środa, 10 maja 2023

Mdina i Rabat

No i wisienka na torcie, która pozostała nam w temacie zwiedzania Malty - Mdina. Kamienne zabudowania obwarowane murami to Mdina, pochodząca z czasów panowania Fenicjan.

Już z okien autobusu, którym jechaliśmy do Rabatu podziwiamy majestatyczne miasto Mdina. Oj, koniecznie trzeba tutaj wstąpić, choćby na krótki spacer  - tak też robimy w drodze powrotnej z klifów Dingli.

Zabytkowy autobus kursujący ze Sliemy do La Valletty przejeżdżający akurat przez Rabat i Mdinę.
Rabat i Mdina to sąsiadujące ze sobą dwa miasta z niewidzialną granicą między nimi. 
I o ile Rabat wybiorą miłośnicy katakumb, o tyle prawdziwy klimat miasta ciszy poczujecie właśnie w Mdinie. W katakumbach św. Pawła oraz św. Agaty w Rabacie zachowały się relikwie chrześcijańskie i żydowskie. 
My zatapiamy się w pobliskiej Mdinie. To jeden z najbardziej popularnych celów wycieczek. Dziś mamy szczęście - jest tu w miarę spokojnie.
Mdina to dawna stolicy Malty, która w 1571 roku utraciła stołeczne prawa na rzecz La Valetty. 
Od razu kierujemy się przez most na fosie w stronę barokowej bramy miejskiej - Mdina Gate.
Zaraz przy wejściu mieści się The Mdina Dungeons Museum - muzeum w którym przedstawiono historię kar cielesnych stosowanych w średniowieczu.
Nieopodal wejścia na teren Mdiny informacja turystyczna i Palazzo Vilhena
Barokowy pałac był siedzibą uniwersytetu, potem samorządu, w końcu podczas epidemii cholery w 1837 roku służył jako tymczasowy szpital, a następnie sanatorium. Dziś  znajduje się tutaj Narodowe Muzeum Historii Naturalnej.
Zaraz po przekroczeniu murów dostrzegamy zupełnie inny świat. Nie bez kozery Mdina nazywana jest Milczącym Miastem. Nie mogą tu wjeżdżać samochody - poza mieszkańcami kamienic znajdujących się wewnątrz murów miasta. Poruszamy się w labiryncie uliczek tak wąskich, że nie wcale nie dziwi to, że nie wjeżdżają w nie samochody.
Idąc kilkadziesiąt metrów dalej, po prawej stronie odnajdujemy główną świątynię Mdiny - Katedrę Świętego Pawła. Ten najstarszy kościół na Malcie wybudowany został w latach 1696 - 1705. Bilet wstępu wraz z wstępem do muzeum katedralnego kosztuje 10 EUR.
My jednak wybieramy niezobowiązujący spacer - Mdina zaskarbiła sobie szczególne względy u Radka. Ten klimat miasta pozbawionego blichtru i tandety to jest to co lubimy. Wprawdzie ja - zawsze zapytana o najpiękniejsze miasto na Malcie - wskażę jednak Birgu, czyli Victoriosę. To tam odnalazłam swoją ciszę - może akurat z powodu sjesty uliczki były puste, ale rzeczywiście skradły moje serce. 
Zaglądamy do wnętrza znajdującego się po lewej stronie kościoła Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny.
Wstęp tutaj jest bezpłatny i warto wejść, choćby po to aby zerknąć na owalne sklepienie.
Dziedziniec Palazzo Falson - bardzo dobrze zachowanego szlacheckiego domu, który udostępniono do zwiedzania.
W zasadzie każdy zakręt wąskich uliczek i każdy plac odsłaniają uroki kolejnych pałacy i willi średniowiecznych. 
Tu akurat jedna z nich - Casa Del Tesoriere.
W ten sposób dochodzimy do murów miasta,
z których rozciąga się przepiękna panorama - w dali widoczna jest charakterystyczna kopuła Rotundy w Moście. 
Schodząc z murów miasta wszystkie przejścia zaprowadzą nas w końcu znowu pod katedrę świętego Pawła.
 Opustoszałe uliczki Mdiny i kolejne "Dreams into memories". 
Tak oto niestety kończę nasze wspomnienia z Malty. To był nasz ostatni dzień zwiedzania - na pobliskim dworcu autobusowym w Rabacie wsiadamy w autobus nr 186 do Buggibby.
W czwartek 9 marca 2023 wczesnym rankiem opuszczamy hotel. Jeszcze jedna malutka podpowiedź: jeśli macie zaplanowany wyjazd z hotelu przed śniadaniem warto zamówić w recepcji przysługujący Wam nieodpłatnie lunchbox - zawsze to jakaś woda, czy kanapka na drogę. Punktualnie o 7:10 pod hotel podjeżdża autobus transferowy. Troszkę trwa zbieranie turystów z pobliskich hoteli, a i dojazd do lotniska zakorkowanymi ulicami zajmuje sporo czasu. Na lotnisko dojeżdżamy na godzinę 9:00. Do odlotu mamy bezpieczne 2 godziny.
Żegnamy się z Maltą. To był kolejny wspaniały wyjazd, na pewno niezapomniany. Po pierwsze dlatego, że był to prezent od naszych nowożeńców, po drugie nietypowy z racji, tego że Radek przemieszczał się o kuli. Dziś śmiało możemy powiedzieć: to był świetny wstęp do rehabilitacji. Pamiętajcie: ograniczenia są tylko w naszej głowie i szkoda życia na użalanie się nad sobą.

Zatem w trasę ... z Myszą w trasie !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly