Para - buch!
Koła - w ruch!
Najpierw - powoli -
jak żółw - ociężale,
Ruszyła - maszyna -
po szynach - ospale,
Szarpnęła wagony
i ciągnie z mozołem,
I kręci, się kręci się
koło, za kołem ...
Julian Tuwim "Lokomotywa"
No to startujemy!!!! Górskie torby wyprawowe spakowane i czekamy na pociąg... pociąg lotniskowy.
Nasza kolejna przygoda zaczyna się w miejscu, które z górami raczej się nie kojarzy – w tętniącym życiem Stambule. To właśnie tam, na końcówkę sierpnia, zaplanowaliśmy z pomocą agencji 4challenge wyprawę na majestatyczny Ararat – najwyższy szczyt Turcji. A ponieważ góra leży we wschodniej części kraju, przesiadka w Stambule była nieunikniona… i stała się naturalnym początkiem całej eskapady.
Termin: 29 sierpnia – 7 września 2025
Ekipa: nasza złota szóstka – Mysza, Radek, Ania, Jacek, Tomek i Agnieszka
Większość z nas wspólnie zdobywała już Himalaje rok wcześniej, jedynie Radek debiutuje w tym składzie. A ponieważ rozsiani jesteśmy po różnych zakątkach Polski i Europy, umówiliśmy się na wielkie spotkanie właśnie na lotnisku w Stambule. Agencja zorganizowała nam dodatkową noc w hotelu i wspólny transfer, gdyż reszta ekipy przylatywała do Stambułu dopiero następonego dnia. Dzięki temu będziemy mieli 24 godziny więcej na zwiedzanie tej gwarnej metropolii.
I wtedy – już na lotnisku – pojawiły się pierwsze łzy wzruszenia. Ach, co to było za spotkanie!
Z Anią i Jackiem udało nam się spotkać w Pieninach i w Tatrach, ale Tomek i Agnieszka, mieszkający na stałe w Niemczech, nie mieli takiej okazji. Teraz znów byliśmy razem. Wróciły wspomnienia, jak na kartach fotoksiążki, pojawiła się ekscytacja i pewien niepokój o to, co przed nami. Wiedzieliśmy, że czeka nas kolejnych dziesięć dni pełnych przygód, nowych doświadczeń i – przede wszystkim – wspólnej radości z bycia w górach.
Lotnisko Stambuł-Atatürk (ISL) obsługuje zarówno loty krajowe, jak i międzynarodowe, ale jest też znanym portem przesiadkowym. Minimalny czas na przesiadkę to 90 minut, choć warto wspomnieć, że linie Turkish Airlines, w przypadku dłuższych przesiadek, oferują tu nie lada usługę. Otóż, jeśli IST jest portem przesiadkowym w lotach międzynarodowych, a czas oczewiwania na kolejny lot wynosi między 6 godzin a 24 godziny, to linia proponuje na jej koszt zwiedzanie Stambułu. Usługa Touristanbul jest całkowicie bezpłatna, a w jej skład wchodzą bilety wstępu oraz posiłek. Warto więc skorzystać - szczegółów szukajcie na stronie linii w zakładce Touristanbul
Lotnisko oddalone jest od centrum Stambułu około 50 km, a przejazd samochodem po zakorkowanym mieście potrafi zająć około godziny. Oczywiście alternatywą jest metro linii M11, które łączy terminal z dzielnicą Gayrettepe. Więcej informacji na temat lotniska znajdziecie w tym artykule. Mimo porannych wylotów z naszych rodzimych portów do hotelu docieramy ok. godz. 17:30. Hotel, w którym zatrzymujemy się na dwie noce przed częścią trekkingową wyprawy, to Sude Konak usytuowany w dzielnicy Sultanahmet - w samym sercu Stambułu. Większość flagowych atrakcji miasta mamy w zasięgu kilkuminutowego spaceru, a widok jaki oferuje hotel.... prosto na Hagię Sophię - sprawiają, że jego lokalizacja jest na "szóstkę z plusem".
Pokoje klimatyzowane z łazienkami, mini lodówka z wodą dla gości, w cenie noclegu śniadanie. Zwykle dostępne w godzinach 8:00-10:00, natomiast na życzenie agencji w dniu wylotu do Van serwowane jest nawet o godz. 4:30. Gdybym miała ponownie odwiedzić Stambuł - z całą pewnością na nocleg wybrałabym hotel Sude Konak raz jeszcze.
Kiedy docieramy do hotelu, jest na tyle wcześnie, że warto wykorzystać popołudnie. Pośpiesznie zrzucamy bagaże, buty trekkingowe zamieniamy na sandałki i wyruszamy w miasto.
Piątkowy wieczór poświęcamy na rejs po cieśninie Bosfor. Propozycji jest wiele: od zorganizowanych wycieczek spod drzwi hotelu, przez rejs zakupiony w porcie - z atrakcjami w postaci kolacji, tańców Derwiszów, wieczoru tureckiego, czy disco-błysko, aż po niskobudżetową opcję - przepłynięcie na część azjatycką między Eminönü, a Rumeli Kavağı miejskim promem, za niecałe 4,00 zł (44 TL). Decydujemy się przejść do portu i na miejscu dokonać wyboru. I tak, po drodze musimy odwiedzić kantor. Przejście do portu Eminönü to właściwie kwadrans i kilka przecznic... a tam już pełna oferta rejsów: do wyboru, do koloru. Droższe opcje zaczynają się od 65 EUR za osobę i trwają ok. 3 godzin. Jest jeszcze opcja pośrednia - rejs wycieczkowy, bez dodatkowych atrakcji. Tylko my i Stambuł :)

Rzeczywiście, zarówno czas trwania rejsu, jak i cena są dla nas atrakcyjne. Za ok. 21 zł (250 TL) mamy 1,5 godzinny rejs. Bilety kupujemy w kasie (możliwość płatności kartą) i o godz. 18:30 odpływamy. Rejs po Bosforze był jednym z najpiękniejszych momentów naszego pobytu w Stambule. Już sam widok miasta od strony wody robi ogromne wrażenie – można jednocześnie podziwiać azjatycką i europejską część metropolii, które spotykają się w tym niezwykłym miejscu. Statek wypływa z portu w okolicach Eminönü.
Na pokładzie można zakupić przekąski, owoce, ale także serwowana jest turecka herbata, która smakuje tutaj wyjątkowo.
Swoje usługi oferuje także fotograf i wyjątkowo wygadana papuga...

Jednak największe wrażenie robią na nas monumentalne mosty łączące dwa kontynenty – zwłaszcza Most Bosforski, pięknie prezentujący się na tle błękitnej wody.
Po drodze mijaliśmy pałace osmańskie, takie jak Dolmabahçe czy Beylerbeyi Saray,
 |
Pałac Çırağan – dawny pałac osmański, dziś luksusowy hotel Kempinski,
 | Meczet Ortaköy, ale także liczne drewniane rezydencje (yalı), rozsiane wzdłuż wybrzeża – świadectwo dawnej świetności i bogactwa. |
|

Rejs trwał niecałe półtorej godziny (co jest w zupełności wystarczające), a cała podróż zakończyła się wraz z zachodem słońca.

Kiedy statek dobijał do brzegu, powoli zapalały się światła Stambułu, a Bosfor lśnił w pomarańczowych i różowych odcieniach. To był dla nas doskonały czas na wspólną kolację w pobliskiej restauracji Turgut.
Wkrótce okaże się, że kuchnia turecka, jakiej możemy skosztować w Stambule będzie mocno odbiegać od smaków, które czekają na nas podczas trekkingu. Nie sposób pominąć faktu, że ceny w restauracjach stambulskich są niestety dość wysokie (koszt posiłku jednej osoby to ok. 100 zł). Na szczęście w Stambule spędzamy niezgoła dwa dni.
