Ponieważ to nie moja bajka, na szczyt zabierze nas Radek.
środa, 26 grudnia 2018
Dookoła Pantokratora
Pantokrator - to najwyższy szczyt wyspy Korfu. Góra wznosi się na wysokości 906 metrów nad poziomem morza - a to właśnie z poziomu morza startujemy.
niedziela, 23 grudnia 2018
Sidari i Kassiopi w jednym podejściu
Moja kolejna opowieść to już wspólna wycieczka do Sidari - tym razem już w komplecie.
Sidari znane jest przede wszystkim przez swój Kanał Miłości.
I nawet ten z Was, kto nigdy nie był na Korfu kiedy spojrzy na poniższą panoramę powie: Aaaa - to tu !!! Gdzieś to widziałem :)
Sidari znane jest przede wszystkim przez swój Kanał Miłości.
I nawet ten z Was, kto nigdy nie był na Korfu kiedy spojrzy na poniższą panoramę powie: Aaaa - to tu !!! Gdzieś to widziałem :)
sobota, 22 grudnia 2018
Paleokastritsa na pięć palcy
No i popatrzcie na to zdjęcie i powiedzcie, jak tu nie zakochać się w Korfu?
środa, 12 grudnia 2018
Korfu treningowo
Zapraszam Was serdecznie do kolejnego odcinka mojej korfiańskiej sagi. Długie jesienne wieczory teoretycznie powinny sprzyjać blogowaniu.... jest jednak inaczej. Moje życie od pół roku kręci się wokół aktywności fizycznej i co raz to trudniej jest mi znaleźć czas na bloga. Tym razem jednak połączę przyjemne z pożytecznymi i przy okazji Korfu opowiem Wam o mojej nowej pasji.
Otóż o tym, że aktywność fizyczna jest w naszym życiu niezwykle istotna wiedziałam od lat i pewnie dlatego też pojawiałam się w różnego rodzaju klubach, basenie, a w końcu zaczęłam biegać. Nigdy maratony, a 11-12 kilometrów to MAKSIMUM moich możliwości. Niestety pojawiający się co jakiś czas ból kolana wyłączał mnie z trybu biegacza. Cieszyłam się, że mogę potruchtać po lesie, czy miejskim stadionie, choćby po kilka kilometrów. Brak przynależności do jakiejkolwiek grupy biegowej dawał też swobodę - dziś idę, a jutro nie mam czasu, itp.. itd. Starałam się nie zaniedbywać biegania, nawet na tych krótkich odcinkach, by móc cieszyć się odpowiednią sprawnością na wakacje. To właśnie poranne przebieżki zawsze uatrakcyjniały mi wakacyjny pobyt - na miejscu okazywało się, że dzięki własnym nogom mam szansę zobaczyć miejsca do których nie dociera komunikacja miejska.
I tak co roku, czy w Bułgarii, czy tym razem w Grecji co drugi poranek spędzałam na truchtaniu, oczywiście w towarzystwie moich koleżanek Joli i Agi. Ten rok był jednak wyjątkowy - i to nie tylko z powodu wakacji "all inclusive", które także dawały możliwości grupowych zajęć ruchowych, ale przede wszystkim z racji naszej wspólnej motywacji.
Otóż od początku czerwca wkręciłyśmy się w zajęcia w klubie Lionfitness, w mojej miejscowości. Karnet open połączony z konsultacjami dietetycznymi, odpowiednio zbilansowaną dietą na platformie internetowej i niezwykle motywującym trenerem dawały nam niesamowite efekty. I tak oto do dziś do klubu chodzę po 4-5 razy w tygodniu, wybierając z planu zajęć: trening dnia (coś jak w-f dla dorosłych), rowery, zdrowy kręgosłup, czy zumbę.
Nasz zawsze uśmiechnięty trener dobrze wiedział, że wypuszczając nas na wakacje, może spodziewać się wszystkiego. Tymczasem my postanowiłyśmy udowodnić, jak bardzo jesteśmy wkręcone. Zaopatrzone w odpowiednią odzież i obuwie, a także filmy instruktażowe wyruszyłyśmy na nasze fit-wakacje. I nawet jeśli trzymanie diety nie udawało się podczas posiłków, czy zakrapianych wieczorów, to przychodził poranek i truchtanie musiało być. A pewnego deszczowego poranka zamiast biegania zafundowałyśmy sobie własny trening na brzuch z pomocą gumy i skakanki oraz przy komendach naszego trenera Witka.
I tak co roku, czy w Bułgarii, czy tym razem w Grecji co drugi poranek spędzałam na truchtaniu, oczywiście w towarzystwie moich koleżanek Joli i Agi. Ten rok był jednak wyjątkowy - i to nie tylko z powodu wakacji "all inclusive", które także dawały możliwości grupowych zajęć ruchowych, ale przede wszystkim z racji naszej wspólnej motywacji.
Otóż od początku czerwca wkręciłyśmy się w zajęcia w klubie Lionfitness, w mojej miejscowości. Karnet open połączony z konsultacjami dietetycznymi, odpowiednio zbilansowaną dietą na platformie internetowej i niezwykle motywującym trenerem dawały nam niesamowite efekty. I tak oto do dziś do klubu chodzę po 4-5 razy w tygodniu, wybierając z planu zajęć: trening dnia (coś jak w-f dla dorosłych), rowery, zdrowy kręgosłup, czy zumbę.
Nasz zawsze uśmiechnięty trener dobrze wiedział, że wypuszczając nas na wakacje, może spodziewać się wszystkiego. Tymczasem my postanowiłyśmy udowodnić, jak bardzo jesteśmy wkręcone. Zaopatrzone w odpowiednią odzież i obuwie, a także filmy instruktażowe wyruszyłyśmy na nasze fit-wakacje. I nawet jeśli trzymanie diety nie udawało się podczas posiłków, czy zakrapianych wieczorów, to przychodził poranek i truchtanie musiało być. A pewnego deszczowego poranka zamiast biegania zafundowałyśmy sobie własny trening na brzuch z pomocą gumy i skakanki oraz przy komendach naszego trenera Witka.
niedziela, 25 listopada 2018
Gouvia na leniucha
Tak, tak... na leniucha, bo wycieczka do miejscowości Gouvia nie wymaga specjalnego wysiłku, ani wiele poświęconego czasu.
Gouvia - to niegdyś mała wioska rybacka, która obecnie poszczycić się może mianem największej przystani jachtowej na Korfu, a znajduje się ona mniej więcej w połowie drogi między Dassią a Kerkyrą. Na pewno jest to miejsce, do którego warto wstąpić choćby na chwilę. My doszliśmy tu spacerem ze skrzyżowania drogi prowadzącej do Dassi z ulicą Paleokastritsa i skręciliśmy tutaj
Gouvia - to niegdyś mała wioska rybacka, która obecnie poszczycić się może mianem największej przystani jachtowej na Korfu, a znajduje się ona mniej więcej w połowie drogi między Dassią a Kerkyrą. Na pewno jest to miejsce, do którego warto wstąpić choćby na chwilę. My doszliśmy tu spacerem ze skrzyżowania drogi prowadzącej do Dassi z ulicą Paleokastritsa i skręciliśmy tutaj
Widok na przeciwległy brzeg zatoki Govino, wraz ze znajdującym się po prawej stronie zdjęcia białym Monastyrem Komeno.
|
niedziela, 18 listopada 2018
Śladami Królowej Sissi z jakże nietypowym finałem w Kanoni
Kolejna wyprawa, o której Wam chciałam opowiedzieć to wycieczka do Gastouri, miejscowości w której znajduje się najczęściej odwiedzany zabytek na Korfu, a mianowicie
Pałac Achilejon
Ponieważ moje rozleniwione towarzystwo postanowiło pozostać w hotelu, tym razem wyruszyłam na samodzielną eksplorację wyspy. U kierowcy znanego mi już autobusu nr 7 do Kerkyry dokonuję zakupu biletu dziennego za 5 EUR. Do tego samego zachęcam poznanych na przystanku rodaków. Całą podróż autobusem spędzamy na miłej konwersacji. Na placu San Roco moi nowopoznani koledzy idą zwiedzać stolicę wyspy, a ja udaję się na przystanek autobusu nr 10, który zawiezie mnie do Achilejo. W planowaniu trasy komunikacyjnej w całej Grecji niezwykle przydatna jest aplikacja Moovit.sobota, 10 listopada 2018
Korfu komunikacyjnie
Położenie Dassi względem stolicy wyspy w odległości zaledwie kilkunastu kilometrów zachęca nas do odbycia pierwszej samodzielnej wycieczki, właśnie do Kerkyry.
piątek, 26 października 2018
Recenzja hotelu Tina i Magna Graecia - Dassia Korfu
Hotel Tina w miejscowości Dassia znajdującej się kilkanaście kilometrów od stolicy wyspy to miejsce naszego zakwaterowania.
Mały skromny hotel dwugwiazdkowy, posiadający jednak swój własny basen stanowi świetne miejsce wypoczynku.
czwartek, 13 września 2018
Wakacje 2018
Uwaga - nasze
tegoroczne wakacje spędziliśmy ...
w Bułgarii - powie niejeden z Was...
A tu niespodzianka - co to to nie. Zdrada!!! Otóż wakacje 2018 spędziliśmy na greckiej wyspie Korfu. Była to dla nas nie lada odmiana po kolejnych siedmiu wyjazdach do Bułgarii. I takie właśnie wakacje zaoferowało nam tym razem jedno z biur podróży, w którym zakupiliśmy 12 dniowy pobyt w korfiańskim miasteczku Dassia nieopodal Kerkyry – stolicy wyspy Korfu.
w Bułgarii - powie niejeden z Was...
A tu niespodzianka - co to to nie. Zdrada!!! Otóż wakacje 2018 spędziliśmy na greckiej wyspie Korfu. Była to dla nas nie lada odmiana po kolejnych siedmiu wyjazdach do Bułgarii. I takie właśnie wakacje zaoferowało nam tym razem jedno z biur podróży, w którym zakupiliśmy 12 dniowy pobyt w korfiańskim miasteczku Dassia nieopodal Kerkyry – stolicy wyspy Korfu.
poniedziałek, 6 sierpnia 2018
Kajakiem po Skrwie
Podczas weekendowych pobytów na naszych ukochanych Kujawach niejednokrotnie wspomnieniami wracaliśmy do spływów kajakowych po Krutyni. Zapragnęliśmy wprowadzić nasze młodsze dzieci w arkana turystyki kajakowej. Tak powstał pomysł zorganizowania spływu kajakowego w okolicach Płocka. Z pomocą przyszły nam internety. I tak oto znaleźliśmy cel naszej krótkiej wycieczki.
Termin spływu: sobota 23.06.2018 pierwszy dzień wakacji i istny armagedon turystów, jak rzekł organizator. Wyszło więc na to, że nie ma szans na spływ dłuższą trasą, a pozostaje nam jedynie krótka 1,5 godzinna trasa. Organizatorów spływów jest kilku w tym terenie m.in. https://osadamlynarza.pl/splywy_kajakowe
Ciocia Dobra Rada podpowiada:
Wstępnie zarezerwowaliśmy 10 kajaków dwuosobowych, ale w ostatniej chwili ze składu wypadła nam czterosoobowa rodzina. No cóż pogoda nie była obiecująca. A my mimo to, zdecydowaliśmy się podjąć wyzwanie.
No i mieliśmy szczęście, bo to były jedyne 3 godziny w ciągu dnia, podczas których nie padał deszcz. Trasa spływu prowadzi przez rzekę Skrwę - prawy dopływ Wisły, na terenie Brudzeńskiego Parku Krajobrazowego.
Rzeczywiście kierowcy jadą do Cierszewa, wysadzając pozostałych pasażerów o godzinie 16:00 w niepozornym miejscu wskazanym przez organizatora, tuż przed mostem w Radotkach. Polna droga wprowadza nas w las, by wreszcie dosiąść kajaków i z nurtem rzeki pokonać 5 kilometrowy odcinek prowadzący do ośrodka w Cierszewie. Po kilkunastu minutach oczekiwania nasi kierowcy razem z kajakami dojeżdżają do miejsca startu. Wsiadamy w 8 kajaków, a grupa liczy 15 osób.
Cena wynajmu razem z transportem wynosi 30 zł za kajak.
Sprawnie logujemy się w kajakach. |
- wymagany strój sportowy i obuwie gumowe - minimum klapki, choć znacznie lepsze są crocsy mocno trzymające się nogi.
- Warto wziąć etui wodoszczelne na telefon,
- kremy z filtrem,
- czapki na głowę,
- ręczniki i kąpielówki, gdybyśmy mieli się skąpać...
Wszyscy dostają kapoki i wiosła. Jest przy tym sporo śmiechu i zabawy, wszak większość drużyny pierwszy raz próbuje sił w kajakarstwie.
Radek ma nowego kompana - Oskar szybko pojął zasady wiosłowania.
Wszyscy mają niezły ubaw, szczególnie za sprawą wyjatkowej pary.
Mysza i Renata pokonują rzekę wszerz, śmiejąc się przy tym do rozpuku.
Mieliśmy nawet do pokonania mini wodospad i nawet nam się to bez trudu udało. A już miałyśmy robić przenoskę. Po niespełna półtorej godziny - choć w moim przypadku to były pewnie ze dwie - docieramy do mety.
Jeszcze tylko rodzinne zdjęcie...
i nieudolne próby zrobienia zdjęcia grupowego.
To tu - w Cierszewie czekają nasze auta. Spływ to było świetne zespołowe doświadczenie i taki przedsmak prawdziwego spływu. Z przyjemnością spróbujemy swoich sił na dłuższej trasie.
czwartek, 19 lipca 2018
Jaskinia nie do pomylenia czyli jak to było w Jaskini Mylnej
A no właśnie... Jaskinia Mylna. Podczas naszego rodzinnego pobytu w Zakopanem zdecydowaliśmy się na wycieczkę Doliną Kościeliską. Dojeżdżamy samochodem do Kir, gdzie na parkingu pozostawiamy samochody. Dojeżdżają tutaj także busy, więc auto nie jest Wam niezbędne. Naszym pierwotnym celem miała być Jaskinia Mroźna, która jak się okazało przy opłacaniu biletów wstępu do parku - akurat była zamknięta.
wtorek, 17 lipca 2018
Zakopane na każdą kieszeń
Otóż to - oferta noclegowa stolicy polskich Tatr jest tak szeroka, że każdy znajdzie coś na swoją kieszeń.
Nasi znajomi np. zakwaterowali się w luksusowym hotelu Aquarion http://www.hotelaquarion.pl/ graniczącego z zakopiańskim aquaparkiem. Rezerwacji pobytu w całkiem przyzwoitej cenie dokonali za pośrednictwem witryny triverna, gdzie można znaleźć atrakcyjne pakiety w całej Polsce. Hotele w ten sposób reklamują się, a turysta zyskuje wysoko zrabatowany pobyt. Niestety jednak ilość promocyjnych miejsc jest ograniczona. Szukamy więc czegoś w pobliżu, tak aby integracja przebiegała pomyślnie.
Na znanym portalu noclegowym rezerwujemy Apartament na Sienkiewicza
Apartament na Sienkiewicza
Nasi znajomi np. zakwaterowali się w luksusowym hotelu Aquarion http://www.hotelaquarion.pl/ graniczącego z zakopiańskim aquaparkiem. Rezerwacji pobytu w całkiem przyzwoitej cenie dokonali za pośrednictwem witryny triverna, gdzie można znaleźć atrakcyjne pakiety w całej Polsce. Hotele w ten sposób reklamują się, a turysta zyskuje wysoko zrabatowany pobyt. Niestety jednak ilość promocyjnych miejsc jest ograniczona. Szukamy więc czegoś w pobliżu, tak aby integracja przebiegała pomyślnie.
Na znanym portalu noclegowym rezerwujemy Apartament na Sienkiewicza
Apartament na Sienkiewicza
niedziela, 8 lipca 2018
W drodze do Zakopanego czyli z psem na słowacką stronę Tatr
Do Zakopanego wybraliśmy się na przedłużony o jeden dzień weekend 25-28 maja 2018, a więc na tydzień przed Bożym Ciałem. Przyzwyczajeni do faktu oblężenia Zakopanego w tzw. długie weekendy, chociaz raz mogliśmy poczuć się w tym mieście komfortowo. Miasto przed sezonem, a w dodatku przed długim weekendem jest bardzo przyjemne i o dziwo - puste. W drodze do Zakopanego z Warszawy prowadzi nas Janosik, i to wprost na Łódź, a potem przed Cześtochową na Katowice. Choć droga wydaje się dalsza czysta jazda zajmuje nam 5 godzin. Zakopianka w trakcie rozbudowy cieszy oko - jeszcze ze dwa lata i będzie bez "zatwardzenia".
Jedziemy na dwa auta - my z Oskarem i Arek, Iwona, Ich syn Herbert i rodzinna maskotka - Klusek. To właśnie dzięki Kluskowi dość nietypowo zaczynamy nasz pobyt w Tatrach.
Otóż zameldowanie w hotelach mamy od 16:00, więc kiedy około 11:00 docieramy w okolice Zakopanego - od razu kierujemy się w stronę granicy polsko-słowackiej. Mijamy Zdziar, w lewo mamy skręt do Bachledowej Doliny z cudną drewnianą platformą nad koronami drzew, ale my jedziemy dalej prosto główną drogą, aż do parkingu w Tatranskiej Kotlinie.
Jedziemy na dwa auta - my z Oskarem i Arek, Iwona, Ich syn Herbert i rodzinna maskotka - Klusek. To właśnie dzięki Kluskowi dość nietypowo zaczynamy nasz pobyt w Tatrach.
Otóż zameldowanie w hotelach mamy od 16:00, więc kiedy około 11:00 docieramy w okolice Zakopanego - od razu kierujemy się w stronę granicy polsko-słowackiej. Mijamy Zdziar, w lewo mamy skręt do Bachledowej Doliny z cudną drewnianą platformą nad koronami drzew, ale my jedziemy dalej prosto główną drogą, aż do parkingu w Tatranskiej Kotlinie.
sobota, 16 czerwca 2018
Bezpieczeństwo nade wszystko - czyli powrót do Polski
Jak w tytule - nic dodać, nic ująć....
O bezpieczeństwie w Izraelu czytałam poematy na wielu forach i stronach internetowych. Kluczowe dla potencjalnego turysty jest tutaj postępowanie na lotnisku w trakcie odprawy paszportowej i bagażowej, szczególnie w drodze powrotnej z Izraela. Dla służb tego państwa niezmiernie ważne jest zablokowanie wejścia na pokład samolotu potencjalnego terrorysty.
Przylot do Izraela to standardowa procedura poszerzona jedynie o kilka pytań: z kim podróżujemy, dokąd, kim jesteśmy dla siebie, ewentualne pokazanie rezerwacji noclegów.
Grad pytań pojawia się w drodze powrotnej do Polski. Jesteśmy zobligowani dotrzeć na lotnisko 3 godziny przed godziną wylotu. Przynajmniej teoretycznie, gdyż w praktyce okazuje się, że w przypadku Ovdy, aby dotrzeć do położonego 70 km od Ejlatu lotniska należy skorzystać z autobusu linii 282 jadącego do Ovdy około 50 minut. Na dworcu w Ejlacie codziennie wywieszany jest rozkład autobusów dedykowanych do konkretnych połączeń lotniczych. I tak oto do naszego lotu 20:45 autobus z Ejlatu odjeżdża o 17:45, a więc na lotnisku będziemy 2 godziny 10 minut przed wylotem.
O bezpieczeństwie w Izraelu czytałam poematy na wielu forach i stronach internetowych. Kluczowe dla potencjalnego turysty jest tutaj postępowanie na lotnisku w trakcie odprawy paszportowej i bagażowej, szczególnie w drodze powrotnej z Izraela. Dla służb tego państwa niezmiernie ważne jest zablokowanie wejścia na pokład samolotu potencjalnego terrorysty.
Przylot do Izraela to standardowa procedura poszerzona jedynie o kilka pytań: z kim podróżujemy, dokąd, kim jesteśmy dla siebie, ewentualne pokazanie rezerwacji noclegów.
Grad pytań pojawia się w drodze powrotnej do Polski. Jesteśmy zobligowani dotrzeć na lotnisko 3 godziny przed godziną wylotu. Przynajmniej teoretycznie, gdyż w praktyce okazuje się, że w przypadku Ovdy, aby dotrzeć do położonego 70 km od Ejlatu lotniska należy skorzystać z autobusu linii 282 jadącego do Ovdy około 50 minut. Na dworcu w Ejlacie codziennie wywieszany jest rozkład autobusów dedykowanych do konkretnych połączeń lotniczych. I tak oto do naszego lotu 20:45 autobus z Ejlatu odjeżdża o 17:45, a więc na lotnisku będziemy 2 godziny 10 minut przed wylotem.
sobota, 2 czerwca 2018
Ejlat czyli non-stop lato ...
Ej...lato, tak właśnie przyszło nam wykrzyczeć, kiedy zapoznawaliśmy się z Ejlatem. Kiedy w Polsce królowała zima Izrael cieszył się latem. Właściwie w Ejlacie jest wieczne lato. Termometr wskazywał 25 stopni. Idealna pogoda na spacer po mieście i zasłużony odpoczynek.
czwartek, 10 maja 2018
Comfort Hotel Eilat - recenzja
Moja relacja z Izraela zdecydowanie zwolniła, a to oznacza, że i nasza podróż powoli dobiega końca. Ostatnią noc w Izraelu spędzamy w Ejlacie w Comfort Hotel Eilat. Nocleg zarezerwowaliśmy na popularnym serwisie booking.com
Po komfortowym locie krajowym w zasadzie po kwadransowym spacerku z miejscowego lotniska bez trudu odnajdujemy znajdujący się także nieopodal dworca kolejowego hotel. Przechodziliśmy obok niego już dwa dni wcześniej - pierwszego dnia pobytu w Izraelu.
Po komfortowym locie krajowym w zasadzie po kwadransowym spacerku z miejscowego lotniska bez trudu odnajdujemy znajdujący się także nieopodal dworca kolejowego hotel. Przechodziliśmy obok niego już dwa dni wcześniej - pierwszego dnia pobytu w Izraelu.
Budynek ma dość charakterystyczną bryłę i nie sposób go ominąć głównie przez schody, które aż zapraszają do wejścia. Tuż pod hotelem znajduje się sklep wielobranżowy, typowy dla kurotów: art. spożywcze, przemysłowe, zabawki. |
niedziela, 8 kwietnia 2018
Arkia Noego :)
Tak jak Noe miał swoją arkę, tak Izrael ma swojego narodowego przewoźnika Arkię - i to jak się szczęśliwie okazało - całkiem taniego. Co prawda biblijna arka to drewniana raczej była i przeznaczona dla członków rodziny Noego i zwierząt różnych gatunków, ale pozwoliła ocalić jej pasażerów przed potopem - zupełnie jak Arkia nas. Takie żartobliwe porównanie, jednak rzeczywiście kiedy opuszczaliśmy Tel Aviv z nieba leje jak z cebra. Zatem od początku:
Z Jerozolimy wyjeżdżamy jeszcze przed zakończeniem szabatu - w sobotę o godzinie 17:00. Jedną z recept na wydostanie się w sobotę do Ejlatu jest egged - czyli znany nam już zielony autobus, choćby nr 444, który z Jerozolimy wyrusza tuż przed północą i do Eilatu dociera o 4:00 nad ranem. Tym sposobem można zaoszczędzić na jednej nocy w hotelu - niestety jest to bardzo męczące. Kiedy planowałam naszą powrotną podróż z Jerozolimy znalazłam informację o tanich izraelskich przelotach krajowych. Myślę sobie - a czemu by nie spróbować?
Linia lotnicza nazywa się Arkia, a bilety zaczynają się już od 19 EUR (81,70 zł), podczas kiedy przejazd autobusem to koszt 70 NIS (70 zł.). Minimalna różnica w cenie, więc po akceptacji grupy wyklikałam te bilety. Pomyśleliśmy, że to całkiem rozsądna alternatywa, a i dzięki temu będzie szansa na nocleg w wygodnym hotelowym łóżku.
Rezerwacji biletów dokonałam na stronie https://www.arkia.com/
W rozkładzie lotów znajdziecie kilka połączeń dziennie, w zależności od dnia tygodnia.
Z Jerozolimy wyjeżdżamy jeszcze przed zakończeniem szabatu - w sobotę o godzinie 17:00. Jedną z recept na wydostanie się w sobotę do Ejlatu jest egged - czyli znany nam już zielony autobus, choćby nr 444, który z Jerozolimy wyrusza tuż przed północą i do Eilatu dociera o 4:00 nad ranem. Tym sposobem można zaoszczędzić na jednej nocy w hotelu - niestety jest to bardzo męczące. Kiedy planowałam naszą powrotną podróż z Jerozolimy znalazłam informację o tanich izraelskich przelotach krajowych. Myślę sobie - a czemu by nie spróbować?
Linia lotnicza nazywa się Arkia, a bilety zaczynają się już od 19 EUR (81,70 zł), podczas kiedy przejazd autobusem to koszt 70 NIS (70 zł.). Minimalna różnica w cenie, więc po akceptacji grupy wyklikałam te bilety. Pomyśleliśmy, że to całkiem rozsądna alternatywa, a i dzięki temu będzie szansa na nocleg w wygodnym hotelowym łóżku.
Rezerwacji biletów dokonałam na stronie https://www.arkia.com/
W rozkładzie lotów znajdziecie kilka połączeń dziennie, w zależności od dnia tygodnia.
czwartek, 22 marca 2018
Jerozolima z historią w tle
Temat Holocaustu i konflikt polsko-izraelski nabrały w ostatnim miesiącu szczególnego znaczenia, tym bardziej dla nas wybierających się do Izraela. W związku z uchwaloną przez rząd PIS ustawą o IPN, pojawiło się wiele napięć. W obliczu takiego kryzysu dyplomatycznego niezwykle trudno było i nam znaleźć się w sercu Izraela. Jeszcze na dwa dni przed wyjazdem słyszeliśmy o aktach niechęci w stosunku do Polaków - a to polska dziennikarka została wyproszona z taksówki, a to z kolei inni Polacy obrzuceni kamieniami w Eilacie. Jednak stały kontakt z facebookową grupą "Wakacje w Izraelu" dały nam pewność i całkowicie wyeliminowały jakiekolwiek obawy przed wyjazdem.
Jedną z najważniejszych osób, która zaoferowała nam pomoc w Jerozolimie był Natan Dunkelman.
Natan jest osobą, która mimo wieku emerytalnego, na co dzień pracuje jako wolontariusz w Yad Sarah - organizacji zajmującej się wypożyczaniem sprzętu rehabilitacyjnego i wózków inwalidzkich. Jeszcze trzy miesiące przed naszym wyjazdem opublikował On na grupie ogłoszenie dla Polaków wybierających się do Izraela, że w każdy piątek oferuje zwiedzanie zachodniej Jerozolimy w Jego towarzystwie. Podjęliśmy wyzwanie, jednak kolejne wydarzenia oddalały możliwość skorzystania z piątkowej wycieczki. Przez te kilka miesięcy i ja, i Arek pisaliśmy z Natanem. Na szczęście Natan dostosował swój napięty kalendarz do naszych planów i wyjątkowo zgodził się pokazać nam swoją Jerozolimę w te sobotnie kilka godzin ...
Sobota - 17 lutego 2018 roku, godz. 10:30 Po powrocie z Betlejem i sprawnym wymeldowaniu się z hotelu w Jerozolimie walizki nieodpłatnie pozostawiamy na recepcji Apartamentów Check In. Recepcja czynna jest do 18:00, więc bez problemu jeszcze po nie wrócimy. Z Natanem umówiliśmy się tuż pod naszym hotelem o godz. 11:00. Kiedy wychodzimy gotowi oddać się w Jego przewodnickie ręce Natan już na nas czeka.czwartek, 15 marca 2018
Przybieżeli do Betlejem
..oczywiście bladym świtem... niczym pasterze do żłóbka.
Ale zacznijmy od początku. Aby zwiedzić Betlejem nie potrzebujecie dużo czasu - miasteczko odddalone jest bowiem od Jerozolimy około 8 km, więc zwiedzanie razem z dojazdem zajmie około 4 godzin. My startujemy dość wcześnie, gdyż chcemy wrócić do hotelu w Jerozolimie jeszcze przed czasem wymeldowania, a więc do godziny 11:00.
Z hotelu przy ul. Jaffa wychodzimy o 5:50. Do Betlejem pojedziemy arabskim autobusem 231, a pierwszy z nich - jadący do sąsiedniej miejscowości Beit Jala - teoretycznie odjeżdża o 6:30. Wokół Beit Jala jeszcze nie zbudowano muru i dojazd tamtędy nie odbywa się przez checkpoint. Przyszliśmy wcześniej na dworzec przy Bramie Damasceńskiej, bo nie wiedzieliśmy że bilety kupuje się bezpośrednio u kierowcy. Na HaNevi'im Terminal jesteśmy kilka minut po 6:00. Zaczyna kropić deszcz - rzeczywiście na sobotni poranek zapowiadane były opady deszczu. Na dworcu okazuje się, że nasz autobus nr 231 odjedzie ze stanowiska 3 dopiero o 7:00. Od czekającej na autobus młodej dziewczyny w hidżabie uzyskujemy informację, że możemy jechać wcześniejszym autobusem nr 234, który niestety jedzie tylko do checkpointu 300. To najkrótsza droga, jednak do Bazyliki Narodzenia trzeba będzie jeszcze wziąć taksówkę. Autobus do checkpointu odjedzie za 5 minut (teoretycznie ze stanowiska 2). Decydujemy się więc dołączyć do dziewczyny i jechać tym wcześniejszym autobusem. Cena biletu wynosi 4,70 NIS od osoby. Autobusem dojeżdżamy do muru separacyjnego, wybudowanego przez Izraelczyków. Tu autobus kończy swój bieg. Idziemy szybko za dziewczyną przez checkpoint 300 - izraelski punkt kontrolny na drodze wjazdowej do Betlejem. Idziemy przez betonowe korytarze zakończone kratami. Każdy, kto tędy przechodzi podlega kontroli. Ale nie my.... przechodzimy razem z naszą towarzyszką przez wszystkie obrotowe kraty, może dlatego że jest wczesny ranek strażnicy jeszcze senni siedzą w swoich budkach. W drugą stronę jest zapewne trudniej, szczególnie w piątek, kiedy to Palestyńczycy udają się do Jerozolimy do meczetu Al'Aksa. Dziewczyna spieszy się na praktyki do okolicznego szpitala, ale wskazuje mi taksówki i podaje maksymalną cenę za przejazd do centrum Betlejem - 12 NIS i ani agora więcej. Kiedy podchodzę do pierwszego auta, uzyskuję informację, że kurs kosztuje 20.... ale dolarów. Mówię że pojedziemy za 12 NIS, a kierowca na to, że to niemożliwe. Wskazuje nam sheruta - bus i innego kierowcę, który niby zawiezie nas taniej. Podchodzimy do starszego taksówkarza, a ten od razu pokazuje folder z atrakcjami Betlejem. Chce za naszą czwórkę 50 NIS. Nie ufam mu, poza tym my nie planowaliśmy dotarcia do Pola Pasterzy, chcemy tylko do Bazyliki Narodzenia i Groty Mlecznej. Dziękujemy i odchodzimy... krzyczy za nami, namawia, ale zupełnie nie wzbudza naszego zaufania. Obawiam się, że gdybyśmy wsiedli cena wzrosłaby co najmniej dwukrotnie.
Pewnym krokiem idziemy więc pieszo ... to ok. 3 km do przejścia w 45 minut ... nie mamy na to czasu.... ale na szczęście, dosłownie za minutę dogania nas pierwszy zaczepiony przez nas taksówkarz. Tym razem oferuje dojazd za 15 NIS za wszystkich. To cena zbliżona do założonej przez nas. Zgadzamy się i za taką cenę jedziemy do Betlejem. Po drodze taksówkarz mocno ubliża dziewczynie, która podprowadziła nas z checkpointu.
- She is crazy!!! She is stupid!!!
Po drodze mijamy słynne murale autorstwa brytyjskiego artysty Bunksy'ego wymalowane na murze separacyjnym m.in. gołębia pokoju w kamizelce kuloodpornej z gałązką oliwną w dziobie. Nie zdążam jednak zrobić zdjęć. Niezadowolony taksówkarz w 4 minuty dowozi nas do miejsca położonego ok. 300 metrów przed Bazyliką. Już poznaję - to Manger Street. Droga wiedzie pod górę i po 5 minutach spaceru - o 6:40 jesteśmy na tzw. Placu Żłóbka.
Ale zacznijmy od początku. Aby zwiedzić Betlejem nie potrzebujecie dużo czasu - miasteczko odddalone jest bowiem od Jerozolimy około 8 km, więc zwiedzanie razem z dojazdem zajmie około 4 godzin. My startujemy dość wcześnie, gdyż chcemy wrócić do hotelu w Jerozolimie jeszcze przed czasem wymeldowania, a więc do godziny 11:00.
Z hotelu przy ul. Jaffa wychodzimy o 5:50. Do Betlejem pojedziemy arabskim autobusem 231, a pierwszy z nich - jadący do sąsiedniej miejscowości Beit Jala - teoretycznie odjeżdża o 6:30. Wokół Beit Jala jeszcze nie zbudowano muru i dojazd tamtędy nie odbywa się przez checkpoint. Przyszliśmy wcześniej na dworzec przy Bramie Damasceńskiej, bo nie wiedzieliśmy że bilety kupuje się bezpośrednio u kierowcy. Na HaNevi'im Terminal jesteśmy kilka minut po 6:00. Zaczyna kropić deszcz - rzeczywiście na sobotni poranek zapowiadane były opady deszczu. Na dworcu okazuje się, że nasz autobus nr 231 odjedzie ze stanowiska 3 dopiero o 7:00. Od czekającej na autobus młodej dziewczyny w hidżabie uzyskujemy informację, że możemy jechać wcześniejszym autobusem nr 234, który niestety jedzie tylko do checkpointu 300. To najkrótsza droga, jednak do Bazyliki Narodzenia trzeba będzie jeszcze wziąć taksówkę. Autobus do checkpointu odjedzie za 5 minut (teoretycznie ze stanowiska 2). Decydujemy się więc dołączyć do dziewczyny i jechać tym wcześniejszym autobusem. Cena biletu wynosi 4,70 NIS od osoby. Autobusem dojeżdżamy do muru separacyjnego, wybudowanego przez Izraelczyków. Tu autobus kończy swój bieg. Idziemy szybko za dziewczyną przez checkpoint 300 - izraelski punkt kontrolny na drodze wjazdowej do Betlejem. Idziemy przez betonowe korytarze zakończone kratami. Każdy, kto tędy przechodzi podlega kontroli. Ale nie my.... przechodzimy razem z naszą towarzyszką przez wszystkie obrotowe kraty, może dlatego że jest wczesny ranek strażnicy jeszcze senni siedzą w swoich budkach. W drugą stronę jest zapewne trudniej, szczególnie w piątek, kiedy to Palestyńczycy udają się do Jerozolimy do meczetu Al'Aksa. Dziewczyna spieszy się na praktyki do okolicznego szpitala, ale wskazuje mi taksówki i podaje maksymalną cenę za przejazd do centrum Betlejem - 12 NIS i ani agora więcej. Kiedy podchodzę do pierwszego auta, uzyskuję informację, że kurs kosztuje 20.... ale dolarów. Mówię że pojedziemy za 12 NIS, a kierowca na to, że to niemożliwe. Wskazuje nam sheruta - bus i innego kierowcę, który niby zawiezie nas taniej. Podchodzimy do starszego taksówkarza, a ten od razu pokazuje folder z atrakcjami Betlejem. Chce za naszą czwórkę 50 NIS. Nie ufam mu, poza tym my nie planowaliśmy dotarcia do Pola Pasterzy, chcemy tylko do Bazyliki Narodzenia i Groty Mlecznej. Dziękujemy i odchodzimy... krzyczy za nami, namawia, ale zupełnie nie wzbudza naszego zaufania. Obawiam się, że gdybyśmy wsiedli cena wzrosłaby co najmniej dwukrotnie.
Pewnym krokiem idziemy więc pieszo ... to ok. 3 km do przejścia w 45 minut ... nie mamy na to czasu.... ale na szczęście, dosłownie za minutę dogania nas pierwszy zaczepiony przez nas taksówkarz. Tym razem oferuje dojazd za 15 NIS za wszystkich. To cena zbliżona do założonej przez nas. Zgadzamy się i za taką cenę jedziemy do Betlejem. Po drodze taksówkarz mocno ubliża dziewczynie, która podprowadziła nas z checkpointu.
- She is crazy!!! She is stupid!!!
Po drodze mijamy słynne murale autorstwa brytyjskiego artysty Bunksy'ego wymalowane na murze separacyjnym m.in. gołębia pokoju w kamizelce kuloodpornej z gałązką oliwną w dziobie. Nie zdążam jednak zrobić zdjęć. Niezadowolony taksówkarz w 4 minuty dowozi nas do miejsca położonego ok. 300 metrów przed Bazyliką. Już poznaję - to Manger Street. Droga wiedzie pod górę i po 5 minutach spaceru - o 6:40 jesteśmy na tzw. Placu Żłóbka.
sobota, 10 marca 2018
Jerozolima w jeden dzień
Tradycyjnie już popełnię post z rodzaju tych najchętniej czytanych, czyli jak w jeden dzień zobaczyć całą starą Jerozolimę. Moje zadanie było szczególnie utrudnione z racji rozpoczynającego się w piątek o zmierzchu szabatu. Jeśli przyjdzie więc Wam skorzystać z mojego planu w inny dzień tygodnia, lub rozpocząć zwiedzanie o wcześniejszej porze dnia może to zadziałać tylko na plus. Po zalogowaniu się na kwaterze - o 11:00 wyruszamy w dzisiejszą trasę po Jerozolimie.
niedziela, 4 marca 2018
W drodze do Jerozolimy
Piątek 16 lutego 2018 roku rozpoczyna się dość wczesną pobudką o 4:00. No cóż - krótki pobyt w Izraelu, ma to do siebie, że nie ma czasu na spanie :) Zwalniamy pokoje i wędrujemy z bagażami na pobliski dworzec autobusowy. Stąd odjeżdża nasz autobus w stronę Jerozolimy. Tak, tak - w stronę Jerozolimy, ale nie bezpośrednio. Nie każdy chce bowiem zwiedzać Izrael wypożyczonym samochodem, więc może na początek tego postu wrzucę kilka rad dotyczących podróży komunikacją po Izraelu.
Komunikacja autobusowa w Izraelu
Planowanie podróży po Izraelu najlepiej zacząć od strony https://www.bus.co.il/otobusimmvc?. Po wyborze języka angielskiego można wyszukać także połączenia przesiadkowe (z pominięciem pola "all day") np. przez Beer Sheva, skąd łatwo dostać się do Jerozolimy, czy Tel Avivu. Rozkład jazdy jest raczej powtarzalny, jednak planując trasę do przodu warto podglądać konkretny dzień tygodnia np. piątek.
Druga istotna strona to strona głównego izraelskiego przewoźnika wspomnianej wcześniej firmy Egged - także w języku angielskim http://www.egged.co.il/HomePage.aspx. Na popularne połączenia lepiej dokonać rezerwacji biletów on-line, co zapewni Wam miejsca siedzące, min. na połączenie Eilat-Jerusalem, Eilat-Tel Aviv. Niestety w tym przypadku podstrona do zakupu biletów jest już tylko w języku hebrajskim. Kiedy chciałam kupić bilety na autobus do Jerozolimy, z wielkim zakłopotaniem patrzyłam na śmieszne znaczki pisane od prawej do lewej.
sobota, 3 marca 2018
Nie taki diabeł straszny - czyli Izrael na własną rękę
Mroźna zima w naszym kraju wygoniła nas w nieco cieplejszy zakątek świata... choć to wcale nie było takie proste.
Pomysł lotu do Izraela zrodził się w wielkich bólach. Niezmiernie obawiałam się tego kierunku, bowiem zawsze wydawało mi się, że akurat na Ziemię Świętą to najłatwiej (ale nie najtaniej) będzie wybrać się z kościelną pielgrzymką. Okazało się, że nie taki diabeł straszny...Kilka zbiegów okoliczności - dziś już mogę nazwać je cudownymi - doprowadziły do odbycia tej podróży. No to zaczynamy.
Pomysł lotu do Izraela zrodził się w wielkich bólach. Niezmiernie obawiałam się tego kierunku, bowiem zawsze wydawało mi się, że akurat na Ziemię Świętą to najłatwiej (ale nie najtaniej) będzie wybrać się z kościelną pielgrzymką. Okazało się, że nie taki diabeł straszny...Kilka zbiegów okoliczności - dziś już mogę nazwać je cudownymi - doprowadziły do odbycia tej podróży. No to zaczynamy.
czwartek, 15 lutego 2018
Trekking w Beskidzie Żywieckim
Podczas naszego zimowego pobytu w górach Radek zawsze znajdzie chwilę i kompana na górską wycieczkę.
Tym razem była to całodzienna wyprawa w pobliski Beskid Żywiecki. Radek i Arek swoją poniedziałkową eskapadę rozpoczęli o 7:30 z parkingu na Lalikach. Postanowili wykorzystać piękną pogodę i jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Następnego dnia niebo pokryte było mgłą i chmurami.
Z parkingu na Lalikach czekała ich droga na szczyt Velka Raca.
sobota, 10 lutego 2018
Ferie zimowe 2018
Tak, tak ... tegoroczne ferie, po których dziś zostały tylko wspomnienia spędzaliśmy na ...... To będzie zagadka, a żeby ją rozwiązać podam kilka podpowiedzi odnośnie kraju podróży:
Zawsze obiecywałam sobie zrobić historyczne zestawienie naszych narciarskich wyjazdów, a dziś to ono może ułatwić rozwiązanie zagadki.
1996 SK Poprad - Hrebienok
2001 SK Poprad - Strebskie Pleso, Nowa Lesna
2002 SK Poprad - Strebskie Pleso, Nowa Lesna
2006 SK Gerlachov - Nowa Lesna
2008 SK Bodice - Chopok
2009 IT Vanese - Monte Bondone
2010 SK Habovka - Rohace Spalena, Milotin
2011 SK Habovka - Rohace Spalena, Milotin
2012 CK Ostrużna - Ramzova
2013 CK Ostrużna - Ramzova
2015 PL Tylicz - Tylicz Ski, Master Ski
2016 PL Tylicz - Tylicz Ski, Master Ski
2017 PL Duszniki - Zieleniec
2018 SK Oscadnica - Velka Raca
A więc wszystko stało się jasne. Naszym tegorocznym celem jest Oscadnica na Słowacji, a przy okazji wyszło, że ja to już prawie pełnoletnia na tych nartach jestem :) No to wiecie gdzie, więc przechodzę do reszty szczegółów.
Termin: pierwszy tydzień mazowieckich ferii 13-19 stycznia 2018 roku
Grupa: liczy w sumie 12 osób - 7 dorosłych i 5 dzieci w wieku 11-15 lat. Tym razem to nie Mysza była organizatorem grupy, a raczej pojechała na przylepkę. ... Otóż zostaliśmy przygarnięci jako znajomi znajomych przez innych znajomych, którzy od 7 lat ferie spędzają właśnie w Oscadnicy. Na wstępie podziękuję więc Arturowi i Joli, że znaleźli i dla nas miejsce w tej ekipie. A jak okazało się po przyjeździe na miejsce, znalazło się też miejsce i dla moich znajomych - kolejnych dwóch osób, tj. Dzika i Jego córki Agaty.
- odwiedzony przez nas zimą i latem wielokrotnie,
- właśnie tam stawialiśmy pierwsze kroki na nartach,
- blisko granic Polski.
Zawsze obiecywałam sobie zrobić historyczne zestawienie naszych narciarskich wyjazdów, a dziś to ono może ułatwić rozwiązanie zagadki.
1996 SK Poprad - Hrebienok
2001 SK Poprad - Strebskie Pleso, Nowa Lesna
2002 SK Poprad - Strebskie Pleso, Nowa Lesna
2003 SK Habovka - Milotin
2004 SK Habovka - Rohace Spalena, Milotin2006 SK Gerlachov - Nowa Lesna
2008 SK Bodice - Chopok
2009 IT Vanese - Monte Bondone
2010 SK Habovka - Rohace Spalena, Milotin
2011 SK Habovka - Rohace Spalena, Milotin
2012 CK Ostrużna - Ramzova
2013 CK Ostrużna - Ramzova
2015 PL Tylicz - Tylicz Ski, Master Ski
2016 PL Tylicz - Tylicz Ski, Master Ski
2017 PL Duszniki - Zieleniec
2018 SK Oscadnica - Velka Raca
A więc wszystko stało się jasne. Naszym tegorocznym celem jest Oscadnica na Słowacji, a przy okazji wyszło, że ja to już prawie pełnoletnia na tych nartach jestem :) No to wiecie gdzie, więc przechodzę do reszty szczegółów.
Termin: pierwszy tydzień mazowieckich ferii 13-19 stycznia 2018 roku
Grupa: liczy w sumie 12 osób - 7 dorosłych i 5 dzieci w wieku 11-15 lat. Tym razem to nie Mysza była organizatorem grupy, a raczej pojechała na przylepkę. ... Otóż zostaliśmy przygarnięci jako znajomi znajomych przez innych znajomych, którzy od 7 lat ferie spędzają właśnie w Oscadnicy. Na wstępie podziękuję więc Arturowi i Joli, że znaleźli i dla nas miejsce w tej ekipie. A jak okazało się po przyjeździe na miejsce, znalazło się też miejsce i dla moich znajomych - kolejnych dwóch osób, tj. Dzika i Jego córki Agaty.
Dojazd do Oscadnicy
Obrany przez nas kierunek charakteryzuje doskonały dojazd z centralnej Polski. Znowu, jak w przypadku Zieleńca z Warszawy udajemy się na A2. Przed Strykowem - na zjeździe Łódź-Północ kierujemy się na Piotrków Trybunalski (A1). A1 dojeżdżmy do Piotrkowa, gdzie wbijamy się na trasę S1 przez Częstochowę i Bielsko-Białej. Dalej nadal prowadzi droga S1. Generalnie nawigację najlepiej ustawić na Zwardoń, a po przekroczeniu granicy zostanie nam 15 km do osiągnięcia celu podróży.
niedziela, 21 stycznia 2018
Atrakcje Tylicza raz jeszcze
Nie jest tajemnicą, że właśnie dla prawdziwej zimy przyjechaliśmy do Tylicza - chcąc przy okazji przerwy świątecznej skorzystać ze stoków narciarskich. Zatem miał być to wstęp do właściwych ferii zimowych. Aura na dzień dobry zachęcała, jednak po śniegowo-deszczowym pierwszym wieczorze, już mieliśmy z tyłu głowy, że możemy sobie wcale nie pojeździć. Dlatego też w poranek wigilijny, mimo siąpiącego deszczu zdecydowaliśmy się z synem na Master-ski.
poniedziałek, 8 stycznia 2018
Święta w górach
i wszystko wskazywało na to, że jednak jakaś minimalna szansa na białe święta na nartach istnieje. Rzeczywiście, kiedy dojechaliśmy na miejsce krajobrazy tylickie świadczyły o zimie. Tym razem na miejsce naszego pobytu świątecznego wybraliśmy ośrodek o nazwie
Agroturystyka U Teresy
Pensjonat znajduje się tuż przy wjeździe do Tylicza po lewej stronie drogi biegnącej od strony Mochnaczki, pod adresem: Tylicz, ulica Kazimierza Wielkiego nr 64. Wszelkie szczegóły lokalizacyjne i rezerwacyjne znajdziecie na oficjalnej stronie obiektu: http://www.tylicz.net.
Subskrybuj:
Posty (Atom)