Nie znajdziecie chyba żadnego folderu turystycznego promującego Turcję, który choćby słowem nie wspomniał o Pamukkale. Bawełniany Zamek – bo tak nazywa się to miejsce – jest dziełem wód gorącego źródła tryskającego z góry Cal, znajdującej się w południowo-zachodniej części Turcji niedaleko Denizli. I to właśnie tam wybraliśmy się na jednodniową wycieczkę z Polskim Lokalnym Biurem Podróży Metin Tour. Właściciela biura - Metina poznaliśmy wiele lat temu podczas targów turystycznych w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie. Spotykaliśmy się rokrocznie na tym święcie podróżników i niejednokrotnie z przyjemnością słuchaliśmy rad Metina, dotyczących tureckiej destynacji. Obiecaliśmy, że jeśli będziemy spędzać wakacje w Turcji, na pewno skorzystamy z oferty Jego biura. Jak obiecaliśmy, tak zrobiliśmy - i to był strzał w dziesiątkę. Do Pamukkale wybraliśmy się w dziewięciosobowej ekipie. Program wycieczki obejmował także Jezioro Salda. Rezerwacja wycieczki nastąpiła przez internet, jeszcze przed wyjazdem na wakacje. Na stronie https://metintour.pl/ podany jest numer infolinii w Polsce, tam też znajdziecie cenniki i pełną ofertę. Z biurem zwiedzicie wiele zakątków Turcji, takich jak Kapadocja, Alanya, Side, Kanion Sapadere, czy Góry Taurus, ale także w ofercie jest bardzo popularna lotnicza wycieczka do Stambułu. Wszystko to dostępne z waszego hotelu, a w sezonie każdego dnia tygodnia. Metin szybciutko wpisał nas na listę uczestników, a bilet na wycieczkę otrzymałam już na Whatsappie - nie było też żadnego problemu, kiedy na dzień przed wyjazdem zdecydowała się do nas dołączyć jeszcze jedna dodatkowa osoba. Bilet zawierał wszystkie informacje o uczestnikach, co należy ze sobą zabrać, warunki podróży, telefony kontaktowe, ale też godzinę zbiórki. Na wycieczkę do Pamukkale wyruszyliśmy spod naszego hotelu Club Big Blue dnia 10 sierpnia 2021 roku o godzinie 2:00 w nocy. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że zamiast autokaru przyjechał po nas 16-osobowy bus.
Przywitał nas młody pilot przewodnik Kerem, posługujący się biegle językiem polskim. Do naszej grupy dołączyły jeszcze tylko 4 osoby, zabrane po drodze z dwóch hoteli z Side. W tak małej grupie była to niemal prywatna wycieczka. Tak akurat trafiliśmy, bo tego dnia jechały także autokary. Logo biura na autokarach i grupy wycieczkowe były widoczne na parkingu w Pammukale i na postojach. Podczas nocnej podróży wygodnym Mercedesem dało się nawet pospać, na pokładzie dostępne były gniazdka elektryczne i co istotne bardzo sprawnie działało wi-fi. Podczas wakacji w Turcji wielu z Was nie wykupuje usług tureckiego operatora telefonicznego, stąd też chwali się dostęp do wi-fi. Odległość do pokonania to około 370 km w jedną stronę, tak więc w busie spędza się łącznie 10 godzin. Postoje są mniej więcej co dwie godziny. Około godziny 5:00 zatrzymaliśmy się na śniadanie w Cavdir. Temperatura odczuwalna tutaj była znacznie niższa niż na wybrzeżu, stąd z przyjemnością zjedliśmy ciepłą zupę, gotowane jajka i napiliśmy się gorącej herbaty. Może zajazd nie był najwyższej klasy, ale jedzenie było smaczne - przy okazji można było dokonać zakupu drobnych pamiątek, czy skorzystać z toalety. Ledwo co rozbudzone towarzystwo rozbawił Krystian - narzeczony Ady stwierdzeniem, że oto właśnie tutaj zorganizuje wesele naszej córki. Śmialiśmy się wszyscy do rozpuku, a ojciec chrzestny Tomek zaoferował nawet zakup działki w okolicy. Nic tylko brać!
Na miejscu byliśmy o 7:30 zanim jeszcze miejsce nawiedziły tłumy turystów. Ze względu na letnie upały, to idealna pora na zwiedzanie.
Zakup biletów jest po stronie biura, a ich koszt zawarty jest w cenie wycieczki. Zabieramy wszystkie rzeczy z busa i rozpoczynamy spacer po antycznym mieście Hierapolis. Bus będzie czekał na nas przy innym wyjściu.
Uzdrawiającą moc gorących źródeł odkryli już starożytni Rzymianie. W 190 r. p.n.e. król Pergamonu - Eumenes II - założył tu miasto Hierapolis, które z czasem stało się ulubionym kąpieliskiem cesarzy. Do miasta przybywali liczni pielgrzymi chcący zaczerpnąć kąpieli w naturalnych basenach termalnych.
Kilka świątyń wzniesiono tu wcześniej, a gorące źródła, zwane kaplicami starożytni Rzymianie przekształcili w sauny lub termy.
Z czasem z wód termalnych zaczęli też korzystać miejscowi, a z biegiem lat dostrzeżono w naturalnych basenach walory turystyczne.
Najlepiej zachowanym antycznym obiektem jest wzniesiony za panowania cesarza Hadriana teatr mogący pomieścić 14 tys. widzów.
Niesamowite jest to, że jesteśmy tutaj praktycznie sami.
Wędrujemy dalej, aż do głównego placu z pomnikiem koguta.
Kogut jest symbolem miasta Denizli, bowiem w mieście hodowana jest specjalna rasa koguta z czarnymi oczami, wyróżniająca się bardzo długim pianiem. Legenda głosi, że to długie kukurykuuuuu uratowało miasto przed nieprzyjacielem.
W tym miejscu dostajemy dwie godziny czasu wolnego. Czas ten musimy spożytkować na spacer po wapiennych tarasach, wizytę w muzeum i kąpiel w basenie Kleopatry. Musimy się mocno sprężać. Odpuszczamy wizytę w muzeum znajdującym się na terenie kompleksu, w budynku dawnych łaźni. Eksponaty to posągi i przedmioty codziennego użytku pochodzące ze starożytnego miasta Hierapolis.
Bardzo sławna jest też jaskinia Plutonium, nazwana tak na cześć boga podziemi - Plutona. Wydobywający się z wody dwutlenek węgla utrzymywał się na powierzchni do poziomu kolan, więc kapłani wchodzili do pieczary z małymi zwierzętami. Małe stworzenia umierały, natomiast kapłani wychodzili z wody bez szwanku, co zapewniało im posłuch mieszkańców. Jaskinia jest dziś zamknięta.
Pozostałością kompleksu starożytnych basenów, które istniały w tym miejscu jest basen Kleopatry. Woda ze źródeł ma 36-38°C i pomaga na reumatyzm, choroby przewodu pokarmowego, schorzenia skóry, a także problemy ginekologiczne. Kuracjusze z różnych części Anatolii – historycznej części Azji Mniejszej - przybywali tu tłumnie, aby zażyć terapii balneologicznej, która miała zapewnić im zdrowie i piękno. Wyjątkowości miejscu dodają zatopione tu antyczne, liczące 2000 lat, kolumny i legenda, według której z leczniczych wód Pamukkale korzystała sama egipska królowa. To m.in. zabiegom w takich źródłach miała zawdzięczać nieprzemijającą urodę.
W samym Basenie Kleopatry, za wejście do którego trzeba dodatkowo zapłacić 10 EUR, codziennie kąpie się od 500 do 2000 osób. Basen powstał naturalnie, w wyniku trzęsienia ziemi.
Pamukkale, a właściwie Bawełniany Zamek – bo tak nazywa się to miejsce – jest dziełem wód gorącego źródła tryskającego z góry Cal, znajdującej się w południowo-zachodniej części Turcji niedaleko Denizli. Nazwa ta związana jest z kolejną legendą, która głosi, że dawno temu na stokach góry Cal giganci suszyli bawełnę. Wapienne tarasy Pammukale, a także starożytne miasto Hierapolis, położone na terenie parku narodowego zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Niczym grzyby po deszczu zaczęły powstawać tutaj hotele i liczne apartamentowce. Niewiele trzeba było, aby rozwój hotelarstwa stał się zmorą tego cudu. Hotele i turyści zwiększyli zapotrzebowanie na wodę i kamienie szybko pozbawiane były białej urokliwej barwy. Przed władzami stanął dylemat - albo rozbieramy hotele i miasto pozostaje na liście UNESCO, albo urokliwe wapienne tarasy tracą swoje walory. Na szczęście zapadła jedyna słuszna decyzja i do dziś możemy odwiedzać to miejsce, choć z roku na rok coraz mniejszy teren dostępny jest do zwiedzania.
Przed wejściem na wapienne tarasy (można chodzić tylko w wyznaczonych miejscach) należy zdjąć buty.
Gorące źródło, tocząc się po tarasach, niesie ogromne ilości węglanu wapnia, który odkłada się na nich warstwami, tworząc białą powłokę. Wypływająca z góry woda ma temperaturę 36-38°C. Kiedy wypełni baseniki na wysokości 100 metrów, przelewa się do kolejnych, tworząc małe kaskady. W miarę stygnięcia wody węglan wapnia wsiąka w skalę, ozdabiając zbiorniki białymi stalaktytami. Związki magnezu i żelaza podkreślają ich urodę żółtymi i brązowymi cieniami - a wszystko to na tle turkusowych źródełek tworzy krajobraz jak z bajki.
Tarasy Pamukkale przypominają zamarznięte wodospady, z białymi warstwami wapienia i trawertynami schodzącymi kaskadami w dół zbocza o wysokości ok. 160 m. Szerokość trawertyn wynosi łącznie ok. 2700 m.
Miejsce to często wybierane jest na anielskie sesje zdjęciowe.
Wapienne śnieżnobiałe tarasy w otoczeniu ruin antycznego miasta wyglądają jak obraz. A to przecież Matka Natura tak pięknie maluje.
O godzinie 11:00 grupa się ponownie zbiera i zaczynamy spacer ulicą Frontinusa.
Idziemy do jednego z najlepiej zachowanych antycznych cmentarzy.
Wyznaczona kolumnadą ulica Frontinusa miała 1,5 km długości i 3,5 km szerokości.
Północne obrzeża starożytnego miasta zajmowała olbrzymia nekropolia rzymska, w której uwagę zwracają przepiękne sarkofagi i tumulusy należące do bogatych Rzymian.
A to już zakończenie naszego spaceru po antycznym mieście Hierapolis.
O godzinie 12:00 żegnamy się z Pamukkale i Denizli. Jeszcze za około pół godziny drogi od Pamukkale zatrzymujemy się na obiad. To pawilon wyglądający jak skromna sala weselna z przygotowanymi stołami dla grup wycieczkowych. Zimne napoje oferowane do obiadu są dodatkowo płatne, ale nie była to wysoka opłata.
Kolejny cel naszej wycieczki to Jezioro Salda, nazywane często jako tureckie Malediwy. Rzeczywiście w miejscowości Yesilova, w prowincji Burdur można się tak poczuć. Do jeziora dojeżdżamy około godziny 14:00 i znowu dostajemy godzinkę czasu wolnego.
Miejsce chyba od niedawna stało się atrakcją turystyczną, bo widać, że dopiero się rozwija. Podczas naszego pobytu budowana była aleja z drewnianymi pawilonami, które zapewne będą miejscem sprzedaży pamiątek. Teren jest bardzo ładnie zagospodarowany.
Plaża jest śnieżnobiała, a woda w jeziorze zawiera bardzo wysokie stężenie magnezu i wapnia. Wszystko to sprawia, że woda wydaje się turkusowa. Woda jest krystalicznie czysta, a błoto pochodzące z dna jeziora można wykorzystywać jako maseczkę na twarz i ciało.
Jest to najgłębsze jezioro Turcji - ma bowiem 185 metrów głębokości - jednak dość długo od brzegu woda jest płytka i warto sobie po niej choćby pobrodzić.
Młodzież zdecydowanie woli odpocząć od wodnych atrakcji, chyba że boją się, że woda z jeziora Salda zmyje cudowną moc nabytą w basenie Kleopatry. Warto tu wstąpić, bo miejscowość znajduje się niemal po drodze z Pamukkale. O godzinie 15:00 wyruszamy już w drogę powrotną. Zgodnie z planem mamy być w hotelu na godzinę 20:00. Trasa to kolejne 4 godzin jazdy, a korki na które trafiamy w Antalii nie sprzyjają punktualnemu dotarciu na kolację do hotelu.
Po drodze zatrzymujemy się jeszcze na punkcie widokowym w Antalii.
Mamy okazję nie tylko podziwiać posągową twarz Ataturka, ale
mamy całe miasto Antalya u swoich stóp.
To też kolejna doskonała okazja na rodzinną fotografię.
Nasz przewodnik Kerem był tak bardzo zaniepokojony faktem, iż możemy nie zdążyć na kolację do hotelu, że zaoferował nam kolację na koszt biura w Alanyi. Uspokoiliśmy go, że w naszym hotelu kolacja jest do godziny 21:00 i z powodzeniem zdążymy. Był to bardzo miły gest ze strony biura, a na wieczór turecki w naszym hotelu z powodzeniem zdążyliśmy. Podczas jazdy busem Kerem opowiadał nam wiele ciekawostek o życiu codziennym w Turcji, o zwyczajach, ale też wiele faktów z historii tego młodego państwa. Ależ oni kochają swój kraj i swojego bohatera narodowego Mustafę Kemal Ataturka - pierwszego Prezydenta Turcji i założyciela Republiki Tureckiej i powiem Wam, że aż przyjemnie się tego słucha...
To był wspaniale spędzony dzień i muszę Wam powiedzieć, że nikt z nas nie czuł się zmęczony, a gdybym miała wybrać się na kolejną wycieczkę fakultatywną w Turcji to także wybrałabym biuro Metin Tour.
Świetna relacja, fotki i piękne wspomnienia, które zostaną do końca życia. Gratuluję. Zapraszam na swój blog, tam też sporo piszę o Turcji :) https://www.allinclusive-blaski-cienie.com/post/wirująca-anatolia-bazooka-derwisze-i-lot-nad-kapadocją
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. Tym bardziej mi miło przyjmować komplementy od doświadczonego bloggera. Z przyjemnością zaglądam i do Ciebie.
Usuń