Primorsko odwiedzamy już po raz czwarty, a więc wydaje się, że wszystko już tutaj odkryliśmy. Spróbujemy więc zajrzeć w miejsca nam już znane i ocenić jak się zmieniły. Poza tym Primorsko to taka studnia bez dna i zawsze jest coś do zobaczenia.
Pierwszy ranek w Primorsku 15 sierpnia 2017 roku postanawiamy spędzić na krótkiej przebieżce - po mojej rocznej przerwie w bieganiu
razem z koleżankami zrobione prawie 6 km. Z hotelu pobiegłyśmy w stronę
Aquapark Aquaplanet
Obiekt ma wreszcie też nową stronę http://aquaplanet.bg/bg/. Jest lekko zmodernizowany - doszły nowe zjeżdżalnie,
w tym kapsuła z otwieraną podłogą. Jednak czytałam opinię internautów, że z ilością pontonów nadal jest problem.
Nasz jogging to droga na południową plażę, a potem powrót przez galerię portretów na skałach. Biegnąc promenadą przy samym morzu wysoko na skarpie dostrzegam ,białą syrenę. To chyba nowość bo nigdy wcześniej jej nie widziałam.
Niebo jest pokryte chmurami, ale termometr wskazuje 26 stopni. Niebo przejaśnia się z godziny na godzinę, więc i tak drugą połowę dnia spędzamy na plaży północnej. Parasol i leżak
kosztują tu po 5 lv. Czerwona flaga i super fale. Przy wejściu na plażę jest znak, że w tym miejscu znajduje się niebezpieczny dołek w morzu gdzie nagle
robi się bardzo głęboko. Dzieci są przeszczęśliwe - w porównaniu do Pomorie, gdzie morze było tak spokojne i ciepłe jak zupa - to dla nich fajna odmiana.
Beglik Tash
To atrakcja turystyczna, o której już niejednokrotnie pisałam. Właśnie kilka dni temu w finale plebiscytu na najpopularniejszą atrakcję turystyczną Bułgarii Beglik Tash zdobył pierwsze zaszczytne miejsce. Pewnie za sprawą nowych udogodnień dla turystów związanych z tym miejscem.
W tym roku wprowadzono bowiem transport publiczny do Beglik Tash. Autobus wyrusza spod muzeum historycznego (Primorsko ul. Ropotamo). Przystanek autobusowy oznaczony jest napisem BUS bezpośrednio na asfalcie ulicy Ropotamo.
Za 3lv mamy zapewniony dojazd w dwie strony, ale jeszcze trzeba zakupić
bilety w kasie po 2 lv dorosły, 1 lv dziecko.
Autobus przyjeżdża z
opóźnieniem 20 minutowym, ale za to z powrotem zostawia nas pod hotelem. Kiedy dojeżdżamy do Beglik Tash kierowca odlicza ilość turystów, by wrócić w tym samym składzie. Na miejscu spędzamy jakieś 40 minut. Jesteśmy tutaj trzeci raz, ale nasz syn właśnie dzięki komunikacji
publicznej po raz pierwszy. Zauważam też, że w tym roku swoim
samochodem można dojechać już pod samą kasę (kiedyś trzeba było zostawić auto przy ulicy i dojść około 1 km). Parking oczywiście jest tutaj bezpłatny.
Grupa z przyjemnością eksploruje kolejne głazy.
Kolejna ciekawostka to wieczorne przedstawienie. Wówczas w cenie biletu wstępu jest udział w spektaklu. Jeden z takich spektakli odbędzie się 19 sierpnia 2018 o godzinie 19:30. Jestem ciekawa historii tego miejsca i rytuałów z tym związanych, więc będę tu jeszcze raz. W dniu przedstawienia autobus do Beglik tash startuje o 19:00. Tym razem jadę na inscenizację przedstawiającą rytuały Boga Słońca. Dojazd w dwie strony 3 lv plus wstęp 2 lv. Koszty zawsze takie same - niezależnie czy jest przedstawienie, czy też nie. Jednak za dnia, tak jak widzieliście na w/w zdjęciach kamienie są ponumerowane i opisane, a każdy może do nich podejść, wspiąć się czy też sfotografować. W trakcie przedstawienia dostęp do kamieni jest niemożliwy. Mimo to wszyscy patrzą z zaciekawieniem.
Kamienie stanowią naturalne tło dla inscenizacji. Spektakl z ogniem i muzyką. Po przedstawieniu można chwilę spędzić wśród kolosalnych głazów. Zaraz jednak autobus wraca do Primorska. Wreszcie potężna promocja tej atrakcji: zarówno możliwość dojazdu, jak i ulotki w języku polskim, czy wreszcie sam zamysł przedstawienia zasługują na duże brawa.
Gastronomia w Primorsku
Amelia to restauracja polecona nam przez kilku miejscowych Bułgarów. Dojście główną ulicą 3 Mart, którą idzie się w górę w prawą odnogę jak do Komfortu. Za
kinem i Komfortem po prawej stronie na rogu z ulicą Strandża znajduje się podwórko, a w nim kilka stolików. Menu po
bułgarsku, angielsku i czesku. Bez obrazków. Podejrzałam danie u sąsiada, bo nie bardzo mogłam się zdecydować. Radek otrzymał następującą potrawę: na 2 kromkach chleba po kawałku mięsa (kurczak lub wieprzowina) i na to
sos z pieczarkami. Bardzo smaczne. Cena 10,80 lv. Z powodzeniem dla
dwóch osób.
