niedziela, 9 czerwca 2024

Namche Bazaar i okolica

Na dzień dobry, zapraszam Was do obejrzenia pierwszej części filmowej relacji naszego trekkingu autorstwa mojego wyprawowego kolegi Roberta. Miłośników gór zachęcam też do subskrybcji Jego kanału 722trebor pl

Oglądamy i łapki w górę.

A dla tych którzy już obejrzeli, dalszy ciąg mojego dziennika: 
18 kwietnia 2024 r. - przed nami najtrudniejszy do przejścia dzień. Duża różnica wysokości i dość długi ponad 12 kilometrowy odcinek:
Phakding  2610 m - Namche Bazaar 3445 m (czyt. Namcze Bazar) 

Mimo iż różnica wysokości wynosi 835 m, to całkowity wznios tego dnia osiągnął wartość 1066 m. 

Początkowo wędrujemy lewym brzegiem rzeki Dudh Kosi.
Benkar

Wkrótce zaczynają się mocne podejścia, przeplatane schodami. 

Po drodze wielokrotnie obserwujemy proces budowania schodów - budowa ścieżki trwa nieprzerwanie, a do ręcznego rozłupywania kamieni zatrudnia się nawet kobiety. Większe bloki skalne rozłupywane są przez silniejszych mężczyzn przy użyciu ogromnego młota. Rzeczywiście wysokość na dzisiejszym odcinku daje o sobie znać. Tuż po przekroczeniu 3000 m npm. zaczynam odczuwać lekkie ćmienie głowy. Głowa może boleć mnie od słońca - łykam więc pierwszą tabletkę Ibupromu - jak się potem okazuje, jeszcze tylko raz w trakcie całego trekkingu będę posiłkować się środkiem przeciwbólowym. Powoli też zaczyna brakować mi oddechu. Staram się oddychać przez nos, aby nie wysuszać gardła i aby do płuc nie dostawał się pył spod butów. Ten kurz czuć wszędzie - szczególnie w nosie, stąd dość często sięgam po sól fizjologiczną. Wraz ze wzrostem wysokości zmienia się także pogoda - robi się chłodno i wietrznie.


Mniej więcej w połowie drogi dochodzimy do wioski Manjo (2830 m nm.). To oficjalna granica Parku Narodowego Sagarmatha. Park został utworzony w 1976 roku, a w 1979 wpisano go na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. To najwyżej położony Park Narodowy na świecie - prawie cały jego obszar położony jest powyżej 3000 m npm, a na jego terenie królują aż trzy ośmiotysięczniki: Mount Everest, Lhotse i Czo Oju. Jak to na granicy, stoi tutaj posterunek kontrolny, w którym uiszcza się opłaty za wstęp do Parku, ale także kontroli podlegają nasze większe bagaże niesione przez porterów - stąd dziś nie mogły być one zamknięte na kłódkę.
Znajduje się tu także makieta Himalajów 
oraz charakterystyczna kolorowa brama (kani) ozdobiona młynkami modlitewnymi. 
Na kamiennej płycie wewnątrz wyryto niczym kodeks zasady świata Beyul Khumbu - ukrytego świętego miejsca, doliny ludu Szerpów: 
1. Powstrzymaj się od odbierania życia, 
2. Powstrzymaj się od gniewu, 
3. Powstrzymaj się do zazdrości, 
4. Powstrzymaj się od obrażania innych, 
5. Powstrzymaj się od nadużywania środków odurzających  

Tak niewiele, a tyle może w życiu zmienić...

Kolejna ważna atrakcja w drodze do Namche Bazaar to wiszące mosty, 


a szczególnie ten znajdujący się w miejscu, gdzie do rzeki Dudh Kosi wpływa rzeka Bhote Kosi  

Hillary Bridge 

Most ten uważany za jeden z najwyższych mostów wiszących w Nepalu: ma wysokość 135 metrów i rozciąga się do 60 metrów długości. Most nazwany został na cześć wspomnianego wcześniej pierwszego zdobywcy Mount Everestu, czyli Sir Edmunda Hillary'ego, jako hołd dla jego działalności filantropijnej na rzecz społeczności Nepalu.

Foto: Ania
Most rozciągnięty jest pomiędzy dwoma brzegami nad rzeką Dudh Kosi

(zdjęcie zrobione w drodze powrotnej - przy lepszej widoczności).

To co wyróżnia Most Hillary'ego oprócz gabarytów, to fakt że tuż pod nim znajduje się drugi stary most. 

Nowy most funkcjonuje od 2013 roku, a stary od wielu lat jest nieczynny, choć stworzono na nim stanowisko do skoków na bungee. Jakoś chętnych do skorzystania z tej atrakcji, nie widziałam :)

Foto: Agnieszka

Foto: Ilona
Po przejściu mostu zaczyna się 400-metrowe podejście do Namcze. Idzie się coraz mozolniej, bo wysokość daje się we znaki. 
Początkowo idziemy gęsto zalesionym terenem, a po pokonaniu pierwszych 150 metrów przewyższenia trafiamy na tablicę informacyjną Topdanda wys. 3140 m. npm. To zalesione miejsce, z którego po raz pierwszy mamy szansę ujrzeć szczyt Mount Everest. Powinno być widać zaledwie jego czubek ledwo wystający zza grani, którą tworzy Nuptse i Lhotse - niebo jest zachmurzone, więc niestety niewiele widać. 
Wreszcie po 6 godzinach wędrówki przed naszymi oczami ukazuje się szereg zabudowań z niebieskimi dachami - widok przypominający porozrzucane domki z klocków Lego. To
Namche Bazaar - centrum administracyjnego obwodu Khumbu, będące nieoficjalną stolicą regionu Everest. Rdzennymi mieszkańcami miasteczka są Szerpowie. Winna jestem Wam wyjaśnienia, kim tak naprawdę są Szerpowie. Wbrew powszechnej definicji, że są to przewodnicy górscy muszę wyjaśnić, że Szerpowie to ród zamieszkujący Himalaje w Nepalu i w Indiach w zdecydowanej większości wyznający tybetańską odmianę buddyzmu. W Himalajach nie każdy przewodnik górski jest Szerpą, bo nie każdy posiada takie nazwisko. Drugą grupą etniczną zamieszkująca Himalaje, która także zajmuje się oprowadzeniem turystów po górach są Tamangowie. 
I to właśnie z rodu Tamangów wywodził się nasz przewodnik - cudowny Pancho Tamang. 
Zawsze pogodny, niosący pomoc i niesamowicie pozytywnie nastawiony do ludzi. Z przyjemnością szliśmy z Pancho na samym końcu grupy - a Pancho zawsze powtarzał: Slowly, slowly. Szybko też nauczył się polskiego zwrotu "Daleko jeszcze" zabawnie go kalecząc. Nie miał też problemu z naszymi językowymi łamańcami typu: "Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego".
Oj wesoło tam mieliśmy na końcu, wesoło...

Miasto wita nas kamienną promenadą 

wzdłuż której kręcą się ogromne tybetańskie młynki poruszane przez wodę. 



W najniższym punkcie miasta wybudowano stupę, a obok niej pomnik Pemby Doma Sherpa - pierwszej nepalskiej zdobywczyni Mount Everestu od strony północnej, która pochodziła właśnie z Namche Bazaar.

Jeszcze trochę schodów pod górę i o godz. 15:00 meldujemy się w lodży o zgrabnej nazwie kojarzącej się z hotelowym potentatem HILL-TEN. 
Namche Bazaar to ostatnia namiastka cywilizacji - tu kupicie brakujący sprzęt, odzież mniej lub bardziej markową, czapki z wełny jaka, ale też uzupełnicie apteczkę, czy zapasy papieru toaletowego i chusteczek, które im wyżej tym będą droższe. Lekarstwa już nigdzie wyżej nie będą dostępne, a tutaj są one bez recepty (także antybiotyki). W miejscowości jest też bankomat, a w wielu miejscach jest możliwość płatności kartą. Niegdyś Namche Bazaar było wielkim centrum handlu wymiennego - zboże z południa wymieniano na sól z Tybetu. 

Dziś co sobotę odbywają się tu targi, na które ściągają mieszkańcy z nawet bardzo odległych wsi. 

Mimo czwartkowego popołudnia trafiamy na stoiska targowe, gdzie na ziemi na dużych płachtach i w kartonach znajdziemy towar rozmaitej maści i marek - od alkoholu, po zboże, żywność, słodycze, narzędzia, po odzież i buty. 

Uprasza się turystów i moich czytelników, aby zwracać uwagę na metki (koszulka Under Armour z metką Tommy Hilfiger)
Aha... tuż przy młynkach znajdziecie także ulicznego szewca

oferującego usługi expresowe. 

W Namcze Bazar spędzamy dwa dni 18 i 19 kwietnia 2024 r., aklimatyzując organizm do wysokości. Oprócz shoppingu, clubbingu (na który póki co nie możemy sobie pozwolić), straganów z pamiątkami i restauracji Namche Bazaar oferuje cały wachlarz ciekawszych atrakcji. Miasteczko położone jest w dolinie, więc wycieczki wiążą się z podejściem pod górę. 

Sapię, dyszę, krok za krokiem, ale warto... 

Na wzgórzu ponad miastem ma swoją siedzibę dyrekcja Parku Narodowego Sagarmatha,

 ale tuż za nim ścieżką prowadzącą pod górę,

nie dość że dojdziecie do doskonałego punktu widokowego

 na Mt Everest, Lhotse i Ama Dablam, to także traficie na polski ślad w historii himalaizmu:   

Foto: Agnieszka
Pomnik Polskich Himalaistów dedykowany 33 Polakom, którzy na zawsze pozostali na 14 ośmiotysięcznikach, zarówno w Himalajach, jak i w Karakorum. Memoriał ufundowany został przez Klub Sportowy Polskie Himalaje, z którym od wielu lat jestem związana.

