niedziela, 29 października 2023
Moni Arkadiou - klasztor który musisz zobaczyć
piątek, 20 października 2023
Margarites - wioska garncarzy
Niespełna 25 km od Retimno położona jest urokliwa wioska Margarites, którą postanowiliśmy odwiedzić niedzielnego popołudnia. Bezpłatnie parkujemy samochód, tuż przy wjeździe do wioski. Rozstawione niemal na środku ulicy stoliki jednej z lokalnych tawern świadczą o tym, że jesteśmy w centrum. Do Margarites docieramy w dniu naszego trekkingu na Psiloritis - w niedzielę około godziny 15:00 i pierwsze co daje nam się zauważyć to niesamowity spokój. Nasi znajomi byli tu około południa - wówczas odbywało się nabożeństwo z okazji Święta Przemienienia Pańskiego, ustanowionego przez papieża Kaliksta III w podziękowaniu za zwycięstwo oręża chrześcijańskiego nad Turkami pod Belgradem 6 sierpnia 1456 roku. Podczas obchodów w pobliskim monastyrze było tłumnie, ale kolorowo - dookoła sypano płatkami kwiatów. Teraz jest cisza i spokój.... w monastyrze też. Ale zaczynamy od sklepików. Na szczęście pora sjesty przez lokalnych mieszkańców nie jest tutaj przestrzegana - wszystkie lokale są otwarte, a my możemy cieszyć się pustymi uliczkami i chłonąć Margarites, tak jak lubimy - z dala od zgiełku i blichtru znanych kreteńskich kurortów.
Bogate złoża gliny znajdujące się w tym regionie sprawiły, że Margarites od tysięcy lat słynie z produkcji wyrobów garncarskich i ceramicznych. Daje się to zauważyć już od pierwszych chwil spędzonych w wiosce.
Przy głównej ulicy ciągnącej się przez wieś w małych kramach, niczym w warsztatach rzemieślniczych zakłady garncarskie prezentują swoje tradycyjne kreteńskie wyroby.
I wcale nie dziwi mnie fakt, kiedy w jednym z nich widzę młodego chłopaka lepiącego z gliny ozdobne przyprawniki. Rzemieślnicy z wioski Margarites posługują się lokalną, czarną gliną, która po wypaleniu zmienia kolor na czerwony. Często w takich warsztatach organizowane są nawet krótkie pokazy sztuki garncarskiej.
Minojskie pitosy to starożytne ozdobne beczki gliniane - duże garnce, które przepięknie zdobią krużganki wielu greckich ogrodów.
Dominują tu przede wszystkim różnego rodzaju garnki, kubki, filiżanki, talerze czy dzbanki, ale także domowe ozdoby (np. wazony, świeczniki czy latarenki).
Nawet jeśli nie jesteście zainteresowani takim rękodziełem z całą pewnością warto tu wstąpić.
piątek, 13 października 2023
Najwyższy szczyt Krety Psiloritis
Właściwie nazw góry jest całkiem sporo: Psiloritis to także Mount Ida, Idha, Ídhi, Idi i Ita, a w końcu Timios Stavros, czyli Święty Krzyż. Góra osiąga wysokość 2.456 m. n.p.m. Wartość imponująca - wszak to zaledwie kilkadziesiąt metrów niżej niż Rysy. I to chyba to jedyne podobieństwo. Krajobraz zupełnie inny, droga długa, kamienista, nieeksponowana ścieżka - nie ma się czego obawiać. Czy aby na pewno?
"Na wysokości 2250 metrów n.p.m. osiągam przełamanie płaskiego grzbietu, gdzie od wschodu dochodzi szlak z Nidy. W tym miejscu należy się skierować ostro w prawo, na zachód. Ścieżka pnie się stokami góry Agathias. Idajski grzbiet jarzy się czerwonawym kolorem. Na kolejnej kulminacji widzę kostkowały kształt. Czyżby to była już kapliczka na szczycie Psiloritisa? Naładowany energią osiągam grzbiet między Agathias i Psiloritisem. Widok zapiera dech w piersiach - panorama rozciąga się od Morza Kreteńskiego do Morza Libijskiego. Ta ostatnia nazwa i zawiewający od południa ciepły wiatr przypominają, że od Afryki dzieli mnie tylko 300 kilometrów. Ostatnie łagodne podejście i już melduję się przy kapliczce, zbudowanej z luźnych kamieni. Wszem i wobec oznajmiam swoją obecność na szczycie, bijąc w dzwon przy kaplicy. Na zespawanej z metalu konstrukcji widnieje napis Timios Stavros - Święty Krzyż. To wezwanie kaplicy, a zarazem alternatywna nazwa góry. Co roku, 14 września, jest ona celem masowej pielgrzymki, a wierni spędzają noc na szczycie, pod gołym niebem. Klaustrofobiczne wnętrze budyneczku wypełniają ikony i skromne wota. Zostawiam drobne na ofiarę i zapalam świecę. Obserwowany bacznie przez brodatych świętych wpisuję się do książki wejść i zaglądam do następnego pomieszczenia z zaimprowizowanym posłaniem. Nadaje się na awaryjny nocleg dla dwóch, trzech osób. Z żalem opuszczam gościnny wierzchołek i rozpoczynam powrót tą samą drogą."
Ach! Jak szkoda, że to nie moje wspomnienia. Niech mój post będzie lekcją dla innych. Owszem, ja też przeczytałam miliony porad i przecież nie pierwszy raz byłam w górach, tym razem jednak zupełnie straciłam czujność. Sugerowałam się np. ubiegłorocznym zdobywaniem najwyższego szczytu Rodos - Attavyros, gdzie żar lał się z nieba. A przecież 1.215 to nie to samo co 2.456 m npm...
Góry uczą pokory...