Na zdjęciu już tylko połowa dania.
Ja za to zjadłam piljeszki chapki z cebulą i serem. Taki sacz na zwykłym talerzu.
Mehana Czenger na ul. Georgij Kondolov 13 była polecona przez kierowcę busa wożącego turystów do Beglik Tash.
Zawsze szukamy miejsc z ogródkiem - z dala od ulicznego zgiełku. Pewnie dlatego do Rodopskie Specjalite przy ul.Iglika ciągle nam nie po drodze... W Czenger jest urokliwie - małe oczko wodne, tradycyjny wystrój, wszystko czyste i zadbane. Bardzo smacznie i wcale nie drogo.
To akurat zapiekane ziemniaki z boczkiem i kaszkawałem za 5 lv. Obiad Oskara to tradycyjnie frytki i pierś z kurczaka za 2,60 +7 lv.
Lambrino to znowu słuszny wybór. Rachunek za 3 osoby 35 lv. Jakoś w tym roku najlepiej mi tutaj smakuje.
Opcja ekonomicznego obiadu to stoisko grillowe na rogu Iglika i Slavyanska.
Otwarty grill gdzie kupicie na wynos np. ciepłego kurczaka.
Retro na końcówce ul. Stara Planina to miejsce spotkania Bulgaricusów z 2015 roku. Wciąż śpiewa tam ta sama wokalistka. Mimo godziny 20:00 bez trudu znajdujemy wolne stoliki. Dzieci siadają przy jednym stole, a nasza jedenastka dorosłych przy drugim. Obsługa spieszy z pomocą , żeby zestawić stoliki. Było smacznie i bardzo rozrywkowo. Kelner Iljan to mistrzostwo świata. Nie dość ze bardzo miły to ogarnął bez problemu sześć osobnych rachunków. Wokalistka Marija, jak tylko usłyszała, że jesteśmy z Polski zaraz zmieniła repertuar. Na tapetę poszedł hit Weekendu "Ona tańczy dla mnie". Śpiewaliśmy ile sił w płucach, a dzieci tylko podsumowały: "Dobrze, że z nimi nie siedzimy"... Och ta dzisiejsza młodzież - nie wie co to dobra zabawa.
Rejs Big Brotherem
Z portu w Primorsku o każdej
:30 rusza Big Brother w rejs spacerowy po Zatoce Diavolskiej.
Tylko dziś - 17 sierpnia 2017 roku -
przy takich falach to trudno taki rejs nazwać spacerowym. Wypływamy o 19:40, bo
było lekkie opóźnienie. Cena 10 lv od dorosłego i 7 lv za dziecko. Bez
żadnych zapowiedzi i rezerwacji. Siedziałyśmy z Agnieszką na dziobie, woda bryzgała,
a przy burcie pływały meduzy. Płynęłam tu trzeci raz, ale pierwszy raz
przy takiej pogodzie.... i jeszcze przy zachodzie słońca. Fajne
wrażenia, więc polecam.
Wycieczka do Carewa
Autobusem w stronę Sozopola
i Burgas jakoś już nie raz jechaliśmy, postanowiliśmy więc nieco zmienić kierunek. Tym razem padło na Carewo. Niebo wydawało się zachmurzone i pogoda nie sprzyjała plażowaniu, wyszliśmy więc z Radkiem z hotelu około 13:30. Kiedy znaleźliśmy się na
Avtogara Primorsko była 13:38. Najbliższy autobus do Carewa jechał o
14:00. Cena biletu 2,50 lv/osoba. Od razu kręcił się koło nas taksówkarz
oferując nam dojazd za 30 lv.
Autobus kolejno zatrzymuje się na dworcach autobusowych w Kiten, Lozenetz i w Carewo.
Dworzec w Carewie.
W tym miejscu można zejść na dół do morza lub pójść w górę w stronę centrum. My idziemy do centrum, a wrócimy sobie z portu dołem. Na razie zaspokajamy się widokiem
Powoli dochodzimy do centrum
A przed nami już muzeum historyczne.
Muzeum znajduje się na liście 100 narodowych obiektów turystycznych Bułgarii umieszczonej w specjalnej książeczce, służącej zbieraniu pieczątek z tych miejsc - zatem pierwsza pieczątka już jest.
Wstęp do muzeum to wydatek 3 lv. Ekspozycja znajduje się na trzech piętrach, choć właściwie trzecie piętro to galeria oferująca obrazy i rzeźby współczesnych bułgarskich twórców. Muzeum jest zbiorem efektów odkryć archeologicznych z okolic Carewa, w tym między innymi skarby z Sinemorca.
Mnie najbardziej przypadła do gustu biżuteria - złote nauszniki wracające teraz do mody...
Zwracam też uwagę na charakterystyczny strój - to chyba jakaś maskarada - taka tradycja tych okolic.
O godzinie 16:00 mamy powrotny autobus do Primorska. Carewo jest bardzo spokojnym miastem, z tego co wiem nowsze hotele i zupełnie inne życie jest w jego dzielnicy Nestinarka. Ciekawe jest to że na tak niewielką ilość spotkanych turystów większość to byli Polacy. Sporo też widzieliśmy polskich rejestracji. Wszystko to dowodzi tezie, że co raz częściej na miejsce
wakacji wybieramy spokojne miejscowości, a nie kurorty tętniące życiem.
Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń