wtorek, 15 października 2024

Wycieczka na wschodnią Kretę


Zauroczeni poprzednimi wakacjami na Krecie, w tym roku repetujemy ten kierunek. Lot do Heraklionu linią Wizzair, ta sama miejscowość Agia Pelagia, ten sam hotel Chrissy's Paradise i nieco powiększone - o nasze starsze dzieci wraz z ich połówkami - towarzystwo. 
Tu przykładowa rezerwacja pobytu dla 3 osób w sierpniu 2024 r.
Ale nie wszystko było takie jasne i oczywiste. Otóż zapoznani w wakacje 2023 roku w Agia Pelagia - Paulina i Artur postanowili sprawić nam niespodziankę i także przybyli do hotelu Chrissy's Paradise, dokładnie w okresie naszego wypoczynku. Ależ to była radocha, móc znowu spędzać ze sobą czas. 
Wspólne wieczory, bicie rekordów w siatkówce basenowej, kalambury i liczne gry towarzyskie (tegoroczne odkrycia to: czółko, OK Boomer i Alias), no i w końcu wspólne wycieczki. 
 
Pierwszą z nich była wycieczka samochodem na wschodnią Kretę. Auta wypożyczone w miejscowej wypożyczalni: zamiast busa godzimy się na dwa auta osobowe. Tym razem trafia się nam hybryda z automatyczną skrzynią biegów. Już sam wyjazd z miasteczka napędził nam wiele strachu. Nawigacja Google Maps niestety zawsze kieruje na mało uczęszczaną, wąską drogę prowadzącą mocno pod górę (po minięciu po lewej stronie stacji benzynowej skręt w prawo na Ekklisia Agia Pelagia), pod którą nasze autko zwyczajnie nie miało siły podjechać. Po opuszczeniu pokładu samochodu przez wszystkich pasażerów - z trudem - autka w końcu dały radę.
Pierwszy punkt wycieczki to    
Plaża Voulisma 
Plaża uznawana za jedną z najpiękniejszych na Krecie znajduje się na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy, około 13 km za Ajos Nikolaos, w miejscowości Istro. My korzystaliśmy z lokalizacji na Google maps, gdyż zejścia na plażę znajdują się bezpośrednio przy trasie. Bezpłatnie parkujemy samochody wzdłuż trasy i najbliższymi schodami schodzimy na plażę. 
Już z góry rozpościera się niesamowity widok na zatokę z błękitną laguną.
Plaża Voulisma ma około 700 metrów długości i może pochwalić się drobnym złotym piaskiem i doskonałą infrastrukturą, a ponieważ znajduje się w zatoce zazwyczaj morze jest tu spokojne. Następnie nawigację ustawiamy na 
Plażę Vai
Najdalej wysunięty północno-wschodni kraniec Krety to z kolei słynna palmowa plaża Vai.
Puste drogi, rzadka zabudowa i w końcu docieramy na duży płatny parking (3 EUR). Pokonanie 174 km drogi z naszego hotelu do plaży Vai zajmuje nam około 3 godzin.  
Plaża Vai znana jest z największego gaju palmowego w Europie porastanego przez ok. 5000 drzew kreteńskiej palmy daktylowej.
Zgodnie z legendą drzewa wyrosły z pestek daktyli wypluwanych na morzu przez piratów saraceńskich i potem wyrzuconych na brzeg. A ile w tym prawdy?... 
Zagajnik w którym rosną endemiczne palmy okazał się rajem i zagrał główną rolę w jednej z pierwszych reklam batonika Bounty nakręconej tutaj w 1990 roku. Prawda jest taka, że palmy daktylowe musiały wówczas udawać kokosowe (faktycznie doklejono do nich owoce kokosa). 
 
Ten jedyny, naturalny las palmowy Europy przyciąga wielu turystów, stąd też trudno znaleźć tu miejsce do plażowania.
Dziś gaj palmowy został ogrodzony i ogłoszony obszarem chronionym z zakazem wstępu.
Na plaży rozłożone są drewniane podesty, by uchronić stopy od poparzenia.
  
 My postanowiliśmy wspiąć się po kamiennych schodkach na punkt widokowy.
Znakomite miejsce do zdjęcia...
naszej wycieczkowej ekipy.

Widok zapiera dech w piersiach, 
a wiatr robi swoje - zrywa czapki i kapelusze z głów. 
Aż trudno uwierzyć, że na dole - na plaży jest tak upalnie.
Z dobrze oznaczonego punktu widokowego z platformą łatwo dostać się nieco wyżej - na kolejną dziką plażę - plażę nudystów. 
Psili Ammos co w dosłownym tłumaczeniu znaczy "drobny piasek" - to mała, ustronna i dzika plaża nastawiona na naturystów.
Widok z tarasu widokowego na plażę Vai.
Droga z Vai, choć tak jak pisałam wcześniej pusta i mało ruchliwa może dostarczyć wielu wrażeń. I to niekoniecznie przez liczne zakręty. 
Otóż na drodze stają nam dzikie kozy kreteńskie kri-kri. Niewiele brakowało, a mielibyśmy pasażera na gapę.
Zostawiamy kozy i jedziemy w drogę powrotną w stronę miejscowości Sitia, w której zrobiliśmy sobie kolejny krótki przystanek.
Wąskie, jednokierunkowe uliczki zaprowadziły nas na wzgórze nieopodal weneckiej twierdzy Kazarma. Wstęp do fortu kosztuje 3 EUR, natomiast dzieci mają wstęp gratis. Obiekt czynny jest codziennie w godzinach 8:30-15:30. 
Właśnie trwały przygotowania do przedstawienia teatralnego.
Już wejście po schodach na wzgórze zapewnia doskonały widok na Sitię... zresztą schodów w Sitii nie brakuje.
Miasto słynie z odbywającego się rokrocznie w połowie sierpnia festiwalu rodzynek
Po drodze mijamy malowniczy kamieniołom.
Kolejny cel naszej wycieczki to Ajos Nikolaos.
To ważny ośrodek ruchu turystycznego  - takie kreteńskie Saint Tropez. 
Tętniącym sercem miasta jest zapewne teren wokół przystani nad jeziorem Voulismeni. Na początku jezioro było samodzielnym zbiornikiem słodkowodnym o głębokości 85 metrów - jednak w 1870 roku połączone zostało kanałem żeglugowym z morzem.
Spacer wokół jeziora zaczynamy przechodząc za tym pomnikiem.
Do brzegu przycumowane są prywatne łódki. Woda w jeziorze Voulismeni jest krystalicznie czysta, a zgodnie z legendami kąpiele w jeziorze upodobały sobie boginie: Atena i Artemida. 
W skale znajduje się urokliwa kapliczka  tzw. Krypta rybaka (niestety nieudostępniona do zwiedzania). 
Ta część jeziora to właściwie teren spacerowy i świetne miejsce do odpoczynku od słońca. 
Dopiero wspinając się po kamiennych schodach i tarasach dotrzemy na skarpę. Tam znajdują się liczne tawerny i kawiarnie, które oprócz malowniczego widoku i smacznych dań oferują niestety dość wysokie ceny. No cóż...na pewno znajdą one amatorów wśród licznie odwiedzających Kretę turystów. 
Z Ajos Nicholaos wstępujemy jeszcze do kolejnej perełki.
Elounda - miasteczko oddalone ok. 11 km na północ od Ajos Nikolaos z najdroższymi hotelami i kurortami, najlepszą obsługą i uroczym portem rybackim. 
To tu odpoczywają ci najbardziej zamożni turyści. 
My zatrzymaliśmy się w pobliżu portu i wzdłuż plaży odbyliśmy krótki spacer. 
W porcie znajdziecie m.in. stary wiatrak. 
Z portu wypływają statki na wyspę Spinalonga czyli wyspę trędowatych, na którą transportowano chorych na trąd. Na zdjęciu widoczne są zabudowania wyspy Spinalonga. 
W Eloundzie spędziliśmy jedynie godzinkę, więc nie było już czasu na rejs. Czekała nas jeszcze powrotna droga do hotelu. Nie mniej jednak było to moim zdaniem najpiękniejsze miasteczko, jakie dziś odwiedziliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly