Do Wałbrzycha wybraliśmy się na pierwszy czerwcowy weekend 2023 roku. Ot takie nasze górskie wędrowanie... a w zasadzie w przypadku tego wyjazdu "zaliczanie szczytów" do książeczki Korony Gór Polski. A taki wyjazd do Wałbrzycha jest ku temu doskonałą okazją, bo szczytów z KGP w najbliższej okolicy Wałbrzycha jest sporo, a gdyby chcieć zakotwiczyć tu na dłużej to w zasięgu 50 km znalazłoby się ich jeszcze więcej. Jeśli podążycie naszym śladem, to zdobędziecie 4 nowe pieczątki.
Po pierwsze: Chełmiec
Szczyt Chełmiec o faktycznej wysokości 851 m npm zakwalifikowany został w Koronie Gór Polski jako najwyższy szczyt w Górach Wałbrzyskich (Sudetach Środkowych). Charakterystyczna stożkowata sylwetka góry zwieńczona jest antenami i widoczna z wielu miejsc, nie tylko z Wałbrzycha, ale nawet ze wschodniego krańca Karkonoszy.
Prawda jest taka, że Chełmiec znalazł się na tej liście, niejako "po znajomości", bo najwyższym szczytem Gór Wałbrzyskich jest jednak okoliczna Borowa o wysokości 854 m npm. Cała niedokładność wynikła z faktu, że pierwotnych pomiarów Chełmca dokonano z punktu triangulacyjnego usytuowanego na wieży widokowej, przez co góra okazała się wyższa - 869 m npm.
Aby najszybciej dostać się na Chełmiec, z Wałbrzycha dojeżdżamy samochodem do miejscowości Boguszów-Gorce. To tu - na wysokości 592 m npm - znajduje się najwyżej położony rynek w Polsce. Szlaków na Chełmiec jest kilka do wyboru - jeden z nich prowadzi nawet prosto z Wałbrzycha. Proponuję zajrzeć na mapę turystyczną, gdzie świetnie rozpisane są wszystkie szlaki.
My spod parkingu w miejscowości Boguszów-Gorce zaczynamy trekking zielonym szlakiem, który początkowo wije się po
łąkach i skrajem lasu w sielskiej scenerii.
Droga Krzyżowa Trudu Górniczego, którą początkowo idziemy jest jedyną w kraju taką Górniczą Kalwarią, porównującą górniczy los do męki Chrystusa.
Napisy na kamieniach przywołują pamięć górników z kopalń różnych krajów. Tak dochodzimy do przełęczy Rosochatka - 710 m npm. Szlak prowadzi leśną zacienioną ścieżką, a stąd - czyli przy VII stacji Drogi Krzyżowej
odbijamy na bardziej stromy - żółty szlak.
Dość szybko dochodzimy do szczytu z monstrualnym Krzyżem Milenijnym - najwyższym górskim krzyżem w Europie, wystawionym w 2000 roku. Ten tutaj liczy 45 metrów wysokości, podczas kiedy ten na Giewoncie zaledwie 15 metrów. Nocą krzyż jest oświetlany wielkimi reflektorami.
Na szczycie Chełmca w niebo strzelają maszty telekomunikacyjne oraz kamienna wieża widokowa zbudowana na kształt zamkowej baszty - dziś u jej podstawy znajduje się punkt informacji turystycznej i skromne schronisko. W latach 1952-1954 obok wieży powstała stacja nadawcza zakłócająca polskojęzyczne audycje rozgłośni radiowych z Europy Zachodniej m in. Radia Wolna Europa. Do marca 1957 r. szczyt zamknięto dla turystów - po likwidacji "zagłuszarki" zamierzano zorganizować tam szpital lub sierociniec, ale ostatecznie budynek przekazano PTTK w Wałbrzychu, które uruchomiło tam schronisko.
To prawda - zamontowane na wieży anteny i nadajniki psują górski krajobraz, a mimo to widok z wieży nie ma sobie równych - widać stamtąd kawał
Sudetów, włączając w to Karkonosze.
Z tarasu widoczne są szczyty Rudaw Janowickich, Gór Kaczawskich, a na ostatnim planie dostrzegamy nawet Śnieżkę. Niższy maszt telekomunikacyjny ma swoją historię - podczas stanu wojennego (1981-1983) 13 grudnia 1981 roku o godz. 2:00 w nocy do ośrodka telewizyjnego na Chełmcu przyjechał oddział wojska w celu ochrony - aż do 15 lutego 1982 roku wstrzymano emisję II programu TVP. Wojsko opuściło Chełmiec dnia 15 marca 1982 roku, a wejścia do wieży zabito dechami. Wstęp na taras widokowy jest bezpłatny, a widok - śmiem twierdzić - najlepszy z dziś odwiedzonych szczytów.
Mamy w tej wałbrzyskiej wędrówce wyśmienitych towarzyszy. To Jola i Mirek - znajomi Radka poznani w Himalajach - i o lepszych górskich przewodnikach nawet nie mogliśmy marzyć. Są mieszkańcami Wałbrzycha i wytrawnymi górołazami - z pasją, historią i świetną znajomością topografii gór - nie tylko Sudetów. Liderowali nam w górach i wspaniale wypełnili nasz weekend w Wałbrzychu - z przyjemnością słuchaliśmy Ich wspomnień z wielu górskich wypraw. Wspaniali gospodarze - czynimy Wam pokłon: nie tylko za Wasze górskie osiągnięcia, ale za okazane wielkie serce i dziękujemy za opiekę, którą nas otoczyliście.
Jeszcze tylko obowiązkowe pieczątki na szczycie i wracamy.
Z Chełmca schodzimy łagodnym zielonym szlakiem prowadzącym przez Mały Chełmiec. Chełmiec jest najbardziej charakterystyczną górą Wałbrzycha widoczną, z każdego krańca miasta. W kamieniołomie na szczycie według podań i legend mieszkała wiedźma Tobmetzen, której historię możecie przeczytać tutaj. Cała nasza trasa na Chełmiec liczy niecałe 8 km i zajmuje nam 2,5 godziny - oczywiście już z relaksem na szczycie.
Po drugie: Waligóra
Aby wejść na kolejny szczyt z listy KGP udajemy się do miejscowości Rybnica Leśna.
Razem z naszymi wspaniałymi przewodnikami podjeżdżamy autem bezpośrednio na darmowy parking znajdujący się pod schroniskiem Andrzejówka. Schronisko znajduje się na Przełęczy Trzech Dolin, u podnóża Waligóry na wysokości 805 m npm i otwarte zostało w 1933 roku. Dziesięć lat temu - w 2013 roku schronisko zajęło nawet pierwsze miejsce, jako najlepsze schronisko w III Rankingu Schronisk Górskich na łamach NPM (magazynu turystyki górskiej wydawanego niestety tylko do końca 2019 roku).
Szczyt Waligóra o wysokości 936 m npm jest najwyższym szczytem Gór Suchych i jednocześnie całych Gór Kamiennych w Sudetach Środkowych. Z perspektywy schroniska góra wygląda bardzo niepozornie.
Do wyboru mamy dwa szlaki: szlak żółty - bardzo strome 15 minutowe podejście po kamieniach i korzeniach oraz szlak niebieski: mniej wymagający i nieco dłuższy. Wybraliśmy najkrótszy
wariant w kolorze żółtym, ale kiedy dochodzimy do granicy lasu, łagodny
teren staje się natychmiast niemal pionową
ścianą. Pewnie dlatego turyści Góry Kamienne nazywają "sudeckimi Tatrami".
Niestety na szczycie oprócz tego betonowego słupa nie ma nic - teren wierzchołka jest niewielki i zalesiony, a ponieważ nie ma na nim wieży widokowej - brak jest jakichkolwiek widoków. Na Waligórze była kiedyś drewniana wieża widokowa, ale popadła w ruinę i w czasach PRL została rozebrana. Ze szczytu schodzimy niebieskim szlakiem. Wycieczka w obie strony liczy niecałe 3 km i zajmuje nam około 35 minut.
Wstępujemy jeszcze tylko po pieczątki i na posiłek regeneracyjny do schroniska, w którym około południa jest już bardzo gwarno. Po krótkim odpoczynku ruszamy w dalszą drogę.
Po trzecie: Wielka Sowa
No i czeka nas kolejny przejazd samochodem - tym razem podjeżdżamy do miejscowości Rzeczka, w gminie Walim.
To pierwsza miejscowość o tak dużym ruchu turystycznym - dziś funkcjonuje tutaj wiele punktów gastronomicznych i kwater prywatnych, które w sezonie zimowym zapełniają się narciarzami. Przełęcz Sokola (754 m npm) w centrum miasteczka to nie tylko rozwidlenie szlaków turystycznych, ale także ośrodek narciarski - aktualnych warunków i cennika szukajcie na stronie ośrodka. Tym razem celem naszego trekkingu będzie najwyższy szczyt Gór Sowich w Sudetach Środkowych, czyli Wielka Sowa.
Inaczej niż wszyscy skręcamy na szutrową drogę, podczas gdy większość turystów wybiera stromą betonową drogę - szlak czerwony przy schronisku Orzeł. Nasza trasa na mapach zaznaczona jest jako Srebrna Droga, a to za sprawą tego, że można było nią dotrzeć do dawnych sztolni - miejsc wydobycia srebra i ołowiu.
Tak dochodzimy do rozdroża nad Schroniskiem Sowa, skąd już dalej czerwonym szlakiem wdrapujemy się na Wielką Sowę.
Szczyt o wysokości 1015 m npm może pochwalić się piękną wieżą widokową. Betonowa wieża pochodzi z 1906 roku, ale gruntowny remont przeszła wiosną 2006 roku.
Ciągle jednak nie ma szans na wejście, bo wieża jest w trakcie remontu.
Na szczycie znajduje się także metalowa wieża radiowo-telekomunikacyjna, kaplica, punkt gastronomiczny i miejsca do piknikowania. Szczyt jest łatwo dostępny dla rodzin z dziećmi, stąd chętnych do biesiadowania jest dużo.
Wracamy czerwonym szlakiem przez zamknięte schronisko Sowa, aż do prywatnego schroniska Orzeł.
Schronisko Sowa położone jest na wysokości 905 m npm. Niestety odkąd schronisko trafiło w prywatne ręce pierwotnych niemieckich właścicieli, trudno zastać je otwarte - a już z samego progu widać, że musiało być bardzo klimatycznym miejscem.
Dosłownie za kilka minut dochodzimy do Schroniska Orzeł znajdującego się tuż pod szczytem Sokolicy - na wysokości 875 m npm. Schroniskowa restauracja - Piwnica pod Orłem - ma naprawdę wiele do zaoferowania i to w całkiem przystępnych cenach. Zajrzyjcie tu koniecznie. Rzeczka żegna nas po 2,5 godzinnej "lajtowej" wycieczce.
Wracając z Rzeczki zaglądamy jeszcze do oddalonej o 8 km miejscowości Jugowice z nadzieją na zwiedzanie największego podziemnego kompleksu RIESE Włodarz. To muzeum poświęcone tajnemu projektowi wojskowemu - podczas II Wojny Światowej wykorzystywano tu ludzi do pracy niewolniczej przy budowie bunkra dla Hitlera. Jednak wstąpimy tutaj następnym razem, bo dziś musielibyśmy zbyt długo czekać na przewodnika. W drodze powrotnej do Wałbrzycha Jola z Mirkiem pokazują nam jeszcze jedną atrakcję turystyczną. To przepiękny wodny zbiornik w pobliżu Zagórza Śląskiego - Jezioro Bystrzyckie. Wioska leży na umownym pograniczu Gór Sowich oraz Pogórza Wałbrzyskiego i od dziesięcioleci znana jest mieszkańcom okolicy jako miejsce niedzielnego plażowania. Kiedyś przechodziła tędy linia kolejowa z Wrocławia przez Świdnicę-Kraszowice do Jedliny-Zdroju. W okolice Wałbrzycha musimy jeszcze kiedyś wrócić, choćby tutaj - gdzie widzieliśmy najpiękniejszą kamienną tamę.
Zakończeniem dzisiejszej wycieczki był przepyszny obiad w Restauracji Zagroda w Zagórzu Śląskim. Jeśli kiedykolwiek znajdziecie się w sercu Gór Sowich polecam przysiąść w tutejszej niezwykle klimatycznej restauracji. Serwowane tutaj dania są naprawdę na najwyższym poziomie. Jolu i Mirku - to było mistrzostwo dla podniebienia, za co stokroć dziękujemy. W niedzielę - jeszcze przed odjazdem - czeka nas krótki pobyt w miejscowości
Szczawno-Zdrój.
Piękna miejscowość uzdrowiskowa wklejona w Wałbrzych zdecydowanie wygrywa z postindustrialnym - mało turystycznym charakterem samego Wałbrzycha.
Jola pokazuje nam Górę Parkową, czyli Wzgórze Gedymina (532 m npm). Góra może pochwalić się - wprawdzie metalową - za to bardzo nowoczesną, bezpłatną wieżą widokową.
Co najważniejsze - zamiast schodów zamontowano tu pochyłą spiralną platformę - zatem wieża dostępna jest dla osób niepełnosprawnych.
Ostatni rzut okiem na Chełmiec i schowaną z tyłu Śnieżkę. Panoramy opisane są na specjalnych metalowych tablicach.
Żegnamy się z Wałbrzychem i naszymi przewodnikami, ale zasłużyliśmy jeszcze na niedzielny deser :)Po drodze jednak serwujemy sobie jeszcze jeden szczyt do kolekcji Korony Gór Polski.
Po czwarte: Ślęża
Rzeczywiście w drodze powrotnej nawigację nastawiamy na wieś Tąpadła oddaloną od Wałbrzycha o 35 km.
Z Przełęczy Tąpadła - 384 m npm postanawiamy zawędrować na najwyższy szczyt Masywu Ślęży i całego Przedgórza Sudeckiego.
To Ślęża, która niczym samotny wygasły wulkan z potężnym masztem antenowym na szczycie wznosi się na wysokość 718 m npm. Czytam właśnie, jakież to dzieje kryje w sobie ta góra: "Ślęża uchodzi za miejsce prasłowiańskiego kultu w Polsce. Pod
względem intensywności oddziaływania mistycznych mocy przyznawano górze drugie
miejsce w naszym kraju. Silniejszą mocą dysponuje podobno tylko krakowski
Wawel. Chodzi tu dokładnie o czakramy, czyli miejsca mocy stworzone za pomocą
odpowiednio ułożonych kamieni czy usypanych kopców. Z czasów prehistorycznych pozostały na zboczach Ślęży
różne artefakty. Jako przykład można tu podać figurę neolitycznego, kamiennego
niedźwiedzia, który jest bardzo popularny, gdyż znajduje się blisko szlaku
pieszego - opowiada Krystyn Chudoba, przewodnik sudecki i prezes wrocławskiego
oddziału PTTK. - Nieco poniżej wierzchołka znajdują się jeszcze inne posągi, które
niestety są częściowo uszkodzone. To na przykład panna z rybą czy dzik. Zaś u
podstawy góry, na terenie Sobótki, znajdziemy nietypowy obelisk, nazywany
kręglem. Inną ciekawostką są porozrzucane po okolicy skały, na których znajdują
się znaki w kształcie ukośnego
krzyża. Prawdopodobnie związane są one z pogańskim kultem solarnym - dodaje
przewodnik."
Bartosz Andrzejewski "Mistyczna góra Sudetów" NPM (07/2018)
W miarę upływu lat Ślęża stała się miejscem kultu dla chrześcijan - na samym szczycie znajduje się kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, w którym odprawiane są niedzielne i świąteczne nabożeństwa. Ten zabytkowy obiekt został zbudowany został na ruinach zamku Hus, którego fragmenty można zobaczyć w podziemiach kościoła.
Koniecznie jednak musicie wspiąć się po schodach kościoła - bo to właśnie tuż przy wejściu do świątyni zaznaczony jest najwyższy punkt Ślęży. Nigdzie indziej na szczycie nie znajdziecie tradycyjnego szlakowskazu z oznaczeniem szczytu.
Ślęża to raczej spacerowa góra, na którą tłumnie zjeżdżają się Wrocławianie. Z całymi rodzinami, rowerkami, wózkami, dziećmi, psami, obładowani ekwipunkiem piknikowym parkują samochody na przełęczy i dzielnie idą na szczyt. Ależ tam było ludzi...
Byliśmy tak zniesmaczeni przez biesiadujące tłumy na szczycie, że nie czekaliśmy nawet, aby sfotografować kamiennego niedźwiedzia. Zdobyliśmy jeszcze tylko pieczątki w schronisku, zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia i po niemal trzech kwadransach dotarliśmy z powrotem na przełęcz. Czas, który poświęciliśmy na wejście na górę i zejście z niej, to łącznie dwie godziny.
Ślęża niestety nie rzuciła nas na kolana - poza walorami
przyrodniczymi i widokowymi, góra ma ciekawą historię i kryje wiele tajemnic. Tylko jak poczuć ten mistyczny klimat, kiedy panuje tam taki rwetest. No cóż ... góry są dla wszystkich - szczególnie w tak piękny, pogodny dzień. Dla nas to kolejny powód, aby wrócić jeszcze w te strony.
Być może kiedyś bladym świtem Ślęża i nas zaczaruje...