czwartek, 23 stycznia 2020

Kaliakra, czyli tam gdzie kończy się Bułgaria

Dnia 17 sierpnia 2019 roku wybieramy się rodzinnie na Nos Kaliakra. Przylądek ten usytuowany jest 12 km od miasta Kavarna - 57 km od granicy z Rumunią w Vama Veche. Z Kraneva mamy tutaj około 50 km. W pierwszej kolejności ustawiamy nawigację na Balgarevo. Drogowskazy kierują nas z głównej trasy Kranevo-Kavarna w prawo, a następnie bardzo stromym zjazdem w dół. Balgarevo to mała wioska w prowincji Dobrich, położona na wysokim klifie Morza Czarnego, która słynie z najbardziej znanej bułgarskiej restauracji z owocami morza. http://www.dalboka.bg/Dalboka/index.html
Dalboka to właściwie farma małż, gdzie ostrygi trafiają na talerz niemal prosto z morza. Nazwa restauracji w języku polskim oznacza "Głęboka". Farma powstała w 1993 roku i specjalizuje się w uprawie i produkcji ekologicznie czystych małż czarnomorskich z gatunku z gatunku Muthilus Gallaprovincialis.

Farma znajduje się w jednym z najbardziej ekologicznie czystych obszarów w kraju (północne wybrzeże Morza Czarnego) - w zatoce Kaliakra. Restauracja ma znakomite położenie - schowana między stromymi klifami, przytulona do brzegu morza.
W menu restauracji znajdziecie małże w najprzeróżniejszej postaci, z muszlą, bez muszli, midi z oriz (czyli z ryżem), zupa z małż, ba! a nawet desery z małż.

Oczywiście obok ostryg są tu także serwowane kraby, raki, krewetki, etc. Gdyby nie silna alergia naszego syna, być może to tutaj zjedlibyśmy dzisiejszy obiad, bo owoce morza są tutaj naprawdę w przystępnych cenach. 
Kaliakra
to najdalej wysunięta w morze część Bułgarii. W katalogach biur podróży oferujących wakacje w Bułgarii to krajobraz pojawiający się równie często jak Neseber.
 Siedemdziesięciometrowe klify z piaskowca górujące nad wodami Morza Czarnego to istny cud natury.

Wjazd na przylądek Kaliakra jest płatny. Po prawej stronie z daleka widzimy stróżówkę. Na wjeździe obowiązuje opłata 1,50 za dziecko i 3,00 lv za dorosłego. Parkingowy liczy nas jakoś ulgowo i za cztery osoby dorosłe i dziecko płacimy 9 lv.  
Niech nikogo nie zrazi ta opłata, wszak miejsce to do niedawna było niedostępne ze względu na strategiczne położenie i znajdującą się na nim bazę wojskową. 
 
No dobra - koniec wiadomości praktycznych - teraz już będzie tylko romantycznie, bo miejsce nie dość że urokliwe to owiane jest kilkoma legendami.

Zatrzymujemy auto na dużym parkingu i w pierwszej kolejności fundujemy sobie rodzinną sesję fotograficzną.
Wystarczająco wytargani wiatrem ruszamy w końcu na spacer wśród starożytnych ruin.  
Kiedy mijamy parkingowe stragany wzdryga mnie od kiczowatości oferowanych tu pamiątek. Z trudem znajdujemy jakiś ładny magnes. Z dala widać ruiny trackiej osady, gdzie wciąż prowadzone są prace archeologiczne. 
Ach, wspominałam o legendach związanych z Kaliakrą... Ta najbardziej znana to legenda o 40 bułgarskich dziewicach, które podczas najazdu Turków osmańskich, broniąc swojej godności, splotły się warkoczami i skoczyły z klifu prosto do morza. Splecione wzajemnie warkocze miały uchronić którąkolwiek z nich od zmiany decyzji. Dziewczęta wolały zginąć skacząc do morza, niż zostać pojmane do haremu. Wśród przewodnickich ciekawostek krąży nawet taka, która mówi że czerwona barwa urwisk skalnych na klifie pochodzi właśnie od krwi przelanej przez panny w tym heroicznym czynie.

Na pamiątkę tego wydarzenia, tuż przy wejściu na przylądek znajduje się obelisk zwany „Bramą 40 panien”.
Na przylądku można podziwiać zachowane ruiny starożytnej twierdzy i osady z czasów trackich z IV w p.n.e.
 
 Może brakuje tu porządnej informacji turystycznej, jasno wytyczonej wśród ruin ścieżki, oznaczonych punktów widokowych...
ale z całą pewnością taki spontaniczny spacer daje wiele możliwości. 
Jak zwykle najciekawsze wydają nam się miejsca, do których pewnie ze względów bezpieczeństwa wstęp jest zagrodzony.
W jaskini znajdującej się na przylądku urządzono niewielkie muzeum, w którym można zobaczyć wiele znalezisk archeologicznych odkrytych na terenie przylądka. 
Zwiedzanie jest darmowe, ewentualnie trzeba zapłacić za robienie zdjęć. 
Podczas spaceru przechodzimy także przez restaurację.
Dochodzimy w końcu do skraju obwarowań
i kaplicy św. Mikołaja - bohatera kolejnej legendy.
 
Św. Mikołaj to patron żeglarzy, który uciekając przed Turkami rozpostarł swoją pelerynę tworząc cypel Kaliakry. 
Inne podania mówią, że kiedy św. Mikołajowi zaczęło brakować lądu, Bóg tworzył coraz to nowe skały pod jego nogami i tak właśnie powstał przylądek. Niestety święty ostatecznie został pojmany i zabity, a w miejscu jego śmierci i pochówku stoi ułożona z kamieni kaplica św. Mikołaja.
Przylądek Kaliakra to także rezerwat przyrody, który dla ornitologów jest nie lada ucztą. 
Dogodne to miejsce do obserwacji ptasich wędrówek, bowiem tędy przebiega tzw. Via Pontica, duży szlak migracyjny ptaków z Afryki do północnej Europy.
Dookoła rozciąga się przepiękny widok na bezkresne morze i urwiska w przepięknych odcieniach czerwieni.
Ścieżka jest nieuregulowana, gdzieniegdzie ciągnie się przez ruiny, gdzieś nawet skręca po klifie. Jedną z atrakcji jest możliwość obserwacji delfinów, pływających w wodach Morza Czarnego. Tak wiele szczęścia, jednak nie mieliśmy.

Opuszczając półwysep spoglądamy jeszcze na pomnik znajdujący się na parkingu.
To statua przedstawiająca admirała Fiodora Fiodorowicza Uszakowa - rosyjskiego dowódcę floty czarnomorskiej w trakcie wojny rosyjsko-tureckiej. To taktyka wprowadzona przez Uszakowa pomogła flocie czarnomorskiej odnieść zwycięstwo w okolicy przylądka Kaliakra podczas bitwy morskiej 11 sierpnia 1791 roku.
Plaża Bolata 
W drodze powrotnej skręcamy na plażę Bolata. Niektórym trudno będzie uwierzyć, że to też Bułgaria - rdzawo-czerwone klify i cudny kolor morza. Z głównej drogi prowadzącej do Kawarny należy skręcić w prawo - potem drogą płytową zjechać w dół, aż do plaży. Na forum Bulgaricus.pl. czytam "Jeszcze do połowy lat 90 - tych miejsce to było niedostępne dla przeciętnego turysty z powodu strategicznego położenia. Miejsce to było znane z tego, że tu do morza wchodziły kable telefoniczne łączące dwa bratnie kiedyś państwa - ZSRR i Socjalistyczną Republikę Bułgarii. Na skałach widoczne są pozostałości obiektów wojskowych."
Dziś plaża nie jest przepełniona, stoi na niej zaledwie kilka kamperów. Dla mnie jest tu raczej betonowo - choć kolor skał powala na kolana. Bardzo duże zasolenie morza, a i fale takie, że piszczymy z radości.
Żegnamy się z półwyspem Kaliakra, a do Kraneva wracamy tuż przed zmierzchem. Będąc w Bułgarii już ósmy raz, znowu trafiamy na takie cuda przyrody. 

Powoli żegnamy się z Bułgarią, a ponieważ na mapie Bułgarii jeszcze tak wiele nieodhaczonych przez nas miejsc, zapewne tam jeszcze kiedyś wrócimy...

1 komentarz:

  1. Super miejsce i pokazana wyprawa :) Też bardzo dużo podróżuje, jednak za każdym razem spotykam ten sam przykry widok - śmieci. Bardzo wiele osób nie dba o środowisko i je niszczy. Ja kocham przyrodę i staram się być jak najbardziej "EKO". Już od dawna korzystam z papierowych toreb, a ostatnio zamówiłam takie z nadrukiem - wyglądają obłędnie. Jeśli ludzie nie zrozumieją problemu, to niestety nic się w przyrodzie nie zmieni :(

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly