niedziela, 26 marca 2023

Gozo w jeden dzień komunikacją publiczną

Drugiego dnia pobytu na Malcie - w niedzielę 5 marca 2023 roku ruszamy prosto na Gozo. Nie spieszymy się specjalnie z wyjściem z hotelu, dlatego też nasz plan na pewno można rozszerzyć, wedle własnego uznania. O wyspie Gozo mówi się, że jest mniejszą siostrą Malty, a jej maltańska nazwa brzmi Ghawdex (czyt. Ołdesz), co w dosłownym tłumaczeniu oznacza "radość". My, właśnie tej radości chcemy dziś zaczerpnąć i nie muszę Wam mówić, że pogoda nam sprzyja.

Dojazd na Gozo z hotelu Bella Vista Qawra (Buggiba)

O godzinie 10:05 na przystanku Fugass (po drugiej stronie ulicy niż hotel) wsiadamy w autobus nr 221 jadący do Cirkewwa (Ferry Terminal). Autobusem jedziemy do samego końca, a podróż zajmuje nam 36 minut. Specjalnie nie pilnujemy rozkładu promów, bo odpływają na tyle często, że nie warto się tym stresować. Promy odpływają z Cirkewwa przez całą dobę, zazwyczaj co pół godziny, a w godzinach nocnych i wczesnoporannych co 45 minut. 

Autobus wysadza nas bezpośrednio przed terminalem w Mgarr i raczej trudno się tutaj zgubić. W tą stronę nie kupujemy biletów - za rejs promem płaci się dopiero w drodze powrotnej. Cena biletu dla pasażerów pieszych wynosi 4,65 EUR/osoba (dzieci 3-12 lat 1,15 EUR). Rozkład przewoźnika i aktualny cennik pozostałych usług znajdziecie tutaj https://www.gozochannel.com/ferry/schedule/

 
Pasażerowie autobusu idą w kierunku promu, a zarówno wejście, jak i wjazd samochodów odbywa się furtą znajdującą się na rufie, czy dziobie statku. 

Nie ma żadnej odprawy pasażerskiej, a "boarding" przebiega w bardzo sprawny sposób - nikt nikomu nic nie okazuje, po prostu następuje przesiadka z autobusu na prom. 

W ciągu zaledwie kilku minut - o godz. 10:45 - odpływamy.

 

Rejs promem trwa około 25 minut, a na pokładzie promu dostępnych jest wiele miejsc do siedzenia - zarówno wewnątrz, jak i na pokładach zewnętrznych. Jest też bufet, z całkiem dobrą kawą w przystępnej cenie (1,20 EUR) - dostępna płatność kartą.

W trakcie rejsu możemy podziwiać port w Cirkewwa,  

trzecią z wysp maltańskich - wyspę Comino

i w końcu, widoczną w oddali wyspę Gozo, którą od Malty dzieli nie więcej niż 2,5 km.

W końcu coraz wyraźniej widoczna jest bryła charakterystycznego kościoła parafialnego w Ghajnsielem, w którym w okresie bożonarodzeniowym można zobaczyć żywą szopkę. Moją szczególną uwagę przykuwa jednak grota znajdująca się poniżej kościoła z figurą Matki Bożej.  

Kiedy prom dopływa do Mgarr (bo tak nazywa się miejscowość portowa) od razu decydujemy o podróży wgłąb wyspy Gozo, a najbliższe okolice portu i stolicę Gozo - Victorię (zwaną też Rabat) zostawiamy na koniec wycieczki.

O godz. 11:20 jesteśmy już na wyspie Gozo i ruchomymi schodami wychodzimy na ląd. 

Bezpośrednio pod terminalem pasażerskim znajdujemy rondo

 z jedynym przystankiem (nazwa przystanku VAPUR). 

Komunikacja na Gozo

Jak zwykle przyda się Google Maps lub Moovit. Wujek Google pomaga idealnie, choć tak jak zaznaczałam wcześniej, często autobus potrafi przyjechać kilka minut wcześniej, lub później, albo przyjeżdża dopiero kolejny. Dość istotna informacja: w komunikacji publicznej na Gozo także obowiązuje 7 dniowa karta Talinija Explore, o której pisałam tutaj. Zatem jeśli zainwestujecie w tą kartę, to wycieczka na Gozo kosztować Was będzie jedynie 4,65 EUR/osoba (cena biletu na prom). Przy przesiadkach zwracajcie proszę uwagę, czy nie trzeba przejść na drugą stronę ulicy. I na szczęście przystanki są dość często - oczywiście, zawsze "na żądanie".

Pod budynkiem stoją też taksówki i co ważne, mają oficjalny cennik, na konkretne kierunki. Przy pasach przed budynkiem terminala zwykle (choć zależy to od pory dnia) stoją osoby rozdające ulotki na piętrowy autobus Hop on-hop off. Są dwa rodzaje autobusów: zielone i czerwone .
Atrakcje Gozo, które zdecydowanie warto wybrać zaznaczone są długopisem.
Ulotki zielonego autobusu publikuję dzięki uprzejmości Dariny, która podczas lutowego pobytu na wyspie skorzystała z usług zielonego autobusu. 
Cenę biletu Hop on-hop off podobno daje się negocjować (słyszałam nawet o cenie 15 EUR/osoba - pewnie, im bliżej połowy dnia, tym większa szansa na niższą cenę biletu). Trasa takiego autobusu wiedzie przez najważniejsze atrakcje wyspy (15 przystanków) i na każdym przystanku można wysiąść i wsiąść w kolejny autobus tej samej firmy (zazwyczaj przyjeżdżający za 45-50 minut). W cenie biletu jest audio-przewodnik, dostępny także w języku polskim. 
My decydujemy się na wycieczkę indywidualną, jedynie w miejsca, które szczególnie nas interesują. Właściwie każdy autobus odjeżdżający z portu Mgarr z przystanku VAPUR zawiezie nas do Victorii - stolicy Gozo (301 - 18 minut, 323 - 25 minut i 303 - 38 minut). Opcji podróży jest wiele:
Można zacząć od:
  • Rotunda św. Jana Chrzciciela w Xewkija - wówczas wsiadacie w autobus nr 323
  • Kościół Ghajnsielem Parish Church - autobus nr 301 lub nr 303 
My jedziemy z portu do:

Sanktuarium Ta'Pinu
Zgodnie ze wskazówkami internetowymi autobusem nr 301, który wyruszył o godzinie 11:25 z portu, 
w kilkanaście minut znajdujemy się  
na dworcu VICTORIA - przypomnę określenia Bay 1, 2, 3... oznaczają numery stanowisk. 
W odległości 700 metrów (kilkuminutowego spaceru) od dworca autobusowego znajduje się Cytadela, którą zwiedzać będziemy dopiero w drodze powrotnej.  Szybka zmiana stanowiska na 3 i ruszamy w dalszą drogę.

Są to screany pochodzące dokładnie z naszej wycieczki, tak więc widzicie, że bardzo sprawnie - bo dokładnie 2 godziny po wyjeździe z Buggibyudało nam się dojechać do pierwszej atrakcji wyspy Gozo. Jak widzicie wyspa jest na tyle mała, że podroż zajęła nam zaledwie kwadrans.

Po drodze z okien autobusu dostrzegliśmy XIX-wieczne akwedukty wybudowane przez Brytyjczyków (1839-1843). Transportowały one wodę ze wzgórza Ghar Ilma do Victorii, gdzie w fosie Cytadeli zbudowano zbiornik magazynujący wodę.

Z autobusu wysiadamy pod samą Bazyliką Narodowego Sanktuarium Najświętszej Maryi Panny Ta'Pinu.

W miejscu gdzie stoi świątynia oprócz przystanku autobusowego, parkingu i jednego ulicznego sprzedawcy nie ma żadnej infrastruktury (poza bezpłatną  toaletą)

 

Na placu przed kościołem od razu witają nas naturalnych rozmiarów postaci z pomnika. To bohaterowie cudów, które miały tu miejsce. Kościół powstał w latach 1919-1931, na miejscu wcześniejszej świątyni z XVI wieku. Świątynia ta uległa z czasem zniszczeniu, w związku z czym lokalny biskup, za zgodą papieża, postanowił jej resztki rozebrać. Robotnik - Franc Mercieca, kiedy tylko wbił pierwszy kilof, od razu złamał rękę. Uznano to za cud i natychmiast zaniechano prac rozbiórkowych. 

Kolejne nadnaturalne zdarzenie miało miejsce dnia 22 czerwca 1883 roku, kiedy to Karmela Grima, lokalna rolniczka, wracając z prac polowych i przechodząc koło kapliczki w pobliżu ruin, usłyszała głos nakazujący jej wejście do świątyni. Głos mówił, żeby weszła do świątyni, bo nie będzie w stanie tutaj wrócić przez najbliższy rok. Wystraszona odmówiła modlitwę i wtedy usłyszała kolejny głos - nakazujący jej odmówienie trzech modlitw "Zdrowaś Maryjo". 

Po objawieniu kobieta rzeczywiście ciężko się rozchorowała, a kiedy zwierzyła się ze swojego przypadku przyjacielowi - Francesco Portelli, ten uznał, że w tym samym miejscu miał podobne zdarzenia. Jego gorliwe modlitwy przyczyniły się do uzdrowienia jego matki. Wszystkie trzy przypadki cudów zgłosili oni u lokalnego biskupa, który potwierdził oficjalnie ich autentyczność. Tak zrodził się ruch pielgrzymkowy, a władze kościelne zdecydowały o budowie nowego kościoła. 
Świątynię ukończono w 1931 roku, a w 1935 roku otrzymała ona tytuł bazyliki mniejszej. W 1958 roku nadano jej obecne imię - Pinu, co oznacza Filip i upamiętnia właściciela ziemskiego Filipino Gauci, który w XVI wieku nadał te ziemie kościołowi. 

My jesteśmy podczas przerwy i niestety nie możemy wejść do środka. Szkoda, bo kościół traktowany jest jak polski klasztor na Jasnej Górze. Dochodziło tu do licznych uzdrowień, a świadczą o tym podziękowania samych uzdrowionych, ale także porzucone kule inwalidzkie i protezy. Wierni odwiedzający bazylikę mogą prosić Matkę Bożą z Ta'Pinu o łaski, zgodnie z listą przygotowaną na specjalnym druku - wystarczy tylko zaznaczyć krzyżykiem, dorzucić ofiarę "co łaska", gorliwie się modlić i czekać na cud. Kto wie, może i Radek doznałby uzdrowienia...

Póki co jednak Radek, nie oglądając się za siebie, rusza na znajdujące się vis'a vis świątyni wzgórze. Wszak mamy godzinę czasu do kolejnego autobusu. 
Na wzgórzu Ta Għammar Hill wybudowano niezwykłą  
Drogę Krzyżową.
Kamienne postaci naturalnych rozmiarów doskonale prezentują się w słońcu
i rzeczywiście cudem nazwać można to, że 
Radek od stacji do stacji dotarł o kuli do samego szczytu.
Na szczycie - w pobliżu ostatniej 14 stacji Drogi Krzyżowej znajduje się amfiteatr,
pośrodku którego wybudowano ołtarz. Tu zapewne odbywają się nabożeństwa. 
Widok jaki rozpościera się ze wzgórza na całą wyspę Gozo naprawdę wart był tej wspinaczki. Niewiele zabrakło, a spóźnilibyśmy się na nasz autobus 13:08. Ja mocno przyspieszyłam kroku, a kiedy autobus nadjechał poprosiłam grzecznie kierowcę o to, aby poczekał na Radka. Z niedowierzaniem spojrzał na schodzącego ze wzgórza męża i oczywiście te 3 minuty poczekał.

Zatoka Dwejra (Dwejra Bay) 

To kolejny punkt na naszej dzisiejszej trasie zwiedzania. Autobus nr 308, w który wsiedliśmy pod Bazyliką zjeżdża do miejscowości Gharb, a następnie wraca do Victorii (Rabatu). 

My jednak wysiadamy na przystanku GWANNI, przechodzimy na drugą stronę ulicy i przesiadamy się w autobus nr 311 o godzinie 13:26, który zawiezie nas do Zatoki Dwejra. W autobusie nawiązujemy zupełnie przypadkiem nową znajomość. Maciek to Polak mieszkający na Gozo, aktualnie oprowadzający po wyspie swojego kolegę Emila z Warszawy. Szybko dogadaliśmy się, że możemy wspólnie pokręcić się po okolicy.

Autobus zatrzymuje się na charakterystycznym placu z parkingiem, kaplicą i kilkoma food truckami. Tutaj zakręca i rusza w drogę powrotną, sprawdzamy więc godzinę odjazdu kolejnego. Oczywiście będzie za godzinę, czyli 14:38.

Pierwsze kroki z autobusu kierujemy w prawo, w stronę wąskiego przejścia między budynkami, widocznego na zdjęciu.
Inland Sea to główny powód naszej wizyty w zatoce. To wewnętrzny zbiornik wodny, który jedynie wąskim przesmykiem w skale łączy się z wodami Morza Śródziemnego. Nazywany jest morzem, bo faktycznie nim jest. Ani na Malcie, ani na Gozo nie ma żadnych rzek i jezior, więc jest to nie lada atrakcja.
Inland Sea otoczony jest budynkami z kolorowymi blaszanymi drzwiami. 
To prywatne kontenery garażowe Gozitańczyków, którzy traktują je jak swoje wakacyjne dacze. 
Zwykle przy betonowych pomostach zacumowane są małe motorówki i wystarczy grupa 4 osób, by jaskinią dostać się na otwarte Morze Śródziemne. Koszt takiej 15 minutowej przejażdżki to zaledwie 4,00 EUR od osoby.
W grotę skalną widoczną za mną wpływają łódki z turystami. Niestety dziś nie mamy okazji popłynąć - morze jest wzburzone i łódki nie pływają. Nie ma też najbardziej charakterystycznego dla Gozo miejsca - słynnego kamiennego okna zw. Lazurowym Oknem, Azzure Window, które w 2017 roku runęło do morza. 
Ech..., ale za to Maciek zabiera nas na spacer po Zatoce Dwejra filmowym szlakiem Gry o Tron. To tutaj - jeszcze za czasów Lazurowego Okna, kręcono sceny do pierwszego sezonu serialu, m.in. wesele Daenerys Targaryen i Khala Dhrogo. Z całą pewnością warto powspinać się po klifach - nad Inland Sea, my jednak mamy ograniczoną mobilność. Wchodzimy jedynie na klify znajdujące się powyżej parkingu i kierujemy sią w lewo. 
To odległość kilkunastominutowego spaceru, a widoki zaczynają być obłędne. spacerujemy wzdłuż brzegu w stronę samotnej skały Fungus Rock (j.ang. fungus - j.pol. grzyb), zwanej też Skałą Kapitana. Dziś miejsce znajduje się na liście ochronnej Dziedzictwa Przyrodniczego Malty i jest rezerwatem przyrody w ramach programu Natura 2000, a wspinaczka po 60 metrowej skale wymaga specjalnego zezwolenia. 
Foto: Radek
To jedna z najbardziej rozpoznawalnych skał na Gozo, która zasłynęła jako miejsce występowania tzw. "grzybka maltańskiego" - rośliny o nazwie Cynomorium szkarłatne. W czasach joannitów roślina była wykorzystywana w ziołolecznictwie, ale także stanowiła prezent na różne dwory europejskie i towar wymienny za narzędzia i broń. 
U stóp Fungus Rock położona jest ponadto Skała Krokodyla - jedno z najlepszych miejsc nurkowych na wyspach maltańskich. 
Fungus Rock z uwagi na występowanie tej leczniczej rośliny była pilnie strzeżona przez szpitalników. 
W celu jej obserwacji i ochrony w 1651 roku szpitalnicy wznieśli kamienną wieżę obserwacyjną Dwejra Tower. Za próbę kradzieży śmiałkom groziło więzienie lub niewolnictwo na galerach, a za udowodnioną kradzież - kara śmierci. W celu ochrony rośliny wygładzono ściany skały tak, aby uniemożliwić wspinaczkę, a jedyny dostęp do Fungus Rock umożliwiała do 1830 roku prowizoryczna drewniana skrzynia, która poruszała się na dwóch linach za pomocą czterech kółek. 
Idziemy dalej aż do małej, ukrytej wśród skał 
Zatoki Kapitana.
Jest możliwość zejścia po stopniach wykutych w skale w dół zatoki.
Schodząc w dół dostrzegam ciekawostkę ...
Czyżby to pozostałości ze wspomnianej prymitywnej kolejki łączącej ląd z Fungus Rock?
Któż to wie - pewnie nie, bo znajduję datę na murze 1940.
Zatoka Kapitana jest ukryta poniżej drogi i mało kto wie, że wąską ścieżką da się do niej zejść.
W tle Skała Kapitana (Fungus Rock).

Na klifie, mniej więcej w połowie drogi pomiędzy przystankiem a Fungus Rock stoi food-truck serwujący podobno najlepsze owoce morza smażone na głębokim tłuszczu. My wracamy na przystanek autobusowy i zgodnie z planem o 14:38 wsiadamy w autobus nr 311, który zawiezie nas do

Victoria

To stolica wyspy Gozo, nosząca także nazwę Rabat. Nazwa Victoria została nadana miastu w 1897 roku na cześć Diamentowego Jubileuszu z okazji 60-lecia panowania Królowej Brytyjskiej Wictorii. Dosłownie po 15 minutach wysiadamy nieopodal Cytadeli (wydaje mi się że na przystanku ORSLA lub HOFRA). Zanim jednak wejdziemy na teren Cytadeli dochodzimy do 

placu Niepodległości (Independence Square), 
przy którym znajduje się ratusz miejski z półokrągłą fasadą
- Banca Biuratalle (1733-1738).
Określenie It-Tokk, bo tak nazywany jest plac, oznacza miejsce spotkań, bo rzeczywiście codziennie w godz. 6:30-14:00 odbywa się tutaj targ. 
Z placu Niepodległości wystarczy skręcić w lewo i dojdziecie do Pjazza San Georg z Bazyliką Św. Jerzego, której czerwona kopuła skryta za główną fasadą budynku, widoczna jest na wielu panoramach Victorii.
My gubimy się w wąskich uliczkach wokół Bazyliki. 
To historyczna część miasta,
przepełniona kultem Matki Bożej, ale i Św. Jerzego. 
W końcu przechodzimy na drugą stronę głównej ulicy i lekko pod górę idziemy w stronę Cytadeli.
Funkcjonuje tu winda, która pozwala na wjazd na wyższy poziom Cytadeli. 
No i kolejny kościół - tym razem to Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny wzniesiona w miejscu starożytnej rzymskiej świątyni Junony. Bilet wstępu kosztuje 5,00 EUR.
Z pomnika przed wejściem uśmiecha się do nas Papież Jan Paweł II, a ponieważ jest niedziela kościół jest zamknięty dla zwiedzających. Akurat tutaj chcieliśmy zobaczyć posadzkę wykonaną z płyt nagrobnych i  "kopułę której nie ma". 
Tak kościół wygląda od tyłu i w miejscu przed dzwonnicą miała być wybudowana tradycyjna kopuła zwieńczająca dach. Tymczasem wymurowano zwykły płaski dach, zaś we wnętrzu wykorzystano bardzo ciekawy efekt: iluzjonistyczny malunek wnętrza kościoła dodał sufitowi wypukłości.  
Pozostaje nam zatem spacer po terenie Cytadeli,
Foto: Radek
gdzie wciąż trwają prace renowacyjne.
Z murów Cytadeli można podziwiać świetny widok na architekturę Gozo.  