Po kolacji z przyjemnością idziemy na wieczorny spacer w okolice Hagii Sophii.
 |
Wejście do Pałacu Topkapi, do którego wybierzemy się kolejnego dnia.
|
 |
Fontanna Sułtana Ahmeda III
|
 |
Hagia Sophia
|
 |
Plac Sułtana Ahmeda a na nim: kolumna wężowa
 i obelisk Teodozjusza. |
Hipodrom i znajdująca sie na nim fontanna cesarza Wilhelma II.
 |
A taki widok mamy z balkonu hotelu Sude Konak. |
Ponieważ, ja i Radek wracamy do Stambułu po 13 latach, stąd też topowe zabytki miasta, mamy już zaliczone. Zachęcam do lektury mojej relacji z 2012 roku, a zobaczycie te miejsca za dnia.Kolejny poranek spędzamy na zwiedzaniu Pałacu Topkapi.
Ja i Radek kupujemy bilety tylko na tą atrakcję w cenie 2400 TL (ok. 210 zł), pozostali na tej stronie kupują tzw. bilety combo: https://topkapipalacetickets.com/ w cenie 109 EUR obejmujące także Cysterny i Hagię Sophię. Tuż po wejściu na teren pałacu znajduje się Hagia Irene - najsatrsza świątynia w Stambule.
Zaczynamy od zwiedzania Haremu - jest to przestrzeń bogato zdobiona, z rozległymi pomieszczeniami i łaźniami używanymi przez sułtana oraz jego żony i konkubiny.
Harem to przede wszystkim apartamenty sułtanek, prywatne łaźnie, komnaty eunuchów.
W haremie znajdują się najbardziej zdobione sale pałacu.
Sala Tronowa w Haremie
 |
Następnie przechodzimy prze kolejne dziedzińce. Liczne ozdoby, biżuteria, a nawet sułtańskie stroje - wszystko to możemy zobaczyć w kolejnych częściach Pałacu Topkapi. |
Przechodzimy przez kolejne, coraz to piękniejsze cztery dziedzińce pałacu.
Tarasy widokowe na czwartym dziedzińcu.
Tu wnęki służą do przechowywania turbanów.
Publikuję zaledwie kilka zdjęć na zachętę, ponieważ nie jestem w stanie zrobić Wam dokładnego przewodnika po pałacu Topkapi. Jest wiele ciekawych opracowań na ten temat - ja akurat polecam blog https://www.naszeszlaki.pl/archives/83305Po wyjściu z Topkapi Saray rozdzielamy się: kiedy ja i Radek ruszamy na Wielki Bazar
w poszukiwaniu banknotów dla Radka,
reszta zwiedza znane nam już Cysterny i Hagię Sophię.
Za kilka godzin znów spotykamy się - tym razem w Błękitnym Meczecie. Aby wejść do Błękitnego Meczetu zostajemy doposażeni w specjalne chusty i jak na prawdziwych dziadków przystało prezentujemy sie w tych strojach znakomicie. Błękitny Meczet odwiedzamy już w powiększonym składzie -dołączają do nas nowi członkowie ekipy - Mateusz i Konrad.
Hagia Sophia za dnia.
Tego wieczoru nasza górska ekipa jest już prawie w komplecie.
Około godziny 16:00 docierają kolejni uczestnicy wyprawy i w końcu wszyscy z liderem Wojtkiem na czele, spotykamy się na wieczornej kolacji. W gwarze rozmów, przy aromacie tureckich potraw, powoli rodzi się atmosfera jedności i podekscytowania. Te dwa dni w Stambule pozwoliły nam poczuć puls tej niezwykłej metropolii – mostu między Wschodem a Zachodem – lecz myślami jesteśmy już gdzie indziej. Przed nami bowiem, wielka górska przygoda, a Ararat czeka, by sprawdzić naszą siłę i marzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz