wtorek, 23 czerwca 2020

Weekend w Gorcach

Wstrętny COVID-19 zawirusował wszystkich nas na długie tygodnie, zmieniając całkowicie nasze dotychczasowe wyprawowe plany. I właśnie, kiedy pojawiła się pierwsza możliwość podróżowania w celach turystycznych i otwarto hotele Radek wpadł na pomysł krótkiego wypadu w góry. Pojedziemy w piętek po pracy, w sobotę wejdziemy sobie na Turbacz, a w niedzielę wbiegniemy sobie na Turbacz. Dla mnie - biegacza asfaltowego, stawiającego właściwie pierwsze kroki w bieganiu po górach zabrzmiało to zachęcająco. Spróbujesz sobie swoich sił - zatem sobie spróbuję i to z wielką ochotą. 
A taki widok na Tatry niech będzie dla Was zachętą do dalszej lektury.
W Gorce wybraliśmy się na weekend 22-24 maja 2020 roku. Hotele zostały udostępnione ponownie dla turystów z dniem 6 maja 2020 roku, nie było więc żadnego problemu ze znalezieniem miejsca noclegowego.
Agroturystyka u Czepiela pod  adresem: Ustrzyk 368 w Ochotnicy Górnej oferuje 40 miejsc noclegowych, a dziś zajętych jest raptem 5. Mamy więc komfortowe warunki, a i wszelkie obostrzenia sanitarne są zachowane.
W ofercie noclegowej mamy zawarte także śniadania, tak więc na wędrówkę ruszamy tuż po nim - o godzinie 9:15. Jak wiecie w planach na sobotę jest wejście na Turbacz. Szlak od strony Ochotnicy Górnej startuje z Przełęczy Knurowskiej, do której gospodyni zaleca nam podjechać autem. To 6,3 km deptania asfaltu. 
Nie dla nas jakieś tam podjazdki autem - oczywiście spod kwatery ruszamy na nogach. Dzień zapowiada się słoneczny i na Przełęczy jesteśmy po 40 minutach żwawego marszu.
Cytując Wikipedię: Przełęcz Knurowska - szeroka przełęcz w Gorcach, oddzielająca rozróg Turbacza od Pasma Lubania przebiega przez nią asfaltowa, kręta droga powiatowa nr 25404, prowadząca z Harklowej przez Ochotnicę Górną i Ochotnicę Dolną do Tylmanowej. 
Początkowo czerwony szlak prowadzi nas wygodną leśną ścieżką, by po chwili znaleźć się na polanie z uroczym widokiem na Tatry.
Aplikacja Polskie Góry z której czasem lubię skorzystać troszkę nas oszukuje - niemniej jednak widok na Tatry jest piękny.
Tak jak my budzimy się z koronawirusowego letargu, tak i przyroda budzi się do życia z zimowego snu.
Tu kwitnące krokusy już bez  śniegu, lecz nieco wyżej natrafiam na takie, które skąpane są w pozostałościach białego puchu.
Po drodze mijamy symboliczną kapliczkę upamiętniającą proboszcza parafii w Piwnicznej Zdroju.
Z łatwością można dostrzec wody Zalewu Czorsztyńskiego.
Po drodze mijamy Polanę Zielenica i to właściwie dopiero tutaj napotykamy pierwszych turystów. To doskonały punkt obserwacyjny, z którego można dostrzec Lubań.
Aż do skrzyżowania szlaków na Hali Młyńskiej, gdzie jesteśmy ok. 11:30 spotykamy dosłownie dwie grupki osób.

W takiej scenerii łatwo poczuć się Śpiącą Królewną :)
Hala Długa - jest dowodem na to że nie ma żadnej ściemy - zero turystów, choć w drodze powrotnej tak kolorowo to już nie wygląda. 
Już dali widać cel naszej dzisiejszej wycieczki 
- schronisko na Turbaczu, znajdujące się na wysokości 1283 m. n.p.m. nieco poniżej samego szczytu Turbacz.
Dopiero na samym Turbaczu i w okolicach schroniska ruch turystyczny się zagęszcza, a mijają nas wracający z Turbacza rowerzyści, a nawet biegacze. Ponieważ turystów jest tutaj już zdecydowanie więcej postanawiamy od razu wejść na szczyt. To odległość 5 minutowego spaceru wąską ścieżką od schroniska.
Turbacz - najwyższy szczyt Gorców zaliczający się do Korony Gór Polskich zdobywamy o 12:15.
I tu już nie możemy powiedzieć o braku turystów.
W zasadzie od samego wejścia do schroniska jest dużo piechurów. Na terenie schroniska oficjalnie obowiązuje nakaz zakrywania nosa i ust, natomiast prawda jest  taka, że o ile podchodząc do okienka każdy stosuje się do zasad, o tyle już przy zewnętrznych ławach i stolikach buffy przegrywają koronawalkę z zimnym piwem. No bo jakże cokolwiek spożyć mając na twarzy maseczkę. 
My i tak wybieramy wnętrze schroniska. Tu jest spokojniej. Stoły są na bieżąco dezynfekowane, a i widok daje większe poczucie spokoju. Z przyjemnością korzystamy z usług gastronomicznych schroniska. 
W drodze powrotnej wstępujemy do nieczynnej Bacówki Gorczańskiego Parku Narodowego. A tu niespodzianka - tuż przed bacówką na rekonesans zatrzymali się policjanci. Z tego miejsca patrolują okolicę - czyżby sprawdzali, jak turyści stosują się do nakazów?
Wracamy na szlak - jednak na Hali Młyńskiej decydujemy o skorzystaniu z zielonej ścieżki dydaktycznej prowadzącej na Polanę Jaworzyna Kamienicka. Zaprowadzi nas ona przez Forendówki prosto do Ochotnicy Górnej. Ścieżka jest nawet w miarę oznaczona - nie spodziewajcie się jednak żadnych tablic edukacyjnych, ot co jedynie pomalowane na drzewach symbole ścieżki. 
Tatry powoli zasłaniają chmury i kto wie, czy za chwilę nie zacznie padać.
Pogoda jest jednak dla nas łaskawa i tu podoba nam się najbardziej.
To co nas zauroczyło to zupełny spokój na szlaku - z dala od zgiełku i jakichkolwiek ludzi. 
Przez całą drogę do wsi nie spotkaliśmy nikogo. Na kwaterę dobiliśmy dość wcześnie - jeszcze przed 16:00. Dogadujemy się więc z gospodynią na wcześniejszą obiadokolację. Po smacznym obiadku i rekonesansie podjeżdżamy autem na przysiółek Jamne. Zostawiamy samochód we wsi i w ramach wieczornego spaceru żółtym szlakiem podchodzimy do 
Gorczańskiej Chaty GoCha. 
Warto tu zajrzeć - choć dziś schronisko jest dostępne tylko dla nocujących w nim turystów. 
To studenckie schronisko i jego otoczenie jest niesamowicie klimatyczne, na pewno jednak wymaga dofinansowania i remontu. 
Spacer do schroniska był zwieńczeniem naszego dzisiejszego dnia, a jeśli tylko pogoda nie spłata nam figla, to na kolejny dzień mamy sprecyzowane całkiem ambitne plany... 

Printfriendly