Przyjazd na Gozo w niedziele ma też swoje plusy: uliczki są puste, a turystów jest jak na lekarstwo.

W końcu Maciek, tajnym korytarzem,
wyprowadza nas na poziom fosy. Przy wykorzystaniu unijnych funduszy urządzono tutaj przyjemny park. Pięknie się stąd prezentuje czerwona kopuła Bazyliki Św. Jerzego. Na tym kończymy zwiedzanie Cytadeli i Victorii i wracamy na dworzec autobusowy. To około 700 metrów spaceru. Ponownie główną drogą Triq Ir Reppublica schodzimy w dół 
i na tym skrzyżowaniu skręcamy w prawo w Triq Taħt Putirjal. 
Po drodze mamy jeszcze Pastizzerię Sfinx, w której kupujemy ciepłe "pastizzi". Na dworcu autobusowym rozstajemy się - chłopaki wracają do domu, a my jedziemy jeszcze do

Xewkija

aby zobaczyć Rotundę Św. Jana Chrzciciela, a właściwie znajdującą się na tyłach kościoła wieżę dzwonniczą z tarasem widokowym. Dojazd tutaj zapewniony jest np. autobusem 303, do przystanku INDUSTRIJALI i potem ok. 500 m spacerkiem. 
Docieramy tutaj o godzinie 16:15 za namową Maćka i Jego kolegi, którzy dzień wcześniej za symboliczny datek (3,00 EUR) wjechali windą na wieżę, potem trochę schodów i była to najpiękniejsza panorama na Gozo, jaką widzieli (Uwaga na bijące nad głową dzwony!). Dzięki chłopaki za podpowiedź, ale nam znowu zabrakło szczęścia, aby wejść na ten wspaniały punkt widokowy :) W niedzielę od godziny 16:00 wieża była zamknięta z powodu trwającego nabożeństwa i w zasadzie po kwadransie - ok. godziny 16:30 odjeżdżamy autobusem nr 323 z przystanku BATTISTA (po prawej stronie wejścia do kościoła) do przystanku VAPUR w porcie Mgarr. Tym razem kupujemy w kasie bilety we wspomnianej cenie 4,65 EUR za osobę i wsiadamy na prom. Za chwilę prom odpływa do Cirkewwa - tym razem rejs spędzamy na zamkniętym pokładzie. 
W porcie na Malcie, znowu bezpośrednio pod terminalem, łapiemy autobus powrotny nr 221, którym docieramy do hotelu. Nie jedziemy jednak do końca trasy autobusu, ale wysiadamy na przystanku PIJUNIERI, oddalonego od Bella Vista Hotel o 500 metrów i główną ulicą Ill WIlleg lekko pod górę spacerkiem o godzinie 18:15 dochodzimy do hotelu. 
Uważam, że warto wybrać się na wyspę Gozo, jeśli nawet nie samodzielnie to na zorganizowaną wycieczkę. Wyspa jest bardziej dzika i naturalna, z całą pewnością spokojniejsza niż Malta. My popłynęliśmy na Gozo poczuć tą radość i mimo, że wiele drzwi było dziś dla nas zamkniętych - odetchnęliśmy czystym, świeżym powietrzem zachwycając się przepięknymi widokami jakie funduje turystom Gozo. I Was także zachęcamy do zwiedzania wyspy Gozo, po swojemu - a może dzięki naszej trasie będzie Wam po prostu łatwiej... i radośniej.

Printfriendly