niedziela, 27 stycznia 2019

Paralia znaczy plaża

Jest 20 października 2018 roku - sobota. Jeszcze cieplutki post o Meteorach wcale nie oznacza końca dnia, bo nasza październikowa  podróż do Salonik będzie naprawdę wielowątkowa. Tuż po godzinie 14:00 spod ostatniego Meteora ruszamy w dalszą drogę. Tym razem mamy do pokonania dwugodzinną trasę  na Riwierę Olimpijską, a dokładnie do najsłynniejszego letniego kurortu 

Paralia Katerinis

Trasa liczy około 170 km i prowadzi nas przez Trikalę do Larisy, a dokładniej tędy
Koszty logistyczne do zapamiętania to: opłaty za przejazd autostradami 2,50 EUR + 3,20 EUR oraz dopełnienie baku do pełna 38,25 EUR. Cena 1 litra benzyny E95 to 1,719 EUR. To nasze pierwsze tankowanie, bo jak wspominałam samochód wypożyczyliśmy zatankowany do pełna.
Dalsza część dnia i dzisiejszy nocleg zaplanowany jest w hotelu zarezerwowowanym przy pomocy Booking 
Letni kurort w październiku wygląda na opustoszały,
a kiedy podjeżdżamy pod adres naszej kwatery mamy nieodparte wrażenie, że oprócz nas nikt tam nie mieszka. 
B&A Paralia to tradycyjna kamienica, która w parterze ma część usługową - czynną w sezonie wypożyczalnię trójkołowców. Hotel został przeze mnie zarezerwowany na dwa tygodnie przed wyjazdem w zamian za rezerwację innego hotelu odwołaną z uwagi na remont. Dzięki takiemu odwołaniu można zarezerwować dowolny hotel, a Booking refunduje różnicę w cenie. Gdybym to wcześniej wiedziała, moglibyśmy zamieszkać w luksusowych warunkach. Tymczasem hotel w cenie 44 zł za osobę był zwykłym mieszkaniem, a właściwie noclegownią. Właściciel pozostał zupełnie bez kontaktu, a w rezerwacji nie uwzględnił ilości podróżnych. Mimo, iż ilość pokoi i łożek się zgadzała, brakowało choćby przygotowanej pościeli dla wszystkich. Na szczęście w szafie w przedpokoju znaleźliśmy zapas kołder i poszewek. Może wynika to z faktu, że właścicielem jest Serb na stałe przebywający w swoim kraju. Niestety stan apartamentu, a szczególnie kuchnia i łazienka zdecydowanie wymagają odświeżenia wyposażenia i porządków. Rekompensatą jest lokalizacja apartamentu - bliska odległość do plaży, bo hotel znajduje się na ulicy Vasileos Paulou w drugiej linii zabudowy od morza.
foto: Arek
Odrobinka historii miasta: do 31 grudnia 2010 roku Paralia tworzyła samodzielną gminę, a następnie podczasgreckiej reformy terytorialnej połączona została z sąsiednią gminą Katerinis i tak oto tworzy obecnie gminę Paralia Katerinis. A nasze pierwsze kroki w Paralia Katerinis to oczywiście piaszczysta plaża. Wejście do morza jest łagodne i płytkie, a dno pokryte jest piaskiem.
Morze Egejskie wydaje się być spokojne,
choć restauracje znajdujące się w pierwszej linii zabudowy zabezpieczają swój teren workami z piaskiem. 
Szczerze powiedziawszy budynki znajdują się bardzo blisko morza i każdy przypływ niesie ryzyko zalania. Plaże są tutaj bezpłatne, a korzystanie z leżaków i parasoli możliwe jest także nieodpłatnie po zamówieniu czegokolwiek w jednym z nadmorskich barów.
Z plaży wychodzimy w kierunku molo
znajdującego się nieopodal reprezentacyjnego placu miasta.
Główna i jedyna atrakcja Paralia Katerinis to grecki kościół prawosławny pod wezwaniem Św. Fotini/ Św. Paraskevi, w którym akurat trwa ceremonia ślubna.

Ciekawostką jest zorganizowany tuż przed wejściem do kościoła
poczęstunek dla najmłodszych gości weselnych.
Prowadzące do światyni schody to w sezonie znakomite miejsce odpoczynku od zgiełku handlowej ulicy.(foto: Arek)
 
Z przyjemnością oddajemy się wirowi zakupów pamiątek, magnesów, etc.,
 


a strudzeni zatrzymujemy się w końcu na pierwszy gorący posiłek dzisiejszego dnia.
Restauracja serwująca kuchnię kaukaską trafiła w nasze podniebienia. Przystępne ceny i wyjątkowy smak dają tej restauracji najwyższą notę. Kiedy weszliśmy do wnętrza byliśmy tam jedynymi gośćmi, a właściciele szykowali się do oglądania meczu. Właściwie jednoosobowa obsługa wcale nie spowolniła wydania nam zamówionych dań. Mój wybór to cukinia smażona z sosem tzatziki i sałatka grecka. Do tego pieczywo czaczapuri, czyli tradycyjny gruziński chleb serowy.

Dodatkowo zamawiam miętę i dostaję napar zaparzony z listków zerwanych prosto z krzaka. Taka herbatka smakuje wiatrem i bryzą Morza Egejskiego, a moja dietetyk może być ze mnie dumna. Rachunek za obiad dla dwóch osób z napiwkiem wynosi 20 EUR.
Na pocieszenie na jednym ze straganów robię fotkę skórzanych Rzymianek, a właściwie Greczynek - sandałka w rozmiarze XXL. Bezcenne to dla mnie wspomnienie - damskie buty dostępne w rozmiarze, znacznie większym niż mój własny :)



W świetle nocy witraże kościoła prezentują się jeszcze piękniej i choć w sezonie miasteczko pełne jest muzyki i zabawy, dziś razem z nami zapada już w błogi sen.

1 komentarz:

Printfriendly