Wśród oczekujących jest też znana mi od kilku dni Roma - Polka na stałe zamieszkała w Primorsku, która na ul. Iglika prowadzi punkt informacyjny oferujący wynajem kwater i wycieczki. Zapoznaje mnie ze swoją córką Marianną. Marianna jest urodzona w Bułgarii i dziś zaproszona została jako tłumacz. Autokar wiezie nas przez MMC i Mangi. To tutaj niegdyś wydobywano węgiel drzewny. Tak też mówi się na Romów w Bułgarii. Mangi, bo są czarni jak węgiel. Po lewej stronie drogi z dała widoczne jest pasmo gór Strandża. W tych okolicach przeważają raczej drzewa liściaste, ale też znajdują się plantacje kokicze - przebiśniegów, które kiedyś były pod ochroną. Często stosowano je na paraliż dziecięcy. Okazało się że powietrze w Pismenovo sprzyja chorobom płuc i dróg oddechowych. Przemysł jest oddalony od Primorska około 60 km, wiec powietrze tutaj jest bardzo czyste. Wioska ma wiele zabudowań także na użytek turystów. Niektóre wille są nawet z basenem, ale zabudowa jest skromna. Wyglądem przypomina mi nieco Bieszczady.
Kiedy dojeżdżamy do skansenu już w progu wita nas gospodyni w tradycyjnym ludowym stroju. W jej dłoniach pitka i szarena sol, czyli witani jesteśmy chlebem i solą. Chleb jest jednak słodki, a w smaku przypomina chałkę.
W chacie widzimy pozostałe gosposie które wdrażają nas w bułgarskie życie sprzed jakiś 200 lat.
Kobiety zajmowały się pozyskiwaniem wełny od owiec, z której potem tkały tkaniny na ubrania i dywany. Następnie przy użyciu cebuli, trawy, orzechów owcze nici barwiono.
Spróbowaliśmy także swoich sił w każdej z w/w konkurencji...
Podczas pobytu w skansenie swoją twórczość zaprezentował też Svetoslav Rusev, kaletnik który na naszych oczach zrobił skórzaną portmonetkę. Wszystkie wyroby dostępne są w sprzedaży na miejscu.
Jest też małe stoisko z rękodziełem Ljuby. Piękne krzyżykowe medaliony można sobie zakupić na pamiątkę.
Na zakończenie zobaczyliśmy jak wyrabia się ciasto kori na banice. Swoich sił w tej konkurencji spróbowali najmłodsi.
Teraz czeka na nas poczęstunek: Banica popijana ajranem. Prawdziwym ajranem, bo ten ze sklepu niewiele ma wspólnego z oryginałem. Zawsze kupowałam w sklepie lub baniczarni, dopiero w tym roku zaczęłam zamawiać w knajpie. To kisielo mleko rozrobione z wodą z dodatkiem przypraw, jednak są one niewyczuwalne w smaku i co najważniejsze w ogóle niesłone.
Zwróćcie uwagę na zastawę. To tradycyjna bułgarska ceramika, która stanowi doskonałą pamiątkę z podróży. Nie ukrywam, że sama przez tyle lat zgromadziłam już niezły arsenał.
Wizytę w Pismenovo kończymy w cerkwi Sv. Dymitar
Cerkwie w Bułgarii zazwyczaj budowane były poniżej poziomu ulicy, tak aby budynek był niższy niż Turek jadący na koniu. Bez krzyża i oznak wiary, bez okien - wszystko to w związku z tureckimi wpływami na ziemiach bułgarskich. Skromny ikonostas przedstawia carskie wrota ,przez które przechodzi pop i jego pomocnicy - nie mogły być to kobiety. W cerkwi tej brak tradycyjnego tronu dla władyki. Wiele cerkwi było podpalanych i niszczonych. Ta liczy sobie 200 lat. W cerkwi pali się cienkie świece - te na dole w piasku za zmarłych, zaś te wysoko w świecznikach za żywe osoby - za zdrowie i powodzenie w życiu. W kościele prawosławnym nie ma opłatka, ale jest właśnie chleb i sól. 15 sierpnia Goljama Bogurodzica - to dzień kiedy zanosi się do kościoła dary dla osób potrzebujących.
Wizyta w Pismenovo dla nas ma jeszcze dodatkowe znaczenie. To tutaj znajduje się grób Diko Shurelova, który gościł nas w swoim hotelu hotelu w Primorsku i opiekował się nami dwukrotnie. Zawsze odbierał nas z lotniska i przyjmował u siebie w hotelu, jak w domu. Niestety na początku tego roku miał ciężki wypadek samochodowy i zginął. Kilka dni przed Jego śmiercią zdążyłam puścić naszą rezerwację,... a potem szły już tylko złe wiadomości: było ślisko.... Diko miał wypadek..... jeśli przeżyje to będzie jak roślina... samochód zmasakrowany ... jakiś lekarz podjął się operacji kręgosłupa... operacja się nie powiodła...20 stycznia 2017 roku Diko zmarł.... Przez cały ten czas byłam w kontakcie z Miro - synem Diko. Czuli od nas duchowe wsparcie, choć dzieliło nas tysiące kilometrów. Odpowiedź na rezerwację przyszła kilka dni po pogrzebie. Żałowałam bardzo, że nie zdążyłam powiedzieć Diko, że takiego hotelarza jak On nie ma na całym wybrzeżu.... Powiedziałam to Miro i Danieli. Rodzina przejęła obowiązki ojca, nawet żona Diko przyjeżdża co rano autobusem z Pismenovo, by pomóc rodzinie, choćby w opiece nad dziewięciomiesięcznym wnukiem. To bardzo piękne, jak cała rodzina trzyma się razem, a turyści czują się dobrze zaopiekowani. Dlatego byliśmy Mu to winni... Cmentarz znajduje się na końcu wsi w lesie.
Wygląda zupełnie inaczej niż w Polsce. Małe, skromne groby. Na niektórych butelka. Tradycja prawosławna każe zrobić znak krzyża przelewając wino i wodę. Tu przychodzi się na cmentarz w każdą sobotę. Tradycją jest też rozdawka - poczęstunek z wina i wody. Syn Diko mówi, że jeden kieliszek wylewa się zawsze na ziemię - za Diko. Taki obyczaj...
My zapalamy świeczki... Cześć Jego pamięci...
Po krótkiej zadumie na cmentarzu wracamy do Primorska. Autokar przywozi nas do Muzeum Historycznego.
Też chciałabym się tam kiedyś wybrać, może się niedługo uda :)
OdpowiedzUsuń