czwartek, 18 września 2025

Turcja w nieco innym wydaniu

Para - buch! 
Koła - w ruch! 
Najpierw - powoli -
jak żółw - ociężale, 
Ruszyła - maszyna - 
po szynach - ospale, 
Szarpnęła wagony 
i ciągnie z mozołem, 
I kręci, się kręci się
koło, za kołem ... 
Julian Tuwim "Lokomotywa"
No to startujemy!!!! Górskie torby wyprawowe spakowane i czekamy na pociąg... pociąg lotniskowy. 

Nasza kolejna przygoda zaczyna się w miejscu, które z górami raczej się nie kojarzy – w tętniącym życiem Stambule. To właśnie tam, na końcówkę sierpnia, zaplanowaliśmy z pomocą agencji 4challenge wyprawę na majestatyczny Ararat – najwyższy szczyt Turcji. A ponieważ góra leży we wschodniej części kraju, przesiadka w Stambule była nieunikniona… i stała się naturalnym początkiem całej eskapady.

Termin: 29 sierpnia – 7 września 2025
Ekipa: nasza złota szóstka – Mysza, Radek, Ania, Jacek, Tomek i Agnieszka

Większość z nas wspólnie zdobywała już Himalaje rok wcześniej, jedynie Radek debiutuje w tym składzie. A ponieważ rozsiani jesteśmy po różnych zakątkach Polski i Europy, umówiliśmy się na wielkie spotkanie właśnie na lotnisku w Stambule. Agencja zorganizowała nam dodatkową noc w hotelu i wspólny transfer, gdyż reszta ekipy przylatywała do Stambułu dopiero następonego dnia. Dzięki temu będziemy mieli 24 godziny więcej na zwiedzanie tej gwarnej metropolii.
I wtedy – już na lotnisku – pojawiły się pierwsze łzy wzruszenia. Ach, co to było za spotkanie! 

Z Anią i Jackiem udało nam się spotkać w Pieninach i w Tatrach, ale Tomek i Agnieszka, mieszkający na stałe w Niemczech, nie mieli takiej okazji. Teraz znów byliśmy razem. Wróciły wspomnienia, jak na kartach fotoksiążki, pojawiła się ekscytacja i pewien niepokój o to, co przed nami. Wiedzieliśmy, że czeka nas kolejnych dziesięć dni pełnych przygód, nowych doświadczeń i – przede wszystkim – wspólnej radości z bycia w górach.

Lotnisko Stambuł-Atatürk (ISL) obsługuje zarówno loty krajowe, jak i międzynarodowe, ale jest też znanym portem przesiadkowym. Minimalny czas na przesiadkę to 90 minut, choć warto wspomnieć, że linie Turkish Airlines, w przypadku dłuższych przesiadek, oferują tu nie lada usługę. Otóż, jeśli IST jest portem przesiadkowym w lotach międzynarodowych, a czas oczewiwania na kolejny lot wynosi między 6 godzin a 24 godziny, to linia proponuje na jej koszt zwiedzanie Stambułu. Usługa Touristanbul jest całkowicie bezpłatna, a w jej skład wchodzą bilety wstępu oraz posiłek. Warto więc skorzystać - szczegółów szukajcie na stronie linii w zakładce Touristanbul

