył mu przez 16 lat.


W bezpośrednim sąsiedztwie pomnika znajduje się fontanna tryskająca wprost z chodnika.
 
I tak oto zostałam przyłapana przez Arka na wielkim praniu :)
Jak już odpoczęliśmy przyszła pora na posiłek, a najlepsze w Salonikach miejsce aby zaspokoić głód to
Aleja Aristotelousa
To idealne miejsce na lunch, a ponieważ zbliża się godzina 15:30 to i pora jest odpowiednia. Aleja prowadzi od nabrzeża, aż do ulicy Egnatia. Wzdłuż niej stoją budynki z lat pięćdziesiątych XX wieku, które przypominają nam nieco Sukiennice. Jednak znajdujące się tam punkty gastronomiczne zdecydowanie odbiegają cenowo od tych z krakowskiego rynku. Można zaliczyć tu całkiem smaczny posiłek w bardzo przystępnych cenach. Pod arkadami ustawione są stoliki, przy których odbywa się konsumpcja. A przekrój dań jest spory: od kuchni włoskiej, po chińską czy wreszcie tradycyjne suwlaki, kebab czy naleśniki. I tak: ja zjadam naleśnika z warzywami za 4,50 EUR, 
a Radek suwlaki na talerzu za 7,20 EUR.
Pokręciliśmy się jeszcze po straganach Rynku Kapani - miejscowego targu. Stąd postanowiliśmy kierować się w stronę kwatery. Wybraliśmy jednak mniej znaną nam drogę - w zasadzie szliśmy wzdłuż ulicy Ernou, zupełnie przypadkiem wychodząc wprost na absolutne "must see" Salonik. Jak mogliśmy tego nie uwzględnić w trasie zwiedzania?
Hagia Sophia

Świątynia została wybudowana na wzór tej bardziej znanej Hagii Sophi - Kościoła Mądrości Bożej w Konstantynopolu (obecnym Stambule), którą zwiedzaliśmy latem 2012 roku. To jeden z najstarszych kościołów w Salonikach, gdyż powstał prawdopodobnie w VIII wieku, na ruinach bazyliki z III wieku.
Nasza droga powrotna na kwaterę prowadzi równoległymi ulicami do ulicy Egnatii: ulicą Ermou, którą idziemy wzdłuż murów
 
ulicą Fragkon, aż do głównej ulicy portowej Politechniou i Stathmou. 
 
 
Taki spacer pozwala nam odkryć zakątki nieopisane w przewodnikach,
gdzie stare miesza się z nowym, 
 
gdzie na starożytnych ruinach murów obronnych miasta stawia się współczesne budynki, takie jak ten wyglądający na więzienie, a może nawet siedzibę policji. 
Takim inicjatywom mówię zdecydowanie NIE !!! Szkoda, aby miasto nie zachowało swojej historycznej tożsamości, o którą walczyło z żywiołem wojen bałkańskich, czy pożarów. 
Taką oto sentymentalną refleksją kończę relację z naszego wspaniałego październikowego pobytu w Salonikach. 
Niestety, następnego dnia bladym świtem ruszamy autobusem X1 na lotnisko, by tuż po lądowaniu w Modlinie wrócić prosto do pracy. No cóż, każdy dzień mojego urlopu jest przecież na wagę złota !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly