piątek, 16 listopada 2012

No to ... Sofia w jeden dzień

Rety, rety.. znowu jeden dzień. To chyba już moja specjalizacja, co stolica to pigułka... Może to dlatego, że tak przy okazji, będąc tutaj grzechem byłoby "kiblować" gdzieś na lotnisku, czy dworcu w oczekiwaniu na samolot, czy pociąg... Przecież miasto Cię wzywa, podejmijmy więc to wyzwanie , choćby po to aby mieć własne zdanie w sprawie "Sofia czy Syfia"??? Zapraszam. Jak zwykle na wstępie wiadomości encyklopedyczne: Sofia to bułgarska stolica, leży w Kotlinie Sofijskiej, w zachodniej części kraju, zaledwie 55 km od granicy z Serbią. To najwyżej położona europejska stolica. Jest otoczona górami: od północy szczytami Starej Płaniny, od południowego-wschodu - Górami Łozeńskimi, od południa pasmo Witosza, zaś od południowego-zachodu - góry Lulin. Jest to właściwie geograficzny środek całego Półwyspu Bałkańskiego (podróże.gazeta.pl ) „Zawsze rośnie, lecz nigdy się nie starzeje” słusznie mawiają o Sofii otoczonej zielonymi parkami. Miasto to zostało założone przez Rzymian i określane wtedy jako Serdika. W okolicach Sofii znaleziono wiele osad z epoki neolitu, a i w samym centrum stolicy znaleziono osadę wybudowaną 3000 lat p.n.e., a więc ponad 5.000 lat temu. Stolica Bułgarii wzięła swą nazwę od córki rzymskiego władcy Zofii - muzy reprezentującej mądrość. Samo słowo „Sofia” oznacza „wiedzę”. Mieszka tam około 1,1 mln osób. Na zwiedzanie Sofii mamy nawet nie jeden dzień, a zaledwie kilka godzin. Dlatego też trzeba było wcześniej przygotować trasę (Na szczęście miałam pomocnika - Dzięki Sikorniku). Na dworcu kolejowym w Sofii jesteśmy około 6:00. Przed nami pseudo "poranna toaleta" (niestety w Syfii), pozostawienie bagaży w przechowalni bagaży (na dworcu kolejowym 2 lewa za sztukę, na dworcu autobusowym 3 lewa). Okienko przechowalni znajduje się przy wejściu na dworzec znajdującym sie do strony sklepu BILLA. A więc ruszamy.
 
Moi współpielgrzymi niezwykle już doświadczeni, zarówno Ci najmłodsi, jak i starsi dzielnie poddają się mojej trasie. Na szczęście punkty obowiązkowe nie są daleko od siebie ulokowane, a więc na pewno damy radę. (Znowu pewnie usłyszę, że "Mysza nas nieźle przegoniła"). Spod dworca kolejowego bądź autobusowego do centrum idziemy piechotą, co trwało około 10 min. Przechodzimy na lewą stronę ulicy bulwar Maria Luiza, idziemy wzdłuż torów tramwajowych.
Cała ulica jest właśnie remontowana - wokół rozpoczęta i niedokończona przebudowa chodnika. Napotykamy leniwie przechadzających się (bo raczej niepracujących) "przydrożnych brukarzy". Nic dziwnego, że to trwa...(Pewnie teraz już skończone). Idziemy cały czas prosto. Przechodzimy przez Lvov Most - most nad rzeką Władajską zaprojektowany i wybudowany w 1891 roku przez Czechów. Ozdobiony 4 figurami lwów – symbolami Bułgarii. W końcu docieramy do niewielkiego placu, na którym po przejściu na drugą stronę ulicy znajdujemy budynek Centralni Hali.
Niestety Centralne Halite otwarte jest dopiero od 8.00, możemy tylko obejrzeć go z zewnątrz. Wybudowany w 1911 roku budynek z zegarem na fasadzie w stylu bułgarskiego odrodzenia narodowego prezentuje się doskonale, wewnątrz ponoć dość nowoczesny. Wnętrze... no cóż dla nas było jeszcze zamknięte, więc przekonajcie się sami, czy to prawda: Na piętrze restauracje. W podziemiu odkryte ruiny średniowiecznej Sofii. Wewnątrz urządzono coś w rodzaju supermarketu - można tu zrobić zakupy, zaopatrzyć się w pamiątki oraz zjeść coś małego.

Następnie udajemy się na tyły Hali, gdzie znajduje się Sofijska żydowska synagoga (1909), uznawana za trzecią pod względem wielkości w Europie. (wstęp płatny 2 leva).

Teraz wracamy na lewą stronę jezdni, gdzie vis a vis Hali znajduje się największy czynny meczet sofijski - Meczet Bania Baszi Dżamija z XVI wieku. To czerwony budynek z czerwonym minaretem, który można zwiedzać poza godzinami modlitwy. Zbudowany został w 1576 r. przez tureckiego architekta, który wybudował także meczet sułtana Selima w Edirne w Turcji. Wejście do meczetu jest od ul. Maria Luiza, obok przystanku tramwajowego. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć modlących się muzułmanów.
Następnie udajemy się na tyły meczetu, gdzie znajdują się Termy. Centralna Bania (1913) to od wielu już lat restaurowany (choć żadnych prac nie widać) budynek łaźni miejskich. Łaźnie nieczynne są już jakiś dwudziestu lat (Syfia…??). Niemniej jednak w okolicach Term spędziliśmy całkiem sporo czasu i nie wiem, czy to z powodu ciepłej wody płynącej z kranu
... czy wyłaniającego się słonka.
Kolejny krok to znajdująca się tuż obok pijalnia wód – dziesiątki kranów, z których płynie woda mineralna. Tak, tak .. woda mineralna, którą zwykle kojarzymy z wodą zimną.. tymczasem ta znowu jest ciepła. Ciepła to chyba mało powiedziane - podziemne źródła wód płynące w tym miejscu osiągają temperaturę 46,7 stopni.
Ponoć zwykle jest tu dużo emerytów, którzy w letnie wieczory wygrzewają się na okolicznych ławkach albo napełniają pojemniki ciepłą wodą mineralną. Niestety rankiem ławki zalegają bezdomni (znowu argument za Syfią). Tutaj propozycja, do której nie dotarliśmy. Za budynkiem łaźni, przy ul. Iskyr i ul. Serdika, znaleźć można fragmenty rzymskich murów obronnych i wieży (nieopodal Muzeum Historii Sofii)












My wracamy do głównej ulicy Maria Luiza. Idziemy cały czas prosto, aż przywita nas pomnik Św. Sofii – kolumna z boginią mądrości, symbolem miasta.
Niewiele jest takich miejsc na Świecie, miejsc jak te - skąd zobaczyć można cztery świątynie czterech różnych religii: cerkiew prawosławną, kościół katolicki, islamski meczet i żydowską synagogę. Idąc dalej prosto ulicą Marija Luiza dochodzimy do Placu Św. Niedzieli, gdzie obok hotelu Sheraton znajduje się cerkiew św. Niedzieli.
To centralny punkt miasta. Wewnątrz ciekawy ołtarz rzeźbiony w drewnie. Może nieco historii: świątynia ta postawiona była na pozostałościach starożytnego miasta rzymskiego Serdika w 1751 r. W latach 1856-1863 decyzją Carogrodu na miejscu starej wybudowano nową świątynię. 16 kwietnia 1925 roku cerkiew została zniszczona przez organizację polityczną – podczas zamachu na cara Borysa III. Zginęło wtedy ponad 120 osób, w tym wielu członków gabinetu. Całkowicie zrekonstruowana została w drugiej połowie lat dwudziestych dwudziestego wieku. Jeśli chodzi o styl, to świątynia przypomina budownictwo bizantyjskie. Wejście i podłoga są z ciemnego marmuru. W całej cerkwi znajdują się ikony bułgarskiego malarza odrodzeniowego – Stanisława Dospewskiego. Niedaleko ołtarzowej absydy pochowany jest egzarcha Józef I. Natomiast w drewnianej skrzyni złożone są relikwie króla Stefana Urosza II Milutina (1282-1321), kanonizowanego na świętego, obrońcy wierzących. I tu ciekawostka: każdego roku dnia 27 grudnia o godzinie 11:00, odprawia się mszę ku jego pamięci. Wówczas wynosi się z kaplicy jego koszulę. Wierzy się, że kawałeczek niej chroni przed złymi siłami i przynosi szczęście. Wewnątrz cerkwi, na wprost wejścia, znajdują się drzwi prowadzące do niewielkiej wystawy cerkiewnej. Obchodzimy plac dookoła i wracamy do SERDIKI - kierujemy się do przejścia podziemnego między Pałacem Prezydenckim a CUM-em (centrum handlowym), w przejściu podziemnym, połączonym z wejściem do stacji metra SERDIKA. Tutaj znajduje się perełka, która zaczyna naszą podróż po Sofii (nie mylić z „Syfią”) Cerkiew św. Petki Samardżijskiej z końca XIV w.
Zaiste, jaki klimat tworzy to miejsce – nad nami nowoczesne miasto – serce miasta z patrzącą na wszystkich z góry Zofią, a w podziemiu tuż przy stacji metra - stara, średniowieczna, malutka cerkiew. Niewiele wystaje ponad ziemią, dlatego nie wchodząc do przejścia podziemnego trudno ją dostrzec. Cerkiew otaczają ze wszystkich stron pozostałości starych rzymskich budowli, pochodzących jeszcze się z czasów Konstantyna Wielkiego. Miejsce to jest dokładnym urbanistycznym (jak i geometrycznym) centrum starej Serdiki i dzisiejszej Sofii. Zbudowana została ona na fundamentach miejsca kultu z czasów rzymskich. Dzisiaj to zabytek kultury, nie tylko z powodu unikalnej architektury, ale i fresków z XIV, XV, XVI i XVII w. Freski przedstawiają sceny biblijne: narodziny, cuda, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Cerkiew jest jednonawowa. Sklepienie jest półcylindrowe, a centralna absyda półkolista. Krypta znajduje się w podświątynnej przestrzeni. Odkryta została w wyniku prac archeologicznych po II wojnie światowej. Dzięki temu poznajemy historyczny początek miasta. W czasie średniowiecza świątynia była patronem mistrzów końskich siodeł – nazywanych samarami (stąd też nazwa cerkwi). Ludowa legenda głosi, że pod podłogą świątyni został pochowany bohater narodowy Bułgarii – Wasyl Lewski, twórca i organizator siatki powstańczej, przygotowującej się do ogólnonarodowego zrywu przeciw Turkom. Archeolodzy odkryli kilka szkieletów w tym miejscu, jednak jest kwestią sporną, kim byli pogrzebani ludzie. Dzisiaj świątynia jest muzeum, jak również działającą cerkwią. Sami możecie się przekonać, jak bardzo utrudniona jest tutaj budowa metra. Co chwila budowniczowie napotykają na kolejne przeszkody (czytaj: kolejne dotknięte zębem czasu zgliszcza miasta). Dlatego też wśród budowniczych metra niezwykle łatwo znaleźć jest archeologów. Bo obecnie Sofia to jedno wielkie wykopalisko – miejsce wielu badań archeologicznych. Doskonale obrazuje to poniższa fotografia.
Następnie przechodzimy na drugą stronę placu, gdzie na tyłach hotelu Sheraton znajduje się kolejna perełka - Cerkiew św. Jerzego.
Zwana także Rotundą, wybudowana została w IV w n.e przez Rzymian w czasie, kiedy Sofia nosiła nazwę Serdika. Ta wczesnochrześcijańska rotunda z czerwonej cegły ma już 4000 lat i jest najstarszym budynkiem w Sofii. Ten jedyny budynek z czasów rzymskich, choć zachowany do samego dachu, odrestaurowano w 1953 roku. Wewnątrz oraz w centralnej kopule zachowały się oryginalne freski z XII-XIV wieku. Za czasów Imperium Osmańskiego budynek służył za meczet, a od jego upadku cerkiew służy jako muzeum. Rotunda została naruszona przez Hunów, po czym znowu została zbudowana i przekształcona w meczet przez Turków. W czasie pracy restauracyjnej zostały odkryte trzy warstwy średniowiecznych fresków, które do XVI w. były ukryte pod tynkiem. Według historyków i archeologów datuje się je na ok. połowę X wieku. Przedstawiają one dwudziestu dwóch proroków, a nad kopułą znajduje się wieniec – symbol całości. Tę okazałą kopułę datuje się na XIV w., a wewnątrz niej przedstawiony jest Chrystus, otoczony przez czterech aniołów. Na wschód od rotundy znajdują się pozostałości rzymskiej wioski.
Dziedziniec – a właściwie podwórze Hotelu Sheraton i przylegających do niego budynków tworzy oazę dla starych czasów. Niesamowite, jak to się stało, że zabudowano (czytaj: „zasłonięto”) tak magiczne miejsce. Niebywałe… A jednak Sofia… Magiczny kwadrat zamyka wreszcie budynek pałacu prezydenckiego. Właśnie, aby wyjść z podwórza na którym znajduje się Rotunda Św. Jerzego należy przejść przez bramę należącą do pałacu.






Przed wejściem do Pałacu Prezydenckiego trzyma straż dwóch wartowników, ubranych w tradycyjne mundury.
Prawie, jak u królowej angielskiej codziennie w południe gromadzą się tu grupki turystów, którzy obserwują lub fotografują zmianę warty: żołnierze, ubrani w czerwone mundury z białymi wypustkami, prezentują się tu bardzo malowniczo.

Po wyjściu z okolic Pałacu Prezydenckiego po prawej stronie mijamy Muzeum Archeologiczne, by w końcu przed nami ogromny budynek wyłonił się potężny budynek bułgarskiego parlamentu.
Narodnoje Sobranije, nad którego wejściem głównym wyryto cyrylicą napis „Jedność daje siłę” lub inaczej „Zjednoczenie to potęga” – hasło-symbol , widniejący również na herbie Bułgarii. Charakterystyczny budynek wzniesiony był w trzech etapach, w latach 1884-1928 – zgodnie z planami wiedeńskiego architekta Jowanowicza. Następnie kierujemy się do skrzyżowania z ul. Georgii S. Rakowski gdzie pięknie prezentuje się ozdobiona promieniami słońca rosyjska cerkiew św. Mikołaja.
Wybudowana została na niewielkim wzniesieniu w 1913 roku według projektu rosyjskiego architekta Preobrażenskiego w stylu moskiewskich cerkwi z XVII wieku. Świątynia była budowana i zdobiona przez rosyjskich mistrzów pod przewodnictwem A. Smirnowa, który uczestniczył przy budowie katedry Aleksandra Newskiego. Jej wysoka, pozłacana wieżyczka widoczna jest już z daleka. Wnętrze olśniewa bogatymi zdobieniami oraz ikonami, pośród których znajduje się także kopia ikony św. Mikołaja Cudotwórcy (Nikolaj Chudotvorec) z Ławry Kijowsko-Pieczerskiej. Freski namalowano w tradycyjnym stylu moskiewskim. W świątyni wystawiona jest ikona Św. Aleksandra Newskiego. Wokół największej kopuły symetrycznie wybudowano cztery mniejsze. Wszystkie są pozłacane. Obok cerkwi znajduje się niewielka krypta, w której znajduje się marmurowa trumna z relikwiami pierwszego arcybiskupa cerkwi Św. Mikołaja – Serafima. Wewnątrz wyłożone są czyste karteczki, na których modlący się piszą swe prośby do św. Mikołaja, pozostawiając je później w samej krypcie. Skręcamy w prawo i tak dostaniemy się w końcu do placu Aleksandra Newskiego. Gdyby nie poranne godziny spotkać tu można tańczące zespoły ludowe. Dookoła jeszcze niewielki ruch.
Pierwsze stragany otwierają się na turystów.
Plac prawie pusty… no może poza poruszającym się samochodem czyszczącym plac.
A więc służby miejskie jednak pracują… Jednak Sofia… uff
Przed nami piękny, ogromny Sobór Aleksandra Newskiego, wybudowany na cześć rosyjskiego Cara Aleksandra II, dzięki któremu Bułgaria uzyskała niepodległość. Wzniesiono go dla uczczenia setek tysięcy rosyjskich żołnierzy poległych w czasie wojny rosyjsko-tureckiej, zakończonej wyzwoleniem Bułgarii spod panowania sułtana. Już w 1880 roku zdecydowano o rozpoczęciu budowy. Wtedy to król Batenberg zwrócił się z proklamacją do bułgarskiego narodu, którego środkami została wybudowana cerkiew. Fundamentalny kamień został położony w 1882 roku przy wyjątkowej uroczystości. Według starego obyczaju w fundamenty świątyni wbudowano metalową skrzynkę, w której zapisane są imiona członków rządu. Jego budowa ukończona została w 1912 r. Patronem soboru jest ruski książę, władca Nowogrodu, który obronił kraj przed najazdami obcych wojsk (w 1240 r. pokonał Szwedów nad Newą – stąd jego przydomek). Sobór Aleksandra Newskiego jest główną świątynią patriarszą autokefalicznego bułgarskiego Kościoła prawosławnego; tu podczas świąt prawosławnych odbywają się nabożeństwa odprawiane przez najwyższych dostojników bułgarskiej cerkwi. Sobór zbudowany został z ogromnym rozmachem i rzeczywiście robi ogromne wrażenie. Ołtarz oraz tron patriarchy zostały wykonane z barwnego marmuru włoskiego, a kopuła, obecnie restaurowana, pokryta jest złoconą blachą. Kopuły katedry są pozłacane - Każda z czterech stron soboru różni się od pozostałych. W 1912 r. kiedy ukończono budowę soboru, kopuły pokryte zostały około 8 kilogramami złota , a następnie 90 lat później przy renowacji dodano kolejne 4 kilogramy. Jest drugą co do wielkości bazyliką prawosławną na świecie. Cerkiew została zbudowana według projektu rosyjskiego architekta Pomarencewa – pięcionawowa, w stylu bizantyjskim (krzyżowo-sklepieniowa bazylika z zaakcentowaną centralną kopułą). Do zewnętrznej ozdoby świątyni użyte zostały wyjątkowo drogie i wysokiej jakości materiały budowlane: różnokolorowe włoskie marmury, onyks z Brazylii, alabaster i inne (Wejście zdobi marmur z Sienny i Carrary, trony dla cara i patriarcha zrobione są z onyksu i alabastru). Wnętrze cerkwi ozdobione jest freskami z postaciami świętych. Przy głównym ołtarzu znajdują się dwa bogato zdobione trony: carski i patriarszy, a przy bocznych ołtarzach wystawione są obrazy świętych, na których Bułgarzy kładą stotinki (odpowiednik naszego grosza). Przy wejściu do cerkwi można zaopatrzyć się w świece, które można zapalić za dusze zmarłych. Główna kopuła mierzy 45 metrów wysokości. Wokół kręgu kopuły, cienkimi złotymi literami, została wypisana modlitwa „Ojcze Nasz”. I jak zwykle trochę liczb: Aleksander Newski zajmując powierzchnię 3170 km2, może pomieścić 5000 osób. Dzwonnica świątyni ma wysokość 50,52 m. i mieści 12 dzwonów przywiezionych z Moskwy. Największy dzwon waży 12 ton, najmniejszy 10 kg, wspólny ciężar wszystkich to 23 tony. Świątynia została ogłoszona pamiętnikiem kultury w 1924 roku, a w jej krypcie wyeksponowane są najpiękniejsze bułgarskie ikony. Na tyłach Soboru Aleksandra Newskiego znajduje się Bazylika św Zofii
Ta dość niepozorna cerkiew dała miastu jego dzisiejszą nazwę. Romański kościół Św. Zofii wybudowany z czerwonej cegły 1,5 tys. lat temu przez córkę rzymskiego władcy w podziękowaniu za cudowne uleczenie kąpielami w mineralnych źródłach Sofii. I stąd pochodzi nazwa miasta. To starożytna (IV – VI w.) bazylika św. Zofii, w kształcie krzyża, o wymiarach 47 m długości, 20 m szerokości, kopuła 20 m wysokości. W XIX w. została na krótko zamieniona w meczet, obok którego dobudowano nawet minaret, ale po wyzwoleniu kraju bazylika znów została poświęcona, minaret zaś zburzono. Niestety duża część fresków cerkiewnych uległa zniszczeniu, szczęśliwie jednak zachowały się cenne, piękne ikony. Położony jest na wzniesieniu, był wieżą widokową, służył nawet strażakom. Ponoć modliła się tu i zmarła św. Zofia. Obecnie pod wezwaniem Mądrości Bożej. Jest ona następczynią starej ortodoksyjnej cerkwi i drugą najstarszą cerkwią w Sofii (zaraz po rotundzie Św. Jerzego) z długą interesującą historią. Wybudowana na fundamentach kilku starszych cerkwi z czasów rzymskiego miasta Serdika. W II wieku na tym miejscu stał rzymski teatr, gdzie dla rozrywki tłumu były przeprowadzane krwawe spektakle, w których chrześcijanie byli wystawiani do walk przeciw silnym gladiatorom lub dzikim zwierzętom. Cerkiew jest jednonawowa, krzyżowo-sklepieniowa z trzema ołtarzami. W 1930 roku zostały zakończone prace związane z restauracją - wewnątrz niej miejscami w podłodze zamontowane są szklane płyty, przez które można podziwiać pozostałości starszych cerkwi. Za cerkwią znajduje się grób Iwana Wazowa, który jest dla Bułgarów tym, kim dla Polaków Adam Mickiewicz. Św. Zofia jest jednym z najcenniejszych zabytków chrześcijańskiej architektury na Bałkanach. Wierzy się, że cudotwórcza siła św. Zofii chroniła świątynię przez wieki, broniła ją od ataków wroga i żywiołów, by zachować się do dnia dzisiejszego.
Stąd wracamy już do głównej ulicy Maria Luiza – by w końcu wrócić na Centralną Avtogarę.
Ten niedługi spacer, pokazuje Wam „Sofię w pigułce”, a może nawet „... w drażetce”. Jest jednak moim zdaniem dobrą alternatywą w oczekiwaniu na kolejna przesiadkę, czy dalszą podróż. Ot tak po prostu – przystanek w podróży. Zapyta niejeden, czy warto? Tak na biegu? Na szybko?.
Nas czas wcale nie gonił. Moi znajomi zapytali nawet na koniec – „To już?” Nie wiem, czy doszliśmy już do takiej wprawy, czy Sofia pozostawiła niedosyt.
No cóż, znajdą się pewnie i tacy, którzy wolą usiąść na „zaSyfionym dworcu” na kawie z bistro i powiedzą: „Nie warto!!!” A ja już wiem, że "Warto.. po stokroć warto!!!"

2 komentarze:

Printfriendly