środa, 23 lutego 2011

Słowacja - Habovka 2011

Zgodnie z październikowymi planami wyruszyliśmy na narty na Słowację. 
Wyjazd w sobotę 12 lutego 2011 roku o godzinie 3:00 nad ranem. Zbiórka na stacji Lukoil – oczy na zapałki, coś tam z nieba pada, no i wieje „jak w kieleckim”. Cztery auta zapakowane na maxa po sam dach, a niektóre to i nawet powyżej dachu. Ruszamy 3:15. Prawie wszyscy, bo Tomki zdecydowali pospać godzinkę dłużej. I tak nas dogonią  :)
Tak właśnie zaczyna się nasza przygoda. Trasa prowadzi na Kraków, gdyż roboty drogowe na trasie katowickiej wykluczają jazdę tą drogą. Przed nami ponad 400 kilometrów, ale i tak jedziemy spokojnie, bo przecież pogoda niewyraźna, a poza tym przecież nie zameldujemy się w pensjonacie o 8:00 rano. 
A to wymiana wycieraczek na stacji, a to potrzeby fizjologiczne, a to dymek, a to tankowanie i tak bujamy się przez ten nasz kraj cały.
W końcu około 9:00 przekraczamy granicę w Chyżnem. Nie wykupujemy winiety, gdyż stąd do Habovki jest już bardzo bliziutko - tylko około 40 kilometrów. No i tradycyjnie zatrzymujemy się w Billi w Tvardosinie. Przecież trzeba kupić jakieś „szklane pamiątki”. W końcu cały tydzień integracji przed nami. 
Oj będzie się działo!!! Tutaj przykładowe ceny z Billi:
  • Nicolas vodka 0,7 l – 6,80 EUR,
  • Becherovka Lemon 0,5 l – 7,09 EUR (PYYYCHA!),
  • Piwo Złoty Bażant 0,55 EUR,
  • Piwo Kozel – 0,65 EUR + 0,13 EUR kaucja
Takie to właśnie były pamiątki!!!
Kiedy już jesteśmy gotowi do odjazdu i ruszamy z parkingu, naprzeciw nas wjeżdża samochód na legionowskich numerach. A więc poczekamy!!!. Piszę, że tradycyjnie, bo w ubiegłym roku była identyczna sytuacja – pomimo, że wyjeżdżaliśmy z Polski o różnych porach, jechaliśmy różnymi trasami (Tomek katowicką, my z Robertem krakowską), to Tomek był pierwszy. Tym razem odwrotnie. No cóż, wszystkie drogi prowadzą do sklepu BILLA w Tvardosinie!!!.
Na miejsce naszego zakwaterowania – do Habovki koło Zuberca – docieramy w końcu około południa. Sama nie wiem, kiedy minęło tyle czasu od tej granicy - 40 kilometrów plus zakupy w 3 godziny. Masakra!! Cała podróż zajęła nam 9 godzin- chyba długo!!! Ale za to jak towarzysko. Łączyły nas fale CB radia, telefony komórkowe, no i te wspólne postoje.
Zakwaterowanie
No co tu wymyślać? Dawno już zadecydowaliśmy, że ponownie jedziemy do Pensjonatu Kamzik w Habovce. Sprawdzona miejscówka, więc po co kombinować i utrudniać sobie życie. Tutaj stronka pensjonatu: 

Dość duży pensjonat – o pojemności 45 łóżek. Duże przestronne pokoje, niektóre wyposażone w aneks kuchenny. Wynajmujemy 5 pokoi. Wszystkie z łazienkami i telewizją, dwa pokoje dodatkowo z aneksami kuchennymi. Pozostałe dwa to prawie apartamenty. Każdy taki apartament (pokój nr 6 i 7) składa się z dwóch pokoi, małego przedpokoju i łazienki. W pierwszym pokoju duże łoże małżeńskie i przejście do kolejnego pokoju. W drugim pokoju dwa pojedyncze łóżka. Z tego pokoju wyjście na olbrzymi taras – łączący obydwa „apartamenty”. W porównaniu z pokojami w wielu naszych pensjonatach – super!!! Pokoje czyste, schludne, na wyposażeniu kuchni mała lodówka, naczynia, garnki, sztućce. Brakuje tylko małej kuchenki, czy czajników. Na dole pensjonatu duża tzw. „spolecenska miestnost” czyli po prostu świetlica z ogólnostępnym komputerem, stołem bilardowym, grami planszowymi i małą kawiarnią.

Spolecenska miestnost w Penzionie Kamzik

W kawiarni serwowane są pyszne lody.
Ceny w kawiarni:
  • lody – 2 EUR.
  • Sok 0,2 l – 0,5 EUR
  • Cola 0,2 l – 0,5 EUR
  • 1 h gry w bilarda – 3,00 EUR
Mam nadzieję, że nie pomyliłam tych cen.
Dalej za kawiarnią duża przestronna stołówka, w której wydawane są posiłki: śniadania i obiadokolacje. Na śniadanie zwykle coś na gorąco (jajecznica, zapiekanki, hotdogi, parówki, kiełbasa smażona), a dodatkowo świeże pieczywo, wędlina, ser, różne pasty z serka topionego, czy konfitury. Wszystko bardzo smaczne! Na obiadokolacje najpierw zupa (trudno nazwać te ich zupy – są na pewno bardzo smaczne, ale różnią się od naszych). Drugie danie to regionalne potrawy słowackie, często uzgadniane z nami. Wyprażany syr (gruby plaster żółtego sera smażony w panierce), Madziarski gulas (gulasz węgierski), czy inne specjały
Gospodarze starali się tak dobierać potrawy, aby i dzieci zjadały. Ach! Już teraz jestem głodna… chyba dziś na obiad będzie „wyprażany syr”.
W budynku pensjonatu znajduje się także ogrzewana narciarnia. Właściciele oprócz pensjonatu mają także „dreveną chatę” – drewniana góralska chata, jednak jej pojemność była dla nas zbyt mała.
Tutaj nasza 19 osobowa drużyna właśnie przed chatą.
Teraz troszkę o cenach Penzionu Kamzik. Płaciliśmy za nocleg i wyżywienie od osoby dorosłej 17 EUR. Były też zniżki dla dzieci. Tak naprawdę za tygodniowy pobyt naszej 4 osobowej rodziny z potrójnym wyżywieniem (dla dzieci po pół porcji) zapłaciliśmy 357 EUR. Patrząc na ceny w okolicach Zakopanego, to 200 zł. za dobę za 4 osoby wydaje mi się niewiele. Myślę, że tyle kosztowałoby tylko samo zakwaterowanie tej naszej czwórki.
Z powodzeniem mogę wszystkim polecić zakwaterowanie u Państwa Vidiecan. Bardzo miła rodzina, która dba o to, aby każdy turysta był zadowolony i jeszcze do nich powrócił… Tak jak my – obiecaliśmy, to i wróciliśmy… A i polecać innym będziemy!!!

1 komentarz:

  1. To wszystko święta prawda, ciekawy jestem kiedy zostaną opisane dalsze przygody z wyprawy?
    pozdrawiam
    Robert

    OdpowiedzUsuń

Printfriendly