Dziś zabiorę Was w moją samotną podróż do zatoki Paleokastritsa, która z racji swojego kształtu nazywana jest pięciopalczastą.
I ja daję tej atrakcji swoje pięć palcy, a mój zachwyt do tego miejsca trwałby pewnie do dziś, gdyby nie pewna październikowa historia. Ale zacznijmy od początku...
Aby dojechać do Paleokastritsy najlepiej podróż rozpocząć ze skrzyżowania drogi wiodącej z Ypsos z drogą wiodącą do Kerkiry - z miejscowości Tsavros. Wystarczy więc z Dassi wsiąść w autobus nr 7 i przejechać do przystanku Tzavros, skąd należy dojść do skrzyżowania i skręcić w prawo. Za około 100 metrów, po prawej stronie drogi znajdziecie przystanek autobusowy - dzień wcześniej wydawał się raczej przystankiem "widmo", bo jakiejkolwiek komunikacji miejskiej przez ponad godzinę nie stwierdziliśmy (później okazało się, że 15 sierpnia jak w Polsce jest świętem - stąd więc marazm komunikacyjny).
Jednak 16 sierpnia już poziom mojej desperacji sięgnął zenitu. Jak zwykle ruszyłam tuż po lunchu - 12:50 i w sumie pierwsze 40 minut spędziłam pod hotelem oczekując na bezpośredni bus do Paleokastritsy. Zdecydowałam w końcu dojechać do Tsavros i tu na autobus do Paleokastritsy doczekałam się dopiero o 14:55. Nie mam szczególnych porad - poza jedną jedyną - gdziekolwiek na przystanku zobaczycie rozkład Green Busa informuje on o godzinach startu z pierwszego przystanku trasy, a Bóg jeden raczy wiedzieć ile czasu zajmie dojazd do przystanku, na którym akurat czekasz. Przejazd z naszego skrzyżowania zajmuje ok. 35 minut. Całkiem dobrze sprawdza się aplikacja Moovit i to jej warto wierzyć. Oczywiście zaglądajcie też na rozkład A9 na stronie https://greenbuses.gr/routes-en
Autobus jedzie główną drogą - ulicą Paleokastritsa, a ja ponad pół drogi siedzę z nosem wlepionym w szybę rozkoszując się widokiem zapierającym dech w piersiach. Trasa wiedzie w zasadzie z jednego krańca wyspy Korfu na drugi, bo Paleokastritsa położona jest na północno-zachodnim jej krańcu. Autobus w końcu skręca z głównej drogi zajeżdżając do nadmorskiej miejscowości Liapades, a w końcu taki oto widok zastaję po wyjściu o godzinie 15:30 z autobusu w Paleokastritsy. |
Wszystkie przewodniki opisują, że zatokę najlepiej zwiedzić z wody - stąd bardzo popularne są rejsy łodziami zbierające grupy turystów. W zasadzie po wyjściu z autobusu zobaczycie ten mini port. Ja mam to szczęście, że z marszu dołączam się do grupy Polaków i w ich gronie eksploruję kolejno sześć uroczych zatok.
Po uiszczeniu kwoty 10 EUR ruszamy w rejs wokół zatoki. Zalecam mieć równą kwotę, by nie nabawić się, tak jak ja strachu, że z danych 50 EUR nie dostanę reszty. Kapitan mojej łódki w trakcie rejsu podpłynął do innego i dopiero rozmienił kasę, a ponieważ niezbyt biegle władał językiem angielskim - nie było dla mnie oczywiste, czy ową resztę rzeczywiście otrzymam.
A takie pamiątkowe foto na moim służbowym pulpicie cieszy moje oko po dziś dzień.
Pierwsza zatoka to Agios Spiridion, skąd startujemy do pierwszej groty
Kolejne zatoki, w które wpływamy to La Grotta, Plakatia, Zatoka Agios Petros.
Podczas rejsu nieźle buja - nie jestem więc nawet w stanie zrobić dobrych zdjęć.
W jednej z zatok kręcono nawet sceny z Jamesa Bonda - i stąd jej nazwa Blue Eyes. Miejsce wydaje mi się magiczne, a wakacje w tym miejscu uznałabym za rajskie. Rejs kończę o 16:15.
Kiedy opuszczamy łajbę, czym prędzej kieruję się na pobliskie wzgórze, na szczycie którego znajduje się monastyr.
To właśnie stamtąd będzie bardzo dobry widok. Pierwszy monastyr znajduje się jeszcze w pobliżu zatoki św. Spiridiona, noszący także nazwę tego świętego.
Ale to nie ten monastyr stanowi największą atrakcję Paleokastritsy, ale monastyr Theotokou położony powyżej zatoki. Krętą asfaltową drogą tuż za monastyrem i straganami wspinam się powyżej zatoki. Nie jest to długa droga, ale w upale wydaje się być ciężka. Dodatkowo mam przecież ograniczenia czasowe, bo autobus powrotny rusza z Paleokastritsy o 17:30.
Miejscowość jest bardzo malowniczo położona,
Wejście na szczyt nie zajmuje zbyt wiele czasu - to ok. 800 metrów krętą asfaltową drogą.
Wejście na teren monastyru odbywa się za symboliczną opłatą "co łaska".
Ten XIII wieczny klasztor został przebudowany w XVIII wieku.
Z przyjemnością skryję się tutaj w ten słoneczny upalny dzień.
Przepiękne ikony błyszczą w promieniach słońca.
Na terenie Monastiru Paleokastritsa funkcjonuje muzeum z przedmiotami sakralnymi - srebrnymi bibliami, a nawet szkieletem walenia i olbrzymimi muszlami.
Przy pomocy tzw. selfi-sticka wykonuję kilka fotografii z góry - cała szczęśliwa, że zdecydowałam się na ta wycieczkę.
Paleokastritsa w ciągu tych kilku godzin wydała mi się być rajem na ziemi. Wycieczka pozostawiła bardzo piękne wspomnienia. Pomyślałam nawet przez chwilę, że kolejny pobyt na Korfu możnaby spędzić w całości właśnie tutaj - w miejscu gdzie góry spotykają się z morzem, w miejscu gdzie mój Radek miałby swoje góry na wyciągnięcie ręki, a ja swoje cudne plaże.
No niezły plan....
Jednak kilka miesięcy później, czar prysł. Podczas naszego kolejnego (październikowego) pobytu w Grecji w sklepie z pamiątkami w Kalambace poznaliśmy pewnego Greka. W trakcie zakupu pamiątek wywiązała się między nami miła rozmowa. Takie, tam: ... Polska, Wałęsa, Lewandowski … A jak Wam się podoba w Grecji? No to my snujemy opowiastki o Atenach, no i o urokach Korfu. A on na to - co Korfu? Nigdy więcej Korfu!!! Zaskoczeni opinią rodowitego Greka pytamy o szczegóły. Okazało się, że właściwie równocześnie z nami spędzał tegoroczne wakacje w Paleokastritsy. Dwutygodniowe wakacje zaplanowane w Paleokastritsy zamieniły się w koszmar. Pięknie, cudnie - ale na zdjęciach. Nie było mowy o żadnych kąpielach, bo woda w zatokach okazała się lodowata, w efekcie czego nasz sklepikarz był takimi wakacjami rozczarowany.
Zatem za radą Greka: Paleokastritsa na pięć palcy… ale tylko na pierwszy rzut oka.
Przyjedźcie!
Zobaczcie!
Zróbcie setki zdjęć!
… ale o kąpielach wodnych to raczej zapomnijcie! Brrr :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz