niedziela, 8 grudnia 2013

O tym, jak uciekaliśmy przed tłumem, który i tak nas dogonił...

Wciąż jeszcze czujemy za sobą oddech Watykanu, mimo iż tuż po nabożeństwie przysiedliśmy sobie na schodach przy sklepie z pamiątkami, żeby przeczekać tę tłumną masę. Po odpoczynku wyruszyliśmy wcale nie centralną ulicą via della Concilazione, ale boczną ulicą Borgo Santo Spirito. Jednak ulice te spotykają się tuż przed mostem Ponte Vittorio Emanuelle II.  




sobota, 23 listopada 2013

Watykan, ech Watykan

Ech.. mawiali wszyscy na Watykan musicie poświęcić cały dzień. A my nie mamy aż tak dużo czasu... Do Watykanu wybieramy się w niedzielę, tak aby załapać się na cotygodniowy Anioł Pański. Ponieważ zdajemy sobie sprawę, że tak pomyślą wszyscy wyjeżdżamy z domu dość wcześnie, bo o 8:00 rano. Jedziemy metrem (czerwona linią) z rodzimej stacji NUMIDIO QUADRATO szesnaście stacji. Wysiadamy z metra na stacji OTTAVIANO i spokojnie możemy iść za tłumem - wiodącą prosto ulicą via Ottaviano. Prawie truchtem mijamy poszczególne grupy turystów - a to Polaków, a to brazylijską młodzież w kolorach narodowych. Już po drodze, co chwila zaczepiają nas sprzedawcy proponując zakup chorągiewki z Papa Francesco. Via Ottaviano prowadzi nas do samych murów państwa watykańskiego i tu zamienia się w ulicę via di Porta Angelica. 

poniedziałek, 11 listopada 2013

Starożytny Rzym - część druga

Teatr Marcellusa

Schodzimy z placu Kapitolińskiego w kierunku Tybru. W tej części wzgórza kapitolińskiego znajduje się strome zbocze skalne, z którego zgodnie z legendą strącono Tarpeę za to, że w czasie obrony Kapitolu zdradziła wrogom dogodne przejście do twierdzy. Od jej imienia skała została nazwana Tarpejską i od tego czasu zrzucano z niej zdrajców. 

piątek, 8 listopada 2013

Starożytny Rzym

Oj niełatwa to była noc, niełatwa. Via Tuscolana nie zasypia nigdy, to i ja miałam z tym problem.
Na kolejną noc obowiązkowo zatyczki do uszu. Wszak ja prowincjonalny zwierz nie zwyczajna jestem takich hałasów na co dzień słyszeć, a tym bardziej w ich dźwięku do snu się utulić :) A tu trzeba rankiem wstać i czym prędzej ruszać w trasę, bo zamiast bloga "Mysza w trasie" czytać będziecie bloga "Ślimak w trasie".
Godzina 9:00 wyjście z domu - chcemy przecież dostać się do Koloseum jeszcze przed tłumem. Wsiadamy więc w metro na stacji NUMIDIO QUADRATO w kierunku BATITSTINI i jedziemy dziesięć stacji do TERMINI. Tu przesiadamy się w linię B w kierunku LAURENTINA i wysiadamy na drugiej stacji COLOSSEO. Taka podróż kosztuje każdego z nas bilet jednorazowy za 1,50 EUR. Bilet BIT ważny jest 100 minut od pierwszego skasowania i obowiązuje na dowolną ilość podróży autobusami, czy tramwajami, ale na jedną podróż metrem. Oczywiście mimo przesiadki w metrze na inną linię obowiązuje jeden taki bilet, dotąd dopóty nie przekroczy się bramki. Około godziny 9:30 stoimy pod Koloseum. 


niedziela, 3 listopada 2013

Rzym na weekend

Początek listopada. Za oknem deszcz i słota, choć i tak początek jesieni nas rozpieszcza.
Wypadałoby zacząć pisać, a tu jakoś brakuje weny. Włączam więc telewizor, a tam na Polsat Film: "Jedz, módl się kochaj" i Julia Roberts przechadzająca się po Wiecznym Mieście. Przełączam dalej: program "Ewa gotuje" i Ewa Wachowicz serwująca włoską kuchnię. Tak - wszystkie znaki na niebie i ziemi zaganiają mnie do klawiatury. 
A więc zaczynamy relację z naszego weekendu w Rzymie!!!

 Jest piątek - 18 października 2013 r. samo południe. Razem z mężem pakujemy się do bryki i ruszamy - via Modlin. 

piątek, 18 października 2013

Bagażowe ceregiele

Ech - niestety walizki już spakowane. Wszystko, co dobre szybko się kończy i nasz urlop także dobiegł końca. 24 sierpnia 2013 - sobota wracamy już do domu. O 7:30 wsiadamy więc w Hebrosa - mimo iż bilety mieliśmy kupione na następny autobus kierowca zgodził się zabrać nas wcześniej. Po dwóch godzinach jesteśmy znowu na Centralnej Avtogarze w Sofii. Tym razem postanowiłam dokładnie odrobić pracę domową i dla forumowiczów spisać znajdujące się tam rozkłady jazdy, które mogą przydać się w planowaniu podróży nad Morze Czarne.
http://www.bulgaricus.com/forum/viewtopic.php?id=10209

Tradycyjnie na lotnisko dostajemy się taksówką. Niezwykle miły taksówkarz (władający biegle językiem angielskim) opowiada nam o swoich wakacyjnych planach w Grecji. Dużo Sofijczyków właśnie tam - nad "Morzem Białym" spędza swoje wakacje. 
Samolot podstawiony jest o czasie, jednak kiedy już znajdujemy się na pokładzie, dziwnym trafem nie dostajemy zgody na start. Stewardessa informuje nas o drobnej usterce technicznej samolotu. Czas oczekiwania wydłuża się. Mamy 40 minutowe opóźnienie. Kiedy w końcu o 15:20 po usunięciu usterki startujemy - aż mi się łza w oku zakręciła. Polubiłam tę naszą Bułgarię i aż smutno wracać do domu. 
Opóźnienie na Okęciu spada już do 20 minut. Teoretycznie zaraz moglibyśmy być w domu, żeby nie... 

Uszkodzenie walizki w samolocie

No właśnie - najpierw długotrwałe oczekiwanie przy taśmach na odbiór bagażu.... A kiedy już wreszcie (po 30 minutach oczekiwania) bagaż nadjechał - okazało się, że moja walizka jest uszkodzona. Dziura wielkości orzecha włoskiego. 

Szybko sprawdzam ubezpieczenie bagażu AXA travel - niestety nie obejmuje ono mechanicznych uszkodzeń. W takiej sytuacji odpowiada przewoźnik. Idę więc na lotnisku do punktu reklamacyjnego. Znajduje się on po prawej stronie taśm (stojąc twarzą do monitorów).

niedziela, 13 października 2013

Asenowgrad

Drugi dzień pobytu w Plovdiv postanowiliśmy przeznaczyć na Rodopy. Trochę to za mocno powiedziane, bo przecież przyjechaliśmy tu z dziećmi (co przyznać muszę - nadto leniwymi na górskie wędrówki). Wybieramy więc Asenowgrad. Miasto z racji ilości znajdującym się w nim cerkwi, kaplic i monastyrów nazwane zostało Bułgarskim Jeruzalem. Słynie też z malowniczej Twierdzy Asena (cara Iwana Asena II). Miejscowe krawcowe uczyniły zaś z Asenowgradu stolicę mody ślubnej. Dla nas będzie to brama do Rodopów Zachodnich oraz masywów Dobrostan i Czernatica.

sobota, 12 października 2013

Plovdiv - stare czy nowe?

Dojazd do Plovdiv i z Plovdiv...

 Na dworzec w Plovdiv dojechaliśmy w czwartek 22.08.2013 tuż przed godziną 14:00. Przed nami półtora dnia i dwie noce na zwiedzanie tego miasta i jego okolic. Wszak w Plovdiv znajduje się lotnisko mojej ulubionej linii lotniczej Ryanair, więc może warto poznać to miasto bliżej... 
Kto wie - może w przyszłym roku przyjdzie nam tędy dotrzeć na bułgarskie wybrzeże?

środa, 9 października 2013

Szczęśliwej drogi już czas

Przyszło i nam śpiewać za Ryszardem Rynkowskim: "Szczęśliwej drogi, już czas..." Taką rolę w tym roku zagraliśmy!!! 

Nadeszła niestety środa 21.08 wieczór i trzeba się było pożegnać. Pożegnać z Primorskiem i z całą naszą wczasową drużyną. Tak jak pisałam na wstępie tegorocznej opowieści - wracamy osobno - i to właśnie nam przyszło machać chusteczką odjeżdżającym. Bo to my wyjeżdżamy z Primorska jako ostatni - jutro o 9:00 rano. 
Pierwsi wracają Tomki. Najpierw autobus do Burgas, 

piątek, 4 października 2013

Bo w Primorsku nie ma nudy

Tak jak w tytule.. w Primorsku nie można się nudzić. O ile w ostatnich postach pokazałam Wam propozycje porannych wędrówek, o tyle nie zaproponowałam nic na resztę dnia. 

Jak zwykle atrakcji plażowych jest troszkę - harce wodne, zgodne z ofertą całego bułgarskiego wybrzeża, o czym pisałam już dwukrotnie przy okazji Rawdy.

środa, 2 października 2013

Beglik Tash

Tyle mam Wam jeszcze do pokazania, bo w Primorsku nie można się nudzić. Jedyna przeszkoda w zwiedzaniu okolic to brak samochodu. Można skorzystać z wypożyczalni aut (www.sicars.bg), gdzie za 35-40 EUR można wypożyczyć samochód. Wiele atrakcji jest w promieniu 5 kilometrów. Dla Radka, to nie był problem - takie odległości swobodnie pokonywał podczas swoich porannych treningów biegowych. Żałuję bardzo, że nie jestem takim długodystansowcem, ale jakiś sposób na dotarcie do Beglik Tash musiałam znaleźć.

piątek, 27 września 2013

Sozopol

Do Sozopola wybraliśmy się w piątek. 16 sierpnia godzina 16:00 - już dawno umówiłam się tak z forumowymi znajomymi. Znamy się już ponad dwa lata, ale tylko wirtualnie. Znamy swoje nicki, wymieniamy się wypowiedziami. Czy zatem taka internetowa znajomość ma szansę w realu???

środa, 25 września 2013

Rejs na Maslen Nos


W pierwszych dniach pobytu w Primorsku - 14 sierpnia 2013 roku postanowiliśmy ruszyć w rejs... i to wcale nie byle gdzie, a już tym bardziej nie byle jak. Korzystając z pomocy Wielkiego Brata a właściwie Wielkiej Siostry... (puszczając oczko do Dariny) zarezerwowaliśmy sobie właśnie taki jachcik.

piątek, 13 września 2013

Primorsko wita

Primorsko błyszczy porannym słońcem. 

Na dworcu autobusowym jesteśmy około 9:50 i już na pierwszy rzut oka widzę, że miasteczko nie jest wcale takie małe, choć na Google maps wydawało mi się nieco większe niż Rawda. Primorsko położone jest na półwyspie około 50 kilometrów za Burgas w stronę granicy z Turcją. Zamieszkuje go na stałe około 3500 mieszkańców. 

sobota, 7 września 2013

Bułgaria 2013

Uwierzcie, nie jest łatwo zacząć..
Wakacje się skończyły, przyszedł czas szkoły to i przyszła pora na wspomnienia. Jeszcze świeże, a tak szybko trzeba je wrzucić między codzienność. Skończyło się wypakowywanie walizek, pranie, prasowanie, a zaczęła się praca i szkoła. I trzeba w tym wszystkim znaleźć choć chwilę, aby utrwalić tegoroczną przygodę. Zatem do dzieła!!!
Termin: 11-24 sierpnia 2013
Cel wyjazdu: Bułgaria: Primorsko ... i nie tylko

Wakacje kolejny rok z rzędu spędzone w Bułgarii.
W tej samej Bułgarii, a jakby innej..A dlaczego? Zobaczcie i oceńcie sami
Doroczna tradycja: zdjęcie na stacji: LEGIONOWO

wtorek, 6 sierpnia 2013

Gorce - ciąg dalszy nie nastąpi???

Co za tytuł!!! O Matko, a czemuż to? Jestem przecież o krok od wyjazdu wakacyjnego, a tu jeszcze jakieś blogowe braki. Tak być nie może!!! 
Nieważne, że zmęczona, że wypluta, że na walizkach. 
Przecież wakacyjny wyjazd już dopięty na ostatnie pętelki. 
Wiem już wszystko, no może prawie wszystko, ceny, knajpki, etc...Ba! obejrzałam już nawet wszystkie filmy w necie na temat mojego wakacyjnego miasta. Ale nie o tym to ja teraz będę pisać.
Gorce - ciąg dalszy NASTĄPIŁ

środa, 3 lipca 2013

Gorce na weekend

Z okolic Warszawy wyruszamy wczesnym czwartkowym rankiem. Jak zawsze chęć wyjazdu nawet w nocy... i mój straszny ból głowy. Pobudka o 4:00 - zero kanapek, nie jestem nawet spakowana.
I do tego ten okropny ból głowy. Pierwszy raz takie uczucie - niechęć do wyruszania w jakąkolwiek podróż. Rzadkie to u mnie objawy i trzeba będzie zaleczyć to choróbsko. Dzieciaki nastawione na wyjazd, Radziu spakowany, kwatera zaliczkowana, no to i ruszamy.  Zatem włączamy terapię "extreme".
Termin: 30.05.2013-02.06.2013
Cel: Gorce
Miejscowość: Ochotnica Górna
Właśnie - Ochotnica Górna. Taki malutki punkt na mapie. Normalna wioska, gdzie agroturystyczne walory nabierają szczególnego znaczenia. Dojazd trasą krakowską zajmuje nam niewiele ponad 5 godzin. Zadziwiające, jak pusto na trasie na początek długiego weekendu. Pewnie potencjalni turyści wystraszyli się prognoz pogody, albo wyruszyli w środku nocy...

Rabka Zdrój

Po drodze zatrzymaliśmy się w Rabce Zdrój. Za wcześnie byłoby meldować się na kwaterze. Rabka wita nas całkiem znośną pogodą. Przez chmury przeciera się słońce.
Spacer ulicami miasteczka połączony z procesją Bożego Ciała. Ma to swój klimat. Powoli zaczynamy się resetować. Już nie trzeba się nigdzie spieszyć. Lądujemy w końcu na "podobiadku" w Restauracji Zdrojowej. 
Super smaczne lody z etykietą "PRODUKCJA WŁASNA" i jeszcze tylko spotkanie z ...Mikołajem, choć  dzieciom niezwykle trudno było zgadnąć, kogo przedstawia pomnik.

Przełęcz Knurowska

Droga do Ochotnicy Górnej prowadzi przez Przełęcz Knurowską . Z trasy 969, tuż za Harklową, a przed Dębnem skręcamy w lewo. Kiedy zadzwoniłam do naszej gospodyni, żeby zapytać, czy dobrze jedziemy, czy droga jest na pewno asfaltowa i przejezdna. Powiedziała nam : "Tak, dobra ta droga, trochę ino kręta" .
Uwierzcie mi na słowo, chwilami dech zapierał w piersiach i to nie z powodu widoków, bo nie było widać nic. Nadciągały czarne chmury i po kilku kilometrach nieźle już lało. Drogą nieziemsko kręci, a w dodatku jest bardzo wąska. Widoczność zza zakrętów żadna. I ta perspektywa jazdy codziennie tą drogą.......
Wystarczy obejrzeć od 4 minuty przez kilka minut...Hard Core!!
Wreszcie zajechaliśmy na miejsce - od głównej drogi dojazd też w górę około 3 kilometrów. Dojazd od głównej drogi ilustruje znaleziony na You Tube film  
Przed nami były już tylko hale z pasącymi się owieczkami. Sielsko, anielsko i mokro jak nie wiem co. Zamieszkaliśmy dosłownie w chmurach i to całkiem, całkiem czarnych. Zwieszone miny i włączamy restart.
W końcu to krótki wypad, który nam i naszym dzieciom na pewno się przyda. Dzieci do dziś wspominają z rozrzewnieniem wyjazd sylwestrowy do Łeby, kiedy to większość pobytu z powodu śnieżnej i mroźnej zimy "przegraliśmy" w gry planszowe. A teraz też wzięliśmy, a jakże.
Nasze hity, to już tradycyjne Kalambury, które w tym roku ubarwił "Tarzan" - a właściwie Aga rzucająca się do wspinaczki na łóżko piętrowe, co bliskie było samookaleczeniu pokazującej. 
Na szczęście następny ranek przywitał nas słońcem. Radziu bladym świtem wyruszył w góry - a rzeczywiście kwatera znajdowała się nieopodal szlaku prowadzącego na Turbacz. 

My zaś grzecznie zjedliśmy śniadanie, wypiliśmy kawkę, lekkie surfowanie po necie... i ruszamy.

Zamek w Czorsztynie

Za cel obraliśmy Czorsztyn. Samochody pozostawiamy na parkingu nieodpłatnie z powodu zakupu biletów wstępu na zamek ( bilet normalny 5,00 zł. + bilet ulgowy 2,50 zł.)  Przyzwoite rozwiązanie. 
Tutaj strona zamku w Czorsztynie
Krótki spacer...



Są miejsca, w które lubię wracać. To jedno z nich. Właśnie tutaj byliśmy 8 lat temu z Adą, która miała wtedy tyle lat, co Oskar dzisiaj. Tak samo wtedy jęczała, jak dzisiaj Oskar. 

Stamtąd ruszamy tzw. "drogą flisacką" do Niedzicy, do zamku, który z Czorsztyna prezentował się tak:

Zamek w Niedzicy

Samochody parkujemy na Polanie Sosny na parkingu spod którego pozostaje nam wspinaczka po schodach na Zaporę. 
Cudowne widoki, krajobrazy zapory i zamku zwanego Dunajecz. 

Witają się oba zamki, i ten czorsztyński, i niedzicki, jakby tańczyć razem chciały... tańczyć na lodzie, bo dzieli ich jezioro, a właściwie Zalew Czorsztyński. 

Spędzamy tutaj całkiem sporą część dnia. Nasi znajomi pokusili się nawet o zwiedzanie zamku. Tutaj wszelkie informacje - strona zamku, godziny pracy i ceny.
http://www.zamekwniedzicy.pl/page5.php
Ja już kiedyś byłam, a dzieci nie chciały. Czyżby przestraszyły się duchów???
Ostatnie foty...
i przyszło wracać na kwaterę. Ponieważ jesteśmy tuż przy granicy, więc zaliczamy jeszcze zakupy w słowackiej  mieścince Lysa nad Dunajcom. Mała wioska, a w niej dwa sklepy, a pod nimi autokary turystów, którzy przyjechali skosztować smaku słowackiego piwa. Tak oto Zlaty Bażant zamieszkał i w naszych autkach. Przed nami jeszcze powrotna droga do Ochotnicy. Jedziemy malowniczą drogą prowadzącą wzdłuż Jeziora Czorsztyńskiego, właśnie do Dębna i Knurowa. Dziś będzie mi nieco inaczej pokonać tę trasę. Po pierwsze - to ja jestem kierowcą,a po drugie - z moim lękiem wysokości. A dziś to dopiero widać okolicę. Tatry prawie na wyciągnięcie ręki. Już wiem dlaczego ta droga jest taka piękna. Szczęśliwie dotarliśmy do domku, gdzie czekał na nas strudzony wędrówką Radek, który do pełni szczęścia potrzebował już tylko Zlatego Bażanta.... 