Moja znajomość z Polskimi Himalajami rozpoczęła się 15 lutego 2020 roku od mojego pierwszego biegu Everest na 8848 m przy Centrum Olimpijskim w Warszawie. Potem pobiegłam wszystkie kolejne trzynaście biegów cyklu Korona Himalajów, przy okazji których miałam  okazję uczestniczyć w spotkaniach z naszymi polskimi himalaistami, ich rodzinami i podróżnikami. 

Przyznam szczerze, że kiedy dorzucałam cegiełkę na ten pomnik, nawet mi przez myśl nie przeszło, że zobaczę go kiedyś na żywo. 

Kiedy widzę Mt Everest (ostatni z prawej dymiący wierzchołek) to skaczę do góry z radości...

prawie tak wysoko, jak wtedy, gdy na biegu Kanczendzonga stanęłam na podium :) 


Po zejściu ze wzgórza z pomnikiem Tenzinga wychodzimy na wprost wejścia do Everest Documentation Center Sherpa Culture Museum

Wystarczy kliknąć w link, by wybrać się w wirtualną podróż.

 

Część naszej grupy odwiedziła to miejsce popołudniu - wstęp to tylko 500 NPR.

Wracam do omówienia pozostałych atrakcji okolicy.

Zostawiamy Namche Bazaar za plecami i wspinamy się na przeciwległe wzgórze.

Tu znajduje się lądowisko dla helikopterów Syangboche. I pomyśleć, że znajdują się tacy śmiałkowie (z kieszeniami wypchanymi dolarami) którzy od razu chcą znaleźć się na wys. 3750 m.npm. Toż to się w głowie nie zmieści i choroba wysokościowa gwarantowana!!!

Na zdjęciu pięknie widać ścieżkę,
którą wędrujemy do 

Everest View Hotel - wyjście aklimatyzacyjne do położonego na wysokości 3880 m npm. hotelu oferującego noclegi z widokiem na najwyższą górę świata. Hotel, jak hotel - trochę ludzi tłoczących się w kolejce po kawę. Podobno gościom zapewnia się aparaturę tlenową chroniąca przed objawami choroby wysokościowej. 

Pośpiesznie opuszczamy budynek, by wejść nieco wyżej - na punkt widokowy z masztem antenowym. 

To uczucie, kiedy wychodzisz na górkę i Twoim oczom ukazuje się przepiękna panorama Himalajów: Pumori, Mount Everest, Lhotse, Nuptse, Ama Dablam, Thamserku.... co jeszcze?

Sięgasz po telefon, żeby zrobić zdjęcie - patrzysz a tu 5 kresek zasięgu...
Foto: Ilona
To uczucie, kiedy możesz porozmawiać z Bliskimi - na takiej wysokości i to jeszcze z Himalajami w tle... 
Foto: Ilona
Możnaby tak stać i patrzeć godzinami... rozmyślać i tak sobie rozmawiać z górami.
W drodze powrotnej do Namche Bazaar odwiedzamy Sagarmatha-Next - miejsce krzewiące ideę zrównoważonego rozwoju. 
Eko-muzeum powstało z inicjatywy małżeństwa Nepalki i Szweda o imieniu Tommy. Zerknijcie na oficjalną stronę przedsięwzięcia Sagarmatha Next. Jest to ośrodek edukacyjny, w którym mamy szansę 

obejrzeć niezwykle ciekawy film o ekologii, 

pochodzić wśród eksponatów wykonanych z odpadów, zakupić osobliwą pamiątkę - model góry wykonany z przetopionych nakrętek od butelek, ale także żywo przyłączyć się do akcji znoszenia śmieci. Można tu pobrać specjalne worki i znieść odpady zbierając je z trasy prowadzącej z Namche Bazaar do Lukli. 

Czas spędzony w Namcze mimo wyjść aklimatyzacyjnych pozwolił nam nabrać sił na dalszą wędrówkę. Nasyciliśmy się tą odrobiną cywilizacji z dostępem do bezpłatnego prądu, biorąc ostatni ciepły prysznic, zajadając przepyszne brownie w lokalnej kawiarni Himalayan Java Coffee z uroczym młodym kelnerem. 

Foto: Agnieszka 

Mam na nazwisko Sherpa.... Mam 5 lat .... I już wiem, że chcę zostać pilotem. Uroczy chłopak swoimi piosenkami, zaskarbił sobie szybko nasze serca. Jeszcze tu wrócimy. 

Foto: Ilona

Do zobaczenia w Namcze za 10 dni. Będziemy tu znowu 29 kwietnia 2024 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly