piątek, 18 listopada 2022

Sielskie klimaty Theologos

   

Tak jak wspomniałam w poprzednim wpisie wakacje spędzamy w Theologos (Tholos) - małej miejscowości położonej na zachodnim brzegu wyspy RodosUrocza to wioska i darmo jej szukać w przewodnikach. Główna droga prowadząca ze stolicy Rodos wzdłuż zachodniego wybrzeża wyznacza granicę miejscowości. Jadąc z miasta Rodos, po prawej stronie drogi rozlokowanych jest zaledwie kilka sklepów i kilka hoteli - w tym największy Doreta Beach Resort, kamienista plaża, kilka szkółek windsurfingu... ot co... Po lewej stronie drogi jest już atrakcyjniej - wypożyczalnia aut i parę straganów z akcesoriami plażowymi, nawet niewiele tu pamiątek - raczej nie znajdziecie tu magnesu z Theologos. Autobus jadący z Rodos zatrzymuje się na przystankach, których nazwy pochodzą od nazw pobliskich hoteli. Jednym słowem to dziura...ale za to jaka zielona. Przewaga rolniczych terenów to domena części miasteczka znajdującej się po przeciwległej stronie od plaży. Jeśli tylko zapuścić się w głąb miasteczka, bądź dojechać autobusem nr 50 do końca trasy można zobaczyć zupełnie odmienne oblicze Theologos. 

Autobus mija stację benzynową, przy której musimy wysiąść,
 aby dojść do hotelu Meliton i w tym miejscu skręca w lewo. 
Po obydwu stronach tej wciąż asfaltowej drogi znajdziecie ruiny Świątyni Apollona (Temple of Apollo Erethimios). Wstęp wolny o dowolnej porze dnia i nocy. 

Nie spodziewajcie się zbyt wiele, bo oprócz tego że teren wykopalisk jest ogrodzony i widnieje kilka tablic - nie warto specjalnie tutaj przyjeżdżać, chyba, że interesujecie się archeologią. 
Może więc to być dobry pomysł na spacer, szczególnie że idąc tą drogą dalej dojdziecie do minimarketu, którego właściciel szczyci się najlepszą oliwą z oliwek marki Natura Rodos (Traditional Product of Rodos). Stavros mówi bardzo dobrze po angielsku, więc pospiesznie pokazuje nam znaki jakości, jakie otrzymała jego oliwa w tym i ubiegłym roku. Opowiada o swojej małej manufakturze, na którą trafiam kilka dni później podczas porannego joggingu. Kiedy miniemy sklep asfaltowa droga prowadzi pod górę. Po drodze mijamy The Little Greek Kitchen Restaurant - oferującą codzienne kursy gotowania.  

Warto wspiąć się na górę pod sam kościół Agios Spyridon

a naprzeciwko niego centrum kultury

Dopiero idąc dalej wąskimi uliczkami znajdziemy kilka małych sklepów i tawern, ale przede wszystkim piękne małe wiejskie domki. Uliczki są tak wąskie i gęsto zabudowane, że spacerując po ulicy wydaje się, że przemyka się korytarzami w cudzych domach.

Jedną z charakterystycznych tawern z tradycyjnym greckim menu jest Drosia. Jedna z kamienic w środku wsi i raptem kilka stolików rano wydaje się być niepozornym miejscem. 

Wieczorem miejsce tętni życiem, a naprzeciwko pod wielkim drzewem rozmieszczono resztę stolików. 

Restauracja ma swoje tradycje - kolejne pokolenia przejmują ten rodzinny biznes, a samego seniora rodu zostawiam Wam w tym poście na deser.
 
Plaża w Theologos jest tak samo urocza i dzika jak miasteczko.
Leżaki można wypożyczyć

w plażowym barze, a jakże! 

Menu i ceny w knajpie nie zachęcają - jak to na plaży. 
Wynagradza to lazurowy kolor wód Morza Egejskiego.

Edit: Na mój wpis na fb zareagowali poznani na tych wakacjach Kasia i Łukasz.
"Szczerze powiedziawszy nie patrzyliśmy na każdą z cen oddzielnie ale za pełny obiad z dwóch dań, sałatka grecka, kawa i  po piwku zapłacilismy 55 €, a jedzenie naprawdę było przepyszne więc my polecamy" - a z tego co wiem, na obiad jedli kalmary... więc rzeczywiście spoko!

Jak się domyślacie nasz sportowy bzik pozwala zobaczyć trochę więcej niż przylegające do hotelu rozległe sady oliwne. Każdy wspólny spacer po okolicy, czy przebieżka były okazją do odkrywania ciekawostek Theologos. Najdłuższą trasę, jaką sobie wymyśliłam to wczesnoporanny bieg do Doliny Motyli w Petaloudes. To popularny cel wycieczek po wyspie - moim zdaniem jednak nie wart zachodu. 
Trasa z hotelu Meliton przez pierwsze kilkaset metrów prowadzi  polną drogą w stronę skrytego na wzgórzu 
Monastyru Św. Jana Teologa (Jana Ewangelisty).
Pewnie to od patrona tego greckiego kościoła prawosławnego pochodzi nazwa miasteczka.
Miejsce jest tak ukryte na wzgórzu ponad wioską, że aż trudno trafić tam przypadkiem.  
Spod podnóża góry prowadzi asfaltowa droga do centrum Theologos. Z dala już widać wieżę głównego kościoła Św. Spirydona. Tą drogą należy kierować się pod górę, a potem w prawo, tak jak wskazują drogowskazy do Doliny Motyli. Choć z centrum Theologos do Petaloudes jest około 5 km bardzo dużo tutaj drogowskazów. Dalej mało uczęszczana droga wiedzie wśród pól uprawnych i sadów aż do głównej drogi Epar. od. Kalamonas-Psinthou. 
Pierwsze oznaki cywilizacji to winnica TriantafillouWinnica to rzeczywiście pokaźnych rozmiarów fabryka o różowej fasadzie. Dosłownie naprzeciw niej dostrzegam znane mi logo.
To sklep z oliwą i miodem, którego właściciela poznaliśmy w minimarkecie kilka dni wcześniej. 
Faktycznie Stavros wspominał nam o swojej manufakturze za miastem. 
To tutaj oliwa sprzedawana w markecie jest tłoczona i produkowana. Marka Natura Rodos znana jest podobno na całym świecie i zdobywa wiele nagród. 
"Sklep firmowy" jest jeszcze zamknięty - jest zbyt wcześnie. 
Biegnąc dalej mijam jednostkę wojskową i poligon. Boję się nawet zboczyć z głównej drogi bo wiele tu wojskowych terenów. 
Dobiegam w końcu do parkingu w Dolinie Motyli. 
Zbiegam z górki do głównego wejścia Valley of butterflies.
 
Szlak pieszy prowadzi licznymi mostkami wzdłuż rzeczki. 
Miejsce jest dość zacienione i pewnie dlatego trudno dostrzec tu tytułowe motyle.
Na szczęście w witrynie restauracji na terenie obiektu wystawiono ich całą kolekcję.
To gatunek zwany "Niedźwiedziówka Strojnisia" Crasopani Hera, wyglądem przypominający pospolitą ćmę. Podobno ćmy przylatują z terenu Turcji, bo tam są ich obszary lęgowe, podczas kiedy na Rodos nigdy nie znaleziono ich larw i jajeczek. 
Ćma nie ćma - wie gdzie latać, czyli lata dopiero na terenie dostępnym za kasą i w godzinach otwarcia (8:00 -19:00) tej nie lada atrakcji :) 
W drodze powrotnej czeka mnie kolejna miła niespodzianka. Kiedy biegłam do Doliny Motyli nagle na polnej drodze usłyszałam gromkie "Kalimera". To pewien starszy Grek pozdrowił mnie. Kiedy godzinę później wracałam, był już bardziej rozmowny. Okazało się, że to Dimitri - przemiły właściciel greckiej tawerny Drosia z Theologos. Takie to są moje ścieżki - uwielbiam poznawać mieszkańców odwiedzanych krajów i ich zwyczaje. Dimitri zapytał, gdzie wypoczywam i zaoferował odwiezienie do hotelu. A że słońce już mocno dawało w kość, a w nogach było ponad 12 km, chętnie skorzystałam z okazji. Było mi bardzo miło, że starszy pan wyszedł z taką inicjatywą, bo sama bym na to nie wpadła. Dimitri wracał ze swojego codziennego rekonesansu z pola do wioski. Mówi, że tak odpoczywa - jedzie swoją terenówką, by popatrzeć na swoje włości. 
Ech, natura... i to sielskie, leniwe życie. 
Aż miło powspominać !!! 

niedziela, 13 listopada 2022

Nasze wielkie greckie wakacje - Rodos 2022 r

Tytuł jak nic kojarzy się z tytułem filmu "Moje wielkie greckie wesele" i taki właśnie był mój zamysł. Bo zamiast zajmować się relacją wakacyjną, ostatnio mój czas wolny zdominowały przygotowania do wesela naszej córki. Wesele było mega udane, ale nie o tym jest ten blog - pora więc wrócić na odpowiedni tor i poopowiadać Wam o naszych wspaniałych greckich wakacjach na wyspie Rodos.

Początkowo w dwie rodziny kupujemy wakacje na stronie biura podróży TUI, a dosłownie kilka dni później dobijają do naszych rezerwacji dwie kolejne rodzinki. Większość z nas wybiera ofertę 12 dniową. Jak zwykle w TUI bagaże mamy w cenie - na każdą osobę przypada jeden bagaż podręczny do 10 kg i rejestrowany 20 kg (tu zawsze warto sprawdzić jaki jest przewoźnik, bo akurat w LOT to 20 kg głównego bagażu, ale tylko 5 kg podręcznego). W jedną stronę lecimy Ryanair Sun, wracamy LOTem. Decydujemy też o zakupie transferu przez biuro. Dopłata za transfer w dwie strony za 3 osoby to 150 zł, więc w przypadku gdy nie wynajmujecie auta na cały pobyt warto dopłacić. 

Kiedy: 1-12 sierpnia 2022 roku
Gdzie: Rodos, Grecja
Ekipa: Mysza, Radek, Oskar, Agnieszka, Tomek, Zuzia, Magda, Łukasz, Filip, Dorota, Jarek i Kuba. 

Na miesiąc przed wakacjami okazało się, że także nasi bliscy sąsiedzi lecą na Rodos i mimo iż do innego hotelu, to lot 1 sierpnia 2022 r. o godz. 10:00 z Warszawy mamy wspólny :) 
Kiedy parę minut po 14:00 wychodzimy z lotniska w Rodos pracownica przy stanowisku TUI wskazuje miejsce oczekiwania na taksówkę. 
Mimo iż przylecieliśmy 12 osobową grupą nasz standardowy transfer TUI obsługiwany jest przez cztery komfortowe mercedesy. Samodzielny transfer taksówką kosztowałby 14-16 EUR (https://www.rhodes.gr/taxi/ lub https://www.rhodes-taxi.gr/), zaś przejazd komunikacją publiczną to koszt 3 EUR od osoby w jedną stronę (https://www.rodospublictransport.gr/index.php?c=schedule). Bilet kupuje się w autobusie lub w kasach na dworcu, zaś przy postojach z taksówkami umieszczony jest cennik konkretnych tras. Zaledwie w kilka minut znajdujemy się w hotelu. 

Meliton Hotel
Meliton Hotel, w którym znaleźliśmy zakwaterowanie usytuowany jest w miejscowości Theologos. To małe miasteczko znajduje się na zachodnim brzegu wyspy, jedynie 7 km od lotniska i 17 km od stolicy. Warto zaznaczyć, że to zachodnie wybrzeże, bo jest ono zdecydowanie bardziej zielonei wietrzne, ale dla nas klimatycznie przyjazne. Upał nie doskwiera jak po wschodniej stronie - gdzie dosłownie "nie ma czym oddychać". Przy naszej skłonności do rekreacji tutaj było nam odpowiednio, a jak to mawia moja przyjaciółka "czasem nawet chłodno". Kilka słów o miejscowości zaprezentuję w kolejnym poście.
Rzeczywiście hotel usytuowany jest w szczerym polu. Od morza i głównej drogi dzieli go 15 minutowy spacer, ale dookoła widać pola uprawne, 
z drugiej zaś kominy pobliskiej elektrowni w Soroni. 
Foto: Oskar
Z hotelem sąsiadują słupy wysokiego napięcia, ale linie energetyczne po kilku dniach pobytu przestają być zauważalne :)
Kompleks składa się z dwóch budynków - głównego, w którym znajduje się recepcja i drugiego nowszego.  
Po wejściu na dziedziniec hotelu znajdziemy mały budynek restauracyjny, zadaszoną jadalnię i drink bar oraz główny basen.

Foto: Oskar
Ponadto na tyłach głównego basenu usytuowany jest dodatkowy parterowy pawilon z kilkoma pokojami. 
Na terenie hotelu znajduje się jeszcze tzw. basen rekreacyjny. Nieco mniejszy, płytszy, ale to jego sobie upodobaliśmy. Nigdy nie było problemu ze znalezieniem wolnych leżaków i mieliśmy tam pełną swobodę. Nasz pobyt na basenie to często rekreacja grupowa: gra w piłkę, kalambury,
czy w końcu tzw. państwa-miasta. Muszę przyznać, że stanowiliśmy nie lada atrakcję dla innych turystów, którzy z chęcią dołączali do naszych basenowych animacji.
Hotel dysponuje także bezpłatnym kortem tenisowym - sprzęt udostępniany jest także nieodpłatnie w recepcji. Jedyny koszt to zakup piłek tenisowych w hotelowym sklepiku. 
Teren hotelu jest bardzo czysty, infrastruktura plażowa nienaganna,
a ogród zadbany.
Ponadto na terenie hotelu znajduje się mały sad
Bezcenne zobaczyć drzewa uginające się od owoców i warzywa znane nam często tylko z półek sklepowych. I takie właśnie jest Theologos - to mocno rolniczy teren. Większość upraw, jak nie wszystkie, są nawadniane.  
Na polnych ścieżkach spotkać można nawet osła.
No cóż, było sielsko i anielsko - w taką część wyspy trafiliśmy, co zupełnie nam nie przeszkadzało. Było cicho i bardzo spokojnie. Znakomity reset od zgiełku miasta. Jedyna droga wiodąca do hotelu jest bardzo mało uczęszczana i nawet zdarzyła się nam zupełnie niespodziewana podwózka komfortowym autokarem. Otóż pewnego popołudnia wracając z wycieczki do Rodos w drodze z przystanku autobusowego do hotelu (odległość zaledwie 800 metrów) jechał autokar odwożący dwójkę turystów do Melitona. Nikt z nas nie machał, szliśmy całą grupą i nie była to przecież daleka droga. Byliśmy miło zaskoczeni, kiedy kierowca sam zatrzymał się i zaproponował przejazd. Myślę, że podzielacie opinię, że to raczej niecodzienny gest. To dla mnie duża wartość dodana, bo wakacje lubimy spędzać nie w hoteliskach i wielkich resortach, ale w takich mniejszych rodzinnych hotelach. Tam często czuć bicie serca właścicieli, którzy często całe swoje życie poświęcają prowadzeniu takiego interesu. I myślę, że takim hotelem jest właśnie Meliton. 
Właściciel hotelu jest obecny, nie jako persona non grata, ale jako osoba rozmawiająca z gośćmi, mająca oko na wszystko. Ponadto pełni on rolę szofera, który codziennie o godz.10:00 wiezie swoich hotelowych gości na plażę, a potem odbiera ich o godzinie 13:00. Bardzo dobry pomysł na integrację z gośćmi. Poza tym w ten sposób hotel zyskuje na jakości, bo przestaje być problemem 1,5 kilometrowa odległość do plaży. Poza tym właściciele urzędują w hotelowym sklepiku, a menadżerem hotelu jest ich córka. 
Publiczna plaża jest bardzo spokojna i bezpłatna. Mało tutaj turystów, a cień daje wielkie drzewo znajdujące się tuż przy brzegu morza. Na terenie plaży dostępne są prysznice ze słodką wodą, a w pobliskim barze bezpłatna toaleta.
Plaża i dno morza są kamieniste, warto więc wyposażyć się w buty do wody. 
Tą część wyspy upodobali sobie amatorzy windsurfingu i kitesurfingu. 
Wracamy do hotelowych atrakcji. Wieczorem zadaszona jadalnia jest mocno oblegana - to nie tylko miejsce spożywania posiłków, ale miejsce animacji.
I tu także towarzyszy nam hotelowa ekipa. Załoga jest bardzo miła i pomocna, szczególnie Sandrina z recepcji i kelnerka o czarnych włosach, której imienia nie zapamiętałam (tutaj podczas animacji klęczy w towarzystwie właściciela hotelu).
No właśnie animacje: stały repertuar to wtorkowe karaoke, w piątki grecka noc i w niedzielę wieczór filmowy - oczywiście wszystkie animacje międzynarodowe. Wielki ukłon w stronę ekipy zarządzającej hotelem, bo część kulturalno-artystyczną oceniamy wzorowo. Karaoke to piosenki w każdym języku - także w polskim. Już właściciel podwożący nas na plażę zachęcał do zamówienia piosenki zespołu Łzy pt. "Agnieszka". Cała sala bawiła się przy  dźwiękach międzynarodowych szlagierów. W wieczór filmowy odbywała się z kolei projekcja filmu "Mamma mia", a ponieważ jest to musical to goście wspólnie nie tylko śpiewali filmowe hity, ale tańczyli przy nich. Zarówno przy karaoke, jak i przy greckiej nocy organizatorzy zadbali o integrację gości - oczywiście prawda jest taka, że do zabawy to my jesteśmy pierwsi, więc trafiło na podatny grunt i polskie hity królowały na parkiecie. 
Grecka noc to już mistrzostwo świata - na kolacji serwowane były typowe greckie dania, w barze z dzbanków polewano sangrię, a główną atrakcją wieczoru był występ zespołu tanecznego w tradycyjnych strojach ludowych. Na typowy strój wyspiarzy, zwany Vraka składają się workowate spodnie, biała koszula z bufiastymi rękawami, czerwony pas i kamizelka z ukośnie przyciętymi połami. Taneczne przedstawienie przeplatane było zabawami z gośćmi.
Mnóstwo było przy tym śmiechu, bo nie tylko Greka Zorbę razem zatańczyliśmy.   
Jeśli chodzi o pokoje, to my akurat dostajemy pokój na ostatnim piętrze w nowszym budynku. Pozostałe trzy rodziny mieszkają w głównym budynku. Nasz pokój jest wyremontowany, a meble wymienione, w tamtych pokojach jest czysto, ale meble są jeszcze nie wymienione, choć łazienki wszędzie są nowe. W naszym pokoju w oknach wiszą podwójne zasłony - ze specjalną powłoką przeciwsłoneczną, a drzwi balkonowe wyposażone są w moskitierę. Klimatyzacja jest dodatkowo płatna - 5 EUR za dobę.
Serwis sprzątający w hotelu - bez zarzutu. Dwa razy w trakcie 12 dniowego pobytu wymieniono nam pościel, a ręczniki co 2-3 dzień. Pokoje sprzątane były codziennie, szczególnie łazienki - w Grecji bowiem rury kanalizacyjne są o bardzo małej średnicy i łatwo się zapychają, nie można więc wyrzucać papieru toaletowego do spłuczki. 

W pokoju jest też zamontowany TV i działa Wi-Fi. Każdy pokój otrzymuje swój własny kod dostępu do sieci. 

Jedyne do czego moglibyśmy się w tym hotelu przyczepić to oferta gastronomiczna. 

Posiłki były bardzo smaczne i dobrze przyprawione, ale monotonne. Szczególnie śniadania: jaja, wędlina smażona, parówki, fasolka, mleko, płatki, dżem, jogurt. Lunche, czy kolacje także obejmowały zazwyczaj dwa dnia gorące do wyboru. 

Owoce, które oglądaliśmy na drzewach niestety nie trafiały na nasze stoły, no może poza arbuzami, które były praktycznie przy każdym posiłku. 

Jeden raz w trakcie 12 dniowego pobytu serwowany był melon. Widać było, że personel się stara i dania były uzupełniane, natomiast sama oferta była dość uboga. Przekąską były zawsze trzy ciastka w papierowej torebce. W drinkach serwowanych z lokalnych napoi brak było mięty, czy cytryny. Takie małe, a mogłoby bardzo poprawić jakość. Z całą pewnością nie jest to oferta porównywalna z tureckim all inclusive. Nie było także możliwości zamówienia lunch-boxów, w razie całodniowego pobytu poza hotelem. Można było jedynie zgłosić prośbę o wcześniejsze śniadanie, z czego oczywiście skorzystaliśmy. To jedyny malutki minus, na który zwróciliśmy uwagę. Zarządzający hotelem, z roku na rok poprawiają jakość świadczonych usług i tak jak w tym roku wprowadzono bezpłatny bus na plażę, tak w przyszłym roku właściciel pochyli się nad ofertą gastronomiczną. A my i tak pobyt w tym hotelu serdecznie polecamy. Siłą tego hotelu jest bowiem znakomity stosunek jakości do ceny.

Przeżyliśmy tam cudowne chwile wśród  swoich dotychczasowych, 

ale i nowych znajomych, których serdecznie pozdrawiamy - także i tych, których na tym zdjęciu nie ma. 

Do zobaczenia gdzieś w świecie :)

A o takim pożegnaniu przez menadżer hotelu i recepcjonistkę nawet nie marzyłam. 
Pewnie dlatego wielu gości tu wraca... 
Bo jest bardzo dobrze, ale będzie jeszcze lepiej :)

Printfriendly