czwartek, 2 maja 2013

Smaczna Brukselka

Ach! Miałam jeszcze opowiedzieć Wam o SMACZNEJ BRUKSELCE.
Nie martwcie się - nie zamieniam mojego bloga w bloga kulinarnego. Jest już ich całkiem sporo w cyberprzestrzeni... Nawet jakiś czas temu, przez przypadek trafiłam na inną Myszę. Zwie się także Myszabe, co to pisze na Kuchennej Wyspie Smaków
Swoją drogą, to naprawdę nie wiem, która z nas była pierwsza.
To nie ja, tamten to nie mój blog. Ja jestem Mysza od podróżowania, latania, organizowania, etc...
A gotowanie (a właściwie pisanie o gotowaniu) zostawiam innym.

SMACZNA BRUKSELKA to właściwie smaczna Bruksela. Nie warzywko z rodziny kapustowatych, ale miasto, które smacznie dało się nam zapamiętać.
A dla Was, no cóż? Jeśli nie pojedziecie naszym śladem to, może chociaż posmakujcie fotografii
Jeśli chodzi o potrawy narodowe, to Bruksela - moi drodzy - FRYTKAMI stoi



Belgijskie frytki


sobota, 30 marca 2013

Bruksela w jeden dzień


Bruksela to kolejne odwiedzone przez nas 
miasto praktycznie bez rzeki. Niewiele takich miast w Europie, a stolic tym bardziej. Skrywaną od XIX wieku rzeką Brukseli jest Senne, która obecnie jest jedynie ściekiem płynącym podziemnymi kanałami miasta pod obecnym bulwarem Lemonnier i  Anspach.  Stąd także Bruksela zapożyczyła swoją nazwę.Wszak położenie Brukseli na podmokłych terenach sąsiadujących z rzeką Senne dało nazwę "Bruocsella", co w wolnym tłumaczeniu znaczy "wieś na bagnach".  Czuć to w tym mieście - uwierzcie na słowo. Powietrze jest niezwykle wilgotne - nie ma mowy moje panie o wyprostowanych włosach. Moja koleżanka śmieje się, że w Brukseli bez tony lakieru na włosach ani rusz!! Coś w tym jest. Nadto, przy moich skłonnościach do alergii na grzyby i pleśnie - nie powiem, żebym czuła się komfortowo. Nawet deszcz, który tu pada pewnie równie często niż w Anglii zagląda pod parasolki (choć w Londynie trafiłam na lepszą pogodę). Tak, czy inaczej - podjęliśmy kolejne wyzwanie, czas więc oddać się wycieczce po tej skromnie mówiąc "ulubienicy Europy".


Taka właśnie panorama Grand Placu

niedziela, 24 marca 2013

Tanie loty - odsłona druga

Tym razem - tanie loty w wersji lekko unijnej. Na początku stycznia udało mi się złapać kolejną okazję. Zakup biletów na stronie Ryanaira (http://www.ryanair.com/pl), tym razem do Brukseli, a właściwie oddalonego około 60 kilometrów od centrum Brukseli - Charleroi. Jak zwykle polityka Ryanaira oparta na locie z bagażem podręcznym.

czwartek, 7 marca 2013

Ramzowa dla całej rodziny

Ej ładnie, ładnie - za oknem słońce i pachnie już wiosną a na moim blogu zima... Śpimy, oj śpimy...
No niezupełnie planują i kupują się już wakacje, rezerwacje, potwierdzenia, a zimy jak nie było tak nie ma....
Tak się zrymowało, a tu przecież miało być dokończenie opowieści feryjnych. No to wreszcie o nartach.
Choć tego roku doszłam do kilku niezbyt optymistycznych wniosków. Nie wiem, czy za sprawą peseli, lenistwa, czy ogólnie niesprzyjających warunków - tak jak kiedyś na nartach jeździliśmy prawie wszyscy... teraz na nartach jeżdżą tylko niektórzy. No oczywiście poza dzieciarnią. A to właśnie i dlatego te wybierane przez nas stoki zawsze muszą spełniać niebieskie wymagania.

Szkółki narciarskie

I właśnie w Ramzowej z powodzeniem dzieci te początkujące dają radę. Mają tu świetne warunki do nauki, choć za kieszeń trzeba się trzymać!  Godzina  lekcji w szkółce SUN SKI  kosztuje 450 CK lub z wypożyczeniem sprzętu 600 CK.

sobota, 23 lutego 2013

A kiedy przyszła słota...

Jeździmy na narciochach już trzy dni. Wtorek przyniósł nam niespodziankę. Wieczorkiem zafundowano nam brak prądu. Kiedy przyszła pora na obiadokolację przyszło nam jeść przy świecach. Wreszcie można było powiedzieć ... że romantycznie. 
Może fotografie nie oddają rzeczywistości, ale wystarczy spojrzeć - Robert trzyma w ręku latarkę... bo przecież dziecko, jak nie widzi co je - to nie lubi tego jeść. 

Niesamowite, jaki to problem - wszyscy przyzwyczajeni do laptopów, noteboków, tabletów, telefonów komórkowych. 

sobota, 16 lutego 2013

O tym czy zima spłatała nam figla... Ostrużna 2013

Czas się zmierzyć z relacją z naszych zimowych ferii. Walizki rozpakowane, wszystko już wyprane, wyprasowane, a stroje narciarskie, kaski i sprzęt narciarski dawno wróciły na swoje półki na strychu...
A wpisu na blogu, jak nie było tak nie ma...Już się poprawiam:


Tym razem wybraliśmy się do znanej nam z ubiegłego roku Ostrużnej. Termin to  pierwszy tydzień   mazowieckich ferii: 26 stycznia - 2 luty 2013 roku.


Tegoroczna grupa mocno nam się rozrosła, do rozmiarów wręcz nieprzewidywalnych. Gdyby to człowiek wiedział - trzeba było nam cały autokar wynająć zamiast tułać się piętnastoma furami.
Tak, tak aż piętnastoma. Zebrało nas się w tym roku aż 54 osoby, dwa psy i chomik.
Niestety psy, chomik i Mysza dziwnym trafem :) nie znalazły się na tradycyjnej pamiątkowej fotce.

niedziela, 27 stycznia 2013

Czeski film


Witam w trakcie naszej kolejnej podróży. Postanowiłam zatytułować tak ten post zgodnie z kierunkiem naszego zimowego wyjazdu. Drugi rok z rzędu wybraliśmy Jesioniki.

czwartek, 24 stycznia 2013

Głosowanie czas zacząć!!!

Z przyjemnością informuję wszystkich, którzy tu trafili (bo jak są to znaczy, że weszli w końcu na mojego bloga) MYSZA W TRASIE bierze udział w Konkursie BLOG ROKU 2012 w kategorii LIFESTYLE

niedziela, 13 stycznia 2013

Dlaczego nie?

Tytuł tego posta brzmi niczym tytuł jednej z polskich komedii romantycznych. Tak, tak mamy taki gatunek filmowy i chyba całkiem jesteśmy w tym dobrzy. Może także tak szczęśliwa przyszłość czeka gatunek literacki, jakim jest blog. No cóż blog, chyba jako forma wyrażania opinii, sposób komunikacji doskonale wpisuje się w dzisiejsze realia jakże wirtualnego świata, w którym prawie wszystko (może na szczęście prawie) da się zrobić "przez internet". 

Printfriendly