Lotnisko oddalone jest od centrum Stambułu około 50 km, a przejazd samochodem po zakorkowanym mieście potrafi zająć około godziny. Oczywiście alternatywą jest metro linii M11, które łączy terminal z dzielnicą Gayrettepe. Więcej informacji na temat lotniska znajdziecie w tym artykule. Mimo porannych wylotów z naszych rodzimych portów do hotelu docieramy ok. godz. 17:30. Hotel, w którym zatrzymujemy się na dwie noce przed częścią trekkingową wyprawy, to Sude Konak usytuowany w dzielnicy Sultanahmet - w samym sercu Stambułu. Większość flagowych atrakcji miasta mamy w zasięgu kilkuminutowego spaceru, a widok jaki oferuje hotel.... prosto na Hagię Sophię - sprawiają, że jego lokalizacja jest na "szóstkę z plusem".
Pokoje klimatyzowane z łazienkami, mini lodówka z wodą dla gości, w cenie noclegu śniadanie. Zwykle dostępne w godzinach 8:00-10:00, natomiast na życzenie agencji w dniu wylotu do Van serwowane jest nawet o godz. 4:30. Gdybym miała ponownie odwiedzić Stambuł - z całą pewnością na nocleg wybrałabym hotel Sude Konak raz jeszcze.
Kiedy docieramy do hotelu, jest na tyle wcześnie, że warto wykorzystać popołudnie. Pośpiesznie zrzucamy bagaże, buty trekkingowe zamieniamy na sandałki i wyruszamy w miasto.
Piątkowy wieczór poświęcamy na rejs po cieśninie Bosfor. Propozycji jest wiele: od zorganizowanych wycieczek spod drzwi hotelu, przez rejs zakupiony w porcie - z atrakcjami w postaci kolacji, tańców Derwiszów, wieczoru tureckiego, czy disco-błysko, aż po niskobudżetową opcję - przepłynięcie  na część azjatycką między Eminönü, a Rumeli Kavağı miejskim promem, za niecałe 4,00 zł (44 TL). Decydujemy się przejść do portu i na miejscu dokonać wyboru. I tak, po drodze musimy odwiedzić kantor. Przejście do portu Eminönü to właściwie kwadrans i kilka przecznic... a tam już pełna oferta rejsów: do wyboru, do koloru. Droższe opcje zaczynają się od 65 EUR za osobę i trwają ok. 3 godzin. Jest jeszcze opcja pośrednia - rejs wycieczkowy, bez dodatkowych atrakcji. Tylko my i Stambuł :) 
Rzeczywiście, zarówno czas trwania rejsu, jak i cena są dla nas atrakcyjne. Za ok. 21 zł (250 TL) mamy 1,5 godzinny rejs. Bilety kupujemy w kasie (możliwość płatności kartą) i o godz. 18:30 odpływamy. Rejs po Bosforze był jednym z najpiękniejszych momentów naszego pobytu w Stambule. Już sam widok miasta od strony wody robi ogromne wrażenie – można jednocześnie podziwiać azjatycką i europejską część metropolii, które spotykają się w tym niezwykłym miejscu. Statek wypływa z portu w okolicach Eminönü. 
Na pokładzie można zakupić przekąski, owoce, ale także serwowana jest turecka herbata, która smakuje tutaj wyjątkowo. 
Swoje usługi oferuje także fotograf i wyjątkowo wygadana papuga...

Jednak największe wrażenie robią na nas monumentalne mosty łączące dwa kontynenty – zwłaszcza Most Bosforski, pięknie prezentujący się na tle błękitnej wody.

Po drodze mijaliśmy pałace osmańskie, takie jak Dolmabahçe czy Beylerbeyi Saray,
Pałac Çırağan – dawny pałac osmański, dziś luksusowy hotel Kempinski, 
Meczet Ortaköy,
ale także liczne drewniane rezydencje (yalı), rozsiane wzdłuż wybrzeża – świadectwo dawnej świetności i bogactwa.

Rejs trwał niecałe półtorej godziny (co jest w zupełności wystarczające), a cała podróż zakończyła się wraz z zachodem słońca. 

Kiedy statek dobijał do brzegu, powoli zapalały się światła Stambułu, a Bosfor lśnił w pomarańczowych i różowych odcieniach. To był dla nas doskonały czas na wspólną kolację w pobliskiej restauracji Turgut.

Wkrótce okaże się, że kuchnia turecka, jakiej możemy skosztować w Stambule będzie mocno odbiegać od smaków, które czekają na nas podczas trekkingu. Nie sposób pominąć faktu, że ceny w restauracjach stambulskich są niestety dość wysokie (koszt posiłku jednej osoby to ok. 100 zł). Na szczęście w Stambule spędzamy niezgoła dwa dni. 
 

Po kolacji z przyjemnością idziemy na wieczorny spacer w okolice Hagii Sophii.
Wejście do Pałacu Topkapi, do którego wybierzemy się kolejnego dnia.
Fontanna Sułtana Ahmeda III
Hagia Sophia
Plac Sułtana Ahmeda a na nim: kolumna wężowa

i obelisk Teodozjusza.
Hipodrom i znajdująca sie na nim fontanna cesarza Wilhelma II.
A taki widok mamy z balkonu hotelu Sude Konak.
Ponieważ, ja i Radek wracamy do Stambułu po 13 latach, stąd też topowe zabytki miasta, mamy już zaliczone. Zachęcam do lektury mojej relacji z 2012 roku, a zobaczycie te miejsca za dnia.
Kolejny poranek spędzamy na zwiedzaniu Pałacu Topkapi. 
Ja i Radek kupujemy bilety tylko na tą atrakcję w cenie 2400 TL (ok. 210 zł), pozostali na tej stronie kupują tzw. bilety combo: https://topkapipalacetickets.com/ w cenie 109 EUR obejmujące także Cysterny i Hagię Sophię.
Tuż po wejściu na teren pałacu znajduje się Hagia Irene - najsatrsza świątynia w Stambule.

Zaczynamy od zwiedzania Haremu - jest to przestrzeń bogato zdobiona, z rozległymi pomieszczeniami i łaźniami używanymi przez sułtana oraz jego żony i konkubiny. 
Harem to przede wszystkim apartamenty sułtanek, prywatne łaźnie, komnaty eunuchów.
W haremie znajdują się najbardziej zdobione sale pałacu.
Sala Tronowa w Haremie
Następnie przechodzimy prze kolejne dziedzińce. Liczne ozdoby, biżuteria, a nawet sułtańskie stroje - wszystko to możemy zobaczyć w kolejnych częściach Pałacu Topkapi.


Przechodzimy przez kolejne, coraz to piękniejsze cztery dziedzińce pałacu.
Tarasy widokowe na czwartym dziedzińcu.

Tu wnęki służą do przechowywania turbanów.

Publikuję zaledwie kilka zdjęć na zachętę, ponieważ nie jestem w stanie zrobić Wam dokładnego przewodnika po pałacu Topkapi. Jest wiele ciekawych opracowań na ten temat - ja akurat polecam blog https://www.naszeszlaki.pl/archives/83305
Po wyjściu z Topkapi Saray rozdzielamy się: kiedy ja i Radek ruszamy na Wielki Bazar 
w poszukiwaniu banknotów dla Radka, 
reszta zwiedza znane nam już Cysterny i Hagię Sophię.
Za kilka godzin znów spotykamy się - tym razem w Błękitnym Meczecie.
Aby wejść do Błękitnego Meczetu zostajemy doposażeni w specjalne chusty i jak na prawdziwych dziadków przystało prezentujemy sie w tych strojach znakomicie.
 Błękitny Meczet odwiedzamy już w powiększonym składzie -dołączają do nas nowi członkowie ekipy - Mateusz i Konrad.
Hagia Sophia za dnia.
Tego wieczoru nasza górska ekipa jest już prawie w komplecie.
Około godziny 16:00 docierają kolejni uczestnicy wyprawy i w końcu wszyscy z liderem Wojtkiem na czele, spotykamy się  na wieczornej kolacji. W gwarze rozmów, przy aromacie tureckich potraw, powoli rodzi się atmosfera jedności i podekscytowania. 
Te dwa dni w Stambule pozwoliły nam poczuć puls tej niezwykłej metropolii – mostu między Wschodem a Zachodem – lecz myślami jesteśmy już gdzie indziej. Przed nami bowiem, wielka górska przygoda, a Ararat czeka, by sprawdzić naszą siłę i marzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Printfriendly